Jak się cieszę, że chociaż na kilka chwil mogę tu wpaść, bo zakręcona jestem do imentu oraz kwadratu do sześcianu, o ile ten wywód matematyczny ma jakiś sens! Późnym piątkiem Synek-Muminek odebrał mnie z miasteczka i przetransportował do mego ukochanego domeczku! W sobotę, po baaardzo długachnym spaniu trzeba było rozpakować walizkę, posortować rzeczy do prania, stwierdzić także, że brak środków pralniczych, a to oznacza wypad do miasta, aby też przy okazji zapełnić lodówkę. Potem to wszystko co poprane - powiesić na suszarkach, odgruzować mieszkanie, odwiedzić cmentarz, odebrać pielęgnowane przez Sąsiadów doniczki z pokojowymi kwiatkami. Oczywiście, zawiadomić dalszą Rodzinę, że już jestem. Zrobić inspekcję na posesji, która wygląda jak po nie wiadomo czym, z racji ilości kopczyków krecich, gdyż ponieważ albowiem, gmina zarządził remont naszych instalacji wodno-sanitarnych. Wieczorem padłam, bo zagospodarowano mi też dzisiejszy dzionek. Córka-Wiewiórka na obiad zaprosiła, i na pogaduchy też, które oczywiście się odbyły, a najważniejsze, że Wnuczka ma nowego Chłopaka, i będą obserwacje. Do tego szwagierka zawiadomiła, iż ma dla mnie duuuże wiadro węgierek i muszę je koniecznie odebrać, bo inaczej ktoś je podprowadzi!
To od paru godzin tylko powidłami u mnie pachnie, bo wypestkować owoce trzeba było, no i teraz powoli smażyć i pilnować aby się nie przypaliły! Zdążyłam tylko przerzucić zdjęcia z komórki na lapka, i tyle na dzisiaj się udało! Reszta "zaś"! W ciągu dwóch-trzech dni ogarnę to wszystko i mam nadzieję podzielić się z Wami wszystkimi cudownościami, które było mi dane zobaczyć!
Do miłego!!! :-))))