Pokazywanie postów oznaczonych etykietą armia szwedzka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą armia szwedzka. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 11 marca 2025

Nowa książka - 'Confrontations of Kings, 1656' - wreszcie dostępna

 

Miło mi poinformować, że ukazała się moja nowa książka w serii 'Century of the Soldier 1618-1721'. Zatytułowana 'Confrontation of Kings, 1656' i napisana wspólnie z Michaelem Fredholm von Essen, jest to monografia trzydniowej bitwy pod Warszawą w okresie 'Potopu szwedzkiego'. Temat dobrze opracowany w języku polskim, ale raczej do tej pory słabo opisany w języku angielskim, mamy więc nadzieję, że taka szwedzko-polska monografia bitwy przybliży ten temat anglojęzycznym czytelnikom.

Książka jest aktualnie dostępna w specjalnej promocyjnej cenie na stronie Wydawcy.

czwartek, 4 kwietnia 2024

Moja pierwsza książka dostępna do ściągnięcia za darmo

 


Wien, że w sumie to już staroć i że nawet moje własne badania od tego czasu zweryfikowały pewne błędy i nieścisłości z tej pracy, ale może kogoś wciąż ona zainteresuje. Moja praca ‘Studia i materiały do historii wojen ze Szwecją 1600-1635’, wydawana w 2013 roku przez Wydawnictwo NapoleonV, jest teraz dostępna za darmo do ściągnięcia z mojego profilu na Academia.edu. Można ją znaleźć pod tym linkiem.

wtorek, 4 kwietnia 2023

Wszystkie tomy pamiętników Patricka Gordon dostępne za darmo w sieci



Wspaniałe wieści dla wszystkich miłośników dobrej lektury :) Aberdeen University Press udostępnił właśnie w wolnym dostępie, do ściągnięcia w formie pdfu, wszystkie sześć tomów pamiętników Patricka Gordona - oczywiście w języku angielskim, w opracowaniu Dymitra Fedosowa. Jedno z najciekawszych źródeł z epoki, więc warto się zapoznać. Poniżej linki do wszystkich tomów:

Tom I

Tom II

Tom III

Tom IV

Tom V

Tom VI 

wtorek, 2 sierpnia 2022

Kadrinazi radzi i odradza – cz. LI

 


W styczniu tego roku recenzowałem na blogu pierwszy tom pracy Michaela Fredholma von Essena Charles X’s Wars. Armies of the Swedish Deluge 1655-1660, z serii Century of the Soldier 1618-1721. Dzisiaj pora na recenzję drugiego tomu, zatytułowanego The Wars in the East, 1655-1657. Książka podzielona jest na 19 rozdziałów, które w opisują w sposób chronologiczny ciąg wydarzeń od wybuchu wojny Rzeczpospolitej z Moskwą w 1654 roku do wkroczenia wojsk cesarskich do Polski w 1657 roku i wyruszenia Karola X Gustawa do Danii. Mamy tu więc najważniejsze starcia z tego okresu, z tymże niektóre opisy są nader obszerne (Warszawa, Wojnicz czy Gołąb) a niektórym poświęcono znacznie mniej miejsca (np. Prostki to zaledwie 14-zdaniowy akapit). Wydaje mi się że dużą rolę w takim a nie innym opisie danego starcia odegrała dostępność materiałów w języku szwedzkim, w tym przetłumaczonych na ten język artykułów polskich autorów jak Jan Wimmer czy Jerzy Teodorczyk. Z tego też powodu nie znajdziemy tu raczej nic o czym w Polsce już nie napisano, aczkolwiek bez wątpienia ciekawa jest spora ilość ODB, przede wszystkim armii moskiewskiej i szwedzkiej. Bitwy są często opisane dosyć ogólnie, np. bez podania strat walczących, co z jednej strony wytłumaczone jest różnicą informacji w źródłach, z drugiej jednak strony do owych źródeł nie mamy żadnego odwołania – znów (przynajmniej jeżeli chodzi o armie polską i litewską) zapewne z powodu ich niedostępności w języku szwedzkim bądź angielskim. Prowadzi to czasami do wpadek, jak wtedy kiedy dowiadujemy się, że wiosną 1656 roku Puck poddał się Szwedom, gdy w rzeczywistości utrzymał się w rękach polskich przez całą wojnę. Osobiście najbardziej przypadły mi do gustu rozdziały 13 i 14, opisujące walki szwedzko-moskiewskie w Ingrii i Kexholm, starcia w Karelii i moskiewskie oblężenie Rygi. Są to tematy słabiej u nas znane więc ciekawe było o nich poczytać, bo też teatr działań odległy i nietypowy.

Tym razem na kolorowych planszach nie znajdziemy wizerunków żołnierzy, mamy za to 10 flag należących do różnych armii, narysowanych przez Tomasza Nowojewskiego. Siergej Szamenkow jest z kolei autorem pięciu czarno-białych rysunków przedstawiających żołnierzy – podobnie jak to miało miejsce w pierwszym tomie. W tekście znajdziemy bardzo dużo ilustracji z epoki, jak ryciny Dahlbergha, mapy bitew, portrety dowódców czy wizerunku żołnierzy; także zdjęcia obecnego stanu niektórych miejsca opisywanych w książce. Na duży plus można zaliczyć aż 14 map (niektóre łatwo rozpoznawalne dla polskiego czytelnika…) przedstawiające główne bitwy i oblężenia z okresu 1654-1657.

Ocena w rankingu blogowym [trzeba mieć – można mieć – lepiej odpuścić – zdecydowanie unikać] to, tak jak w przypadku pierwszego tomu, można mieć. Duża część tego tomu opisuje wydarzenia które polski czytelnik ma dostępne w o wiele obszerniejszych i dokładniejszych opracowaniach rodzimych autorów. Uwagę przyciąga jednak zdecydowanie opis konfliktu szwedzko-moskiewskiego, duża ilość map i dobrze poprowadzona narracja konfliktu, idealna jako wprowadzenia tematu. Na pewno dobrze się to uzupełnia z pierwszym tomem i wraz z zapowiadaną trzecią częścią (czyli działaniami w okresie 1658-1660, włącznie z wojnami duńskimi) będzie stanowiło ciekawą serię, w solidny sposób przybliżający zagadnienia konfliktu polsko-szwedzkiego i związanych z nim wojen. Jako takie jest na pewno bardzo ważną i przydatną lekturą na rynku anglojęzycznym, przybliżając czytelnikom mniej znany konflikt z udziałem Rzplitej.

środa, 27 lipca 2022

Kadrinazi radzi i odradza – cz. L

 



W ramach serii wydawniczej Century of the Soldier 1618-1721 ukazał się właśnie pierwszy tom nowej podserii, zatytułowanej Series Special. Znany ukraiński rysownik, badacz i reenaktor, Siergiej Szamenkow, dobrze znany czytelnikom serii jako rysownik kolorowych plansz i czarno białych ilustracji, tym razem debiutuje jako autor książki. Tom który chciałbym dzisiaj omówić to Charles XII’s Karoliners. Volume 1: The Swedish Infantry and Artillery of the Great Northern War 1700-1721. Co prawda armia szwedzka w okresie Wielkiej Wojny Północnej była już przedstawiana w innych tomach w ramach tej serii, tu jednak mamy do czynienia z bardziej specjalistycznym a i o wiele bardziej cieszącym oko (o czym za chwilę) podejściem. Jak wskazuje tytuł, autor omawia tu zagadnienia związane z piechotą i artylerią Karola XII, jazda będzie opisana w drugim tomie. Praca podzielona jest na siedem rozdziałów:

