Pokazywanie postów oznaczonych etykietą weganizm. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą weganizm. Pokaż wszystkie posty

30 maj 2018

Zielona Praga

Ekomania właśnie odbyła swoją doroczną pielgrzymkę do krainy knedlików i lentilków, więc podzielę się typami "dokąd pójść, co zjeść, gdzie poleżeć", bo a nuż ktoś z was się szykuje na wycieczkę do Czech.



Od dawna już omijam w Pradze szlaki turystyczne, wszystkie te Mosty Karola, Hradczany i Złote Uliczki. Lubię zaglądać do miejskich parków, które są w każdej dzielnicy. W planowaniu trasy może pomóc strona Praha zelena - nieprzekombinowana prosta lista + mapa zielonych powierzchni stolicy z krótkimi opisami (ponad 200 lokalizacji!). Osobiście b.lubię wzgórze Parukářka na Żizkowie z przepiękną panoramą Pragi, dużym placem zabaw i knajpką. Na Parukářce często są darmowe koncerty, można też zalec na trawie pod drzewem, obserwować psy i dzieci i po prostu być.



Po spacerze trzeba coś zjeść - wegańskich lokali jest w Pradze coraz więcej (tu pomoże wyszukiwarka Soucitne.cz lub międzynarodowa Happy Cow), ale ja tym razem szczególnie polecam Socialni Bistro Strecha  - bezpretensjonalną wegańską knajpkę, prowadzoną przez spółdzielnię socjalną, w której zatrudnione są osoby wykluczone - bezdomne i/lub po pobycie w więzieniu.
Przyjemny klimat, przemiła obsługa, niskie (jak na Pragę) ceny, smaczne jedzenie (ja się akurat załapałam na German brunch - jak na poniższej fotce) - baardzo tak. Ulica Milíčova 25 w kultowej dzielnicy Zizkov :-)


Nie jest to zresztą jedyne takie miejsce w Pradze - już 15 lat temu działały przynajmniej dwa lokale, w których obsługę tworzyły osoby z niepełnosprawnościami, chorobami psychicznymi albo w trudnej sytuacji życiowej (www.greendoors.cz). Jest też wege bar i catering Kucharki bez domu - prowadzony przez kobiety bezdomne. Warto je wspierać.
Godny uwagi i odwiedzin jest także sklep charytatywny/warsztatownia Prestupni stanice (czyli stacja przesiadkowa), gdzie oprócz tego, że można oddać niepotrzebne rzeczy/kupić tanio ubrania, książki i duperelki, to jeszcze wziąć udział w różnych wykładach, zajęciach czy warsztatach. W Stacji pracują również osoby bez stałego miejsca zamieszkania. Znajdziecie na Chelčického 17, Żiżkov, a jakże.




Podróżnikom, zwłaszcza budżetowym, przydać się może także specjalna mapa dla osób bezdomnych i w trudnej sytuacji socjalnej www.mapabezdomova.cz, gdzie można znaleźć przydatne informacje typu gdzie jest darmowe WC, prysznic, jedzenie, kawa, możliwość doładowania komórki lub skorzystania z wi-fi, noclegownie, punkty porad prawnych i z pomocą materialną. Na mapie są na razie 3 czeskie miasta (w tym Praga). Świetny pomysł, który warto skopiować, bo przecież nie tylko grupa docelowa może skorzystać...




2 paź 2017

Darmowe e-booki i publikacje na jesień

Nie miałam ostatnio czasu na bloga - po wakacjach nagromadziło się tyle akcji i atrakcji, że zanim się zorientowałam, to okazało się, że pierwszy wolny weekend mam w listopadzie... Warsztaty stolarskie, rozpoczęcie kursu Zielarz -Fitoterapeuta w Katowicach, Baśnie Ludów Ziemi, warsztaty układowych tańców tradycyjnych, warsztaty z samoobrony dla kobiet, tańce w kręgu, spacer roślinny, warsztaty herstoryczne + krótka wizyta w szpitalu - i to wszystko (wierzcie mi lub nie) - wydarzyło się we wrześniu.
Październik wcale nie będzie spokojniejszy, ale obiecuję przynajmniej recenzję książki Bei Johnson - Pokochaj swój dom. Zero Waste Home, czyli jak pozbyć się śmieci, a w zamian zyskać szczęście, pieniądze i czas, która ukazała się niedawno w Polsce ku uciesze rosnącej społeczności rodzimych "bezśmieciowców".

A póki co kilka linków dla miłośników bezpłatnych e-booków i publikacji:
1. Wydany przez IKEA e-book dla wegan: Dla planety - Vege guide


(ilustracja z fp IKEA)

2. Dla fanów kartonu i DIY - instrukcja, jak zrobić pufę z tektury: kratownica by Desing Di Nova


Info z fp:
Pomiędzy kształcącymi podróżami, spotkaniami z twórcami i kreatywnymi zleceniami, designdinova wciąż działa w temacie promocji trendu zero-waste w Polsce.
"KOSTKA" rozpoczyna serię podręczników, w których w przystępny sposób wyjaśniam, jak samodzielnie wykonać masę pożytecznych i estetycznych przedmiotów przy użyciu materiałów pochodzących z recyklingu. Polska wersja jest już dostępna do pobrania tutaj:
https://designdinova.files.wordpress.com/…/kartonowa_kratow…

E-book w formacie .pdf jest dostępny na bazie licencji Creative Commons -- można go więc swobodnie powielać i udostępniać, z uznaniem autorstwa i wyłącznie w celach niekomercyjnych.
Pobierajcie, Dzielcie się, Twórzcie!

