poniedziałek, 25 lutego 2019

O wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkanocy?

Ta mała zmiana czyni wielką różnicę ;) Wiadomo przecież, że w sensie religijnym to Wielkanoc jest ważniejsza. No właśnie ale rękodzielnicy i handlowcy oszaleli i nade wszystko stroją Boże Narodzenie. Bo wdzięczniejsze, bo po ciemku, bo tak ;)
Wielkanoc to wiosna i powodów do radości zbyt wiele, żeby jeszcze dziergać, choć oczywiście się dzierga ale mniej i jakoś tak z jajem ;)

U nas zimą same imieniny i urodziny. Na prezenty można zbankrutować, zatem tradycyjnie u mnie część dzierganych.
Dla bratowej męża, wielbicielki fioletowej choinki, powstały dzwonki z bawełny:


 Potem kwiatki:


 Ogólnie prezent trafiony :)


Ale ponieważ mnie też się bardzo spodobały zrobiłam sobie czerwone. Przydały się szybko, bo Synek złapał za światełka i pobiegł. Choinka pobiegła za nim, ale że słabo biega to się zasapała i rozczłonkowała na milion kawałeczków... Szybciutko musiały powstać nowe ozdoby.





Nie powiem żebym się jakoś specjalnie zmartwiła ;) Lubię dziergać ozdoby więc dla mnie to przyjemność, a te które przepadły nieco się już opatrzyły. Teoretycznie dziergałam sobie powoli bo chciałam ubrać na czerwono za rok... Cóż, cieszyliśmy się czerwienią wcześniej ;)

No i ciasteczka orkiszowe, nasze nowe uzależnienie ;) Pychotka!


niedziela, 24 lutego 2019

Jedna jaskółka wiosny nie czyni...

Oj, zarosły ścieżki...
Nawet nie ma jak się wytłumaczyć...
Życie pędzi jak szalone.
W tym czasie zredagowałam trzy książki, trochę podziergałam. Haft zarzuciłam totalnie. Nie mam warunków. Dziergam teraz kolosa, nad którym trzeba się skupić. Organizm ludzki musi spać przynajmniej 4 godziny. Nie ma siły. Musi. Szydełko jest fajne bo nawet w dojazdach można małe  co nieco.

Na szczęście zostały raz w miesiącu zajęcia z koronki klockowej. Przynajmniej raz w miesiącu mam możliwość spokojnie podziergać nieprzerwanie przez 4 godziny :) O ile Syn nie choruje... a choruje często.

Redagowanie książek podoba mi się coraz bardziej.  Po wrzuceniu na głęboką wodę na pierwszy rzut oka myślałam, że utonę. Matko! Jakie to wszystko było trudne! Tekst trudny, z licznymi powtórzeniami i zdaniami na całą stronę! Bawiłam się z nim 4 miesiące, zgłębiając temat w każdej wolnej chwili. A było ich niewiele... Praca na etat, dojazdy po 80 km w jedną stronę i dwa dziecięce szpitale... operacja... Myślałam, że polegnę i każdy byłby zrozumiał... Ze struchlałym sercem wysyłałam tekst... Czy się spodoba? Czy mam szansę?
Został zaakceptowany ale okazało się, że... sponsor się wycofał. Tekst nadal czeka na publikację.

Drugi- w całości mój - czeka na poprawki współautorki.

Trzeci -  zupełnie niespodziewany... taki z cicha pękł... ukaże się w marcu :) Może zła passa się skończy? Oby.

Jeszcze na tym nie zarabiam  ale zaczynam poważnie brać pod uwagę ten sposób zarobkowania. Zbieram portfolio. Praca w szkole, choć piękna i wzniosła, staje się coraz trudniejsza i skomplikowana. Ludzie ludziom zgotowali ten los... Coraz więcej koleżanek i kolegów odchodzi z pracy. Ludzie z sercem do dzieci odchodzą bo... no właśnie... bo jeść trzeba, a kredyty we frankach najczęściej. Nie mam kredytów na szczęście i póki co nie zamierzam zmieniać pracy ale... jakieś tyły w razie "W" trzeba mieć. Chyba nie chciałabym być teraz dzieckiem. Nikt nie ma dla nich teraz czasu. Rodzice coraz dłużej w pracy, w szkole ważniejsze od uczniów są papiery. Papier wszystko przyjmie... Smutne czasy.

Niewiele dziergałam - głównie ozdoby bożonarodzeniowe. Spodziewajcie się ich w okolicach Wielkanocy ;)  W końcu rzeczywistość kreujemy my, a nie jakiś głupi kalendarz ;)
Tak, znam bajkę o łodzi ;)

Na dzisiejszych warsztatach powstały ptaszki. Oby zwiastowały rychłą wiosnę i mój powrót do blogowania :)


Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję, że czekaliście cierpliwie :)