Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zakupy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zakupy. Pokaż wszystkie posty

28 sie 2018

Ekorozczarowania #1 - ładowarka solarna

Ekomody, ekohity i ekokity - znacie to? Pojawia się nowy produkt/technologia/inicjatywa, wygląda na bardzo eko, wszyscy się zachwycają, więc i ty próbujesz, testujesz, a tu jednak gorzkie rozczarowanie...
Odkąd prowadzę tego bloga, miałam tak wiele razy, więc czemu by się nie podzielić wrażeniami?


Jednym z pierwszych wielkich rozczarowań, oprócz orzechów piorących, była solarna ładowarka do telefonu. W opisie brzmi świetnie - darmowa energia, nie potrzebujesz dostępu do gniazdka...
Haha, próbowaliście kiedyś tego użyć? Ja owszem - kiedy wyładował mi się telefon, podłączyłam go do minipanelu słonecznego, położyłam na parapecie i po kilku godzinach ładowania, postanowiłam reanimować komórkę. Niestety, energii nie starczyło nawet na wysłanie smsa. Dobrze, że miałam  możliwość naładowania telefonu przez USB w komputerze, inaczej musiałabym kupować nową ładowarkę.
Tak, być może, gdybym uważała na lekcjach fizyki, to wiedziałabym, że ilość energii słonecznej pobranej z tak małego panelu, nie ma szansy doładować telefonu. Jeśli nosiłeś/aś się z pomysłem kupna takiego urządzenia -odradzam.

W internetach znajdziecie wiele antyrecenzji takich solarbanków, ta poniższa jest jeszcze stosunkowo łagodna :-)



No, cóż - z solarnych gadżetów z którymi miałam do czynienia, sprawdzała się jedynie lampka Sunnan z Ikea (niestety już niedostępna w sprzedaży).


A wy jakie macie doświadczenia z urządzeniami zasilanymi energią słoneczną?

16 maj 2018

Ładne rzeczy

Minimalizm minimalizmem, ale ładne rzeczy trzeba promować i już :-) Zwłaszcza w dzisiejszym zalewie plastikowego badziewia z aliexpres.

Dziś ładne rzeczy z roślinami w tle. Na pierwszy ogień - portrety roślin . Przepiękne, uwiecznione w gipsie, płaskorzeźby roślin, zbieranych przez Romę Roman. Można też zamówić portret własnego bukietu ślubnego albo inny wybrany projekt (poniżej zdjęcia portretu rzodkiewki  oraz sierpniowej łąki):






Inne ładne rzeczy produkuje firma Las i Niebo. Już tu kiedyś pisałam o ich kwiatowej pościeli, ale ostatnio rozszerzyli asortyment o ubrania, narzuty, plakaty, tapety i... tatuaże. Więc chociaż szkoda mi wydawać 200zł na pościel, to na tatuaże chyba się szarpnę :-)



Motywy roślinne pojawiają się również na talerzach i paterach Ceramiki Ana (można kupić w internetowym sklepie Art Madame):



Cuda też można znaleźć w bieszczadzkiej Galerii - Pracowni Stare Kino w Lutowiskach:






Temat z daleka niewyczerpany, więc pewnie jeszcze będę do niego wracać. Podrzucajcie swoje znaleziska!

31 sie 2017

Jadłodzielnia rusza w Opolu!


Ostatnio z każdej strony trafiam na temat (nie)marnowania jedzenia, jakieś synergiczne poruszenie w tej kwestii.
We wczorajszej Polityce pisze o tym najlepiej  - "Warzywa prosto z pola dla każdego.Zróbmy sobie RWS"Marta Sapała - autorka książki mniej (love).
Poza tym zajrzyjcie do artykułu Asji Michnickiej "Jak skończyć z wyrzucaniem jedzenia - sprawdzone sposoby" w Igi Magu i Magdy Kurowskiej Jedz, dziel się i kochaj. Fenomen jadłodzielni i foodsharingu w wecrowd.pl.
Zbiegło się to także z otwarciem pierwszej opolskiej Jadlodzielni - już jutro!

Jest mały feler - Jadłodzielnia, czyli społeczna lodówka, będzie czynna tylko w godzinach otwarcia Graciarni (od 11 do 16.00), a ja wtedy pracuję :-/ Trudno więc będzie skorzystac, czy to jako dawca, czy biorca...
Idealnie by było gdyby Jadłodzielnie były obecne w każdej dzielni, być może w formie Małych Sąsiedzkich Spiżarni (na wzór Little Free Libraries):



zdjęcie z www.littlefreepantry.org, a właściwie z fp Little Free Pantry

Najlepiej od razu w połączeniu z Giveboxem :-)

Ale póki co, zostają po prostu sąsiedzkie wymianki (ostatnio nać z pęku dorodnych ekomarchewek z kooperatywy oddałam znajomej, która ma króliki) i przemyślane zakupy. Jest też aplikacja na smartfony, ale nie wiem, czy Polska z niej korzysta. jakby co, to dajcie znać: olioex.com.
No, i nacisk na sieci sklepowe (zwłaszcza dużych graczy), żeby nie wyrzucali żarcia tylko z powodu naruszonego opakowania czy lekko przekroczonego terminu ważności. Albo żeby chociaż ułatwili dostęp do swoich śmietników, freeganie będą wdzięczni.



