piątek, 13 maja 2022

Szalik na wiosnę? Why not?

 Jak już pisałam jakiś czas temu- dziergam w pociągu. Ma to niewątpliwe plusy, ale i minusy. Plusem są zamówienia- otóż pojawiają się jak grzyby po deszczu. To bardzo dobrze, teraz bardzo mi tego potrzeba.

Pewna, Pani- wielbicielka ciepła i wszelkiej maści szalików i otulaczy, zamówiła u mnie mega giga szalik: 35 cm. na 2,5 metra, wzorem półpatentowym. 

Nasz klient, nasz pan :) 



Pani nie lubi czapek, zatem zaproponowałam, że do kompletu zrobię opaskę. 




Komplet bardzo się spodobał. Robiłam z włóczki Yarn art Everest! Wspaniała! 

Tak się Pani spodobała, że zamówiła jeszcze jeden taki komplet,  z odbiorem we wrześniu. 

Powiem Wam, że do tej pory bardzo nie lubiłam dziergac na zamówienie. Bałam się. Miałam mnóstwo obiekcji. I tak kroczek po kroczku, zamówienie po zamówieniu,  nabieram odwagi. 

Czasem nawet wdzięczna jestem za te parę złotych, które wpadają od czasu do czasu. 

A, że talentem trzeba się dzielić, to przekazałam też kilka moich wytworów na kiermasz charytatywny:


Czy zatem są jakieś minusy? Chyba nie... ;) jestem już w takim wieku, w którym  pobłażliwych spojrzeń nie zauważam ;) 

W każdym razie pojawiło się jeszcze zamówienie na chustę. W tle majaczy też sweter. Niech się darzy...

Nauczyłam się też dziergac entrelac. Powstaje już druga chusta. To wynik potrzeby zajęcia głowy, żeby nie zwariować. W ostatnim czasie odeszło kilka moich koleżanek.  Jakieś fatum chyba. W każdym razie strach się bać... 

W każdym razie, parafrazując klasyka, spieszmy się nosić szaliki, tak szybko przestają być potrzebne... 

Do następnego, kochani! I zdrowia... 

piątek, 8 kwietnia 2022

Impreza urodzinowa z prezencikami handmade

Końcem marca mój Syn obchodził szóste urodziny. Ponieważ przez ostatnie dwa lata nie miał żadnej imprezy zorganizowanej (pierwszy i drugi lockdown), a bardzo chciał choć raz mieć urodziny w sali zabaw, to się zmobilizowałam i zorganizowałam. Oczywiście impreza miała być zacna, a dostojny Jubilat miał nielimitowaną listę gości (oj głupia ja). Summa summarum przybyło 13 gości, z różnych kręgów. Część z przedszkola, część z rodziny, część z sąsiedztwa.

Tort zamówiłam w Piekarni Pod Telegrafem. Zamawiam tam od lat i nigdy się nie zawiodłam. Pyszne torty, przepięknie wykonane.


Jubilat nie widział tortu wcześniej i był autentycznie wzruszony :) 

No ale skoro to były urodziny po tak długiej przerwie, to matka-wariatka wpadła na szatański pomysł wydziergania każdemu z gości handmade'owego prezentu w podziękowaniu za przyjście. Ponieważ mój Syn bywał wcześniej na tego typu imprezach, wiedziałam, że jest praktykowany w tym gronie taki zwyczaj.

Na początek pomyślałam, że wydziergam pierogi (najszybciej i najprościej) i popakuję po kilka. Wydziergałam całkiem sporo i poszłam do mojej dziergającej sąsiadki aby pochwalić się koncepcją... (głupia ja!) Zostałam skrytykowana! Bo mało kolorowe! Powinno być pięknie, kolorowo, bo to przecież dzieci! 

Co racja to racja...

Ale jak sobie pomyślałam, co ja takiego kolorowego i pięknego robiłam kiedyś, to zdjęło mnie przerażenie! Ileż to pracy! (razy 13!!!)...

Ale co było robić!? Czas gonił, ambicja wrzeszczała (co? Ty nie dasz rady? TY?). No.... hmm...

Do biegu! Gotowa!? Start!!!  

W tydzień wydziergałam!!!