3. No, i cała masa publikacji z Radzionkowa - o drzewach i krzewach, roślinach leczniczych, zwierzętach, porach roku. Zeszyty edukacyjne ze Śląskiego Ogrodu Botanicznego - bierzcie i korzystajcie z tego wszyscy :-)

Polecam też zajrzeć na podstronę mojego bloga z linkami do wszelakich ekopublikacji - jestem pewna, że coś dla siebie wybierzecie. Możecie też podsyłać wasze znaleziska!

19 sie 2017

Film na niedzielę: Okja

Okja, określana w recenzjach jako wegańsko-antykorporacyjna bajka dla dorosłych,  jest idealnym ekofilmem na niedzielę. Znajdziecie tu bojowników Frontu Wyzwolenia Zwierząt, wrażliwe ogromne świnie, parodię Monsanto, urocze krajobrazy, pościgi, a to wszystko w familijno-komediowej tonacji, która z biegiem akcji staje się coraz bardziej dramatyczna. Czyli i pośmiac się i popłakać można. Ze starszymi dzieciakami też - może to być dobry punkt do rozmowy o weganizmie, prawach zwierząt, konsumpcjonizmie, reklamach, greenwashingu itp.
Można obejrzeć w dobrej jakości na platformie Netflix (pierwszy miesiąc próbny za darmo. Niestety wciąga).


10 wrz 2016

Wege koszulki

Właśnie wpadłam w wir przygotowań do pierwszej opolskiej Veganmanii. Organizacja takiej imprezy to prawdziwe wyzwanie, ale póki co, idzie nam nieźle.



Jedną z atrakcji będzie możliwość ozdobienia sobie koszulki lub torby jakimś wege-szablonem. Zrobiłam więc mały research sieci pod kątem fajnych wege haseł i jest tego sporo. Poniżej moi faworyci :-)

Dziś wege, jutro homo do nabycia tu: madmonk.pl

 


 
stąd: Etsy buckmoonshirts
 

 
stąd: vegemoda.pl

13 mar 2016

Ach, co to był za weekend #7

Chociaż zimny, chociaż deszczowy, ale intensywny :-)

Zaczął się w piątek, kiedy wybrałam się na dokument "Cały ten cukier". Niestety nie było już biletów, ale mam nadzieję, że film jeszcze uda mi się zobaczyć. Z założenia przypomina niezły film "Supersize me" na temat szkodliwości fast foodów. A oto trailer cukru:




W sobotę natomiast poszłyśmy z Natalką na Noc Sów - organizowaną  w ten weekend w całej Polsce. W Opolu, mimo mżawki, na spacer śladem sów przyszło mnóstwo osób.

 

Było interesująco, choć ani puszczyka ani uszatki żyjących na Wyspie Bolko i w Parku Nadodrzańskim nie udało się usłyszeć. Za to dzięki nagranym głosom wabiącym już wiem, jak brzmią (dla ciekawskich głosy sów - tutaj).



Dowiedziałam się także, że sowy mają trzy powieki: jedną do mrugania, jedną do spania, jedną do zachowania czystości oka. Ich oczy są tunelowe, czyli posiadają funkcję zoom, jak lornetka. Dodatkowo na "twarzy" zwanej szlarą, mają pióra czuciowe, które służą jako echolokalizator. Ale i tak najbardziej rozwiniętym zmysłem u sów jest słuch, a ich uszy są asymetryczne. Więcej informacji nie zapamiętałam, ale na tej stronie znaleźć ich można dużo dużo więcej.

Natomiast niedziela stanęła pod znakiem kampanii Jak one to znoszą. Jako Otwarte Klatki zorganizowaliśmy akcję pod opolskim centrum handlowym. Oprócz częstowania kanapkami z pastą bezjajeczną (dzięki Polsoja!), zachęcaliśmy także do obejrzenia filmu z fermy klatkowej w kosmicznych goglach virtual reality, a przede wszystkim do podpisywania deklaracji o niekupowaniu jajek oznaczonych cyfrą 3. Reakcje przechodniów były różne - od gburowatej obojętności do wyrazów pełnego poparcia i sympatii (jedna pani aż mnie wycałowała).



Co do kur niosek - mają naprawdę życie nie do pozazdroszczenia, dlatego jeśli już musicie kupować jajka, to wybierajcie te z numerkami 0,1 i 2, a trójki odpuśćcie sobie dla lepszego samo- i kur -poczucia.


19 lut 2016

Co dobrego #2

Ostatnie dni powodują, że rozpaczliwie szukam dobrych wiadomości. Bo gdzie nie spojrzeć - katastrofa. Puszczy grozi wycinka (jeszcze bardziej niż 3 tygodnie temu), polityki lepiej nie komentować, znów szukam pracy, a ciężkie myśli wiszą nade mną niczym smog nad Krakowem...Jak żyć?