No, cóż teorię znam nieźle, kuchenny recykling rządzi. Udało mi się ograniczyć (niemalże do zera) wyrzucanie chleba - po prostu kupuję go mniej, a z ewentualnych resztek robię grzanki (odświeżam kromki chleba w piekarniku, wpierw skrapiając je wodą lub kroję w kosteczkę i podpiekam,  a potem przesypuję do pojemnika). Odpadki cytrusowe zalewam w słoiku wodą i robię z nich ocet do sprzątania (do mycia naczyń, kuchenki, itp.) Bardzo dojrzałe banany ratuję przez zamrażanie (potem do koktajli jak znalazł). Wypróbuję też pomysł Jadłonomii na gotowanie bulionu z resztek warzyw:

"Obierki marchewki i pietruszk, szypułki pomidora, nóżka pieczarki, zielone liście pora lub czapka bakłażana – tych resztek nie trzeba wyrzucać. Wystarczy za każdym razem zamiast do śmietnika wkładać je do plastikowego pudełka PRUTA, które trzymamy w zamrażarce. Kiedy pudełko się zapełni wszystkie resztki wystarczy podsmażyć na łyżce oleju, dodać wodę oraz szczyptę soli i ugotować wspaniały bulion z recyklingu. Im więcej różnych resztek tym pyszniejszy bulion!"  
(źródło


ale i tak...

Ostatnio sprzątałam lodówkę i do kosza powędrowały: słoik z baaardzo starym i podejrzanie już wyglądającym zakwasem (naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatnio piekłam chleb), słoik napoczętego dżemu (niestety spleśniał), słoiczek z resztką przecieru pomidorowego (to samo), słoik z resztką domowego sojonezu (nie miałam odwagi ratować tego słoika i babrać się z tą masą), jakieś stare jajka przepiórcze (dostałam kiedys w prezencie i zapomniałam), 3 marchewki (zwiędły i zasuszyły się w pojemniku na dole). Dumna z siebie nie jestem, obiecuję poprawę :-/
  
 

16 lip 2017

Dzień bez Telefonu

A tymczasem wczoraj obchodziliśmy Dzień bez telefonu. Tzn. kto obchodził, ten obchodził... Mam wrażenie, że większość ludzi raczej nie. Chwilowo mam  stosunkowo czyste sumienie jako posiadaczka wiekowej Nokii, dzięki której mogę smsować i dzwonić, i to mi wystarcza. Na razie.
W Dniu bez Telefonu nie chodzi o uzależnienie ludzi od internetu i sieci społecznościowych, czy FOMO. nie tym razem*. Chodzi o to, że za produkcją smartfonów (w 2016 wyprodukowano 1 mld 350 mln nowych smartfonów!) kryje się przemoc, niszczenie środowiska i lokalnych społeczności w krajach Globalnego Południa. Tu jest to dobrze wyjaśnione:



Zanim więc kupisz nowy smartfon, komputer, czy sprzęt AGD, rozważ czy NAPRAWDĘ tego potrzebujesz? Czy starego nie da się naprawić? Albo znaleźć jakiegoś alternatywnego rozwiązania (np. jeśli potrzebujesz wiertarki, nie musisz kupować nowej - wystarczy pożyczyć od sąsiada). Trudno liczyć na to, że ktoś w imię solidarności z ludźmi wykorzystywanymi na Globalnym Południu całkowicie zrezygnuje z używania telefonu. Ale przecież nie musi - wystarczy, że będzie korzystał z jednego tak długo jak się da.

Powinna pomóc zasada 6R, czyli rethink -refuse - reduce - reuse - recycle - recover/repair.

*tego problemu - czyli uzależnienia od sieci i elektroniki dotyczył eksperyment, jaki wykonała matka trojga dzieci w Australii - z całą rodziną na pół roku zrezygnowała ze wszelkich elektronicznych rozpraszaczy - telefonów komórkowych, komputerów, tabletów, konsoli do gry, telewizora...Detoks przeżyli i to z całkiem niezłymi rezultatami. Wszystko opisane jest w książce "E-migranci. Pół roku bez internetu, telefonu i telewizji" (Wyd. Znak) Susan Maushart. Styl trochę silący się na humor w rodzaju Bridget Jones przeplatany cytatami z Thoreau, informacjami naukowymi i statystykami. Czyta się nieźle, dobra lektura akurat na wakacje :-)


27 cze 2017

Trudne odpady - TetraPak i Tyvek

Wiele jest trudnych odpadów i nie wszystko możemy posegregować do recyklingu... Z niektórymi rzeczami jest tak, że lepiej ich nie kupować, zwłaszcza jeśli mamy alternatywę. 
I choć opakowania TetraPak wydają się kuszące (lekkie, trwałe, wygodne), to lepiej  kupować napoje w szkle lub plastiku PET. Tetrapaki bowiem są bardzo trudnym materiałem do recyklingu - składają się z trzech ściśle połączonych warstw: kartonu, folii i aluminium, a niewiele firm chce i potrafi je przetwarzać. 
Wzmiankę o jednej takiej natrafiłam na blogu Organiczni.eu (papier toaletowy z tetrapaków) - super, ale potrzebujemy ich więcej, dużo więcej. 
Edit: blog Green Projects podaje, że w Polsce są 3 zakłady przetwarzające tetrapaki, głównie na makulaturę. Dużo to czy mało w skali całego kraju? A co się dzieje z folią i aluminium z tych opakowań? Czy też są poddawane recyklingowi, czy tylko papier? Tu już odpowiedzi brak. Dlatego lepiej jednak przerzucić się na opcje zero waste (własna wielorazowa butelka na wodę/napoje, picie kranówki) lub kupowanie napojów w opakowaniach łatwiejszych do przetworzenia.
Oczywiście pozostaje jeszcze upcykling, czyli kratywność w warunkach domowych - z tetrapaków mogą powstać np. doniczki, karmniki, pojemniczki, zabawki, portfeliki, lampy, solarne grzejniki i inne takie. 
Oryginalny sposób znalazłam tutaj - tetrapak jako materiał plastyczny do tworzenia czegoś w rodzaju linorytu (alurytu? tetrarytu?), no w każdym razie efekt ciekawy.




