Jaki to przypadek? Zwyczajny, po prostu. Sprawdzałam pocztę mailową i zaciekawił mnie mail od kogoś mi nieznajomego, do jak najbardziej znajomej Szefowej naszego emeryckiego stowarzyszenia! A skoro zaciekawił, to popełniłam do niej maila z zapytaniem, czy to tylko dla wszystkich to info jest, czy dla wtajemniczonych! Odpowiedź była konkretna, czyli namiar na Osobę organizującą wycieczkę! Nie zastanawiając się, zadzwoniłam, i zostałam poinformowana, że to nie jest wycieczka tylko dla studentów UTW, ale dla wszystkich , którzy są jego sympatykami. To się wpisałam na listę, a potem szybko mą Koleżankę zawiadomiłam o sprawie, i za kilka godzin wiedziałam, że dzień, dwa po Augustowie, jedziemy na PODLASIE! Wyjazd był z pobliskiego miasta, zatem poprosiłam Synka-Muminka, aby robił za podwodę!
Dzień pierwszy!
Wyruszyliśmy o godz. 7.30! Trwała ta jazda dość długo, bo nocleg mieliśmy 12 km za Białymstokiem, a po drodze jeszcze nam zafundowano zwiedzanie Skansenu w Nowogrodzie! Skansenów w naszym Kraju jest mnóstwo! Tam, gdzie mieszkam, też niejeden. A Nowogrodzki skansen Kurpiowski jest pięknie położony na zboczu nad Narwią! I to zbocze było akurat dla mnie pułapką! W połowie zwiedzania musiałam zawrócić i udać się do autobusu, bo nóżęta odmówiły posłuszeństwa. Ale udało mi się parę ciekawych miejsc uwiecznić! Są to Młyn z Dobrego lasu, z II połowy XIXw., Kaplica św. Nepomucena, i zagroda z Kadzidła, z XIX wieku!
W chałupie z Kadzidła, najpiękniejsze były wycinanki, praktycznie wszędobylskie, ale przecudne - jako zazdrostki przy oknach, jako ozdoby na bielonych ścianach, jako zdobienia miejsc modlitwy, itp.