 (źródło)

Niestety zapowiadany przeze mnie 3 lata temu portal Co dobrego nie zaistniał w sieci. Czasami nie wystarczą dobre chęci i dobre pomysły, bu...
Na szczęście jednak prężnie działają dobrewiadomosci.net.pl oraz fanpage nieaktualizowanej już strony dobrewiadomosci.org. Jest też trochę zbytnio przeładowany reklamami blog Same dobre wieści.
A za granicą? Jakiś czas temu Charaktery informowały o Mapie Wdzięczności, gdzie każdy może dodać zgłoszenie, za co jest wdzięczny. Sprawdziłam - mapa wciąż działa, choć szału nie ma - ostatni wpis pochodzi z 8 lutego. Może dodasz swój? Ponoć wdzięczność jest zaraźliwa :-) 
Dobre wiadomości ze świata można też sprawdzić na Positive News, Good News Network, czy Daily Good. Znacie, zaglądacie?

Dzisiaj dla równowagi zabawiłam się w Polyannę i wybralam z porannej prasówki 3 dobre wiadomości :-) Oto one:

1. W czeskich pociągach prywatnego przewoźnika Leo Ekspress wprowadzono wegańskie menu :-) Dobra wiadomość, jeśli ktoś akurat wybiera się do Czech. Kiedy doczekamy sie takiego jadła w Warsie?


2. W Hamburgu za to banują jednorazowe potwory. Tzn. wprowadzają zakaz (a może tylko wiążące wytyczne, niestety nie znam niemieckiego) kupowania z pieniędzy publicznych butelkowanej wody, kawy w aluminiowych kapsułkach, jednorazowych kubeczków i sztućców. Cudowne posunięcie systemowe, choć pewnie jeszcze długa droga do tego, aby pojawiło się w polskich urzędach i zamówieniach publicznych...

3. I w końcu wiadomość z polskiego podwórka - piękne zapałki z nasionkami produkowane przez firmę Wołoszyn. Wspaniały gadżet, nie tylko reklamowy, pragnę je mieć, palić i zasiewać :-)



Firma produkuje także kartonowe ekopopielniczki, aby nie kiepować, gdzie popadnie, a samych zapałek (nie tylko z nasionkami) ma wiele różnych wzorów i rodzajów. Zainteresujcie się :-)

No, i dobrego weekendu życzę!

***
Zajrzyj też tu: #codobrego

29 gru 2015

Ekopodsumowanie roku 2015

Kiedy jeszcze byłam redaktorką Ulicy Ekologicznej o tej porze roku publikowałam tzw. podsumowanie minionych miesięcy, czyli ekologiczne hity i kity roku (2012, 2013).
Tym razem postanowiłam zamieścić takie trochę bardziej osobiste zestawienie tutaj.
Zdecydowany hit roku i rzecz, z której jestem dumna to opolska grupa freecyklingowa i liczne imprezy wymiankowe, które za każdym razem przyciągały od kilkunastu do ponad setki osób. Było ich w sumie dziesięć, czyli z przerwą wakacyjną odbywały się co miesiąc. Zasady zawsze są takie same:
1. Przynosimy rzeczy, z którymi chcemy się rozstać i dorzucamy je do wspólnej puli.
2. Każdy może wybrać, co chce, z rzeczy przyniesionych przez innych.
3. Rzeczy, które nie znajdą nowych właścicieli, zostaną przekazane na cele charytatywne.
I już. Żadnych wymianek jeden do jednego, żadnych ograniczeń co do ilości przynoszonych i wynoszonych rzeczy, żadnych biletów wstępu. Działa to super, polecam.
Tak było na ostatnich, grudniowych:


Podobnie rzecz się ma z grupą freecyklingową, którą założyłam rok temu. Przechodziła kilka metamorfoz (przez jakiś czas była grupą wymiankową), a obecnie jest w niej ponad 1000 osób z Opola i okolic, które zamieszczają jedynie ogłoszenia typu "Szukam/przyjmę" lub "oddam", a czasem wrzucają zdjęcia gratów wystawionych w okolicznych śmietnikach (coś w rodzaju fp Uwaga, śmieciarka jedzie).
To był hit, czas na kit. A raczej na największe rozczarowanie roku. Był nim opolski RWS, czyli grupa Rolnictwa Wspieranego przez Społeczność. Zajarałam się tą ideą już kilka lat temu i kiedy na początku 2015 w końcu udalo się podpisać umowę RWS z rolnikami, niecierpliwie czekałam na początek sezonu. Niestety był to kiepski rok dla rolnictwa z powodu suszy, więc rolnicy nie byli w stanie dostarczać takich paczek, jak zaplanowali (czyt. warzyw było mało i niezbyt piękne). Kilka osób zrezygnowało już po 10 tygodniach, a dostawy skończyły się już na początku września, zamiast w połowie października. Szkoda, że się nie udało, a jeszcze większa szkoda, że kolejnej próby już raczej nie podejmiemy, bo wszyscy się zniechęcili... Dobrze, że chociaż kooperatywa nadal działa i ma się dobrze :-)

Największy smutek roku? Masowe wycinki drzew w całym kraju, podpalenie Chrobrego, wycinanie Puszczy Karpackiej i Białowieskiej, afera dębowa w Wołczynie... A na świecie pożary lasów na Borneo. Serce się kraje :-/ Czas na jakąś zmasowaną akcję obronną, bo niedługo drzewa będziemy pokazywać dzieciom tylko na ekranie tableta...