Innym trudnym odpadem jest Tyvek® - łączący w sobie cechy papieru, folii i tworzywa sztucznego i tekstylnego. Teoretycznie - info ze strony producenta, skądinąd powiązanego z firmą Monsanto - Tyvek zrobiony jest w 100% z HDPE i może być przetwarzany, ale nie widzę nigdzie listy przedsiębiorstw, które to robią...
Z tyveku robi się np. etykiety towarowe , kombinezony i ubrania ochronne, budowlane materiały izolacyjne, torby, lampy itd.
W Polsce można kupić zrobione z tyveku portfele The Mighty Wallet® - jak zapewnia producent są trwałe, odporne na wilgoć i ekologiczne. Ale uwaga na ekościemę - to, że mają znaczek recyklingu, nie znaczy niestety, że w Polsce są punkty przetwarzające Tyvek...
Tutaj znów namawiam was do szukania alternatyw. Ja np. lubię portmonetki na zamek błyskawiczny, ostatnio kupiłam piękną handmade na jakimś miejskim kiermaszu.  Zawsze też można zrobić portfel z tetrapaku :-P



18 gru 2016

Dlaczego drzewa przestały mówić

Pod koniec roku czas przyspieszył i zabrakło go na bloga. Więc dzisiaj lajtowo, trochę smutkowo, trochę materialistycznie i estetycznie...
Ostatnio podczytuję sobie książkę Doroty Simonides pod intrygującym tytułem "Dlaczego drzewa przestały mówić?"
I teraz już wiem, skąd Szyszko czerpie inispiracje... Od samego Pambuka :)



A było to tak:
"(...) mało kto wie, że kiedyś drzewa naprowda godały ludzkim głosem. Moja starka opowiadała, że raz jeden gospodarz poszedł do lasu i chciał narąbać drzewa na opał, bo zima była siarczysta, a polić nie było czym. No, i zabiero się siekierą do sosny. A ona woła: "Nie rąbej mnie, nie rąbej, bo mi serce zabijesz i krew pociecze". Chłop zabrał się przeto do jodły. Już się zamachnął, a drzewo woła:" Oj, nie ścinaj mnie, nie ścinaj, bo mi serce krwawi, nic z tego nie będziesz miał, bo będę wilgotna z krwi i płaczu". No i chłop poszedł dalej. Widzi, piękna brzoza stoi. Już się zamachnął, a brzoza płacząc, skomle: "Oj, nie zabijaj mnie, nie zabijaj, ja mam duszę. Proszę cię, zostaw mie żywą".
No i chłop wraca do domu bez drewna. Zimno, chałpa zimno, dzieci płaczą, ale co robić? W tym dźwierze się otwierają i wchodzi zmarznięty gość. Powiada: "Czy pozwolicie mi się u was ogrzać?" A chłop na to: "Chętnie byśmy ci pozwolili, ale my sami marzniemy. Byłem w lesie po drzewo, ale wszystkie tak mie prosiły, aby ich nie zetnąć, że mi tak żol było, żech je zostawił. Płakały i wołały, że i im serca pękają, a przez ich krew i duszę, moje drzewo będzie mokre i że się i tak nie rozpali!"
Wtedy staruszek poszedł z nim do lasu i zawołał: "Na moje wezwanie wszystkie drzewa od tej chwili przestaniecie godać ludzkim głosem, a serca i dusze biera do siebie", bo wiecie, to był sam Pan Jezus. No i kozoł temu chłopu narąbać drzewa, rozpolić w piecu i była wielka radość, bo dzieciskom było ciepło, a i som Pan Jezus się ogrzoł i zrozumioł, że drzewa nie powinny godać, a powinny ludziom służyć i ciepła dostarczać."

End of story.
Nie przypomina wam to polityki ministra środowiska? Chłopski rozum i ludowa wizja świata rządzi...



"16.12.2016 wieczorem Sejm uchwalił ustawę, która wyszła z Ministerstwa Środowiska, a do Sejmu weszła jako projekt poselski (dzięki temu pominięto etap konsultacji społecznych). To jedna z pakietu trzech ustaw katastrofalnych dla polskiego systemu ochrony przyrody. W przypadku lasów oznacza ona, że prowadzenie gospodarki leśnej w oparciu o "kodeks dobrych praktyk", nie będzie wymagało uzyskiwania osobnych pozwoleń od Regionalnych Dyrekcji Ochrony Środowiska na działania mające wpływ na gatunki chronione. Przy uchwalaniu tej ustawy nie wysłuchano głosu obywateli, tymczasem istnieje ryzyko, że część jej zapisów jest niezgodna z prawem UE." (info z fp Greenpeace Polska)




Na pocieszenie - piękne przedmioty z przyrodniczymi motywami (wish list). Być może kiedyś tylko to nam pozostanie z tzw. dziedzictwa przyrodniczego. Obym się myliła.

Pościel w polne kwiaty ze sklepu Las i niebo:

Talerze i kubki ze zwierzętami leśnymi (sklep kalva.pl):

Stempel - paproć (LiLaLu Design):


 Bluzki stemplowane roślinami (Galeria Księżyc):



29 lis 2016

Dobre prezenty

Dzisiaj Dzień Darmowej Dostawy, a wiem, że wiele osób już myśli o prezentach. Zazwyczaj rekomenduję prezenty niematerialne i/lub DIY, ale dzisiaj chciałam przedstawić bardzo subiektywną listę prezentów charytatywnych. Czyli kupując prezent, wspierasz dodatkowo jakąś inicjatywę. Najpopularniejszą rzeczą w tej kategorii są chyba kalendarze. Sama co roku kupuję jeden lub dwa z Viva!Akcja dla zwierząt lub z innej organizacji prozwierzęcej. W tym roku jednak chciałam Wam zaproponować kalendarz feministyczny, z którego cały dochód przeznaczony będzie na akcję, którą wymyśliłam i bardzo chcę zrealizować, czyli festiwal kobiecy Kręgi Kobiet.
1. Gosia Kulczycka wykonała niesamowitą pracę obdzwaniając 12 polskich artystek, dzięki czemu w kalendarzu znalazły się prace m.in. Marty Frej, Anny Zajdel (od makatek), czy Marty Zabłockiej. Naprawdę warto. Cena minimalna to 45zł, ale jeśli ktoś może i chce dać więcej, to niech się nie waha :-) Zamówienia mailowo na: mir.inicjatywy[małpa]gmail.com

