niedziela, 17 sierpnia 2014

Wiem!

Pamiętacie jak pytałam co to za owocki? Przywiozłam sobie z Chorwacji nasionka, które wyrosły. Długo kopałam w necie i znalazłam! To drzewo truskawkowe vel drzewo poziomkowe. Owoce są jak najbardziej jadalne, a krzewy z powodzeniem można hodować w warunkach domowych.


Ale fajnie!

sobota, 16 sierpnia 2014

HAED cz. 7

Uff... Opornie ale jednak do przodu...

Z lampą:


i bez lampy:


Plecy w zbliżeniu:


i całościowo:


Idzie mi to cokowiek opornie, ale magiczna połowa została przekroczona. Teraz już z górki ;)

środa, 13 sierpnia 2014

Nicniechcemisię cz.2 Raj i Piekło

Czyli Wielka Wyprawa Pod Parasolem.
Tak. Jesteśmy Wybrańcami Bogów. Padało nam w Chorwacji ;) Ale tylko 3 dni a reszta była możebna. Tam 18-24 stopnie a w Polsce 35 w cieniu ;) To się nazywa fart!
Cóż, uważam, że jak na objazdówkę pogoda wręcz wymarzona. Na wypoczynek... niezbyt. Na szczęście my ją obchodziliśmy, objeżdżaliśmy i opływaliśmy więc ok.

Mimo takiej a nie innej aury... zakochałam się! KOCHAM! I wrócę TAM na 100% już za rok. Już nawet wiem gdzie i jak. Tak. I za dwa lata też. I też wiem gdzie. I powiem, że powtórzy sie tylko Dubrownik ;)
Tak Kochami. Totalnie mi odbiło. Macie rację. Nie wypieram się ;)

Ale po kolei.

W Czechach spotkalismy myszy... dużo myszy. Cała łąka migotała szarymi ciałkami. Kocham myszy!
EDYCJA! Makro stwierdził, że to NORNICE. Jeśli on tak mówi znaczy, że tak jest. Dzięki! :)
Powyzsze zdania powinny brzmieć: W Czechach spotkaliśmy nornice... dużo nornic. Cała łąka migotała szarymi ciałkami. Kocham nornice! (czy tylko mnie wydaje się, że myszy brzmiały bardziej ludzko?) ;) ;) ;)


I tak z norki do norki!


W Lublanie podziwialiśmy przepiekne kamienice


I mosty. Jako wodnik oczywiście fotografowałam Most Wodników (Dla Anek73 i Marcina był jeszcze Most Smoków) ;)


I obraz, który nam z Osobistym wysoce przypadł do gustu. Galeria niestety była zamknieta. Cóż nie dość, ze była 6 rano to jeszcze niedziela. Można wybaczyć ;)


A potem już tylko chyc! i bylismy w Raju


Dubrownik - po lądzie


Po wodzie






"Pod wpływem" lokalnego środka rozweselającego czyli rakiji ;) (nie kawa, nie nie ;))


Pieszo w słońcu...


Pieszo w deszczu...


Kupiliśmy 2 a nosiliśmy 3 ;)


Zadawaliśmy szyku na Riwie w Splicie ;)


Wysłuchaliśmy Orędzia Cesarza Dioklecjana


A także boskiego śpiewu


Odwiedzilismy miasto, które powstało w 3 w. p.n.e. i do dziś jest zamieszkałe. To Trogir i najstarsza uliczka:



Zachwycaliśmy się ciekawym oświetleniem w hotelu


Zbieraliśmy nasionka sami nie wiemy czego, co po przywiezieniu i posadzeniu wyrosło... ku zmartwieniu ogólnemu. To tak głupio nie wiedzieć co sie ma. Ktoś ma jakieś pomysły? Tak wyglądaja owoce:


Liście do złudzenia przypominają laurowe.

Kąpaliśmy się pod wodospadem na rzece Krce


I podziwialiśmy przepiękne tarasowe turkusowe Jeziora Plitwickie...



I jeszcze wiele wiele innych rajskich widoczków widzieliśmy...

Ale... widzielismy też pozostalosci wojny. Strasznej wojny bo bratobójczej... Mijalismy zbombardowane domy, kościół, hotele...


Wcale nie tak dawno temu i wcale nie za górami za lasami, a w sasiedztwie obok siebie mieszkali Chorwaci, Serbowie, Czarnogórcy i Bosniacy. Sąsiadowali ze soba pomagali sobie wzajemnie, czasem sie pokłocili, jak to w zyciu... Jeden raz bardziej...
Po tej strasznej wojnie każdy uciekał do "swojego" państwa i zajmował na terenie Bośni domy Chorwatów, Serbow, na terenie Chorwacji bosniackie i serbskie domy, w Serbi i Czarnogórze analogicznie. Dlaczego ciągle widać pozostałości wojenne? Ano zostały domy i hotele, których właściciele bądź to zginęli bądź nie chcą wracać do zniszczonych domów, a są one na tyle zniszczone, że nikt nie chce ich zasiedlić.
Temat wojny jugosłowiańskiej to temat tabu na tamtych terenach. W złym tonie jest pytać. To rana, która cały czas krwawi...