Ale żeby nie kończyć na smutno, to jeszcze największa nadzieja roku i lista nowych umiejętności (człowiek uczy się całe życie) :-)
Nadzieję budzi działalność stowarzyszenia Otwarte Klatki, działających na rzecz zwierząt hodowlanych. Mnóstwo udanych akcji, kampanii, wystaw, projekcji, ebooków z bezmięsnymi przepisami, Veganmanii i kuchni społecznych, śledztw i interwencji na farmach. Cieszę się, że i ja mogę w tym uczestniczyć :-)



Co do nowych umiejętności to rok 2015 był pełen upcyklingowych warsztatów i rękodzieła - wyszywanie makatek z Anią Zajdel, siedziska z opon, meble z palet, łapacze snów, biżuteria z guzików, papierowa wiklina, papier mache... Byłam też na świetnych warsztatach śpiewu afrykańskiego z Lydie Kotlinsky i w nadchodzącym roku też zamierzam wydobyć z siebie więcej głosu :-) Z wiedzy kulinarnej pokochałam i nauczyłam się kręcić wegańskie sushi (a wszystko dzięki Natalce), no i zainteresowałam się też kiszonkami (kimchi rządzi). A co los przyniesie? Okaże się.


5 lis 2015

Mody żywieniowe są bez sensu

Paleo, dieta Kwaśniewskiego, Diamondów, Montignaca, dieta zgodna z grupami krwi, bezglutenowa, wegańska, pięciu przemian, makrobiotyczna, witariańska/raw, tradycyjna kuchnia polska, produkty superfood - to wszystko marność, serio ;)
Nie jestem dietetyczką, ale coraz częściej ludzie zwracają się do mnie z pytaniami o zdrowe odżywianie. A od czasu kiedy zaczęłam odżywiać się świadomie, a nie jeść po prostu to, co mama wrzuci na talerz, przeminęło już wiele mód żywieniowych i różnych diet-cud. Duże śniadanie na ciepło to podstawa dnia (no way), nic nie jeść po 18.00 (no way), nie łączyć węglowodanów z białkiem, nie jeść gotowanej marchewki bo ma wysoki indeks glikemiczny, zero cukru, pić 2 litry wody dziennie, nie gotować, nie smażyć, najlepiej w ogóle nie jeść... Jestem zbyt leniwa, żeby do jakichkolwiek wskazówek stosować się dłużej niż 2 dni, ale kilka przerobiłam (w głodówce leczniczej najfajniejsze było uczucie, że od niejedzenia się nie umiera). I chociaż od 24 lat (proudly) nie jem mięsa, to tak naprawdę dopiero od kilku lat rzeczywiście staram się jeść zdrowo. No cóż, lepiej późno, niż wcale ;-) Zbiegło się to w czasie z moim powrotem do weganizmu, który jest teraz dużo bardziej świadomy niż te 20 lat temu... Wtedy po prostu nie jadłam mięsa i nabiału, nie myśląc w ogóle o bilansowaniu diety czy suplementowaniu B12. To nie było dobre, dlatego - jeśli rozważacie weganizm albo którąkolwiek z diet wykluczających - poczytajcie wpierw o tym, jak sobie nie zaszkodzić, ok?



Bo wcale nie uważam, że weganizm jest dobry dla wszystkich. Podobnie jak taki modny ostatnio bezgluten nie jest dla wszystkich, choć na pewno jest konieczny dla osób chorujących na celiakię (btw - można się jej nabawić w wieku dojrzałym, czego nie byłam świadoma). Paleo w ogóle nie ma dla mnie sensu (trudno porównywać sposób odżywiania naszych przodków ze współczesnym jedzeniem), podobnie dieta Kwaśniewskiego. Nie wierzę w odżywianie zgodne z grupami krwi. Makrobiotyka i raw wzajemnie się wykluczają, ale przedstawiciele obu nurtów są przekonani o wyższości jednego sposobu nad drugim. Pięć przemian jest bardziej filozofią powiązaną z tradycyjną medycyną chińską, ale sprowadzanie tego do mechanicznego odtwarzania kolejności dodawania składników jest totalnym spłyceniem i raczej sztuką dla sztuki (choć zaszkodzić nie powinno). No i tak.
Podsumowując - nie ma jednej optymalnej diety zdrowej dla wszystkich. To co się sprawdzi u Eskimosów, nie zadziała w Afryce. To co działało w erze kamienia łupanego, niekoniecznie zadziała w czasach internetu i makdonalda. To co jest konieczne u alergika, może zaszkodzić osobie, która je wszystko. Wykluczenie jednego elementu powoduje konieczność suplementacji innego. Wybrać musisz sam/a, metodą prób i błędów, wsłuchując się w siebie.


W moim przypadku sprawdza się dieta oparta na współczuciu wobec zwierząt, czyli weganizm. Ale nie jest on 100% - jem miód (sorry pszczoły), a na wyjazdach nie dociekam, czy w plackach ziemniaczanych jest jajko i na jakim tłuszczu są smażone frytki... Rezygnacja z nabiału była okupiona tęsknotą za smakiem mlecznej czekolady, kefiru i pizzy, ale na szczęście po kilku miesiącach ochota na czeko zniknęła, smak zakwasu buraczanego jakoś zniwelował chęć na kefir, a ser Violife do pizzy ciągnie się tak samo jak jego mleczny odpowiednik :-) Jednocześnie - odstawiając nabiał, odkryłam mnóstwo innych rzeczy dp jedzenia i przypraw, więc na moim talerzu jest bardziej kolorowo i różnorodnie niż w czasach, kiedy po prostu nie jadłam mięsa. Staram się nie jeść za dużo przetworzonych produktów (koniecznie obejrzyjcie film Food Inc., który wklejam niżej), ekowarzywa kupuję w kooperatywie, wspomagam się ziołami :-) Suplementuję B12 (jest taki fajny preparat w sprayu, ponoć lepiej się wchłania), nie mam anemii, czuję się dobrze, dziękuję.