 2. Inną opcją charytatywną są zakupy w sklepikach fundacyjnych lub stowarzyszeniowych. Jest ich coraz więcej, więc i wybór stopniowo się powiększa. Najczęstszym asortymentem w takich sklepach są kubki, gadżety promocyjne, t-shirty czy akcesoria do domu. Na tym tle pozytywnie wyróżnia się Fundacja Bęc Zmiana ze swoimi dizajnerskimi publikacjami i książkami.
Moją uwagę jednak przykuła szczególnie propozycja Sieci Obywatelskiej - Watchdog Polska. Sprzedają oni specjalnie zaprojektowane w ramach kampanii Dbamy o lepszą codzienność "ułomne" przedmioty, np. krzywą szklankę, niewyraźne lustro, czy nietypowy imbryk.



Ponadto klasycznie: T-shirty i notesy, ale warto zajrzeć.

Nietypowo i ekologicznie sprzedaje Fundacja Łąka. W ich sklepiku można kupić nasiona traw i kwiatów polnych, a także budki lęgowe, karmniki dla ptaków i domki dla owadów.  Ceny ludzkie, a cel zacny.
Podaruj komuś łąkę :-)


Jakiś czas temu powstał także Odpowiedzialny Sklepik fundacji Kupuj Odpowiedzialnie. Dużo fajnych rzeczy, bez konsumenckich wyrzutów sumienia.


Przy okazji trafiłam w sieci na wyszukiwarkę odpowiedzialnezakupy.pl - przydatna sprawa, niestety dotyczy tylko województwa kujawsko-pomorskiego.

3. Skoro już jesteśmy przy zakupach internetowych, to przypominam o aplikacji FaniMani.pl . Robiąc zakupy w setkach sklepów (z różnych branż i usług), wspieramy wybraną wcześniej organizację. Polecam skorzystać z tego linku afiliacyjnego (5zł zostanie przekazanych na Otwarte Klatki). Kupując przez FaniMani.pl tylko mała część naszych pieniędzy zostanie przeznaczona na słuszną sprawę, ale lepsze np. 4% niż nic :-)



4. Pozostają jeszcze zakupy stacjonarne. W tym celu zaglądajcie np. do sklepów prowadzonych przez osoby  niepełnosprawne lub do sklepów charytatywnych. W Opolu mamy cudowną Galerię Biały Kruk, gdzie można kupić rękodzieło (w tym piękną ceramikę, obrazy, czy pluszaki) tworzone przez podopiecznych Fundacji DOM.


Jest też komis społeczny Graciarnia, co prawda z rzeczami używanymi, ale można tam znaleźć prawdziwe perełki.

Poza tym korzystam czasem z fejsbukowych bazarków na rzecz bezdomnych zwierzaków. Za niewiele dukatów można wylicytować różne przedmioty - od książek do stringów, a odbiór mam w Opolu. 

A wy gdzie kupujecie prezenty i komu robicie nimi dobrze? Pochwalcie się :-)



27 lis 2016

Las w szkle

Bez dłuższego wstępu - w piątek byłam w końcu na warsztatach "Las w szkle" prowadzonych przez  Sickle & hammer z okazji wernisażu wystawy Forest Season.


Lasy w słoikach intrygują mnie już od roku, kiedy to pojawiły się w polskich internetach pierwsze wzmianki na ten temat. Zaczęło się chyba od Justyny Stoszek, czyli Forest Forever (zakochałam się w jej lasach), a potem poszło. Ostatnio temat podjął Ogród w centrum i tam znajdziecie poradnik, jak lasy w szkle robić i o nie dbać.


Co do warsztatów - poszło świetnie. Do stworzenia lasu potrzebny jest keramzyt, ziemia, trochę mchu, patyków, kory, szyszek i sadzonki roślinek. No i słoik, na początek lepiej duży. Ponieważ mój las ma dopiero dwa dni, to jeszcze nie mogę powiedzieć, czy rzeczywiście uda mi się stworzyć samowystarczalny ekosystem. Chciałabym :-)




Wystawę Forest Season też polecam. Grafianie, czyli fani i fanki sitodruku, spisali się na medal. Powstało mnóstwo projektów z leśnymi motywami, więc jeśli czyta mnie ktoś z Opola, to zachęcam do obejrzenia w MIEJSCU X (ul. Sienkiewicza 20 - OFICYNA - wejście przez bramę i podwórko).
28 listopada - poniedziałek - w godz 16-19
30 listopada - środa - w godz. 17-18
03 grudnia - sobota - w godz 12-15
04 grudnia - niedziela - w godz 12-15
05 grudnia - poniedziałek - w godz 16-18
06 grudnia - wtorek - w godz 16-17


A to dwie prace Asi Ołubczyńskiej, czyli eight.pl
Przepiękne leśne stemple

i poduszka:



A gdyby ktoś marzył o lasach w szkle, ale boi się zacząć samemu lub nie ma potrzebnych materiałów, to Ogród w centrum jeszcze do końca weekendu oferuje zniżkę 50%.

15 lis 2016

Zero Waste Polska

Od jakiegoś czasu przypatruję się dyskusjom na fejsbukowej grupie Zero Waste Polska. Ruch zerośmieciowców rośnie i niedługo w Warszawie odbędzie się wydarzenie, na które wiele osób od dawna czekało, czyli spotkanie z Beą Johnson - guru filozofii zero-waste. To ta pani, której przez cały rok życia udało się "wyprodukować" zaledwie jeden słoik śmieci.



