Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Stefan Czarniecki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Stefan Czarniecki. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 11 maja 2021

Połknąłby was był szczupak całkiem i z pancerzem

 


Stefan Czarniecki był dowódcą surowym, który zwykł swoich żołnierzy trzymać ‘krótko’. Czasami jednak zdarzały mu się sytuacje, w których okazywał też nieco poczucia humoru. Niezastąpiony Jan Chryzostom Pasek przytoczył w swoich pamiętnikach taki ciekawy przypadek z 1660 roku, kiedy to dywizja Czarnieckiego walczyła z wojskami moskiewskimi. Polacy mieli się przeprawić przez Drucz, idąc z pomocą Litwinom. Nie było czasu na budowanie mostów, regimentarz miał więc zakrzyknąć:

- Pływaliśmy przez morze: i tu trzeba; Pana Boga wziąwszy na pomoc, za mną!

Po czym dał przykład żołnierzom, przepływając jako pierwszy. Kiedy jego koń, z trudem bo z trudem, wyszedł na drugi brzeg, Czarniecki zaczął zachęcać swoich żołnierzy do działania. Chorągiew w której służył Pasek, weszła do wody. Oddajmy więc głos pamiętnikarzowi i zobaczmy co się stało:

Nasz pierwszy towarzysz, Drozdowski, miał konia, co go był nieświadom, a on pływał jakoś dziwnie na bok; skoro tedy tak uczynił, zaraz go woda zniosła z konia, począł tonąć konia puściwszy. Jam go uchwycił za ramię, drugi towarzysz z drugą stronę, takeśmy go między sobą pławili. Skorośmy go wynieśli, aż mówi Wojewoda [Czarniecki]: „Macie szczęście, panie bracie: są tu wielkie ryby, połknąłby was był szczupak całkiem i z pancerzem” (na to przymawiając, że to był chłopek małego [w]zrostu).

 

poniedziałek, 25 stycznia 2021

Ad perpetuam rei memoriam



 Kolejna ciekawostka wyszukana wśród zdigitalizowanych zbiorów Biblioteki Czartoryskich. Tym razem pochodzący z 1661 roku akt nadania Stefanowi Czarnieckiemu starostwa tykocińskiego. Przepiękny dokument, z jakże zamaszystym podpisem króla Jana Kazimierza. Całość dokumentu do znalezienia tutaj







wtorek, 23 sierpnia 2016

Krwawa rozprawa pod Kuszlikami - cz. II


Coraz ciekawiej w temacie bitwy pod Kuszlikami – wykopałem kilka źródeł i opracowań (dziękuję za pomoc wszystkim zainteresowanym). Dziś wypisek z diariusza Jana Antoniego Chrapowickiego, który otrzymywał informacje z frontu w listach od starosty żmudzkiego, Jerzego Karola Hlebowicza. W notce z dnia 14 listopada 1661 czytamy:
List od jm. Pana starosty żmudzkiego oddał dragon późno, w którym oznajmuje, że Chowańskiego zniesiono, iż tylko w półtoru tysięcy ludzi uszedł i pana Wiażewicza zabito.
Wspomniany tam Wiażewicz – Jerzy Piotr – był porucznikiem „białej” chorągwi kozackiej Hlebowicza i synowcem samego Chrapowickiego.
Kolejny dragon z listem od Hlebowicza przybył cztery dni później. Tym razem wiadomości były dokładniejsze:
Pisze i przysyła z obozu wiadomości, że Chowańskiego cale zniesiono, Naszczokina zabito[1], synów Chowańskiego [:] starszego wzięto, młodszego zabito[2]w drugiej to potrzebie, gdzie mu i obóz, i armatę zabrano. Był w tej potrzebie i jm. Pan wojewoda ruski[3]. To też oznajmują, że pana Wiażewicza w łeb postrzelono, że zaraz umarł.
W kolejnych odsłonach: nieco o liczebności wojsk litewsko-polskich i moskiewskich. Szczegóły wkrótce.



[1] Co jest informacją błędną.
[2] To także okazało się błędną wiadomością i Chrapowicki przekreślił to potem w swoim diariuszu.
[3] Stefan Czarniecki. 

wtorek, 24 grudnia 2013

Żołnierz to rezolucyi wielkiej


Stefan Czarniecki zasłynął w czasie „Potopu” jako niezrównany zagończyk, nękający Szwedów wojną podjazdową. Wybrał się także z kilkutysięczną grupą polskich turystów do Danii, by pomóc w wyrzuceniu stamtąd turystów szwedzkich. Niedawno opublikowaliśmy w ramach OiM zasady do dywizji Czarnieckiego w czasie tej właśnie wizyty w Danii, a przy pracach nad nią natknąłem się na ciekawy opis.  Większość oddziałów biorących udział w tej kampanii pozostała i w kolejnych latach pod komendą Czarnieckiego, walcząc przeciw wojskom moskiewskim. Dywizja srogiego  regimentarza należała do najlepszych w całej armii Rzplitej, jednak nie byli to oczywiście żołnierze bez wad (co nieco w tej materii napisał między innymi imć Pasek). Tak oto wojaków Czarnieckiego opisał jeden z ówczesnych oficerów armii koronnej:

Nie darmoż się szerzy chwała o tych rycerzach Czarniecczykami nazwanych, którym i oceanus przegrodą w czynach marsowych się nie stał… Żołnierz to rezolucyi wielkiej i sperare licet (można mieć nadzieję) iż siła może dokonać przy takim wodzu. To mnie wszelako jako tristificum (zasmucające) się zdaje, że wzięli o sobie mniemanie jako o niezwyciężonych fortuny poskromicielach. Tedyż przyjrzę im się baczniej: broń nieporządna, piechockiego żołnierza brakuje, a ten w mających nastąpić rozprawach grunt, armaty nie masz. Prawda, jest wódz ich, za którego animusz waszego świata złota mało. Ależ i ten nie zdoła niż z dobrze opatrzonym i subordynowanym, a powiem, że i z umoderowanym żołnierzem, który inaczej stawa, gdy na wsparcie ma parę bodaj śmigownic, zaś nie samą jazdą step przed sobą maca. Dobry wódz –dobrze, ale i wojsko dobrze opatrzone znaczy.

Ciekawy to opis, z jednej strony podkreślający rosnącą sławę Czarnieckiego, a także doświadczenie jego żołnierzy; z drugiej jednak wskazuje na niedobory ekwipunku i wykazuje z czym wojska te mogą napotkać problemy w kampaniach przeciwko Moskwie. Mimo że w skład dywizji wchodziło sporo dragonów – i to z doświadczonego regimentu szefostwa Czarnieckiego – regimentarz nie miał pod swoją komendą klasycznej piechoty, a także artylerii. Dodatkowym problemem był to, że i armia litewska, którą wspierały oddziały koronne Czarnieckiego, miała poważne braki w tychże formacjach.




środa, 19 grudnia 2012

Jeździec może być dzielny na koniu i straszny pieszo



Tatarzy z korpusu posiłkowego Subchan Ghazi agi, którzy wspierali wojska Rzplitej w czasie Potopu, nie mieli wysokiego mniemania o polskich dowódcach. Jeden tylko Czarniecki zdobył ich szacunek, bardzo spodobała im się jego metoda wojowania. Mustafa, aga z Dobrudży, dowodzący jednym z czambułów podporządkowanych panu Stefanowi, takie oto miał o nim zdanie:
W czajeniu się, podchodzeniu wroga, w zaskakiwaniu go z nagła i w ciągłej zmianie kierunków uderzeń, tak by się znajdować na jego bokach lub tyłach, to znów wyprzedzać czoło, albo i posuwać się równo z nim innymi szlakami bez wiedzy nieprzyjaciela, nie będąc dla niego widocznym – ta sztuka wymaga sprawności wojennej wdrożonej  nie samym dowódcom, nie całym oddziałom, ale każdemu żołnierzowi z osobna. Takich żołnierzy miał u siebie ów Czarniecki; a byli to różni, rzadko szlachetnie urodzeni, którym tropienie ustawiczne bez rycerskiego starcia wydawało się niegodne ich wojennej pychy. Siła jego ciosów polegała na tym, że nie samą jazdą szarpał wrogie przemarsze, że umiał, jak chciał, użyć konnicy do wciągnięcia wroga w zasadzkę, którą składał żołnierz pieszy, wroga rażący strzelba. Tak wojując pokazał i nam, że jeździec może być dzielny na koniu i straszny pieszo.
Jak widać  nawet doświadczeni ordyńcy mogli się czegoś nauczyć od naszego lisowczyka.

sobota, 17 listopada 2012

Wierny kompanion pana Stefana



Śmierć zabrała Stefana Czarnieckiego 16 lutego 1665 roku we wsi Sokółka w pobliżu Lwowa. Weteran kolejnych wojen toczonych przez Rzplitą – pan Stefan mógł się bowiem pochwalić karierą wojskową trwającą 46 lat – umierał kilkanaście dni po tym jak doszła go wieść o otrzymaniu buławy polnej koronnej. Gdy dowiedział się o nominacji miał powiedzieć jeżeli przyjdzie umrzeć, ta buława będzie chyba ozdobą grobowca, który mię przywali. Hetman wyspowiadał się u swojego kapelana, jezuity ks. Dąbrowskiego, który towarzyszył mu w czasie ‘Potopu’ w Pomeranii i Holzacyi, także Danii. Przyjął komunię świętą po  czym w mizernej chatce bohatyrską położył głowę. W drodze w zaświaty towarzyszył mu jednak jeden wierny kompanion. Oddajmy  głos kronikarzowi:
Miał konia tarantowatego, haniebnie sprawnego i szczęśliwego, do boju także rączego, stojącego w sieni, którego przed śmiercią przykazał masztalerzowi, aby doglądał należycie; ta bestya zasługując pana i śmierć jego przeczuwając, nie chciał nic jeść ani pić, nogami w ziemię bijąc, wzdychając i jęcząc, na wchodzących i wychodzących oglądając się, jakoby rozumny człek przeczuwszy śmierć pana swego, padł na ziemi, stękając, zdechł, nie chcąc inszego cierpieć jeźdźca.