Co więc mogę polecić?
Świadomość i współczucie to podstawa zdrowej diety :-) A poza tym:
- ograniczenie produktów wysokoprzetworzonych, mięsa, nabiału, glutenu, cukru i soli
- jedzenie warzyw eko/bio/organic/non GMO - najlepiej lokalnych i sezonowych
- różnorodność kluczem do sukcesu - pamiętamy o zielonych liściach, orzechach, strączkach, olejach, ziołach
- kiszonki - ostatnio jestem fanką kiszonek - zakwas buraczany, ogórki kiszone, kimczi - ach i och
- suplementacja tego, co konieczne (z naciskiem na konieczne) - dla wege jest to B12, dla większości osób także witamina D3 oraz kwasy omega

I powinno byc dobrze. 

13 lip 2015

Wege grill

To nie będzie wpis kulinarny, od tego są inne blogi :-) Za to trochę propagandy. Generalnie grillowanie nie jest bardzo zdrowe, ale raz na jakiś czas można. Oczywiście bez mięsa, na świecie jest wystarczająco dużo cierpienia...



Dlatego w sobotę robiliśmy w Opolu roślinnego grilla z Otwartymi Klatkami. Wyszło mega - popatrzcie:



Polsoja zasponsorowała sojowe kiełbaski - dziękujemy! Rolnicy z naszego RWSu (Kucharka w polu) przywieźli tonę cukinii i ziemniaków, i w kociołku ugotowali zupę cukiniową oraz młode ziemniaki z kapustą, ach. Poza tym pojawiły się smakołyki w postaci roladek z cukinii nadziewanej tofu, dwa wegańskie ciasta (zdążyłam spróbować tylko jednego), grillowane pieczarki i burgery. Więc nie mówcie, że się nie da :-)
Oprócz jedzenia kluczowym elementem imprezy było towarzystwo. A ludzi było w bród (jak na Opole i sezon wakacyjny oczywiście :-P), nawet z akcentem międzynarodowym. Zdarzyły się też dzieci i pies Tofu.


Zatem uwaga, podaję przepis na udanego grilla:
  • zaklepujemy ładną pogodę
  • skrzykujemy miłych ludzi w miłym miejscu
  • dobrze jest mieć grill, kociołek lub ognisko 
  • warzywa kroimy, marynujemy i wrzucamy na ruszt (w wersji minimal polewamy oliwą i posypujemy przyprawami)
  • puszczamy fajną muzę lub zapraszamy chłopaka z gitarą
  • w oczekiwaniu na jedzenie prowadzimy życie towarzyskie
  • i tak do wieczora :-)



Inne pomysły na wege grila:

24 cze 2015

Zmiksować wszystko na miazgę

W końcu się doczekałam pomocnika w kuchni :-) O blenderze z kategorii superblenderów marzylam już od jakiegoś czasu, a wszystko przez ten wątek na wegedzieciaku. Zwłaszcza odkąd przeszliśmy na weganizm i wzrosło zapotrzebowanie na roślinne pasty do chleba, mleka z orzechów i inne takie wynalazki przekraczające możliwości mojego staruszka Brauna-żyrafy o mocy 250W. Zmielenie nim ciecierzycy na falafele trwało kilkanaście minut (z przerwą na schłodzenie silnika)...
Na szczęście teraz Braun może odejść na zasłużoną emeryturę (co się namiksował, to jego), a na scenę wkroczył Omniblend.


Omniblend to blender tzw. nowej generacji, o wysokiej mocy i szybkości obrotów, pozwalającej zmielić na gładko całe owoce i warzywa ze skórką. Daje sobie także radę z nasionami, pestkami i orzechami. Najbardziej znanym ultrablenderem jest Vitamix, jednak jest też najdroższy. Podobnie wydajny jest Blendtec, ale cena również poza moim zasięgiem. Natomiast Omniblend to kompromis cenowy pomiędzy Vitamixem a tanimi blenderami kielichowymi o dużo gorszych parametrach i krótszej gwarancji.
Chociaż dosłownie kilka dni temu na blogu FoodPorn przeczytałam recenzję równie mocnego urządzenia w cenie o połowę niższej (czyli w promocji 550, normalnie 650zł). Można go kupić w Polsce, więc jeśli akurat marzycie o takim sprzęcie, a nie stać was na Vitka czy Omni, to myślę, że warto kupić.
Możecie także spróbować szczęścia w konkursie organizowanym przez Zieleninę. Czasu zostało niewiele, ale nagroda główna kusi :-)

Co potrafi mój nowy przyjaciel? Tutaj wszystko jest ładnie opisane, a ja dopiero testuję jego możliwości. Na razie robiłam gazpacho (pomidory, ogórek, cebula, czosnek, papryka, kilka kawałków chleba, oliwa, kilka pomidorów suszonych), pastę na chleb (ugotowana cieciora+pomidory suszone+pęczek natki), mleko makowe (szklanka maku namoczona w dwóch szklankach wody), masę na falafele (namoczona cieciora, czosnek, cebula, natka, jaglanka, przyprawy), śmietanę słonecznikową, barszczyk z botwinki, sos ze szparagów (zielone szparagi gotowane na parze+czosnek+trochę oliwy i soli), budyń jaglany, no i koktajle różne owocowe (najczęściej truskawki i banan) i warzywne. Wszystko pyszne, aksamitne i puszyste :-)


Infografika pochodzi z bloga Surojadek - tam odsyłam po więcej przepisów.