Można się z osób zafascynowanych ideą zero waste śmiać, można ich ignorować, ale w tym szaleństwie jest metoda (a przynajmniej wiara w to, że indywidualne działania pozwolą zmienić świat - najwidocznie nie czytali jeszcze artykułu "Ułuda krótkiego prysznica").
Po czym poznać takich ludzi? Na zakupy udają się nie tylko z własnymi torbami płóciennymi, ale także ze swoimi foliówkami, słoikami czy pojemnikami. Wybierają produkty "luzem", na wagę, bez zbędnych opakowań (a jeśli już opakowanie, to szklane lub papierowe). Sami robią w domu kosmetyki (od mydła i szamponu przez pastę do zębów) i środki czystości. Drugie śniadania pakują we własne lunchboxy, nie zamawiają jedzenia na wynos (a jeśli zamawiają, to do własnych pojemników/słoików), resztki organiczne kompostują. Przy niemowlaku używają pieluch wielorazowych, przy starszakach robią zabawki ze śmieci i notorycznie gromadzą zakładki w folderze "upcykling". Generalnie robią to co ja, ale radykalniej :-P


zdjęcie Zero Waste Kit z bloga Zero Waste Nerd



Już dosyć dawno stwierdziłam, że idea zero waste, choć piękna, ma swoje minusy. I nie chodzi tylko o bycie niezrozumianym przez większość społeczeństwa - do tego się przyzwyczaiłam :-) Poniżej wypunktowałam kilka argumentów przeciwko ślepemu podążaniu drogą zero waste:

  • bez zmian systemowych (np. ogólnopolski zakaz sprzedaży torebek foliowych i naczyń jednorazowych, podatek opakowaniowy dla producentów, wprowadzenie systemu automatów do butelek zwrotnych i puszek w sklepach, poidełka z kranówką w szkołach, urzędach i innych instytucjach publicznych) takie jednostkowe akty oporu nie będą mieć większego sensu (a to prosta droga do frustracji i depresji, i w ogóle do porzucenia tzw. "ekologicznego stylu życia"). Znów wrócę do Ułudy krótkiego prysznica i przytoczonych tam danych "W roku 2005 produkcja odpadów komunalnych na głowę (czyli wszystkiego, co wyrzucamy do kosza) wyniosła w Stanach 750 kg. Umówmy się, że jesteście zagorzałymi aktywistami i zwolennikami prostego stylu życia i liczbę tę redukujecie do zera. Poddajecie recyklingowi wszystko, co się da. Zakupy pakujecie do toreb wielokrotnego użytku. Oddajecie do naprawy zepsute tostery. Palce wystają wam ze starych tenisówek. Ale to nie wszystko. Jako że do odpadów komunalnych wliczają się też odpady biurowe, udajecie się do biur i firm z broszurami na temat recyklingu i przekonujecie ich do takiego zmniejszenia ilości śmieci, by wasz udział w komunalnej produkcji odpadów spadł całkowicie. Cóż, mam dla was złe nowiny. Odpady komunalne stanowią tylko 3% całej produkcji śmieci w Stanach Zjednoczonych."


  • bycie zero waste może powodować większą emisję CO2 związaną z transportem, czyli w efekcie wcale nie być lepsze dla środowiska. Przykłady? Wyobraźcie sobie, że w waszym mieście jest jeden jedyny sklep, który sprzedaje kosmetyki bez opakowania. Czy jadąc do niego 15km w jedną stronę i 15km w drugą, żeby kupić 1l szamponu do własnej butelki jest korzystniejsze dla naszej planety niż kupienie go w sklepie osiedlowym w standardowym plastikowym opakowaniu? Śmiem wątpić. Więcej emisji CO2 spowoduje transport niż dodatkowe plastikowe opakowanie (które można przecież oddać do recyklingu). Niektórzy wybierają metodę DIY, ale... kupienie składników potrzebnych do szamponu, oczywiście przez internet, to także koszty środowiskowe związane z transportem+ opakowaniami (każdego składnika oddzielnie i przesyłki pocztowej). Być może, jeśli robi się takie kosmetyki w ilościach hurtowych, to te emisje się jakoś równoważą, ale czy to jest naprawdę zero waste?


  • życie w stylu zero waste to niekończące się dylematy - kiedy na wycieczce latem skończy nam się kranówka w naszej wielorazowej butelce, to nie kupimy w kiosku wody butelkowanej, tylko będziemy krążyć po okolicy szukając źródła wody pitnej? Ile kilometrów wytrzymamy? Albo nie kupimy ulubionych wegańskich ciasteczek na piknik, bo są opakowane w folię aluminiową, a zamiast tego spędzimy pół dnia przy piekarniku (choć tak naprawdę nienawidzimy piec, a wcześniej musieliśmy specjalnie iść do sklepu, żeby kupić mąkę, mleko sojowe, kakao i syrop klonowy - wszystko oczywiście w oddzielnych opakowaniach)? Albo rozkminka: wybrać ziemniaki luzem nieznanego pochodzenia w osiedlowym markecie, czy te z certyfikatem "bio" z kooperatywy (ale trzeba po nie podjechać do rolnika na wieś. Samochodem)? I tak dalej, i tak dalej. Co lepsze dla naszego zdrowia psychicznego - konsekwentne trzymanie się obranego kierunku czy uleganie zachciankom i kompromisy?


  • maniakalne skupianie się na idei nieprodukowania śmieci generuje kryzysy towarzysko-społeczne (nawet bardziej niż bycie na diecie wegańskiej), a nawet małżeńskie (pamiętacie filmy Recepta na klęskę i No Impact Man?) i pochłania dużo energii i czasu. Nie jesteśmy samotnymi wyspami, tylko częściami czułych ekosystemów społecznych. I to, że my jesteśmy gotowe/i na życie zero waste nie oznacza wcale, że nasi partnerzy, dzieci, znajomi czy współpracownicy są na to gotowi. Gdzieś trzeba znaleźć złoty środek.