1.      Formacje i taktyka piechota Karola XII

2.      Broń i wyposażenie piechoty

3.      Mundury regimentów piechoty (krajowych i zaciężnych)

4.      Mundury i wyposażenie oficerów piechoty

5.      Broń oficerów piechoty

6.      Mundury artylerzystów

7.      Płaszcze oficerów artylerii

Niektóre z tych rozdziałów, jako bardzo specjalistyczne, to raptem kilka stron; zdecydowanie najobszerniejszy jest rozdział trzeci (67 stron), a ilość detali w nim jest wręcz powalająca. Omówiony jest każdy szczegół stroju, dosłownie od stóp (buty) do głów (różne rodzaje nakrycia głowy). Opisy oparte są o zachowane egzemplarze muzealne, źródła ikonograficzne, a także źródła i opracowania które ukazały się drukiem. Niezwykle bogata jest warstwa ilustracyjna. Z jednej strony mamy tu aż 41 kolorowych wizerunków oficerów i żołnierzy, autorstwa Siergieja – każdy z opisem identyfikującym typ żołnierza, jednostkę w której służył a także szczegóły jego stroju i wyposażenia. Do tego mnóstwo fragmentów obrazów z epoki (w tym kolorowych zdjęć), doskonałej jakości (w większości kolorowych) zdjęć zachowanych strojów, broni i wyposażenia, a także czarno-białych rysunków Siergieja przedstawiających różne elementy strojów. Co ważne, tak nazwy jednostek jak i elementy strojów czy materiały używane do ich uszycia mają zarówno nazwy w języku angielskim jak i szwedzkim, co może być bardzo przydatne dla zainteresowanych armią szwedzką. Mimo że praca operuje dosyć specjalistycznym językiem, skupiającym się na specyficznych aspektach (jak elementy stroju i wyposażenia), książkę czyta się bardzo płynnie. Jedyna drobna uwaga jaką mam – aż się prosiło, żeby czarno-biały rysunek ze strony 71, przedstawiający szwedzkiego muszkietera w zdobycznym saskim stroju (czerwonym), zrobić w kolorze, na pewno wyglądałby o wiele ciekawiej jako kontrast do (głównie) niebieskich mundurów Szwedów. Poza tym trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia do zawartości tego tomu, który w bardzo dokładny i przystępny sposób zajmuje się zagadnieniami umundurowania piechoty i artylerii szwedzkiej Karola XII.

Końcowa ocena [według rankingu: trzeba mieć – można mieć – lepiej odpuścić – zdecydowanie unikać] to zdecydowanie trzeba mieć. Dla wszystkich zainteresowanych szwedzką wojskowością czy armiami walczącymi w Wielkiej Wojnie Północnej – czy to historyków badających temat, rekonstruktorów odtwarzających Szwedów czy wargamerów szukających inspiracji dla malowania swoich armii – to wręcz praca niezbędna, pełna niezwykle ciekawych materiałów źródłowych i rekonstrukcji wyglądu, umundurowania i uzbrojenia żołnierzy. Z dużą niecierpliwością czekam na tom drugi z materiałami na temat kawalerii, nie wątpię że będzie na równie wysokim poziomie.


poniedziałek, 31 stycznia 2022

Najmniej udany coup de grâce w historii

 


Przeszukując ostatnio Siedem ksiąg o czynach Karola Gustawa autorstwa Samuela Pufendorfa, natknąłem się na dosyć drastyczny, acz ciekawy opis z początku kwietnia 1657 roku. Patrol szwedzkich rajtarów, dowodzonych przez Erika Dahlberga, miał się natknąć na rannego polskiego żołnierza. Szwedzi chcieli mu zadać „cios łaski” i wtedy się zaczęło…

[Polak] leżał n a wznak, serce miał przeszyte dwoma kulami, zamknięte oczy, a krwawa piana wypływała mu z ust. Żołnierze uznali, że miłosiernym uczynkiem będzie skrócić cierpienia rannemu, skoro nie było nadziei na przeżycie. Jeden z nich zeskoczył zatem z konia, przyłożył mu pistolet do czoła i strzelił, tak że wypłynął mózg. Zraniony położył wtedy swoją prawą rękę na tej ranie, włożył palce do mózgu i krwi. Wtedy drugi żołnierz strzelił dwa razy, trafiając rannego między oczy, odłupując całkiem górną część czaszki. Jednak mimo to Polak dalej ruszał obu dłońmi w ranie. Szwed wbił mu wówczas swój rapier trzy albo cztery razy w serce. Polak zaś przy każdym pchnięciu przyciągał nogi i kładł rękę na piersi. Zadano mu jeszcze wiele ciosów od brzucha po szyję. Licznymi kulami przebito jego głowę i serce, tak że z rozłupanej czaszki płynęła krew, a mimo to poruszał dalej rękami i nogami i zaczął głucho jęczeć, tak jakby chciał coś powiedzieć. Wszyscy obecni bardzo się dziwili, że jeszcze ma świadomość, kiedy jego serce i czoło zostało tyle razy przebite. Przez pół godziny obserwowali to zdarzenie, w końcu zostawili go, a jeszcze nie wyzionął ducha.

poniedziałek, 24 stycznia 2022

Nieszczęśliwy wypadek, czy działanie umyślne



Ciekawy przykład ‘friendly fire’ który miał miejsce w czasie defilady, a nie w boju. Początek kwietnia 1657 roku, Karol X Gustaw spotyka się z Jerzym II Rakoczym. Rzecz opisał Samuel Pufendorf:

Dla uhonorowania Rakoczego ustawiono całą armię w szyku bojowym, a kiedy przybył z orszakiem tysiąca Węgrów i Kozaków, przyjęty został przez króla ze wszelkimi oznakami życzliwości. Armia powitała go dwoma salwami, uroczystymi dźwiękami trąb i bębnów, a także pozdrowieniem przez skłonienie chorągwi. Radość ta została niemało zakłócona śmiercią Adolfa, księcia Nassau, który, gdy stał przed swoim regimentem jazdy, został trafiony w głowę kulą wystrzeloną przed jednego ze swoich i zmarł. Nie wiedziano, czy był to nieszczęśliwy wypadek, czy działanie umyślne.

Jedyny Nassau którego udało mi się odnaleźć w tym okresie, a który faktycznie miał zginąć na początku kwietnia 1657 roku w Polsce to Philip von Nassau (syn Georga von Nassau-Beilstein-Dillenburg). Miał 27 lat, więc faktycznie mógł być dowódcą regimentu rajtarii – w spisach opublikowanych przez Mankella w marcu 1657 roku pojawia się przez chwilę regiment rajtarii ‘grafa Nassau’, którego nie ma w późniejszych spisach. Niestety nie posiadam pracy Tessina, która mogłaby rzucić na to nieco więcej światła – bo też w armii szwedzkiej służyło wtedy sporo młodych książątek, grafów i hrabiów niemieckich. 

poniedziałek, 17 stycznia 2022

Kadrinazi radzi i odradza – cz. XLV

 


Wypadałoby w końcu wrzucić coś na blog, a nie tylko koncentrować się na FB. Co może być tu lepszego, niż kolejna recenzja? Dziś przyjrzymy się najnowszej pracy autorstwa Michaela Fredholma von Essena, czyli ‘Charles X’s Wars. Volume I – Armies of the Swedish Deluge, 1655-1660’. Jest to początek nowej mini-serii w ramach ‘Century of the Soldier 1618-1721’, jako że tematyka Potopu obejmie trzy tomy autorstwa tego autora.

Jak zwykle najpierw przyjrzymy się ogólnej organizacji pracy, a potem dodam nieco więcej szczegółowych komentarzy. Po krótkim wstępie w którym autor opisuje podział na tomy a także ogólne wstępne informacje edytorskie, czytelnik znajdzie tu bardzo długie i szczegółowe kalendarium wydarzeń od stycznia 1654 roku do lipca 1657 roku, obejmujący początek konfliktu Rzplitej z Moskwą, agresję Szwecji a także wejście Siedmiogrodu do wojny. Kolejny ‘rozdział’ to ‘dramatis personae’, jedno-dwuzdaniowe opisy najważniejszych dowódców z wszystkich walczących armii. Kolejna część to biogramy ośmiu monarchów państw biorących udział w konflikcie do 1657 roku (poza Danią i Norwegią, jako że ta będzie opisana w tomie trzecim). Pierwszy ‘właściwy’ rozdział opisuje przyczyny wybuchu wojny, zarówno na linii Rzplita-Moskwa jak i Rzplita-Szwecja. Kolejne rozdziały zajmują się, zgodnie z tytułem pracy, armiami biorącymi udział w konflikcie. Są to po kolei (w nawiasie ilość stron poświęconych każdej armii): Szwecja (52), Rzplita (44), Brandenburgia-Prusy (14), Moskwa (35), Kozacy (11), Siedmiogród (7), Święte Cesarstwo Rzymskie (5) i Tatarzy (19). Autor starał się opisać każda armię w podobny sposób: od organizacji, rekrutacji, liczebności, po wyposażenie i taktykę. Jak widać po ilości stron niektóre armie są jednak opisane znacznie pobieżniej od innych. Zdecydowanie najlepszą częścią są opisy armii szwedzkiej, oparte o liczne dokładne opracowania autorstwa szwedzkich historyków. Nie brak tu organizacji jednostek do poziomu kompanii włącznie, informacji o umundurowaniu czy broni. Rzplitej poświęcono sporo miejsca, opisy są głównie oparte o prace Jana Wimmera, Roberta Frosta i Richarda Brzezińskiego. Bardzo obszerny jest rozdział o armii moskiewskiej, która zdaje się bardzo interesować autora. Dziwne wydaje się aż tak obszerne opisanie armii tatarskiej, biorąc pod uwagę relatywnie mały wpływ Chanatu na działania wojenne. Książka kończy się sugerowaną pozostałą literaturą z różnych krajów, a także obszerną bibliografią w której rzuca się jednak w oczy (co zdaje się być typowe dla tego autora) brak źródeł archiwalnych – są tylko drukowane, a i tak w tekście książki znajdujemy relatywnie mało odniesień do nich.