1 cze 2015

Eko Lublin

Nie ma to jak wakacje w trakcie roku szkolnego. Ostatni tydzień spędziliśmy w Lublinie na festiwalu Miasto Poezji. Jednak nie samą poezyją człowiek żyje...
Było też spotkanie ze Słomą, który opowiadał o projekcie Rodzinny Dom Kultury Pokoju (zbiórka pieniędzy się udała, Dom powstanie!).
Był park, a w parku pawie...


Były guzikowe warsztaty upcyklingowe w domu kultury Narnia:


Warsztaty odbywają się co tydzień w środę do 8 lipca, można się zapisywać internetowo: http://goo.gl/forms/DFbJWKOK43 lub telefonicznie: 513 301 115. Za każdym razem inny temat przewodni, no i co ważne - za darmo :-)


Było też jedzenie :-) Uprzejmie donoszę, że w Lublinie da się zjeść na weganie. Są i burgery, i pizza, i lody. Plus cebularze, ogórki małosolne i tofujecznica.
Zacznijmy od burgerowni, czyli Umeå (czytaj "umio"). Ul. Orla 4, niewielki lokal schowany w bramie, a w środku... Codziennie nowe burgery o intrygujących nazwach, zupa dnia i deser. Ceny bardzo przyzwoite (burger za 10zł, zupa 6-8), obsługa też, jednym słowem polecam (nie tylko dlatego, że to knajpa znajomych :-P ).


Zajrzyjcie też koniecznie do Pizzerii Spirala - Rynek 5, bo robią pizzę z wegańskim serem (Violife do pizzy). W konfiguracjach różnych, od zwykłej margarity przez salsę pomidorową-rukolową do mojej faworytki, czyli pizzy z bakłażanem :-) Jest to jednak droższa przyjemność niż w Umea, oczekiwanie na pizzę również trwa dłużej (w zależności od ilości osób w lokalu - od 20 do 50 minut), ale w końcu wegańska pizza nie trafia się co dzień...


A na deser boskie lody w lodziarni Bosko (naprzeciwko Ratusza) :-) Jest wersja na mleku sojowym z orzechami (alergicy niech uważają) oraz różne sorbety, no i przemiła obsługa.


Szkoda tylko, że już nie ma bezgotówkowej kawiarni Miłość, bo bardzo chciałam tam zajrzeć :-/ Niestety właściciel sprzedał kamienicę, w której mieściło się Autonomiczne Centrum Społeczne Cicha 4. Ponoć działania przenoszą się wkrótce w inne miejsce, ale wciąż nie wiadomo, czy uda się reaktywować kawiarnię. Tak czy siak - Lublin odwiedzić warto!

18 maj 2015

Żywa Biblioteka, czyli nie oceniaj książki po okładce

Jakoś w tym roku wyjątkowo często spotykam się z tematem dyskryminacji i tzw. mowy nienawiści.
Zaczęło się już w lutym od akcji HejtSTOP i zamalowywania hejtów w Opolu (jeszcze się będzie działo!).
W międzyczasie wzięłam udział w warsztatach Stop dyskryminacji organizowanych przez Amnesty International. Myślałam, że wiem sporo na temat praw człowieka, mniejszości i dyskryminacji, ale tak naprawdę "nic nie wiesz, Jonie Snow". Tyle jest do zrobienia...
Przy okazji bardzo polecam te warsztaty, najbliższa edycja za miesiąc w Białymstoku.
Natomiast tydzień temu miałam przyjemność brać udział w Żywej Bibliotece jako żywa książka.
"Celem wydarzenia jest promowanie dialogu międzykulturowego.
Dzięki możliwości rozmowy z osobami reprezentującymi bardzo różne środowiska i grupy, każda czytelniczka i czytelnik będą mieli okazję przekonać się jak ważne dla eliminacji stereotypów i uprzedzeń są bezpośredni kontakt i poznanie drugiego człowieka."
 



Żywa Biblioteka to akcja organizowana w różnych miastach i krajach, z udziałem różnych mniejszości - społecznych, narodowych, seksualnych, wyznaniowych, rasowych. W opolskiej bibliotece (organizowanej już po raz czwarty) oprócz klasycznych mniejszości (Romka, ateistka, lesbijka, katolik, niepełnosprawny ruchowo, niewidomy), można było także porozmawiać z feministką, ekolożką i weganką :-)

 tak wygląda prawdziwa ekolożka - p. Krystyna Słodczyk

Ponieważ reprezentowałam sobą wegankę, musiałam zmierzyć się z różnymi pytaniami typu "Co właściwie jesz?" (wszystko oprócz), "A skąd wiem, że zwierzęta czują?" (miałam objawienie), "Czy chodzę do lekarza na regularne badania?" (nie chodzę). W większości jednak rozmowy były bardzo pozytywne i życzliwe, mam nadzieję, że nikogo do weganizmu nie zraziłam... I że to nie z grzeczności wszyscy podpisywali petycję Otwartych Klatek - protest w sprawie sprzedaży jajek z chowu klatkowego ("Jak one to znoszą" - klik) :-)

Tak wygląda weganka :-) Na zdjęciu widać, jak rozmawiam z Zuzią, która była świetnie przygotowana do rozmowy i jako jedyna wynotowała sobie na kartce pytania do mnie.