  • upcykling, choć uroczy, ma znikomy wpływ na rzeczywiste zmniejszenie ilości odpadów. Poza tym do większości upcyklingowych prac potrzebne są dodatkowe narzędzia, miateriały i surowce, chociażby klej czy farby. Trudno uwierzyć, że nasza Ziemia oddycha z ulgą, kiedy np. z butelki plastikowej wycinamy kwiaty, malujemy je farbą akrylową i wieszamy w przstrzeni publicznej jako ekologiczną instalację. No cóż - nie miejmy złudzeń. Przecież taka instalacja nawet nie może być poddana recyklingowi (w przeciwieństwie do niepomalowanej butelki), więc oczywiście nie zaszkodzi się pobawić, ale trudno to nazwać działaniem "proekologicznym".

(zdjęcie pochodzi z warsztatów o znamiennej nazwie Eko-Art podczas Ulicy Kultury w Opolu w 2011. Z plastikowych butelek powstała plastikowa dżungla. Źródło)


Czy to oznacza, że wysiłki adeptów zero waste, aby uzyskać jeden słoik śmieci rocznie są pozbawione sensu? Ależ nie. Bardzo dobrze, że są tacy ludzie na świecie, jeśli dają przykład innym i są w stanie dotrzeć z ideą także do przedsiębiorców, producentów i polityków, a tego nam trzeba. Myślę jednak, że cały koncept ma sens jedynie na większą skalę, np. kiedy przeradza się w gospodarkę o obiegu zamkniętym/Cicular Economy. Na poziomie indywidualnym to wciąż są tylko ćwiczenia ze świadomej konsumpcji. Bardzo ważne, ale zdając sobie sprawę z innych priorytetów (np. żeby chronić drzewa przed wycinką, nasze płuca przed smogiem, zwierzęta hodowlane przed cierpieniem na fermach), to dla mnie wciąż działania zastępcze. Zrezygnowałam więc z wyrzutów sumienia, kiedy wyrzucam do kosza (oczywiście do recyklingu) opakowania plastikowe czy Tetrapaki. Nie rozdzieram szat, kiedy zdarzy mi się w sklepie wziąć foliówkę albo kiedy Dziecko kupuje sobie kolejną gazetkę z plastikowym badziewkiem. Już się nie jaram upcyklingiem :-) Energię ładuję w inne tematy (btw - dziękuję wszystkim za głosy w Społeczniku - projekt Kręgi Kobiet przeszedł do drugiego etapu, teraz pozostaje trzymać kciuki za decyzję jury!).

www.bezero.org

Gdyby ktoś jednak chciał poczytać po polsku, jak zero waste sprawdza się w praktyce, to jest kilka blogerek, które od kilku(nastu) miesięcy dzielnie relacjonują swoje poczynania:
Kornelia Orwat i wątek Odśmiecownia
Ograniczam się i #zero waste
madou.pl i #zmniejsz śmiecia
ekoeksperymenty.blogspot.com
Less Waste
Łodyżka, #Zero Waste Lifestyle - kilka wpisów o kosmetykach DIY

Pozdrawiam!

17 wrz 2016

Fanimani - pomagaj kupując

Kiedy ostatnio kupowałaś/eś coś przez internet? Ja wczoraj :-) Kupiłam e-booka "Sekretne życie drzew", ale recenzja będzie kiedy indziej. Dzisiaj z kolei chciałam kupić koszulkę, bo były happy hours w koszulkowo.com, ale w ostatniej chwili jednak pomyślałam, że nie potrzebuję przecież kolejnej koszulki i zrezygnowałam...
Zmierzam jednak do tego, że kupując coś przez internet można jednocześnie wspierać wybrane organizacje, nie dopłacając dodatkowo ani grosza. O FaniMani.pl wiedziałam już od jakiegoś czasu, ale zerejestrowałam się w zeszłym tygodniu. I żałuję, że tak późno, bo okazało się, że księgarnia Woblink, gdzie zazwyczaj kupuję e-booki jest partnerem Fanimani, a to oznacza, że 4,5% z moich zakupów przeznaczanych jest na organizację, którą wczesniej wybrałam, czyli Otwarte Klatki.



Sam proces rejestracji jest prosty i namawiam każdego, bo w końcu to nic nie kosztuje. Jeśli dodatkowo skorzystacie z tego linku - klik, to Otwarte Klatki otrzymają dodatkowo 5zł, z góry dzięki :-)
Potem już możecie wybrać dowolną organizację, którą chcecie wspierać. Aby pamiętać, które sklepy są partnerami FaniMani, można zainstalować wtyczkę/przypominajkę. Bardzo się przydaje, bo automatycznie wyświetla wiadomość przy wejściu na stronę jakiegoś sklepu, czy należy on do FaniMani.


A wybór jest spory - przez księgarnie, drogerie, RTV, Groupona, Tchibo, Pakamerę po sieci komórkowe (np. Orange, Play) czy firmy ubezpieczeniowe. Ponad 800 sklepów i możliwości pomagania. Just do it :-)

31 maj 2016

8 (a właściwie 7) powodów, dla których warto kupować ekologiczną żywność

Wszyscy eksperci od content marketingu twierdzą, że najlepiej klikają się listy typu 5-10-15 powodów, sposobów, najnajów i w ogóle. No to macie 7 powodów, dla których warto przestawić się na ekojedzenie.

Żywność ekologiczna to nie fanaberia, to konieczność. No chyba, że jesteście zwolennikami teorii, że na coś trzeba w życiu umrzeć i profilaktyka nie ma sensu. Jednak w takim przypadku nawet 100 powodów was nie przekona :-)

I chociaż o szkodliwości pestycydów wiedziałam od dawna (przeczytajcie raport Greenpeace'u Wpływ pestycydów na zdrowie), to w ciągu ostatnich kilku miesięcy dotarło do mnie kilka bardzo niepokojących newsów w temacie ryzyka związanego ze stosowaniem wszelkich chemicznych oprysków na życie i zdrowie zwierząt, ludzi i ekosystemów. Lubicie się podołować? To czytajcie.