Książka jest bogato ilustrowana, znajdziemy tu dużą ilość czarno-białych ilustracji – tak obrazów z epoki jak i zdjęć zachowanych egzemplarzy broni i ekwipunku, a także zdjęć i rysunków sztandarów. Siergiej Szamenkow, znany dobrze czytelnikom serii, jest autorem kolorowych plansz. Mamy tu ciekawą mieszanką 16 żołnierzy z różnych armii (trzech Szwedów, jeden Siedmiogrodzianin, trzech Polaków, jeden Litwin, czterech Moskwicinów, jeden Brandenburczyk, dwóch Kozaków i jeden Tatar). Oprócz tego Siergiej narysował kilka bardzo ładnych czarno-białych szkiców z wizerunkami żołnierzy. Czytelnik znajdzie tu też trzy bardzo ogólne mapy, ukazujące głównie działania w latach 1654, 1655, 1656.

Książka bez wątpienia ‘daje radę’ jako wprowadzenia dla tematu dla czytelników anglojęzycznych, nie znających materiałów w języku szwedzkim, polskim czy rosyjskim. Bardzo dobrą częścią jest szczegółowe kalendarium, chociaż autor czasami stosuje bardzo dziwny zapis nazw miejscowości, np. Ujście występuje tu pod niemiecką nazwą Usch. Szczerze mówiąc nie bardzo widzę sens w podrozdziale ‘dramatis personae’, bo długa lista nazwisk niewiele to wnosi do lepszego zrozumienia konfliktu. Rozdziały o wojskowości są o bardzo zróżnicowanej jakości – Szwecja, co zrozumiałe, opisane jest najdokładniej i zawiera dużo ciekawych informacji. Niestety o wiele gorzej jest w przypadku Rzplitej czy Kozaków: po części wynika to zapewne z braku możliwości dotarcia do odpowiednich materiałów, a po części z właściwego zrozumienia mechanizmów wojskowości tych ‘frakcji’. Autor wychodzi z błędnego założenia że w czasie Potopu polscy dowódcy uczyli się ‘zachodniej’ wojskowości od Szwedów i pod ich wpływem zmieniali strukturę i organizację armii – wniosek który jest daleki od prawy bo oparty o błędne założenia i brak znajomości źródeł. Autor myli też polską królewską gwardię nadworną z komputową, pisząc że całość była finansowana z królewskiej szkatuły. W armii litewskiej widzi czerkieskich petyhorców, dragonów ‘prawdopodobnie’ wyposaża we włócznie obok muszkietów, twierdzi też że rajtaria w Rzplitej nie różniła się praktycznie niczym od szwedzkiej (chociaż mamy dowody źródłowe na to, że przynajmniej część polskich rajtarów służyła w systemie towarzyskim). Przy opisie Kozaków (których nie wiedzieć czemu autor uporczywie zapisuje jako ‘cossacks’ a nie ‘Cossacks’) mamy np. wzmiankę o wzorowaniu się na stroju moskiewskim, używaniu bufiastych spodni czy nawet w niektórych przypadkach o walce ‘na gołą klatę’ w czasie lata. Ktoś powie że to wszystko drobne rzeczy – pewnie dla niektórych tak, ale z drugiej strony po co za wszelką cenę opisywać z takimi błędami armie o których najwyraźniej ma się słabe pojęcie? Czasami nader kuriozalny jest dobór ilustracji, na czele z XVIII-wieczny szyszakiem z metalowymi skrzydłami (z epoki saskiej) jako przykładem typowego szyszaka husarskiego w czasie Potopu – chociaż na szczęście znaczna część ilustracji jest o wiele lepiej dopasowana.

Ocena w rankingu blogowym [trzeba mieć – można mieć – lepiej odpuścić – zdecydowanie unikać] to można mieć. To generalnie wprowadzenie do tematu, gdzie najlepszą częścią jest kalendarium i opisy niektórych armii (zwłaszcza szwedzkiej),  na pewno będzie dobrze przyjęte na rynku anglojęzyczny gdzie brakuje dokładniejszych opisów tego konfliktu. Co prawda tom nie zawiera opisów żadnych bitew, wydaje mi się jednak że to znajdziemy w części drugiej, więc nie zaniżałbym z tego powodu oceny niniejszego tomu.

poniedziałek, 15 listopada 2021

Kadrinazi radzi i odradza – cz. XLIV

 


Bitwa pod Nordlingen, stoczona w 1634 roku, jest jedną z najważniejszych bitew Wojny Trzydziestoletniej, a jednocześnie największą szwedzką klęską w toku tego konfliktu. Do tej pory starcie to nie miało – o ile mi wiadomo – żadnej większej monografii iw języku angielskim. Klasyką i niedoścignionym wzorem wciąż pozostaje wydana w 2009 roku książka w języku niemieckim, Nordlingen 1634. Die Schlacht bein Nordlingen- Wendepunkt de Dreisigjahrigen Krieges, autorstwa Petera Engerissera i Pavla Hrncirika. Z dużym zainteresowaniem przyjąłem więc wieść, że w ramach serii Century of the Soldier 1618-1721 ukaże się praca hiszpańskiego badacza Alberto Raula Estebana Ribas, zatytułowana The battle of Nordlingen 1634. The bloody fight between Tercios and Brigades. Książka w końcu do mnie dotarła, przeczytana w jedno przedpołudnie, pora więc na recenzję. Jak zwykle najpierw omówię plan pracy a potem skupię się na komentowaniu treści.

Praca jest podzielona na 10 rozdziałów, dodatkowo ma także dwa aneksy. W rozdziale pierwszym autor przedstawia charakterystykę walczących armii: szwedzkiej, niemieckich sojuszników Szwecji, cesarskiej, Ligi Katolickiej i hiszpańskiej (ta ostatnie opisana jest w najobszerniejszy sposób). Rozdział drugi omawia dowódców spod Nordlingen. Kolejny rozdział to opis dotychczasowego przebiegu Wojny Trzydziestoletniej, od jej początku do samej tytułowej bitwy. Także i tutaj największy nacisk położony jest na hiszpański udział w konflikcie. Rozdział czwarty to kampania 1634 roku, prowadząca pod Nordlingen, a piąty skupia się na marszu armii hiszpańskiej i jej połączeniu z wojskami katolickimi. Rozdział szósty omawia manewry obydwu armii przed samą bitwą. Kolejny rozdział to sama bitwa, nic więc dziwnego że jest najobszerniejszy, jako że starcie opisano na ponad 50 stronach. Dwa kolejne rozdziały to opis efektów bitwy, podczas gdy w ostatnim rozdziale autor zastanawia się nad rolą bitwy i przedstawia swoje przemyślenia na temat starcia hiszpańskiej i szwedzkiej myśli wojskowej. Ocenia też walczących w bitwie dowódców i wskazuje jak ich decyzje wpłynęły na przebieg i wynik starcia.

