poniedziałek, 24 lipca 2017

W dużym skrócie

Działo się.
Dużo.
Najpierw kolejny raz szlag trafił nowy komputer. Przejechał się do Poznania. Naprawili. Dalej fika.
Serca już do niego nie mam za grosz i, choć dziergam dużo, to jak pomyślę, że musze go włączyć... ochota przechodzi jak ręką odjął. Najgorsze, że cierpi na tym mój ważny projekt Już wiem, że z dużym prawdopodobieństwem nie dotrzymam terminu... Mój komputer ma jakąś awersję do Office'a, a konkretnie do WORDa. Działa po zainstalowaniu kilka dni, po czym zamienia go w coś z czerwoną ikonką, która nic nie otwiera. Trzeba odinstalowywać, instalować na nowo i tak co tydzień... Albo... nanoszę poprawki na projekt przez jakieś cztery godziny i daję ostatnie CTRLS a tu... biała strona! I zawał! MÓJ! A tu się okazało, że on tylko otwarł nową czystą stronę... Prosił go kto?
Pierwszy raz w życiu widzę takie dziwo i nie wiem jak rozumieć. Osobisty zainstalował LibreOffice ale z nim to ja się znowu dogadać nie mogę więc... hmm...
Mój komputer jest śliczny... czerwony... ja też robię się po kilku minutach korzystania w podobnym kolorze...
Do tego szlag trafił kartę sieciową i działa na kablu... Znowu musi być wysłany na wycieczkę do Poznania...

Najpierw w czerwcu wielkie święto moich Rodziców



Potem pojechaliśmy na wakacje.
Niespodziewane. Zebraliśmy się w dwa dni :)
Gdynia. Pogoda taka sobie więc odbywaliśmy wycieczki fakultatywne do Gdańska i Sopotu.



Tak się zastanawiałam czy to aby była mądra decyzja, ale jak zobaczyłam takie dictum:


wątpliwości się rozwiały ;)

I to była dobra decyzja bo... zakochałam się w pewnych drzwiach. A właściwie Drzwiach!



Podróżowaliśmy dwudniowo z przystankiem w Warszawie ( w obie strony), zatem na szybko potrzebowałam prezentów. Fabrykowałam je w podróży ;)


Tych kremowych było cztery, ale już brakło czasu na fotografowanie. Te pstryknięto na stacji benzynowej w okolicach Radomia ;) Podczas pierwszego postoju w Stolicy dwa żółte znalazły nowego właściciela :) Naszą Aploch :) Ach!!! Jak ja się cieszę z tego spotkania! Dotknąć na żywo tych cudów!!! Ania jest mistrzynią świata pachworku! Aniu dziękuję!
W drodze powrotnej powstały jeszcze dwa, które podarowałam w podzięce za opieką nad naszymi braćmi mniejszymi


Przed wyjazdem  poszerzałam sąsiadce szydełkową firankę. Dorobiłam 30 cm. Po 15 cm po każdej ze stron.


 Mruczuś pokazał następną sztuczkę ;) Przeciąg zamykał mu drzwi balkonowe, więc sobie otworzył i przytrzymał ;)



Na dziś tyle :)

W najbliższych dniach (?) pojawią się posty: koszykowy i dywanowy. A może i sukienkowy. Uwidim czy zdążym ;)