1. Historia z sąsiedztwa, czyli jak inspektor rolnictwa stracił zdrowie na polu ziemniaków do frytek McCain.
Zdarzyło się to we Wrocławiu, w 2000 roku, inspektor pozwał koncern do sądu i dopiero po 16 latach wywalczył odszkodowanie. Opowieść jak z ekohorroru i dość ważny argument za tym, żeby jednak kupować ziemniaki ze sprawdzonego źródła.

Aha, rozmawiałam z autorką artykułu  - przyczyną kłopotów był DURSBAN 480 EC, popularny środek owadobójczy, który można wszędzie kupić (więc zapewne też jest powszechnie stosowany).
 
 2. Glifosat - substancja obecna m.in. w popularnym herbicydzie Roundup (by Monsanto) - podejrzany jest o rakotwórczość do tego stopnia, że Roundup został wpisany na listę preparatów zawierających substancje rakotwórcze przez Kalifornijską Agencję Ochrony Środowiska (OEHHA). Nie wpłynęło to jednak na ograniczenie sprzedaży i Roundup nadal pozostaje najczęściej używanym środkiem do usuwania chwastów.



2. Istnieje także związek między chorobą Parkinsona a pestycydami i glifosatem

3.Nawozy zagrażają płodności - do takiego wniosku doszli brytyjscy naukowcy obserwując jagnięta płci żeńskiej, urodzone przez owce, które w czasie ciąży miały kontakt z substancjami zawartymi w osadzie ściekowym. Jagnięta przejawiały niekorzystne zmiany w budowie jajników, przez co produkowały mniej komórek jajowych.
„Ze względu na to, że już niewielkie ilości substancji chemicznych mogą powodować nieprawidłowy rozwój układu rozrodczego u ludzi, istnieje uzasadniona obawa, że konsumpcja mięsa zwierząt wypasanych na takich pastwiskach (nawożonych osadem ściekowym – PAP) może stanowić poważne zagrożenie dla ludzkiej płodności” – przestrzega koordynator badania dr Richard Lea.

4.  Wracając do glifosatu to prawdopodobnie "zaburza przyswajanie tryptofanu w jelitach, tj. aminokwasu odpowiedzialnego za produkcję serotoniny. Natomiast serotonina reguluje poziomu cukru, insuliny i tzw. czynnika IGF-1, który z kolei odpowiada za produkcję nowych neuronów w ciele. Gdy neurony są niszczone z powodu zanieczyszczonego środowiska, stresu lub złej diety, to ów IGF-1 zapewnia nowe neurony. Jeśli jednak nie działa poprawnie, to mamy ryzyko autyzmu, demencji, depresji, kłopotów z pamięcią, otyłości, cukrzycy, nietolerancji glutenu z celiakią włącznie, nowotworów, poronień, bezpłodności, zaburzeń rozwoju kości, Candidy itd.". Więcej: Glifosat kontra zdrowie

Tymczasem przenika nie tylko do gleby i wód podziemnych, ale jest znajdowany w żywności.



5. Np. w jakże - uważanej za zdrową - jaglance

"Na forach rolników znajdziecie porady, że proso jest gotowe do desykacji, gdy połowa ziaren jest dojrzała. Wówczas stosuje się glifosat (3 l/ha + 5 kg/ha siarczanu amonu) i zbiera po ok.2 tygodniach.(...) Takie oto proso mamy na rynku… A w naszym moczu – sporo glifosatów: wykryto je w 70% polskich próbek moczu. Dla porównania w 90% maltańskich, w 17% szwajcarskich, w 10% macedońskich.

WNIOSEK? Kupujcie proso od ZAUFANYCH ROLNIKÓW. Zapłaćcie za nie więcej, zaoszczędzicie na kosztach leczenia – wydatkach swoich i całego społeczeństwa. Aby zakończyć pozytywnie, przeczytajcie o EKOLOGICZNEJ uprawie prosa: ekoarka.com.pl/uprawa/166-uprawa-prosa-w-rolnictwie-ekologicznym"

 6. Glifosat w oleju
Wspomniana powyżej desykacja glifosatem, czyli wysuszanie plonu przed zbiorem, stosowana jest także na rzepaku. Swego czasu próbowałam dowiedzieć się od pani rzecznik prasowej Oleju Kujawskiego, czy prowadzą pod tym kątem badania swoich dostawców rzepaku, ale nie potrafiła/nie chciała udzielić mi odpowiedzi na to pytanie...
Z tego badania wynika, że w prawie wszystkich olejach i tłuszczach znajduje się glifosat, ale w ilościach nieprzekraczających normy określonej w Rozporządzeniu Ministra Zdrowia z dnia 16 maja 2007 r. w sprawie najważniejszych dopuszczalnych poziomów pozostałości pestycydów, które mogą znajdować się w środkach spożywczych lub na ich powierzchni. Czy to mnie uspokaja? Niezbyt. Powyższe przyklady pokazują, że glifosat i pozostałości pestycydów znajdują się prawie wszędzie, w związku z czym trudno obliczyć, jaką faktyczną dawkę przyjmujemy codziennie w spożywanych produktach, ani jak taki "chemiczny koktajl" działa na organizm.

7. Glifosat w piwie

Glifosat jest tak rozprzestrzeniony, że nawet jest w deszczówce. Niedawno znaleziono go także w piwie...
"Wyniki pokazały, że Hasseröder miał najwyższą ilość glifosatu, który według WHO może być rakotwórczy dla człowieka - 29.74 mikrogramów substancji chemicznej na litr piwa. Za nim uplasowały się marki piw, które można kupić
również w Polsce m.in. Jever, Warsteiner, Radeberger, Veltins, Krombacher, Paulaner, Bitburger czy Becks.



