na różnych frontach.
Ze strony budowlanej trwa remont kapitalny Chaty w Kju! Oszalałam... Pandemia walnęła mi na mózg ;) Absolutnie!
Zdjęć "przed"nie będzie. Zdjęcia "po" będą pojawiać się systematycznie w późniejszym terminie. Przewidywalny termin końca przebudowy to koniec marca, początek kwietnia.
Ale to jest przedsięwzięcie!... Zastanawiam się z którego piętra skoczyłam, że się tego w ogóle podjęłam...
Ze strony "dzierganej" również dużo się dzieje ale z przyczyn "ze względu na wzgląd", głównie zamówienia.
Pierwsze to zamówienie na pomoce naukowe do przedszkola, dziergane z głowy, czyli z niczego ;)
Drugie, to czapki i komplety niemowlęce. Inspiracja z Internetu, bodaj LaPanda, a większe to już kombinacje własne.
W tej chwili dzierga się identyczna tylko na roczne dziecko. Ponieważ wszystko z tej samej włóczki więc nie będę Was zarzucać zdjęciami. Tu mniejsza dla noworodka, większa dla niemowlęcia (ok 3 miesiące).
Trzecie, to zamówienie na chustę Baktus, dzierganą od dołu. W trakcie realizacji.
Sama nie wiem kiedy na to wszystko znajduję czas. Do tej pory byłam przekonana, że igły w swój plan dnia nie wcisnę ;) a tu proszę. Ale dobrze. Bardzo się cieszę! Chata w Kju potrzebowała pogłaskania i zaopiekowania. Zamierzam zresztą spędzić w niej emeryturę (a najpierw jakimś cudem do niej dożyć).
Dziergam już absolutnie wszędzie ;) więc jak się pojawię w jakimś viralu internetowym jak pewien Pan w rękawiczkach, to się nie zdziwię ;)
Na całe szczęście są tacy, którzy podjęli się trudnej sztuki odpoczywania za mnie...
Oczywiście NA STOLE! Bo wiadomo, że jak Pańci nie ma to koty harcują ;)
Bo KIEDYŚ to na stole takie rzeczy się poniewierały ;)
A teraz to już tylko koty...
Do następnego!
P.S. Skrzypcio dziękuje za kciukasy! Rana się zagoiła i póki co nie zgłasza kolejnych problemów... (tfu!Tfu! Na psa urok!)