Cztery godziny lektury minęły błyskawicznie. Żałuję tylko, że nie miałam okazji porozmawiać z innymi książkami. Za rok chętnie wrócę do Żywej Biblioteki, żeby znów zasmakować atmosfery dialogu - w najbardziej pozytywnym tego słowa sensie.

17 lis 2014

Wege Kraków

Tak, wiem, Targi Książki w Krakowie, na których w imieniu Ulicy Ekologicznej pomagałam promować książkę "Mamo, tato - dlaczego nie jemy zwierząt?" były już ponad 3 tygodnie temu.
Z targów przywiozłam niezłe zapasy literatury:





Jeszcze nie przeczytałam wszystkiego, ale w ciemno polecam publikacje Fundacji Czarna Owca Pana Kota - "Poza gatunek" i "Książkę o prawach zwierząt" oraz komiks "Miasto kota".
"Mamo, tato - dlaczego nie jemy zwierząt?" przyda się wegerodzicom, kiedy ich dzieci zaczną zadawać tytułowe pytanie. Książkę napisali bardzo sympatyczni rodzice małego Leo i według mnie zrobili to z wyczuciem (a generalnie temat jest trudny).
Książkę i jej autorów będzie można poznać bliżej w nadchodzącą niedzielę na krakowskiej Veganmanii, czyli festiwalu wegańskich inicjatyw organizowanych przez stowarzyszenie Otwarte Klatki:


 
Natomiast "Zielnik podróżny" Marka Styczyńskiego podczytuję sobie wieczorami i jestem zachwycona innym/głębszym/kulturowym = etnobotanicznym podejściem do zielska porastającego tereny Słowiańszczyzny i Karpat (magicznych oczywiście). Znajdziecie tam wzmianki i o kawie, i o fasoli patriotycznej :-)








Wracając do Krakowa, to weganie tam z głodu nie umrą (mówię o knajpkach i barach w centrum). Polecam Wielopole 3 (pieczone warzywa, zupa cebulowa i smoothie z jabłka, selera i imbiru = ok. 25zł), bar Glonojad (pierogi z soczewicą, zestaw surówek +herbata na przeziębienie z imbirem = ok. 20zł) i ulicę Krupniczą - prawdziwe zagłębie wegemiejscówek - GreenWay (słaby), bezpretensjonalną Karma Roasters (śniadaniowo sałatka z cieciorką+dwie olbrzymie pajdy razowca opiekane z oliwą i woda z imbirem i cytryną = 15zł) i Pod Norenami (głównie orientalne dania, duże porcje, ceny od 20zł wzwyż).

Przy okazji - znajomi z Krakowa chcieliby stworzyć grupę RWS - Rolnictwa Wspieranego przez Społeczność. Jest już rolnik zainteresowany takim modelem, więc teraz tylko kwestia znalezienia odpowiedniej ilości osób zainteresowanych stałymi dostawami eko-warzyw (z przedpłatą na początku roku). Jeśli kogoś znacie, napiszcie w komentarzu, pokieruję dalej :-)

29 wrz 2014

Lektury na jesień

Pojawiło się ostatnio kilka nowych, darmowych publikacji, z którymi warto się zapoznać.

1. Magazyn WyTwórcy przygotowany przez Cohabitat.





2. Starter "Dobre decyzje" przygotowany przez Otwarte Klatki.
„Dobre decyzje. Pierwsze kroki w świecie dań roślinnych” pokazuje nie tylko, dlaczego warto postawić w 100% na roślinne produkty, ale także jak komponować pełnowartościowe posiłki, jakie superpokarmy dobrze mieć w swojej kuchni oraz jakie gotowe produkty roślinne znajdziesz w sklepach.
"Starter dostępny będzie bezpłatnie w wersji elektronicznej. Chcemy jednak docierać z nim do jak największej liczby osób - także takich, które nie korzystają na co dzień z komputera albo które są zajęte i otrzymanie papierowej wersji będzie sporym ułatwieniem.

 
Wydrukowanie 1 broszury to koszt 60 groszy, dlatego proponujemy Ci możliwość konkretnego wsparcia naszych działań. Każda wielokrotność tej kwoty to dodatkowy wydrukowany starter.
 
Wybierz jedną z opcji dostępnych po prawej stronie albo kliknij tutaj i wybierz własną kwotę."
 
 



3. Jak kupować żeby się nie rozczarować? Czy to sposób jest jedyny pestycydy lać w rośliny? Czy dobra krowa to majątku połowa? Czy zachwyca Cię dżdżownica? Jak bez problemów i błędów licznych rozpoznać produkt ekologiczny?
Na te pytania i wiele innych znajdziesz odpowiedzi w e-booku „Zielony Kociołek” przygotowanym przez  stowarzyszenie Zielona Przestrzeń.


4. Magazyn Ładnie Naprawię, nr 3.
Dużo czytania o ładnym naprawianiu i tematach ekopokrewnych. Zasadniczo gazeta ukazuje się w formie papierowej (cena jedynie 5zł!), ale wirtualnie można przejrzeć tu. Moim zdaniem warto :-)


5. Poradniki dotyczące zakładania deszczogródków - po polsku! Przygotowała Fundacja Sendzimira. Co to są ogrody deszczowe - tu.






