środa, 6 maja 2020

#zostań domu

Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać...

Dobra- miesiąc siedziałam kamieniem i rodziny nie wypuszczałam nawet ze śmieciami ;) Serio.
Po miesiącu zauważyłam, że sytuacja zaczyna się wymykać spod kontroli. Praca zdalna dawała popalić. Dziecko dziczało, chłop odbijał się od ściany do ściany, a i ja częściej niż zwykle podnosiłam głos...
Niedasię, psze państwa, niedasię.

Wena do dziergania przepadła.
Wena do czytania przepadła.
Wena do bajek na nick jr. (bez komentarza).
Bywało, że wychodziliśmy do lasu. Zamknęli. 
Bywało, że jeździliśmy do Kju pobiegać po podwórku. 
Bywało, że siadałam i chciałam podziergać, poczytać...cokolwiek. Nic z tego nie wynikało.

Wreszcie usiedliśmy rodzinnie i postanowiliśmy co następuje: Jak nas koronawirus nie zabije- rychło się i tak pozabijamy wzajemnie. Trza wyjść. Trza żyć. Z zachowaniem oczywiście wszelkich zasad bezpieczeństwa i higieny. Nie codziennie i nie wszędzie ale jednak.

Wyszliśmy.
Przeczytałam jednym cięgiem całą książkę.

Wyszliśmy. 
Podziergałam. Wyszło to:


 Uwielbiam ten wzór. Kiedyś już wydziergałam nim chodniczek łazienkowy. To też jest chodniczek łazienkowy. Ma 80 cm. średnicy. Wykorzystałam grubą włóczkę tasiemkową ze swetra za złotówkę.

Wyszliśmy.
Wreszcie przyszła chęć na eksperymenty. Wyszła pascha wielkanocna. Jakoś na Święta się nie złożyło- nie chciałam biegać po składniki niepotrzebnie narażając siebie i rodzinę.
Pierwszy raz w życiu robiłam i nie ostatni zapewne. Pyszotto w gębie.


Wyszliśmy.
Przyszła chęć na remonty. Pantha Rhei. Czasy się zmieniają. Kiedyś była konieczność zlewozmywaka dwukomorowego. Przyczyny były, co najmniej, dwie ;)


Ale skoro kiedyś wychodziliśmy bez problemu, to i problemy były inne. Kupiłam zmywarkę (w Sylwestra), musiała swoje odczekać.  Ze względu na "szalone przestrzenie" trzeba było tu uciąć, tu przyciąć i zamienić dwukomorowy na jednokomorowy. Dla uszczegółowienia- materiały niezbędne do przeróbki zalegały od stycznia- do żadnych marketów budowlanych po próżnicy nie lataliśmy.


A może tak trzeba było zamienić? W końcu w dwukomorowym koty nie zachowywały przepisowej odległości 2m. od siebie? ;) Kichały, prychały i czasem dały sobie po nosie. Cóż- za blisko siebie siedziały i kwarantanna im się dawała we znaki. Ja je już teraz bardzo rozumiem- w piekle się za to będę smażyć zapewne ;)

Wiem, są ludzie których razi w oczy kot w zlewozmywaku ;) Cóż... Nie jest to u nas częsty widok. Właściwie bardzo rzadki- dlatego uwieczniony na fotografii. Nie popieram, ale przyznam trochę mnie śmieszy, więc zanim je przegonię to cykam fotkę. Mam takie spostrzeżenie, że jak w zlewozmywaku zostanie cokolwiek- np łyżeczka- kot już tam nie wejdzie. Zawsze choćby łyżeczkę zostawiam.

Dbajcie o siebie. W granicach rozsądku. Swojego rozsądku.

Do następnego :)