... niezdrowo!!!
A było tak lecieć do tych ćwiczeń, jak mucha do miodu? Nie można było powoli? Czasu danego na rehabilitację jest cała masa przecież. Nie mówiąc o oczekiwaniu na wyjazd, który ma być w bliżej jeszcze nieokreślonym czasie, ale ma się wydarzyć jeszcze w tym półroczu! Nikt nie pilnował, to sobie pozwalałam, a co! Pan Fizjo tylko pokazywał co i jak, ale potem to tylko ja decydowałam - ile! Przyplątał się niestety obrzęk, i prawie wracam do punktu wyjścia. Żadnych działań typowo terapeutycznych, tylko zimne okłady żelowe, krótkie ćwiczenia na rowerku stacjonarnym, i to w niepełnym zakresie. Na całe szczęście mogę korzystać z samochodu, ale też ostrożnie. Za tydzień Pan Fizjo obada, co dalej! No! A już witałam Wiosnę! I słońce! I nawet po piasku chodziłam bez podparcia, a woda jeziora otulała me stopy. W tle spokojna toń, na szuwarowej wyspie jazgot ptasi, czasem tylko łabędź gimnastykujący się przy pielęgnacji swych skrzydeł ( niestety, za daleko by złapać go w obiektyw komórki). Ech!