niedziela, 8 kwietnia 2018

Koronki klockowej ciąg dalszy

Dziś znów byłam na kursie. Lubię. Atmosfera jest naprawdę bardzo fajna!
Odpoczywam tam tak jak na dwutygodniowym urlopie all inclusive na Karaibach czy innych Seszelach ;)

Postanowiłam jednak, że dziś zakończę poznawanie nowych splotów. Dużo tego i powoli zaczyna mi się wszystko mieszać. Zasada jest taka: zajęcia są raz w miesiącu, po czym kursant winien jest w domu intensywnie ćwiczyć. W moim przypadku obowiązuje tylko pierwsza część, druga była do tej pory wielce problematyczna. Dopóki Mały goni po domu, nie ma szans na wyciągnięcie wałka i klocków. Jak Mały padnie- niedługo później pada i umordowana matka ;)
Gabaryty wałka wykluczają dzierganie w środkach komunikacji- co intensywnie uprawiam szydełkiem, czy nawet krzyżykami (w tym przypadku nawet HAEDy!)

Zatem ostatnim poznanym wzorem jest: Girlandka.




Girlandki rzadko kiedy uczy się na kursie I stopnia, jednak my (genialni ;)) dostąpiliśmy tego zaszczytu :) Nie powiem - level hard do kwadratu! Gdyby nie inny kolor nitki, chyba nigdy nie pojęłabym zasady. Myliłam się, prułam milionpińcetstodziewińcet razy... Jedną pomyłkę zauważyłam już pod koniec i powiedziałam, że za nic pruć nie będę! Niech to będzie zamierzony efekt artystyczny ;)

Następnie wybrałam wzór, który jest powtórzeniem płócienka z brzeżkiem, łańcuszka i pikotek. Tak już będzie do końca kursu. Nowe od września :)