Bez wątpienia najlepsze i najciekawsze są fragmenty dotyczące armii hiszpańskiej. Widać, że tu autor czuje się pewnie, korzystając zarówno ze źródeł jak i opracowań dostępnych w języku hiszpańskim. O wiele gorzej jest w przypadku innych armii. Przykładowo 10 stron opisu armii szwedzkiej ma aż 29 przypisów do Ospreyów o armii szwedzkiej autorstwa Richarda Brzezinskiego, a dziewięć stron o armii cesarskiej aż 25 przypisów do fatalnych Ospreyów o armii cesarskiej autorstwa Vladimira Brnardica. Jest sporo dokładniejszych i lepiej opracowanych książek na te tematy, być może jednak w grę wchodzi bariera językowa. Autor w dużej mierze opiera się tez na hiszpańskim przekładzie pracy Williama P. Guthrie – tak w opisach armii jak i, przede wszystkim, przy opisie samego starcia. Niestety praca Guthriego to opracowanie posiadające wiele wad, głównie z powodu błędnego użycia źródeł/nie używania ważnych źródeł/opierania się o stare opracowania, stąd też należy podchodzić do niego z dużą ostrożnością. Autor czasami odnosi się do wspomnianej już pracy Engerissera i Hrncirika, dziwne jednak że bardzo rzadko robi to przy samym opisie bitwy. Znów w grę może wchodzić bariera językowa. Na szczęście w dużej części opis oparty jest o źródła i opracowania hiszpańskie i te fragmenty są zdecydowanie najciekawsze i stanowią najlepszą część pracy. Widać to chociażby przy ODB walczących armii, gdzie Hiszpanie są opisani najdokładniej – chociaż przydałoby się nieco lepsze zaznaczenia (może w formie tabel) organizacji i sił przeciwników, jako że informacje te są mocno rozsiane w tekście. Generalnie jednak książka napisana jest bardzo przejrzyście, autor umiejętnie prowadzi czytelnika przez kolejne fazy bitwy, podkreślając odwagę i upór obydwu walczących stron. W jasny sposób znajdziemy tu cele i założenia planów bitewnych, próbę ich realizacji, a także przyczyny i skutki szwedzkiej porażki/hiszpańsko-cesarskiego zwycięstwa.

Autor zwraca uwagę ze wciąż pokutujące mity na temat Tercio, jako wielkich i nieruchawych bloków piechoty. Podkreśla że w XVII wieku było to już dalekie od prawdy i że Hiszpanie potrafili działać z dużą elastycznością, reagując na zmieniające się pole walki. Sporo miejsca zajmują jego rozważania na temat elitarności armii hiszpańskiej, jej specyficznego esprit de corps, a także starcia taktyki hiszpańskiej i szwedzkiej. Tu niestety wpada we własną pułapkę, bo przyznaje, że Szwedzi i ich niemieccy sojusznicy nie walczyli w szyku tytułowej brygady (która generalnie nie była już używana po śmierci Gustawa Ii Adolfa, o czym autor zdaje się zapominać), a jako samodzielnie walczące bataliony/skwadrony. Jako takie dobór podtytułu pracy wydaje się nieco chybiony. Chodziło mu jednak zapewne o próbę walki z mitem ‘nowoczesnych’ Szwedów i ‘anachronicznych’ Hiszpanów, stąd tez można zrozumieć taki zabieg w tytule.

Jak to zwykle w przypadku tej serii wydawniczej, książka ma wiele ilustracji. Czarno-białe to mieszanka różnych obrazów i rysunków z epoki, w tym wielu ciekawych malowideł z kolekcji Prado. Wśród nich znajdziemy także zdjęcia ocalałych sztandarów i egzemplarzy broni. Niestety kilka ilustracji zostało wydrukowanych w fatalnej rozdzielczości, mocno odstającej od reszty. Bardzo przydatna jest seria współczesnych zdjęć pola bitwy, wraz z dokładnymi opisami w aneksie – ich autorem jest szwedzki badacz Daniel Staberg. Jak zwykle na wysokim poziomie są za to kolorowe plansze z wizerunkami 13 żołnierzy walczących armii, przygotował je stały rysownik serii, Siergiej Szamenkow.  Na równie wysokim poziomie są też mapy poszczególnych faz starcia, które dodatkowo mają rozbudowany opis zamieszczony w drugim aneksie książki.

Ocena w rankingu blogowym [trzeba mieć – można mieć – lepiej odpuścić – zdecydowanie unikać] to podwójny wynik: trzeba mieć albo można mieć. Czemu w ten sposób? Jeżeli macie dostęp do wspomnianej już pracy Engerissera i Hrnicirika, nie dowiecie się z książki Ribasa nic nowego, może Was też nieco poirytować zbyt dużo odniesień do Ospreya czy zdecydowania pro-hiszpańska pozycja autora, stąd też można mieć. Jeżeli nie znacie języka niemieckiego/nie macie dostępu do tej pracy, szukacie czegoś w języku angielskim (a dostanie pracy Guthriego to zdecydowanie droga impreza) czy jesteście zainteresowaniu armią hiszpańską czy generalnie Wojną Trzydziestoletnią  – wtedy to trzeba mieć.

środa, 11 sierpnia 2021

Oblężenie Jasnej Góry – Johann Bensheimer

 



Bardzo ciekawy miedzioryt Johanna Bensheimera z 1659 roku, przedstawiający oblężenie Jasnej Góry przez Szwedów. Pochodzi z wydanej w Gdańsku książki Stanisława Kobierzyckiego Obsidio Clari Motnis Częstochoviensis. Ilustrację w dobrej jakość można znaleźć na stronie ze zbiorami cyfrowymi Muzeum Narodowego w Krakowie. Poniżej kilka ciekawych fragmentów: dawny regiment gwardii Jana II Kazimierza (już na służbie szwedzkiej), jazdę koronną przy armii szwedzkiej czy fragmenty obozów wojsk szwedzkich.

 







poniedziałek, 4 stycznia 2021

Kadrinazi radzi i odradza – cz. XXXVIII

 


Czytelnicy bloga wiedzą zapewne, że wojna 1626-1629 należy do moich ulubionych konfliktów, którym poświęcam sporo miejsca i na  którym koncentruje swoje hobbystyczne badania i projekty książkowe. Z dużą więc ciekawością przyjmuję więc wszystkie zapowiedzi wydawnicze, które dotyczą tej wojny. Jednym z moich niezrealizowanych projektów jest praca o bitwie pod Trzcianą, która (z różnych przyczyn, acz leżących tylko i wyłącznie po mojej stronie) niedokończona wylądowała w szufladzie gdzie może kiedyś tam doczeka lepszych czasów. Z tego też powodu dzisiejsza recenzja może być nieco nietypowa i różnie odbierana przez czytelników, bo na warsztat biorę najnowszą pracę Pawła Szymona Skworody zatytułowaną Bitwa pod Trzcianą 27 VI 1629. Legendarna łaźnia Lwa Północy, która ukazała się z końcem zeszłego roku nakładem wydawnictwa Inforteditions. Recenzje to rzecz bardzo subiektywna, dużo w nich zależy od punktu widzenia recenzenta – stąd też ten nieco dłuższy wstęp w dzisiejszym wpisie, żeby od razu uświadomić czytającym moje zaangażowanie w badany temat, co będzie rzutowało na samą recenzję. Jak zwykle zaczniemy od ogólnego opisu książki, a potem przyjrzymy się różnym szczegółom i dodam kilka obserwacji i komentarzy.

Praca podzielona jest na pięć rozdziałów, oprócz tego mamy wstęp (będący de facto dodatkowym rozdziałem) i aneks z wypisami z polskich źródeł opisujących bitwę. We wstępie autor, po krótkim tłumaczeniu czemu zdecydował się przybliżyć czytelnikom właśnie bitwę pod Trzcianą, opisuje nam konflikt pomiędzy Rzplitą i Szwecją w okresie od wyprawy szwedzkiej Zygmunta III po lądowanie Gustawa II Adolfa w Prusach. Rozdział pierwszy to historia wojny o ujście Wisły, chociaż opis rozpoczyna się od 1625 roku i walk w Inflantach. Znajdziemy tu więc informacje o lądowaniu Szwedów, bitwie pod Gniewem, oblężeniu Pucka, bitwy pod Czarnem (Hammerstein), Tczewem, Oliwą, kampanię 1628 roku, Górzno, oblężenie Torunia, aż po początek interwencji cesarskiej. W rozdziale drugim autor porównuje XVII-wieczną wojskowość Rzplitej i Szwecji, wybiegając czasami aż do Wojny Trzydziestoletniej czy nawet „Potopu”. Znajdziemy tu też informacje o organizacji i wyposażeniu posiłkowych wojsk cesarskich. Rozdział trzeci to porównanie sił walczących pod Trzcianą, podczas gdy w rozdziale czwartym znajdziemy opis samej bitwy. Ostatni rozdział mówi nieco o stratach w bitwie, znajdziemy tam także rozważania autora na temat szyku walczących armii, z kolei w krótkim epilogu autor wspomniał o zakończeniu konfliktu w 1629 roku i o rozejmie w Sztumskiej Wsi.