14 sie 2014

Wegańskie konkrety, czyli kuchnia na lato

Nie wiem, jak  u was, ale mój stosunek do kuchni w lecie jest mocno ambiwalentny. Nie uśmiecha mi się sterczenie przy garach i nagrzanej kuchence. Z drugiej strony codziennie przychodzi taki moment, że człowiek robi się tak głodny, że nie da się już pooszukiwać brzucha kolejną herbatą czy kanapką. Brzuch domaga się konkretów. I co dostaje?
Ostatnio:
dynię hokkaido duszoną z cebulą
gotowane ziemniaki i miskę sałaty z pomidorami
gazpacho
tabbouleh (z kaszą jaglaną zamiast bulguru)
coś w rodzaju alu gobi (ziemniaki z kalafiorem, z podsmażaną cebulką, czosnkiem i imbirem i indyjskimi przyprawami)
pieczone warzywa (na blaszkę rzucamy pokrojone i natłuszczone kawałki: cebuli, buraków, kalafiora, ziemniaków, marchewki, papryki+przyprawy)
gotowaną ciecierzycę
leczo z cukinii

 i w sumie mogłabym tak w kółko, ale Dziecko domaga się makaronu. I ogórków.
Dodać mogę jeszcze, że od kilku dni wszystko posypuję hojnie ziarenkami z Ziarenkowa, bo kupiłam dwie mieszanki na próbę. Dobre są, więc jeśli nie czujecie się na siłach, żeby uprażyć sobie samemu (ja się nie czuję) słonecznik, dynię, sezam, siemię i konopie, to polecam :-)

I jeszcze tło muzyczne (dzięki Stopie), let's tabbouleh dance!



6 lip 2014

Co czytasz?

Ostatnio znów czytam kilka książek naraz, bo wszystkie są tego warte :-)
Niestety, ponieważ nie są to powieści  (i wymagają więcej skupienia niż zawiłości koligacyjne w kolejnych tomach Gry o tron), to dawkuję je sobie po fragmentach. Gdyby ktoś jednak chciał spakować do plecaka (lub czytnika) jakąś wartościową książkę, to polecam:

Ostatnie dziecko lasu - to powinna być lektura obowiązkowa każdego rodzica, studenta pedagogiki i nauczyciela. Tym bardziej, że jesteśmy być może ostatnim lub przedostatnim pokoleniem, które poznało smak swobodnej zabawy na dworze. Przesłanie w wielkim myślowym skrócie brzmi: Nie chcesz wydawać na terapeutę? Zespół deficytu natury brzmi groźniej niż ADHD? Więc po prostu idź na spacer  i wygoń dziecko na dwór. Pozwól mu włazić na drzewa, grzebać w ziemi i podglądać mrówki i ślimaki. To zaprocentuje w przyszłości. Albo już teraz.



Głosy rewolucji żywnościowej - zbiór rozmów na temat współczesnej żywności, m.in. z Colinem Campbellem (tym od słynnego China Study). O tym, jak zmieniło się podejście do odżywiania i jak lobby mięsno-nabialowe manipuluje opinią publiczną (Pij mleko-będziesz wielki) i zmienia nasze nawyki żywieniowe. O tym, dlaczego GMO jest nie teges i o tym, jak przetworzona żywność fatalnie wpływa na nasze zdrowie. Co ciekawsze interlokutorzy to najczęściej osoby, które wyrastały na tradycyjnych farmach, w kulcie mięsa i nabiału (jeden z autorów jest synem magnata lodów śmietankowych w Ameryce). Warto przeczytać, bo chyba prościej niektórych kwestii wytłumaczyć się nie da.



Zjadanie zwierząt - jeśli ktoś czytał Jeść przyzwoicie i mu się podobało, to Zjadanie zwierząt też mu się spodoba. Kto nie czytał pierwszej pozycji, tym bardziej powinien sięgnąć (choć prawdopodobnie lepiej zrobi sięgając po oryginał, bo tłumaczenie zawiera błędy). Bardzo mnie ciekawi, jak na takie książki reagują mięsożercy. Ja w gruncie rzeczy nie potrzebuję utwierdzenia się w niespożywaniu mięsa i produktów zwierzęcych. Czytam jednak, bo w obu tych książkach jest wiele faktów dotąd mi nieznanych. Czasem jest to bolesna lektura, a pytania pozostają bez łatwych odpowiedzi, więc naprawdę mnie interesuje, czy osoby jedzące tradycyjnie też uwiera jej czytanie. Czy książka jest w stanie zmienić czyjeś podejście do zjadania zwierząt?



A, nie przepraszam, przeczytałam jednak dwie powieści, i to z mało znanego nurtu eko science-fiction :-) Zatopione miasto i Grabieżcy wody to książki dla młodzieży (10-14 lat), choć trudno mi ocenić, czy młodzież rzeczywiście uznałaby lekturę za wciągającą. Sam koncept podróży w czasie i zobaczenia dwóch wariantów przyszłości Ziemi w roku 2065 jest może nienowy, ale podany w zjadliwy sposób. W pierwszym przypadku bohater książki znajduje swoje rodzinne miasteczko zalane wodą (ocieplenie klimatu i liczne tsunami spowodowały podniesienie się poziomu morza), w drugim tomie woda pitna stała się towarem cenniejszym niż złoto. Dodatkowo mamy wątek romantyczny, sensacyjny, no i dyskretne wtręty ekologiczne. Czyta się szybko i zmusza do refleksji, czy rzeczywiście mamy wpływ, na to, jak będzie wyglądała przyszłość Ziemi. Minus przyznaję za pewną niechlujność edytorską (dopatrzyłam się trzech literówek).