Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Filcowanki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Filcowanki. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 23 listopada 2017

Kup kozę - ciąg dalszy nastąpił :)

Filcowanie na sucho zawsze mnie pociągało i coś czuję, że pozostanie ze mną na dłużej.
Przyjemnie i w miarę szybko - ot cała praca może się zamknąć w wieczorze.
Lubię.

Etapy:



Efekt finalny:

Jeszcze przed prasowaniem w Pracowni Ludowni.
Lubię.

Wychodzi na to, że lubię kozy.

... jakkolwiek to brzmi... ;)

A! z nowości... Mam dodatkową pracę - kolejny projekt. Niby nie na czas... ale...
Całkiem pokaźne stado kóz będę miała na Sylwestra ;)

Pozdrawiam serdecznie!

wtorek, 25 kwietnia 2017

Czas nie stoi w miejscu...

Płynie szybciej niż ktokolwiek by sobie tego życzył...

Tak niedawno był malutkim oseskiem...


A tu już wyrósł niezły kawał chłopa ...

To był najpiękniejszy rok mojego życia!

Uczucia jakie w sobie odkrywałam zaskakiwały mnie każdego dnia. Przyznam szczerze, że radość z tak wyczekiwanego macierzyństwa nieco rzuciła mi się na mózg :) Hormony zalały mi zdolność realnego patrzenia na świat... Może i dobrze, bo... gdybym tak dokładniej przyjrzała się życiu... nie byłoby pewnie takie idealne. Ba! Mam nawet taką pewność... Życie to nie jest film i w momencie, w którym jedna rzecz się układa, wali się jakaś inna. Prawo natury.

Na szczęście mam milion powodów aby każdego dnia wstać i mężnie stawić czoło problemom. Codziennie muszę się zebrać do kupy i działać. I chwała za to Bogu!

Jak już powiedziałam czas płynie. Komputer się zepsuł na amen, Mam nowy. Piękny. Czerwony ;)
Póki co poznajemy się powoli.
Czas bez komputera? Początkowo trudny, ale z upływem czasu... błogosławiony!
Tyle czasu na czytanie!
Tyle czasu na dzierganie!
Generalnie czego by się nie czepić to na to było TYLE CZASU!
Że nic tylko siedzieć i go marnować ;)

Święta. Pierwsze święcenie pokarmów naszego Syna! Prawdziwe święto! Prawdziwa radość bo poprzednie święta spędziłam w szpitalu a Malutki był jeszcze w dwupaku.
Co robi Mamusia, której hormony szczęścia zalały mózg?
Tworzy kicz. Nie taki zwyczajny, bazarkowy ;) Kicz nad kicze filcowe!
Niech Synek ma. Niech się cieszy ;)



Króliczek i baranek kupne, reszta zrobiona przez Mamusię, tudzież Panią Sąsiadkę, która specjalizuje się w jajeczkach. Jajeczka wyprodukowane zostały jako wiszące jednak Mamusia nitki obcięła i jajka przykleiła klejem na gorąco. Można tym merdać na różne strony i włos temu z głowy nie spadnie :)



Bazą koszyczka jest pojemniczek po patyczkach do czyszczenie uszu, styropian i filc oczywiście.
Po bokach uchwytu przykleiłam po króliczku - z jednej strony drewnianym, z drugiej szydełkowym.

Synuś w kościele koszyczkiem, wedle mamusinych życzeń,  merdał i rzucał a na końcu zasnął snem sprawiedliwego :) Zaniepokojonych uspokajam- koszyczkowi nic się nie stało ;) Ręczna robota wytrzyma jeszcze moje prawnuki :) Daj im słodki Boże zdrowie!

poniedziałek, 31 stycznia 2011

Filcowałam!

Żeby nie dostać ciężkiej cholery i piegów, oraz kota do głowy z nadmiaru obowiązków musiałam iść gdzieś odreagować i pogadać z ludźmi jak człowiek. O dzierganiu ofkors ;)
Skorzystałam z propozycji naszego Miejskiego Centrum Kultury, które organizowało kurs filcowania. Ponieważ pierwszy raz w życiu miałam brać udział w czymś takim nie wiedziałam kto na takie kursy chodzi...
I tak np napisano, że grupy 16+... Oczami wyobraźni widziałam siebie jako babcię Susan wśród licealistek... Weszłam do ośrodka i pierwszy obrazek jaki zobaczyłam to dziewczynka w wieku ok 10 lat... W oczach mi pociemniało... ;) ;) ;) Okazało sie jednak, że owe dziewczę robi za osobę towarzyszącą swojej Mamusi, a grupy są naprawdę tak dla 25+ do... o ho ho! Uff...

Atmosfera była boska!!!!!

3,5 godziny totalnego ciapania się w wodzie, wełnie, mydle i gadanie, gadanie, gadanie!!! Dziękuję!!!
Kurs prowadziła autorka bloga http://www.zafilcowana.blogspot.com/
Na zajęciach każda z nas robiła torebkę kopertówkę. Moja może nie jest szczytem świata, ale wszak nie o to chodziło, aby złapać króliczka, ale by gonić go. Czyli zdobywać tzw "wiedzę operacyjną" (kto oglądał Złotopolskich pozna gryps- swoja drogą szkoda, że sie serial był skończył)

Tadam!







Jak tylko zobaczycie, ze taki kurs jest u Was organizowany to idźcie i nawet sie nie zastanawiajcie! A tak by the way, Justyna prowadzi kursy stacjonarne u siebie w Bielsku, ale także wyjazdowe (np u nas) w ramach http://www.pracowniakreatywnosci.pl/
U nas ten kurs kosztował 40 zł, reszta była pokrywana przez ośrodek. Najlepiej zainwestowane 40 zl na świecie! ;) ;) ;)
Justynko dziękuję za świetna zabawę!