Co od razu rzuca się w oczy przy lekturze, to dosyć obszerne wprowadzenie do tematu, gdzie wstęp i pierwszy rozdział, stanowiące połowę objętości pracy, są de facto bardzo długim opisem historycznym, który równie dobrze można by podsumować na dwóch stronach ogólnego wstępu i dwóch kolejnych chronologii konfliktu. Zamiast tego mamy kolejne rozważania o bitwach od Kircholmu po Górzno, niewiele wnoszące do samej bitwy pod Trzcianą. Co szczególnie rzuca się w oczy to praktycznie brak odniesień do źródeł, zamiast tego co chwila znajdujemy zdanie mówiące o tym, że „według [tu wstaw nazwisko historyka]…”. Już kilka osób które czytało tę książkę zauważyło: „no ale przecież autor odnosi się do twoich wpisów” – co w sumie nie zaskakuje, bo trochę jednak o Trzcianie napisałem – jednak chciałbym przeczytać książkę Pawła Skworody i owoc jego badań, a nie co chwila natykać się na to co napisał Mariusz Balcerek o szykach armii szwedzkiej, Paweł Duda o dyplomacji papieskiej czy Michał Paradowski na swoim blogu. Otrzymujemy więc kompilację tego co napisali już inni, z reguły z adnotacją autora że zgadza się z danym historykiem. Do tego wiele z tego typu dywagacji zdaje się być po prostu „wypełniaczami miejsca”, ot żeby powstała dodatkowa strona czy dwie. Jak bowiem wytłumaczyć sens dwustronicowych rozważań na temat bitwy pod Kircholmem, dwóch i pół strony o bitwie pod Oliwą czy długie opisy, podane zresztą za Mariuszem Balcerkiem, dotyczące szyków Dahlbergha?

Bardzo dziwne wrażenie sprawia rozdział drugi, mówiący o wojskowości walczących stron. Biorąc pod uwagę jak specyficznym starciem była bitwa pod Trzcianą, aż się prosiło o skoncentrowanie na kawalerii, która wzięła na siebie ciężar walk. Zamiast tego mamy tu wszystko: długie rozważania o rewolucji militarnej w Europie, reformy Władysława IV, odniesienia do „Potopu” a nawet panowania Sobieskiego. Bardzo długo opis dotyczący reform w piechocie szwedzkiej za panowania Gustawa II Adolfa byłby przydatny jeżeli książka dotyczyłaby bitwy pod Gniewem, ale w przypadku Trzciany poświęcenie jej tyle miejsca nie ma większego sensu. Opis jazdy szwedzkiej jest nieco lepszy, acz też nie pozbawiony dziwnych czy niepopartych źródłowo sformułowań (jak lekka jazda inflancka w armii szwedzkiej czy teza o tym że jazda szwedzka została uznana za rajtarów – ale przez kogo tego już się nie dowiemy…). Co ciekawe, jeżeli ktoś ma zerowe pojęcie o jeździe polskiej to zbyt dużo się z tego rozdziału nie dowie, mamy tylko nieco informacji o organizacji chorągwi i sposobie dosiadu koni, ale już nie o uzbrojeniu oddziałów.

Brak odniesień do źródeł jest widoczny chociażby w przypadku próby identyfikacji oddziałów polskich pod Trzcianą. Autor wspomina tu na przykład, że Maciej A. Pieńkowski w swoim artykule o bitwie zidentyfikował chorągwie Łukasza Żółkiewskiego i Adama Kalinowskiego jako biorące udział w bitwie. Problem jest z tym jednak taki, że to jedna z dwóch możliwych interpretacji zapisu z popisu wojsk koronnych z 17 lipca 1629 roku, którą znajdziemy w „Kontynuacji Diariusza…”, interpretacja która jest zresztą dyskusyjna. Wśród zidentyfikowanych jednostek polskich brak chorągwi kozackiej Moczarskiego i oddziałów polskich dragonów, mimo że dysponujemy zapisami źródłowymi na ich temat. Wielokrotnie w czasie lektury pracy odniosłem wrażenie, że autor nie próbuje takich informacji w żaden sposób weryfikować, zdając się na to co napisali już inni. Cytując list Arnima narzekającego na Polaków w bitwie autor powołuje się na „Szwedzkie wojny” („Sveriges Krig”), mimo że w bibliografii swej pracy ma kronikę Hoppego, gdzie można znaleźć zapis tego listu. Zresztą i interpretacja opracowań czasami kuleje, co widać chociażby przy snuciu rozważań o tym, czy Gustaw II Adolf wydał grafowi Renu rozkaz odwrotu i czy ten zdecydował się działać wbrew temu rozkazowi – to wszystko mamy już zarówno wyłożone w „Sveriges Krig” jak i w szwedzkich materiałach źródłowych, do których autor nie dotarł (jak relacja sekretarza Oxenstierny Grubbego i list samego Gustawa II Adolfa).

Dość kuriozalny jest dla mnie opis samego starcia, gdzie autor próbował – może chcąc ułatwić odbiór tekstu – napisać to niemal powieściowym językiem. Wygląda to może dosyć barwnie, ale mnie akurat taki tekst zupełnie odrzucił. Z jednej strony roi się tu od barwnych opisów, gęsto przetykanych metaforami, z drugiej strony co chwila mamy w opisach określenia „prawdopodobnie”, „zapewne”, „być może”. Nie wiedzieć po co mamy tu całe długie ustępy dotyczące prawdopodobnego uzbrojenia i wyposażenia żołnierzy, ich sztandarów i taktyki – co nijak nie umila lektury, a czasami wręcz ją utrudnia. Po co w opisie bitwy rozważania o tym jak wyglądały sztandary walczących armii? Do tego fantazyjne opisy szykujących się do boju żołnierzy czy pochodzącą z 1706 roku komendę dla jazdy polskiej (podpowiem – Janusz Wojtasik był pierwszy, użył już tego w swoim HBku „Podhajce 1698”). Jak na rozdział który powinien być kluczowy dla całej pracy mamy tu niesamowity chaos i naprawdę trudno zorientować się kto, kogo i dlaczego. Do tego autor upiera się, żeby nazywać szwedzką jazdę „lekką jazdą” co jest po prostu błędem i może zupełnie zmylić czytelnika słabo orientującego się w realiach wojny. Brak konsekwencji w zapisie powoduje też, że niemiecki rotmistrz na służbie szwedzkiej, brat grafa Renu, raz jest Wilhelmem, potem Janem Wilhelmem a wreszcie Johanem Wilhelmem – a to wciąż jedna i ta sama postać. Fińskim rajtarom Anrepa nie groziław toku starcia masakra, jak chce autor, bo skwadron ten dał nogę nawet bez oddania salwy z pistoletów – to fiński skwadron Ekholta miał nader dzielnie walczyć przeciw Polakom i cesarskim.

Przy ocenie strat bitewnych autor opiera się o moje ustalenia z 2013 roku, nie ma tu żadnych dodatkowych interpretacji czy materiałów źródłowych. Jest za to nieco dodatkowych rozważań na temat szyku armii sprzymierzonych, wydaje się jednak że autor jest nieco zbyt zaintrygowany szykiem Dahlbergha co prowadzi do dosyć daleko posuniętych wniosków, bez brania pod uwagę ewentualnych mankamentów tego źródła ikonograficznego. Odnoszę zresztą wrażenie, że autor zna te szyki tylko z artykułu Mariusza Balcerka, a nie miał okazji ich samemu przeanalizować.

