Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Beskidy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Beskidy. Pokaż wszystkie posty

Pomieszanie zmysłów :) _2

Zimowy, słoneczny poranek i piękny widok z okna.


Ośnieżona droga, otulone śniegiem rośliny, a nad tym błękitne niebo z delikatnymi obłokami.



 


Majestatyczna cisza, delikatnie zakłócona odgłosem skrzypiącego pod nogami śniegu.

 

Zapach wolnej przestrzeni.



Wyniosłe buki niczym filary gotyckiego kościoła.


Ciężkie od śniegu gałęzie, przywodzące na myśl przepych barokowych świątyń.



Ślady leśnych wędrowców.



Wspomnienia jesieni przykryte białym puchem.



Wierzbowe i leszczynowe "kotki", nieśmiało obiecujące wiosnę.


Cierpki smak tarniny.


Dotyk chropowatej kory.


Strumień, którego przejście wymaga uruchomienia wyobraźni.


Wszystko to działa niesamowicie na moje zmysły: wzroku, słuchu, powonienia, smaku i dotyku, wpływając na mój zmysł równowagi (szczególnie psychicznej). I nawet "skąpanie" się w zimnej wodzie nie burzy mojej radości z doświadczania tak pięknego świata:)

Szanownym Czytelnikom życzę w Nowym Roku czasu i okazji na takie "pomieszanie zmysłów":) Oczywiście bez wpadania do strumienia:)

A co z zajączkiem?

A zajączek siedzi sobie pod miedzą, gdzieś pomiędzy Złockiem a Jastrzębikiem i myśli: "Jak to dobrze, że nie straciłem życia nad tą mofetą".

Gdyby ktoś był ciekawy, co to takiego ta mofeta, to przytaczam odpowiedź zwyciężczyni mojej wiosennej zabawy:
Czwartek, 27 Marca 2014 11:03
Hmmm, a może na zdjęciu jest tzw. mofeta, czyli coś w rodzaju źródełka wydzielającego dwutlenek węgla (taki powulkaniczny twór). To by wyjaśniało obfitą faunę nawet zimą (bo woda tam jest ciepła), no i brak żab i innych żyjątek.
Czwartek, 27 Marca 2014 14:09
Gdzie dokładnie, to już gorzej. Stawiam na Beskid Sądecki, gdzieś w okolicach Muszyny.


   
Poniżej podaję adresy kilku ciekawych stron, na których można poczytać coś więcej na temat mofet: 





Wyniki mojej wiosennej zabawy przedstawiają się następująco:
I miejsce - Sowiarnia - 99 % punktów,
II miejsce - Mnemo, Maria i Mika - 92 % punktów.
Gratuluję zwyciężczyni, proszę o wybranie nagrody w postaci zestawu karteczek z motywami zwierząt. Pozostałe dziewczyny też zostaną nagrodzone.W końcu napracowały się, szukając odpowiedzi, a poza tym dostarczyły mi wiele radości z powodu nagłych zwrotów akcji związanych z losami zajączka.
Jeszcze raz bardzo dziękuję dziewczynom za przesłanie odpowiedzi na zagadki, a Anette za wzięcie udziału w zabawie.

P.S. Wszystkie fotografie były robione przeze mnie podczas mojego ostatniego pobytu w Muszynie, o którym pisałam tu (klik).
Podaję prawidłowe odpowiedzi na zagadki zamieszczone w etapie II zabawy: 1-2 wiosna, 3-4 słońce, 5-6 marzec, 7 kwiecień, 8 przebiśnieg, 9-10 kotki wierzbowe, 11 pierwiosnki, 12 kaczeńce, 13-15 sasanka, 16 niezapominajka, 17 stokrotka, 18 kwitnąca leszczyna, 19 brzozy, 20-24 bocian, 25-26 żaby, 27 jaskółka, 28-31 skowronek.