 Ale dziergałam absolutnie wszędzie i w każdych warunkach. W pekapie głównie, na zebraniach (za torebką ukryta), w poczekalni u lekarza, nocami w domu. Spałam po 4 godziny dziennie (ojjj...strasznie głupia ja...)





Widać, że część nie ma sera żółtego, ale brakło mi włóczki. Brakło mi tez czasu na to, żeby wydziergać rzodkiewki. Szkoda.




Nie zdążyłam  też zrobić napisu w stylu "Dziękuję". Trudno. Uważam, że jak na ten krótki czas i zawirowanie mocne w pracy, tudzież w życiu osobistym, zrobiłam max maksów.  

Impreza była udana i... posypały się zamówienia :)

Jedno się kończy, drugie będzie się dziergać. Kocham!

P.S. No i dzierganie w pekapie na czas świetnie zajmuje głowę. A o to chodziło także.

wtorek, 22 marca 2022

Handele, handele ;)

 W ostatnim czasie codzienne podróże pociągami stały się mocno wyczerpujące. I nie piszę o tłoku w pociagach, czy opóźnieniach... Na południu Polski, choć teraz to już w całej, co się człowiek napatrzy na tragedie ludzkie, to jego... 

Tym bardziej człowiek ucieka w rękodzieło, czy jakiekolwiek inne hobby... Dzierganie kompulsywne towarzyszy mi teraz każdego dnia. Nieważne co. Mogę dziergać i pruć, whatever. 

Posypały się zamówienia na opaski. Zamówienia z pociągu, w którym dziergam każdego dnia i jestem w dziergane przez siebie ubrana niemal od stop do głów. Jestem tam żywą, siedzącą i dziergającą reklamą firmy (której nie mam ;)) 



Teraz będę dziergać szalik i otulacz. Dla koleżanki z pociagu, a jakże :) 

Jednak hobby, to terapia. Psychoterapia... ;) 

środa, 9 marca 2022

Komin dla Synka

 Wydziergalam go jeszcze "przed wojną"... Z resztek włóczek, z których dziergalam baktusy, a musiałam z nich usunąć niechciane kolory. 

Z " niechcianego" też może wyjść fajne ;) 


No i teraz męczę sweter... Marzy mi się na drutach raglanem od góry, ALE! Ja na drutach tylko prawe-lewe i to tak bez polotu. Oglądam filmiki instruktażowe ale chyba niezbyt pojetna uczennica jestem.. Zaczęłam raglanem na szydelku i nie podoba mi się (zbyt sztywny, druty są plastyczne). Następnie zaczęłam na drutach od dołu - zaś za cienkie.... No nie dogodzi choćby pękł. Spróbuje jeszcze podwójną nitką od tego dolu... Coś we nie też chyba się (24.02) zablokowało... 

wtorek, 8 marca 2022

WOŚP

 Tak... Dopiero teraz powstaje post, który powinien być zamieszczony w styczniu. Niestety, rodzinnie złapaliśmy sue na tzw "Long covid" i chorobom nie było końca. Naprzemiennie, to ja, to syn i mąż. Wprost proporcjonalnie do przechorowanego covidu. Syn przeszedł go prawie bezobjawowo, za to powikłania skończył w piątek (daj Boże!). Ja chorowałam średnio do lekko i ostatnio zapaliło mi się ucho, które mam nadzieję skończyło serię infekcji. Mąż przeszedł covid z nas wszystkich najciężej, za to wyzdrowiał w miarę szybko (nieco ponad miesiąc). 

Żeby nie zwariować zaangażowałam się w dzierganie szalika dla WOŚP. Myślałam, że nie dam rady. Byłam słaba i nic mi się nie chciało, jednak szalik dokonał cudu. Do tego stopnia, że rzutem na taśmę powstał drugi. 

Plany były wielkie. Pobić Rekord Guinessa? Czy też ustanowić rekord dla WOŚP? Podarować noclegowniom dla bezdomnych lub Domom Dziecka? Życie jednak pisze takie scenariusze, że klękajcie narody... Powstają z nich teraz pledy, dla ludzi potrzebujących z Ukrainy... Oto ile zła może wyrządzić jeden człowiek...