Końcowa ocena [według rankingu – trzeba mieć – można mieć – lepiej odpuścić – zdecydowanie unikać] to niestety z dużym żalem lepiej odpuścić. Mamy tu do czynienia z kompilacją opracowań, z dużą ilością informacji wrzuconych do książki tylko jako wypełniacze miejsca, a sam opis bitwy pozostawia dużo do życzenia. Spokojnie można byłoby usunąć przynajmniej połowę treści pracy bez żadnej szkody dla tytułowej bitwy. Do tego mamy tu sporą ilość błędów czy niedociągnięć, wynikających często z braku pracy na źródłach czy błędnej interpretacji dostępnych materiałów. W mojej ocenie autor nie wniósł tu żadnej nowej treści do rozważań nad bitwą, nie próbował też w jakiś mocny sposób polemizować z dotychczasowymi ustaleniami dotyczącymi starcia. Plus chociaż za to, że autor oparł się o sporo najnowszych opracowań i przedstawił czytelnikom w miarę aktualny (chociaż niepełny) stan naszej wiedzy o bitwie pod Trzcianą. Ogólnie jednak praca jest dla mnie mocnym rozczarowaniem, jest to jednak tylko i wyłącznie moja subiektywna ocena, pisana z punktu widzenia kogoś kto zajmuje badaniem wojny 1626-1629.

niedziela, 15 listopada 2020

Kadrinazi radzi i odradza – cz. XXXVII

 


Zgodnie z obietnicą wracam w kąciku recenzji do armii szwedzkiej, gdyż ukazał się właśnie drugi tom pracy ‘The Lion from the North’ autorstwa Michaela Fredholma von Essen. Książka ma podtytuł ‘The Swedish army during the Thirty Years War: Volume 2, 1632-1648’, widzimy więc że dotyczy okresu po śmierci króla Gustawa II Adolfa. Jak to zazwyczaj bywa w przypadku blogowych recenzji, najpierw przyjrzymy się strukturze pracy, a potem dodam kilka komentarzy od siebie.

Książka otwiera długa chronologia wydarzeń ‘szwedzkich’ w latach 1632-1648, od bitwy pod Lutzen do zakończenia działań militarnych na początku listopada 1648 roku. Następny w krótkim wstępie autor opisuje architekta szwedzkich sukcesów, czyli kanclerza Axela Oxenstiernę. Liczący ponad 120 stron rozdział pierwszy poświęcony jest kolejnym operacjom armii szwedzkiej w tytułowym okresie. Autor opisuje tu po kolei kolejne kampanie i najważniejsze bitwy, możemy tez prześledzić zmiany w naczelnym dowództwie armii szwedzkiej: Horn, Bernard Sasko-Weimarski, Baner, Torstensson, Wrangel a na końcu Karol Gustaw. Znajdziemy też tu informacje o składzie i liczebności armii polowych w najważniejszych bitwach, jak Wittstock i II bitwa pod Breitenfeld.

Kolejne rozdziały są już o wiele krótsze, koncentrują się bowiem na wybranych aspektach szwedzkiej wojskowości, często w nawiązaniu do sytuacji sprzed 1632 roku, opisanej w tomie I. I tak w rozdziale drugim poczytamy o zaciągu i liczebności armii szwedzkiej; w rozdziale trzecim o organizacji jednostek na poziomie regimentu i kompanii, a także artylerii i logistyce armii szwedzkiej. Rozdział czwarty omawia uzbrojenie i ekwipunek żołnierzy tej armii. W rozdziale piątym mamy nieco informacji o strojach wojskowych; w szóstym o taktyce i strategii szwedzkich armii; a w siódmy o marynarce wojennej. Ósmy rozdział to nader egzotyczna tematyka, opowiada bowiem o szwedzkich koloniach zamorskich: Nowej Szwecji i Złotym Wybrzeżu. Krótkie podsumowanie ocenia szwedzki wpływa na wojskowość europejską tej doby. Dwie niewielkie aneksy to lista miejscowości w których w 1648 roku Szwedzi mieli swoje siły garnizonowe i krótka notka o niemieckiej rymowance o Oxenstiernie (cytowanej we wstępie do książki).

Tak jak i w pierwszym tomie, godna uwagi jest oprawa graficzna pracy. Po raz kolejny kolorowe plansze z wizerunkami żołnierzy namalował Sergey Shamenkov: mamy tu osiem plansz, każda z dwoma postaciami, a także dodatkową postać z przodu i tyłu okładki. Wszystkie wizerunki z bardzo interesującymi opisami dotyczącymi wyglądu i wyposażenia. Kolejne 23 (tak, to nie literówka) plansze to kolorowe rysunki z kolekcji Riksarkivet, przedstawiające sztandary i kornety armii szwedzkiej w okresie po 1632 roku. Wreszcie ostatnia plansza to kolorowa mapa Świętego Cesarstwa Rzymskiego z podziałem na tzw. ‘okręgi cesarstwa’. W samym tekście czytelnik znajdzie mnóstwo czarno-białych ilustracji – od wizerunków władców i żołnierzy, przez obrazy przedstawiające bitwy, po współczesne zdjęcia zachowanych egzemplarzy broni i ekwipunku. Nie zabrakło i map najważniejszych bitew i teatrów działań.

Przyznam, że ten tom o wiele bardziej przypadł mi do gustu, pewnie dlatego że nie musiałem się zżymać na błędy związane z wojną o ujście Wisły. Bardzo dobrze czyta się zwłaszcza pierwszy rozdział, opisujący działania Szwedów po 1632 roku, co w połączeniu z chronologią i mapami pozwala bez problemu prześledzić wojenne epopeje ich armii. Szczególnie cenne są nieco mniej znane epizody – jak wojna szwedzko-duńska (wojna Torstenssona) czy kolonialne wyprawy do Ameryki i Afryki. Tak jak i w poprzednim tomie autor bazuje przede wszystkim na źródłach drukowanych i opracowaniach, tym razem mamy jednak w tekście sporo list armijnych z poszczególnych kampanii.

Końcowa ocena [według rankingu – trzeba mieć – można mieć – lepiej odpuścić – zdecydowanie unikać] to w przypadku tego tomu trzeba mieć. Bardzo ciekawe ujęcie dalszych faz Wojny Trzydziestoletniej, gdzie możemy się zapoznać z operacjami armii szwedzkiej, zmianami w dowodzeniu, taktyce i wyposażeniu żołnierzy. Obydwa tomy jako mini-seria świetnie się uzupełniają i w przystępny sposób opisują armię szwedzką w pierwszej połowie XVII wieku. Do tego naprawdę świetna strona graficzna praca, znacznie ułatwiająca lekturę.

poniedziałek, 19 października 2020

Szwedzi, Finowie, a z nimi garść Szkotów, Polaków i Węgrów

 

 


W toku jednej z dyskusji na forum historycy.org padło pytanie o proporcję oddziałów szwedzkich/fińskich i najemnych w armii Karola IX pod Kicholmem w 1605 roku. Jako że dzięki pracom  Mankella i Barkmana mamy dostęp do bardzo szczegółowych danych, można więc przedstawić zestawienie jednostek i przyjrzeć się proporcjom w jakich występowały w bitwie poszczególne nacje:

 

I.                     Piechota:

 

Batalion gwardii (drabanci i straż pałacowa) – 150 + 244 = 394 ludzi

 

Regiment Andersa Stuarta (10 chorągwi szwedzkich) – 1872 ludzi

 

 

Regiment Josefa Mikaelssona (4 chorągwie szwedzkie + 1 jedna niemiecka) – 534 ludzi (w tym 73 ludzi w chorągwi niemieckiej)

 

Regiment Hansa Rechenbergera (4 chorągwie szwedzkie) – 951 ludzi

 

 

Batalion piechoty fińskiej – 500 ludzi

 

Regiment Jespera Andersona Cruusa (9 chorągwi szwedzkich) – 1590 ludzi

 

 

Regiment (najemny) Fryderyka księcia luneburskiego (3 chorągwie) – 400 Niemców

 

Regiment (najemny) hrabiego Johana Friedricha Mansfelda (5 chorągwi) – 725 Niemców

 

 

Regiment (mieszany) Andersa Lenartsona (1 chorągiew szkocka, 2 chorągwie polskie, 4 chorągwie niemieckie, 2 chorągwie szwedzkie) – 1402 ludzi (186 Szkotów, 178 Polaków, 113 Węgrów, 564 Niemców, 361 Szwedów)

 

Straż przy artylerii – 134 ludzi

 

II.                   Jazda:

Regiment króla (7 chorągwi szwedzkich, 1 inflancka) – 1055 ludzi (w tym 74 Inflantczyków)

Regiment Andersa Lenartsona (4 chorągwie fińskie, 1 szwedzka, 4 inflanckie) – 1035 ludzi (98 Szwedów, 532 Finów, 405 Inflantczyków)

Regiment hrabiego Johana Friedricha Mansfelda (4 chorągwie szwedzkie) – 410 ludzi


piątek, 26 czerwca 2020

Kadrinazi radzi i odradza – cz. XXXV



W kąciku blogowych recenzji przyszła pora na 54 tom (jak ten czas leci…) z serii ‘Century of the Soldier 1618-1721), czyli pracę Michaela Fredholma von Essena The Lion from the North. The Swedish army during the Thirty Years War: Volume I, 1618-1632. Jak zawsze, najpierw krótki opis samej pracy, a potem przyjrzymy się kilku szczegółom. Trochę się rozpisałem, ale też to jedna z moich ulubionych armii i okresów w dziejach, więc chyba mi to wybaczycie.