Początki wielkiej kariery

Krynica - słoneczny letni dzień - pod balkonem stoi chłopczyna, podrostek, boso, porcięta zgrzebne, koszula na piersiach rozpięta, włosy zapewne palcami przeczesane, wyraz twarzy niewiele mówiący. W rękach przed sobą trzyma obrazek. Patrzy i czeka cierpliwie; wie, że nie na darmo.
[..] Od matki dowiedziałam się, że ten chłopiec jest głuchoniemy, że jego wielką radością jest malowanie, ale że jest bardzo biedny - nie może sobie kupować farb, kredek, pędzli, papieru...
Powszechnie nazywano go "Malarz". Był poważny, nigdy nie słyszało się jego głosu. Był postacią charakterystyczną i popularną, a zarazem zupełnie nie znaną. Nikt nie wiedział i nie interesował się tym, gdzie się "Malarz" urodził, jak się nazywa, gdzie rodzice i czy ma rodzeństwo, ile ma lat i gdzie mieszka. Po prostu był drobną częścią Krynicy, do niej należał, i koniec. Malował, miał swój własny styl, którego nie zmieniał - nikt nie miał zamiaru bliżej się nim interesować. Całe to malowanie było niesłychanie prymitywne i jednostajne. Każdy obrazek można było przypisać sześcioletniemu dziecku.
Interesowała go wyłącznie architektura. Domki sznureczkiem jeden koło drugiego - jako klocki dziecięce. Kontury czarne, dachy czerwone, urozmaiceniem czasem baniasta kopuła cerkwi. Były też obrazki przedstawiające całą cerkiew w pełnej okazałości. Przed budynkami rozciągały się przeważnie bezludne place, niekiedy tylko zjawiała się postać maleńka, czarna, miała na głowie bardzo wysoki "melonik" bez rondka i ubrana była jakby w pelerynę - myślę, że miała przedstawiać popa ruskiego. Jestem prawie pewna, że "malarz" urodził się w Krynicy-Wsi, gdzie stoi stara cerkiew ruska; ten motyw tak często powtarzał w swoich obrazkach.
"Malarz" chętnie siadywał na ławeczce, która stała naprzeciw naszego balkonu. [...] Zwykle zakładał nogę na nogę, na kolanie opartą miał tekturkę, w pudełku farby, wodę we flaszeczce, i tak spod jego pędzla wychodziły malowanki. Czasem urządzał wystawę na ławce lub na murku. Ludzie, owszem, gromadzili się, przypatrywali, uśmiechali i - machnąwszy ręką - odchodzili. Czasem tylko ktoś, nie chcąc dawać chłopcu jałmużny - kupował jego pracę. Był to oczywiście Nikifor.
Każdego lata spotykaliśmy go. A potem nie widziałam Nikifora przez całe dziesiątki lat. Mój Boże, więc ten ongiś biedny chłopczyna, kaleka, nędzarz - zrobił wreszcie na stare lata taką karierę europejską, światową! Wprost wierzyć się nie chce.

Powyższy fragment pochodzi z książki Eleonory z Cerchów Gajzlerowej pt."Tamten Kraków, tamta Krynica" (wyd. Kraków 1972), która wpadła mi przez przypadek ostatnio w ręce podczas pobytu w Beskidzie Sądeckim. Przeczytałam też "Beskidzkie obrazki Wiersze dla niektórych dzieci" Emilii Waśniowskiej (wyd. Poznań 1997), z której to książki pochodzi poniższy wiersz.

