czwartek, 9 grudnia 2021

Zablokowała się funkcja

 odpowiadania na komentarze. Nie mogę pisać w okienku komentarza... Ktoś tak miał?

Dziękuje za wszystkie życzenia. Bardzo przepraszam, jesli kogoś uraziłam postem o chorobie. Nie to było moim celem. Niczego nie bagatelizuję, ani staram się nie stać po żadnej ze stron barykady (przeciwników/zwolenników).

Jesteśmy szczepieni, nasz syn nie (z racji wieku) i wszyscy mieliśmy szczęście przejść lekko. Czas pokaże czy radość nasza jest przedwczesna czy nie.

Życzę zdrowia WSZYSTKIM. I też znam ludzi, którzy przez tę chorobę odeszli...

Mam nadzieję, że odblokują mi te komentarze...

Dopadło i nas

 Zachorowaliśmy. Dziecko przyniosło i podarowało mnie. Następnie zachorował mąż... Przechodzimy na całe szczęście dość lekko. Syn już zakończył izolację, moja kończy się jutro. Mąż do 13...

Ojjj... mam mnóstwo przemyśleń i refleksji, w większości gorzkich i przykrych. Nie dziwię się, że ludziska mrą na potęgę. Zostawieni sami sobie. Leczący się jak umieją. Jak nie umieją to liczący na cud. W XXI wieku!!! Po 2 latach pandemii, w Polsce jesteśmy w czarnej d...

No i tyle. Zostawmy temat. W każdym razie zaszczepieni, jak i nie zaszczepieni przechodzą u nas chorobę identycznie. Na cale szczęście jakoś tak w drugim miesiącu pandemii wyłączyłam telewizor i nie miałam pojęcia jak miałam przechodzić chorobę. I to jest wartość dodana.

Najgorsze, że nic się człowiekowi nie chciało. Ani jeść, ani czytać, ani dziergać... No, kochani... tak chora, żeby mi się nawet DZIERGAĆ nie chciało to ja dawno nie byłam ;)

Ale od czego się ma tyły w postach? Mam jeszcze jedną pracę, która co prawa idzie do sprucia, ale z kronikarskiego obowiązku trzeba odnotować na blogu.

Zapragnęłam chusty innym wzorem niż virus... Już nie pamiętam jak ten wzór się nazywa. W każdym razie robiłam ją z You tuba. Nie powiedzieli tam, że strasznie włóczkożerny jest.  No i z dwóch motków wyszła chusta dla pięciolatki z anoreksją ;) A włóczki już nie produkują.




Złej jakości zdjęcia nie pokazują, że ładny wzór i ładnie trzyma linię na brzegu. Bardzo mi się podoba, ale motków na nią trzeba co najmniej cztery. Poza tym, ta konkretna włóczka nie pasuje do tego wzoru. Nie widać w nim jej piękna. A piękna jest naprawdę. Taka jesienna.

W każdym razie jest pierwszy objaw wychodzenia z choroby- kończę dywan do Chaty w Kju. Do pomieszczenia na poddaszu, którego jeszcze nie ma.

No i ubrałam choinkę. Trochę jeszcze na siłę, w chorobie, ale potrzebowałam pozytywów.



Tam za choinką widać kawałek obrazu, który jeszcze czeka na miłosierdzie pańskie mego męża, któren być może kiedyś przywiesi go (albo i nie). Nie będę upierdliwa i nie będę mu co pół roku przypominać... Wezwę "męża na godziny", no takich "niedorób" zebrało się już kilka. W latach podeszły...

Obraz jest autorstwa pani Magdaleny Malczewskiej. Tak, mam świra na punkcie morza. Czekałam na niego niecały rok, a zobaczyłam go na stronie MalczewskaArt na FB.



Tak mi się podoba, że zamówiłam u niej jeszcze jeden. Tym razem morze jest za dnia.


Tu na zdjęciu Autorka razem z zamówionym obrazem. W Chacie w Kju poddasze będzie miało styl marinistyczny. Poczekam znów około roku, być może nieco dłużej.

Tak, już nasłuchałam się o przesądach związanych ze spienioną wodą, że pech i te sprawy. Na całe szczęście nie jestem przesądna, a widok morskiego bezkresu uważam za najpiękniejszy na świecie.

Kochani! Życzę Wam zdrowia... I mam wielką prośbę. Jeśli zachorujecie nie przyjmujcie od razu czarnych scenariuszy. Idzie to przeżyć. Pytajcie codziennie siebie: "no dobra, a tak w skali od 1 do 10?"

Jak sobie porównałam do takich innych moich poprzednich chorób, to nie wychodziło więcej niż 3 (choć strach w tej samej skali zawsze był 9,5...) Strach ma wielkie oczy. Nie poddawajcie się strachowi... 

Do następnego- mam nadzieję wkrótce...