Po krótkim wstępie, chronologii wydarzeń i prologu historycznym pora na właściwą treść. Książka podzielona jest na osiem rozdziałów. W pierwszym z nich zapoznajemy się z historią szwedzkich konfliktów w latach 1618-1632, czyli walkach z Rzplitą w Inflantach i Prusach, a potem ze wstępną ‘szwedzką’ fazą Wojny Trzydziestoletniej. Autor omawia tu pokrótce wszystkie ważniejsze starcie, mamy więc zdobycie Rygi, Walmozję, Gniew, Tczew, odsiecz Stralsundu, Trzcianą, a potem Breitenfeld i Lutzen. Rozdział drugi to metody poboru i zaciągu w armii szwedzkiej: zarówno piechoty jak i kawalerii. W rozdziale trzecim zapoznajemy się z ewolucją organizacji armii szwedzkiej za panowania Gustawa II Adolfa, tak na poziomie kompanii jak i regimentu. W kolejny rozdziale przeczytamy informacje o uzbrojeniu i ekwipunku szwedzkich żołnierzy, artylerii, muzyce wojskowej, sztandarach a nawet nartach. Rozdział piąty poświęcony jest strojom i próbom wprowadzenia mundurów w armii szwedzkiej. W rozdziale szóstym autor prowadzi rozważania na temat taktyki i strategii Gustawa II Adolfa i szwedzkiemu modelowi prowadzenia wojen. Bardzo interesujący jest rozdział siódmy, omawiający działalność wywiadowczą i kontrwywiadowczą (z bardzo ciekawym fragment o pytaniach które w czasie przesłuchania kanclerz Oxenstierna zadawał złapanym polskim szpiegom w 1624 roku). W ostatnim, ósmym rozdziale autor przedstawia wojskową spuściznę Gustawa II Adolfa i jego wpływ na późniejszych dowódców.

Mamy tu także trzy aneksy: słynny opis przemarszu armii szwedzkiej we wrześniu 1631 roku, ODB armii walczących pod Lutzen i krótką listę wybranych regimentów zaciężnych na służbie szwedzkiej.

Bardzo silną stroną pracy są materiały ikonograficzne. Sergey Shamenkov jest autorem przepięknych wizerunków żołnierzy szwedzkich: na ośmiu kolorowych planszach znajdziemy ich łącznie 16, do tego po jednym wizerunki na przedniej i tylnej okładce. Kolejne 24 kolorowe plansze to wizerunki szwedzkich flag z manuskryptu Mohnera. W samym tekście znajdziemy mnóstwo czarno białych zdjęć: od broni i ekwipunku z zbiorów muzealnych, przez portrety władców, wizerunki żołnierzy czy sceny bitewne. Oprócz tego mamy też i sporo map, w tym prezentujące teatr działań w Inflantach czy Prusach a także starcia jak Lutzen czy Breitenfeld.

Praca napisana jest bardzo przystępnym językiem, autor umiejętnie prowadzi narrację i często polemizuje z przyjętymi od dawna tezami na temat wojskowości szwedzkiej, a także z zapisami źródłowymi. Tu jednak nieco zaskakuje dobór owych materiałów źródłowych. Z jednej strony jest tam sporo drukowanych źródeł szwedzkich, niemieckich czy angielskich, a także bardzo dobrych szwedzkich opracowań – jak Sveriges krig 1611-1632 czy praca Barkmana. Z drugiej jednak brak np. prac Mankella, nie ma też żadnych odniesień do ogromnych przecież zbiorów materiałów archiwalnych w Szwecji. Niby można to tłumaczyć tym, że materiały takie są podstawą opracowań według których autor podaje swoje dane,  ale mimo wszystko taki brak jest zaskakujący. Dosyć kuriozalny, w kontekście tego, jak ważnym elementem książki są konflikty z Rzplitą, jest brak materiałów w języku polskim, jeżeli nie liczyć drobnego przypisu z ‘Hammerstein 1627’ Pawła Skworody. W dobie internetu naprawdę można było się nieco postarać, dotrzeć do polskich badaczy i postarać się o nieco polskiego spojrzenia na konflikt ze Szwecją.

Właśnie, pora na moją ulubioną wojnę, więc na chwilę się tu zatrzymać. Jako że książka prezentuje szwedzkie punkt widzenia, znajdziemy tu sporo wzmianek dotyczących wojen ‘polskich’, które są powiedzmy to dyskusyjne. Nagminne jest zawyżanie stanów armii polskiej, z reguły bezkrytycznie brane ze Sveriges krig. W chronologii na początku książki autor twierdzi, że Szwedzi wygrali pierwsze walki pod Gniewem 22 września, chociaż już w samym tekście książki określa starcie jako nierozstrzygnięte. Sama bitwa jest zresztą nazwana przez autora polską porażką. W opisie kampanii 1628 roku brak informacji o zdobyciu przez Szwedów Brodnicy, co zaskakuje, bo był to ich jedyny sukces w tym roku i pośrednio doprowadził do bitwy pod Górznem. Bardzo słaby jest opis bitwy pod Trzcianą, gdyż z tekstu wynika że sprzymierzona armia polsko-cesarska miała aż 20 000 ludzi, Szwedzi mieli tylko 200 zabitych a największą stratą był kapelusz króla. Nagminnie też w tekście pojawiają się informacje o szwedzkich oblężeniach Gdańska i polskich oblężeniach Malborka – nie wiem czy to kwestia tłumaczenia czy też po prostu tak właśnie autor widział owe wydarzenia, które jednak oblężeniami nie były. Nie mogło też zabraknąć anegdotycznej informacji o łucznikach zaciąganych przez Szwedów do ochrony ich piechoty w czasie walk z Rzplitą – jak widać pewne mity wciąż mają się dobrze…

Końcowa ocena [według rankingu – trzeba mieć – można mieć – lepiej odpuścić – zdecydowanie unikać]  to pośrednia pomiędzy trzeba mieć a można mieć. Na pewno na rynku anglojęzycznym, gdzie materiałów o armii szwedzkiej jest niewiele i często są one bardzo słabej jakości, książka jest zdecydowanie strzałem w dziesiątkę i na pewno będzie dużym hitem, opisuje bowiem wiele ciekawych aspektów armii szwedzkiej. Dodajmy do tego ilustracja Sergeya, którymi jestem zauroczony, to naprawdę kawał świetnej roboty. Z drugiej jednak strony polski czytelnik znający wydane w naszym kraju tłumaczenie dwóch pierwszych tomów  Sveriges krig nie dowie się tutaj zbyt wielu nowych rzeczy chociaż warto podkreślić że całość materiału jest bardzo dobrze opracowana i podana czytelnikowi w bardzo przystępnej formie. Widać jednak że są pewne aspekty które autora interesują bardziej (sam opis kampanii i wojen) a inne zdecydowanie mniej (sztandary czy stroje). Książka jest jednak warta polecenia tak dla miłośników armii szwedzkiej jak i konfliktów z pierwszej połowy XVII wieku, zwłaszcza dla takich którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z tą tematyką. Na pewno będzie stanowiła ciekawą mini-serię z drugim tomem, w którym znajdziemy opis armii szwedzkiej do 1648 roku.