Nikifor
Zielone ptaszysko o wyblakłej barwie,
farbki w drewnianej torbie,
zdeptane buty, zbyt długie nogawki -
Nikifor przyszedł po prośbie.
Przysiadł biedaczyna w podwórzu jak w raju,
splunął w farbek guziki
i na papierku, na pudle zapałek
ulice kreślił, chodniki.
Ponad nimi wznosił kościoły, pałace,
wieże cerkwi baniaste,
jakby się nie mógł do syta nacieszyć
tym swoim przecudnym miastem.
Zapłacił obrazkiem, choć nie pragnął wiele:
kęs chleba i słoniny.
O, jeszcze dostał uśmiech i łyk mleka
od babuni Antoniny.
Spłonie w piecu miasto, przepadną kościoły
ze strachu przed gruźlicą,
zanim znów stanie w niemym zachwycie
Łemko przed swoją Krynicą.


Motyw palenia obrazków Nikifora często przewija się w rozmowach z mieszkańcami wiosek położonych wokół Krynicy, m. in. bardzo sympatyczna pani w Muzeum Państwa Muszyńskiego w Muszynie wspominała o tym, jak to Nikifor przychodził do jej babci na pierogi, zostawiał w podzięce obrazek, a babcia czym prędzej wrzucała go w ogień.
Malarz stworzył kilkadziesiąt tysięcy prac. Wiele z nich zginęło bezpowrotnie w płomieniach.
P.S. Pochodzenie imienia Epifaniusz (Epifan) najlepiej chyba wytłumaczono w Almanachu Muszyny z 1995 roku.
Dociekliwi zapytają — no, ale skąd to Epifan — Nikiforem? Zwykle dla bękarta ksiądz nie nadawał poważanych w lokalnej społeczności imion, wręcz przeciwnie, dla podkreślenia występku dziewczyny, wyszukiwał brzydkie, niepopularne, często kojarzone z pogardzanymi postaciami. Imię Epifan u Łemków nie było znane, więc ci, pośród których żył, nazwali go swojsko — Nikiforem (Netyforem).

Czarny blues o czwartej nad ranem...

...jest jedną z moich ulubionych piosenek zespołu Stare Dobre Małżeństwo (można jej posłuchać tu klik), którego fanką jestem od pierwszego usłyszenia w Chatce Żaka w Lublinie w 1986 r. Melodia, stworzona przez Krzysztofa Myszkowskiego, jest piękna (to "słynne" szszsz...). Słowa są jeszcze piękniejsze. Co prawda, nigdy się nie zastanawiałam, kto jest ich autorem, ale... 

Kiedy kilka tygodni temu zjawiłam się w Muszynie, jedną z pierwszych rzeczy, którą zobaczyłam, była tablica zamieszczona obok. Popędziłam do biblioteki, wypożyczyłam stos książek z działu "regionalia" i okazało się, że Adam Ziemianin, rodowity mieszkaniec Muszyny, napisał tekst mojej ulubionej piosenki. Nie mogłam, będąc w takim miejscu, odmówić sobie spaceru po miejscach opisywanych przez poetę.) Tyle piosenek SDM jest jego autorstwa: "Coraz krótsze listy od ciebie", "Czasem nagle smutniejesz", "Makatka szalona", "Makatka dla przechodzącej", "Modlitwa o śmiech", "Muszyna blues", "Na sierpniowym balkonie", "Nasz słony rachunek", "Obudź się", "Przy ognisku nad Szczawniczkiem", "U studni", "Wojtka Bellona ostatnia ziemska podróż do Włodawy", "Wyglądają przez okno", "Zbieg okoliczności łagodzących", "Z podwórka".
W moje ręce wpadł też tom opowiadań Adama Ziemianina pt. "Chory na studnię". Poniżej kilka cytatów ilustrowanych moimi zdjęciami.



Niedziela
Poranek niedzielny tryskał odświętnym życiem.... Do świątyni szło się powoli i dostojnie. Po to wcześniej wychodziło się z domu, żeby było bardziej uroczyście. ... Któż szedłby wówczas trotuarem! Paradowano środkiem ulicy, podbitej kostką granitową. Aut było wtedy jak na lekarstwo, więc nikomu to nie przeszkadzało.