Najniższy poziom miał Augustiner Helles - 0,46 mikrogramów pestycydu na litr piwa.
Ale nawet ta ilość jest ponad 4 razy większa niż dopuszczalne normy dla wody, które są ustalona na 0,1 mikrograma na litr wody pitnej - informują niemieckie media."



8. Mało że w piwie, jedzeniu? Glifosat jest także w tamponach i podpaskach...
"24 lutego rozpoczęto usuwanie ze sklepów we Francji i Kanadzie produktów do higieny intymnej firmy Organyc. Wszystko to przez wykrycie szczątkowych ilości substancji rakotwórczej glifosat. Informację opublikował francuski magazyn "60 milionów konsumentów". Podpaski „bio Organyc” dostępne są również w naszym kraju. Reklamowane są jako produkt z tzw. wyższej półki."
I jeszcze jedno źródło


Co więc możesz zrobić?
- unikać produktów z tzw. brudnej 12 (najbardziej zanieczyszczonej pestycydami)


brudna dwunastka, shoppers guide: www.ewg.org/foodnews

- kupować ekożywność lub ze sprawdzonego źródła - biobazary, działeczka, kooperatywa - na pewno coś tam takiego w pobliżu macie

- kupować produkty z tzw. czystej 15 - The Clean Fifteen™- awokado, ananasy, kapusta, mrożony groszek, cebula, szparagi, kiwi, bakłażany, grejfruty i kalafior

- edukować - zarówno rolników, sprzedawców, jak i konsumentów. No i polityków...


- podpisać petycję. "Obecnie trwa ostra debata nt. nieszkodliwość lub wręcz odwrotnie, szkodliwości substancji, której ślady wykryto w owocach i warzywach, w produktach na bazie zbóż, a także w modyfikowanej kukurydzy i soi wykorzystywanym na paszę. W marcu ubiegłego roku Międzynarodowa Agencja Badań Raka (IARC) sklasyfikowała glifosat jako „prawdopodobnie rakotwórczy”. Krótko potem opublikowano dwie inne opinie, całkowicie sprzeczne z opinią IARC: Federalny Instytut Oceny Ryzyka w Niemczech (BfR) ocenił glifosat jako „nierakotwórczy”, a Europejski Urząd bezpieczeństwa Żywności (EFSA) uznał, że jest „mało prawdopodobne, aby dla ludzi stanowił zagrożenie rakotwórcze”. Aby sformułować swoje opinie, obydwie instytucje opierały się na niepublikowanych badaniach fitosanitarnych zleconych przez samych producentów." (źródło)

18-19 maja Komisja Europejska dyskutowała nad odnowieniem zezwolenia na glifosat (jego ważność koczy się 30 czerwca), ale decyzji nie podjęto. Przeciwko glifosatowi są  póki co Francja, Niemcy, Słowacja, Austria, Portugalia i Holandia, pozostałym 19 krajom (w tym Polsce) jest to co najmniej obojętne.
Sprawa jeszcze się rozstrzygnie, ale prawdopodobnie wygra stanowisko korporacji (glifosat zwiększa plony, zapewnia żywność dla świata i ratuje ludzkie życie zmniejszając głód)
Kampania społeczna STOP GLIFOSATOM trwa!

- samemu uprawiać - choćby ziółka na parapecie czy pomidory na balkonie (sorry Kaha, ale wrzucam twoje zdjęcie):

 

17 maj 2016

Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo


Ta książka to jak filmik z rzeźni dla osób, które jedzą mięso i postanawiają przejść na wegetarianizm. Ja też po przeczytaniu Życia na miarę postanowiłam sobie, że w tym życiu moja noga w sieciówce nie postanie...Nie będzie to znowu jakieś wielkie wyrzeczenie, bo kwestię garderoby od lat załatwiam dzięki cyklicznym wymiankom (następne już w sobotę) i szmateksom (niech żyją dni "wszystko za 4 zł"). Gorzej z bielizną i butami, ale w sumie i dla nich znalazłam już alternatywy w formie sklepów Plan Planeta (skarpetki) i Namaqua (majtki).


Wracając jednak do książki. Po kilku wizytach w Indiach, wiem, że Marek Rabij nie przesadza opisując dramatyczne warunki życia szwaczek w Bangladeszu. Ich życie to w zasadzie piekło, ale lepszego i tak nie znają. Czy konsumencki bojkot może to zmienić? Pewnie tak, ale musiałby być masowy. Chciałabym wierzyć, że dzięki takim książkom, filmom czy kampaniom, rzeczywiście tak się stanie. Bo jeśli my konsumenci nie będziemy wywierać nacisku na korporacje i nadal będziemy wybierać najtańsze szmatki w sieciówkach, to nic się nie zmieni.

Co zatem możesz zrobić?
- zacznij od przeglądu szafy. Czy naprawdę potrzebujesz tych wszystkich ubrań? Nie? To podziel się z innymi (wersja oszczędnicka - sprzedaj na olx lub Wiewiórka) - zorganizuj koleżeński swap, ewentualnie podaruj organizacji charytatywnej. Czy naprawdę potrzebujesz nowych ubrań? Jeśli tak, to sprawdź, czy nie możesz ich zdobyć z drugiej ręki. A może są etyczne alternatywy, na które cię stać? A może spróbuj naprawić lub przerobić ciuchy, zamiast je wyrzucać? Opcje są :-)



- zaangażuj się. Na stronie Clean Clothes Polska znajdziesz aktualne kampanie i petycje do podpisania oraz materiały edukacyjne i raporty dotyczące odpowiedzialnej mody. Nawet jeśli nigdy wcześniej tego nie robiłaś, możesz wejść w dialog z marką i spytać na ich fanpage'u np. gdzie szyją ubrania, z czego szyją i co robią dla środowiska.
- włącz się w ruch Slow Fashion, czyli kupuj mniej, wybieraj dobrze, dbaj o ubrania. Możesz też nauczyć się szyć :-)