Wstapił do piekieł po drodze mu było... ku przestrodze...

*****

A dziergaczo?

Haedowo.
Przejechał się hafcior najpierw do stolicy ( i nie podziergał), następnie do Słowenii, Chorwacji i Bośni i Hercegowiny i podziergał tyle co kot napłakał. "Szkoda mi było czasu" ( najczęściej zadawane mi pytanie "a nie szkoda ci czasu?" wreszcie znalazło zastosowanie)
Niemniej kilka elementow haftnięto ;)

( A igłę miałam! Nawet 4 zapasowe...)


wtorek, 12 sierpnia 2014

Nicniechcemisię cz. 1 Stolica.

Stara jestem. Upały mnie męczą.
Stara jestem. Nie lubię zimna w zimie.
Stara jestem. Tyle się wydarzyło a niechcemisię o tym pisać.
ZZZZZłłłłłłooooo...

Ale do brzegu.

W lipcu wybrałam się do Warszawy, jak co roku zresztą. Powoduje mną smutna okoliczność rodzinna, wymuszająca spacer po cmentarzach. Jednakże każdego roku staram się odczarować zła karmę i organizuję sobie różne inne atrakcje "na (tzw)boku". Tak było i tym razem ;)

Już pierwszego dnia spotkałam się z Anią! Co to jest za kobieta! Spotkałysmy się "w realu" pierwszy raz w życiu, a przegadałyśmy cztery godziny! Miałam okazję pogłaskać istne cudo czyli ostatnie dzieło Ani... Ojjj... powiem tak. Twardym trzeba być nie miętkim aby po takim spotkaniu jeszcze mieć odwagę stawiać swoje krzyżyki ;) Toż to jest prawdziwy MISTRZ! Aniu, siostro ma od serca, już odliczam dni do przyszłego lipca ;)

Następnego dnia poszłam na owe cmentarze, mając nadzieję, że jeszcze coś uda mi się uszarpać z parków i ogrodów. Upał jednakoż był tak niemożebny, że odbyłam spacery po Powązkach Wojskowych i Starych, a następnie (nie bijcie!) utknęłam w McDonaldzie na mrożonej kawie łapiąc powietrze jak ryba.
Zapraszam Was zatem na spacer po dość ciekawych parkach. Parkach o tyle specyficznych, że wszystkim nam pisanych...










Na grobie Gustawa Holoubka były niedawno postawione kwiaty...


Dobrze mi się spacerowało po tych cmentarzach... Zadziwiająco dobrze...
Odwiedziłam też swoją ulubioną pisarkę


A wieczorem wzięłam udział w najbardziej zwariowanej imprezie dla wielbicieli kryminału. Spotkanie "Przy czerwonej lampie" nawiązywało do słynnej powieści Joanny Chmielewskiej pt: "Wszystko Czerwone".


O ludzie co za Ludzie! Zgodnie z powieścią lampy oświetlać miały nogi, a reszta kadłuba w ciemno ;) kto czytał ten wie. Nie mogło braknąć też Edka, który życie swe zakończył marnie wykrzykując raz po raz "Alicja dlaczego ty się narażasz!?" (co i my ochoczo czyniliśmy za co przepraszamy sąsiadów;) )
Edek zaległ pod brzozą:


W powieści Edek zaległ był nieco inaczej, ale jak mawiaja politycy nie spierajmy sie o dyskusje ;)

A wpisowe na imprezę: Coś czerwonego ;)


12 czerwonych podkładek pod szklanki ;) Niestety tamte nie załapały się na zdjęcie. Czerwonych wydziergałam jeszcze 50... Klient nasz pan.

A Dla lipcowych Ań:


Agnieszki:


I Elżbiety:


Tymczasowo podkładek mam po kokardki i odpowiedni odruch na samą myśl ;)

Na drogę poworotną zaplanowałam dzierganie Haeda, a co za tym idzie nie wzięłam (na wszelki wypadek) NIC do czytania. Wsiadłam, autobus ruszył, wyciagnęłam urobek i... nie było igły! Tak ochoczo machałam tym dzierganiem w knajpie podczas rozmowy z Anią, że ją zgubiłam...
Kurcze. Nie ma igły. Nie ma ZAPASOWEJ igły. Nie ma NIC do czytania. Nie ma klimatyzacji. Jest 6 godzin jazdy... Szlag! Pierwszy postój, napad na kiosk. Nie ma igły :( jest stos bulwarówek jakże opiniotwórczych. Nie ma klimatyzacji.

Nie umarłam. CUD!

Po powrocie do domu wrzuciłam do pudełka z Haedem 4 zapasowe igły... Tak na wszelki wypadek. Howgh!