Faryzeusz i celnik
Miasteczko leżało na samym dole mapy, tuż nad granicą. Góry, które je otaczały, jeszcze bardziej utrudniały jego odnalezienie.





Złotnik Rycynus
Były tam ruiny warownego zamku średniowiecznego, o którym krążyły legendy.










Portret bez duszy
Wyprowadziłem ją na górę, z której miasteczko widać było jak na dłoni. Przypominało domki z klocków i wielki plac zabaw. Odnosiło się wrażenie, jakby dziecko, które przed chwilą tu się bawiło, oderwano tylko na chwilę od zabawy.



Pensjonat babci Anny
Ostatnim akordem przygotowawczym do letniego sezonu było odnowienie nazwy pensjonatu. Mistrz malarstwa pokojowego ciągnął z namaszczeniem litera po literze, używając do tego zielonej farby, napis "Józefa".






Zegarmistrz Kalasanty
... wraz ze zniknięciem naszego zegarmistrza, w całym miasteczku zatrzymały się wszystkie zegary: i ratuszowy, i kościelny, i ścienne, i budzili, i na rękę, i kieszonkowe, i wodoszczelne... Stąd o naszym miasteczku mówi się z przekąsem - tu czas się zatrzymał.
Nie widziałam w Muszynie żadnego zegara, ale jak ujrzałam przy domu na ulicy Ogrodowej 56 szklane izolatory, to stwierdziłam: "Czas się faktycznie tu zatrzymał":) 

List do Ogrodowej

W pierwszych słowach mego listu
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus
Ten z kapliczki przy Ogrodowej
Za to że niósł nam czysty płomień

Czasem gdy nikt nie wiedział
Schodził - gwóźdź po gwoździu - z krzyża
I przysiadał się na rogu stołu
Żeby spróbować naszego rosołu

Bywało też że mocniej krwawił
Zwłaszcza gdy z gór szła jesień
Wiatr kładł mu liście na rany
A on nam dawał pociechę


Z biografią i twórczością Adama Ziemianina można się zapoznać m. in. na stronach:
- oficjalna strona Ziemianina (klik),
- strona "na Ogrodowej" (klik),
- strona SDM o Adamie Ziemianinie (klik).

Na koniec fragment opowiadania "Chory na studnię", który tak mi się spodobał, że postanowiłam go zamieścić - żeby pamiętać, ilekroć będę gasić pragnienie Muszynianką:)))
Wiadro wyjrzało na świat. Woda w nim była krystaliczna, zimna i jakby żywa. Sama rwała się do ust. Na wewnętrznych ściankach wiadra potworzyły się perełki powietrza. Jeszcze nigdy takiej wody Jaskółka nie widział... Schylił się nad nią, jak nad panną młodą w białym welonie. To była ich noc poślubna. Zaczął ją głaskać i pieścić coraz czulej. Poczuł jej wilgotność na palcach i dłoniach. Ona lekko drżała, zadziwiona jasnością poranka. Pierwszy raz urwała się przecież z wiecznej ciemności. Wreszcie napięła się i cała otworzyła na oścież. Wtedy on zanurzył się w niej, delikatnie przypiął się do jej ledwie uchwytnej skóry. Już nie panował nad sobą, zanurzył całą głowę. Zaczął pić łapczywie, a ciałem jego, jeszcze gorącym od wczorajszej wódki aż zatrzęsło. Pił źródlaną wodę ustami, oczami, uszami, a nawet włosami. Dopiero po chwili ocknął się i wrócił na ziemię.
- Mineralna!!! - krzyknął jak poparzony, że aż go odrzuciło. - Niech to krew zaleje!!!

PS.
Przy okazji dziękuję autorce bloga Brujita za link do piosenki pt. "Leluchów" (klik). W podzięce zamieszczam kilka fotografii z końca świata:)

W Leluchowie - miła 
Zaczyna się koniec świata 
Tam anioł traci głowę 
Z brzozami się brata.