Prosto od znanego projektanta, z najnowszej kolekcji.
Nonszalancki, cudowny w gatunku i mocno oversize.
Bardzo stylowy.
Koszmarnie drogi, ale cóż, życie blogerki, trzeba wydawać!
Uwierzyliście, prawda?
Ja chyba bym uwierzyła, choć to wszystko oczywiście żarty :)
Ale w dzisiejszej modzie fasony sprzed 20 lat są bardzo trendy!
A na moje oko, ten golfik tyle właśnie ma :)
Dłuższą chwilę myślałam nad tym, czy sprawić sobie ów "luksusowy" ciuch. Dokładnie - parę dni. Obejrzałam go w pobliskim lumpku, jadąc z wizytą do domu rodzinnego. Nawet nie mierzyłam, choć doskonały gatunek wychwyciłam od razu. Kupiłam zamiast niego milion pierwszą jedwabną apaszkę (za złotówkę!). Ciągle siedział mi jednak w głowie, a po przejrzeniu kilku portali modowych i nowych kolekcji zadzwoniłam z prośbą, by kochana ciocia podjechała do pobliskiego second-hand z zapytaniem, czy jest jeszcze ten gładki golf w kolorze khaki... Na szczęście był.
Kupiła.
Okazało się, że za całe 3 zł...
60% wełna, 20% angora i 20%... nie wiem czego, bo napisano na zagięciu wszywki i się starło :) Co nie zmienia faktu, że jest milutki i cieplutki.
Nawet kolor oswoiłam, bo akurat za "kolorami ziemi" nie przepadam. Pomarańcze, zgaszone zielenie i brązy to zdecydowanie nie moje barwy. On jednak ma coś w sobie!
Golf/turtleneck - Lecomte
Spodnie/trousers - Deni Cler
Buty/shoes - Loft37
Torebka/bag - Michael Kors
Szal/scarf - H&M