czwartek, 4 czerwca 2020

Sojor of fortune and a stranger to both nations



Wracamy do pamiętników Patricka Gordona, tym razem lądując w 1659 roku. Szkot siedzi właśnie w polskiej niewoli i otrzymuje propozycje zaciągnięcia się pod komendę Lubomirskiego, z obietnicą objęcia stanowiska kwatermistrza w regimencie dragonii. Oczywiście z wcześniejszych wpisów które publikowałem na blogu wiemy już, że ofertę przyjął, dziś jednak chciałem nieco przybliżyć jego rozważania na temat zmiany ‘barw klubowych’. Pokazuje to bardzo ciekawy punkt widzenia Szkota-katolika, który zaczął wojnę w szwedzkich szeregach, ale w 1659 roku wyraźnie zaczął widzieć, która strona wydaje się zwycięska. Tłumaczenie, jak to zwykle, nader luźne i mojego autorstwa, według angielskiego oryginału:

I tak oto tkwiłem już 11 tygodni w polskim więzieniu. Szwedzi, kiedym był jeszcze w Prusach, dwukrotnie zwracali się z prośba o me uwolnienie, ale im odmówiono, więc z tej strony nie miałem żadnej szansy na odzyskanie wolności. I teraz, jeżelibym nie wykorzystał tej dogodniej okoliczności [oferty Lubomirskiego] mogłem być pewny że [Polacy] ześlą mnie w jakieś odległe miejsce, gdzie będę zapomniany aż do zawarcia pokoju. I, będąc cudzoziemcem, wątpliwe jest bym uzyskał [od Szwedów] jakąś rekompensatę za me cierpienia (…).
Poza tym musiałem rozważyć inne rzeczy, będąc żołnierzem fortuny i obcym dla obydwu [walczących] narodów, moja sprawa nie leżała ani z jednymi ni z drugimi, więc nie czułem się zobligowany bardziej służyć czy cierpieć za jednych czy drugich. Tylko religia sprawiała, żem skłaniał się mocniej ku Polakom. Takoż więc, na tyle ile mój honor mi by pozwolił, skłaniałem się by szukać korzyści i zdobyczy [w polskiej służbie], podczas gdy – biorąc pod uwagę jak się sprawy miały – zdawało się to bardzo mało możliwe, cóż mówię, wręcz niemożliwe u Szwedów.

Po dłuższych rozważaniach, Gordon oczywiście zdecydował się na przyjęcie służby u Lubomirskiego, tak znacznej persony, który wydawał się znać na wojaczce i mieć wielki wpływ na sytuację polityczną. Szkot wystawił sobie na koniec taką oto laurkę, która miał mu, wraz z pomysłowością, pracowitością i dobrym zachowaniem, przynieść laury w nowej służbie:
Z moją religią, znajomością języków – zwłaszcza łaciny – i znany tu jako pochodzący ze szlachty [to wszystko] winno bardzo pomóc w tym kraju i wśród tych ludzi, gdzie wiedza, szlachectwo i cnoty wszelakie przynoszą znaczne honory i fortunę.

środa, 13 maja 2020

Kadrinazi radzi i odradza – cz. XXXIII



W ramach wygrzebywania i recenzowania starszych książek znów sięgamy do serii Historycznych Bitew wydawnictwa Bellona. Tym razem wydana w 2003 roku praca Pawła Skworody Warka-Gniezno 1656. Jak to zazwyczaj w przypadku recenzji blogowych przyjrzymy się najpierw konstrukcji pracy, a potem padnie kilka komentarzy dotyczących samej treści.

Po krótkim wstępie wprowadzającym w temat książki, pierwszy rozdział przedstawia wydarzenia wojny z Moskwą (czy Rosją, jak czytamy w tytule) w latach 1654-1655. W drugim i trzecim rozdziale czytamy o szwedzkich planach i przygotowaniach do inwazji na Rzeczpospolitą. W kolejnym rozdziale zapoznamy się z wydarzeniami 1655 roku, Ujście, Nowy Dwór, Wojnicz i kapitulacja Krakowa, a także poddanie przez Janusza Radziwiłła Litwy Szwedom. Następny rozdział mówi o szwedzkiej okupacji teren polskich i sposobach ich eksploatacji. Szósty rozdział to opis armii szwedzkiej doby Potopu: od organizacji po taktykę. W siódmy rozdziale w podobny sposób opisana jest armii koronna. W następnym rozdziale w końcu trafiamy do tytułowego roku 1656, zapoznając się z opisem zimowej wyprawy Czarnieckiego. W rozdziale dziewiątym mamy kontrofensywę szwedzką, z bitwą pod Gołębiem, a także dokładniejszym opisem wyprawy Karola X Gustawa i blokady wojsk szwedzkich w widłach Wisły i Sanu. Kolejny rozdział to wreszcie jedna z tytułowych bitew, czyli starcie pod Warką. Rozdział jedenasty jest najobszerniejszy, zawiera się w nim bowiem wyprawa wielkopolska wojska polskich, włącznie z tytułową bitwą pod Gnieznem, opisywaną jako bitwa pod Kłeckiem.

Praca ma także trzy aneksy. Pierwszy z nich to kilka wypisów źródłowych dotyczących opisanych w książce bitew: Pufendorfa o starciu pod Gołębiem i Kcynią, Kłeck według Theatrum Europeum, list feldmarszałka Wrangla do Czarnieckiego oraz relacja prymasa Leszczyńskiego o oblężeniu Warszawy. Drugi to spis jednostek szwedzkich i polskich. Nie jest jednak podpisany czego dokładnie dotyczy, trzeba się więc domyślić że chodzi o bitwę pod Kłeckiem. Trzeci, zdecydowanie najciekawszy, to linia czasowa wyprawy wielkopolskiej, która pozwala prześledzić przemarsze armii polskiej i szwedzkiej.

Co do ilustracji, jak to zwykle w przypadku XVII-wiecznych HBków mamy tu kilka nieśmiertelnych przerysów z pułkownika Gembarzewskiego a także kilka bardzo słabej jakości portretów. Do tego sporo map:  bitwa pod Warką, kampania wielkopolska wojsk 1656 roku, dwie fazy bitwy pod Kłeckiem (Gnieznem) a także szyk armii szwedzkiej w tej ostatniej bitwie, według ryciny Dahlbergha.

Praca jest oparta przede wszystkim o wcześniejsze opracowania, np. rozdział o armii szwedzkiej to głównie materiały z artykułu Larsa Tersmedena, wyprawa wielkopolska to w znacznej mierze artykuł Tadeusza Nowaka i praca Adama Kerstena. Oczywiście autor używa też materiałów źródłowych, są to jednak głównie dobrze znane źródła wydane drukiem, jak Kochowski, Łoś czy Jemiołowski. Ze źródeł szwedzkich mamy przede wszystkim Pufendorfa. Brak materiałów szwedzkich jest przede wszystkim widoczny przy opisach armii czy poszczególnych jednostek, przez co np. mamy raczej niedokładny opis sił szwedzkich pod Warką (opierający się tylko o pracę Tessina) czy brak pewnych oficerów dowodzących regimentami pod Kłeckiem. Niejednokrotnie padają w książce bardzo dokładnie informacje na temat liczebności szwedzkich regimentów, nie wiadomo jednak skąd autor wziął takie czy inne liczby. Brak konsekwencji w zapisie imion oficerów cudzoziemskich, jakby autor nie mógł się zdecydować czy stosować u wszystkich polską formę zapisu  – mamy więc Jana Jakuba Taube i Jarosława von Kinsky, a obok nich Hansa Engela i Jeana Ottona de Wahla.

Z opisu rozdziałów widzimy, że praca opisuje nieco szerszy wycinek walk ze Szwedami, co prowadzi do nieco dziwnych sytuacji, kiedy to bitwie pod Gołębiem autor poświęca prawie tyle samo miejsca co Warce. Dosyć dziwnym zabiegiem jest sam tytuł pracy – mamy w nim Gniezno, podczas gdy autor praktycznie przez cały czas nazywa ją bitwą pod Kłeckiem. Nie bardzo rozumiem taki brak konsekwencji. Bardzo przypomina to zabieg z innego HBka autorstwa p. Skworody, czyli Hammerstein 1627, który na dobrą sprawę powinien się nazywać Gniew 1626-Hammerstein 1627. Autor dochodzi też czasami do dziwnych wniosków, np. w bitwie pod Kłeckiem widzi szwedzkie oddziały ustawione w szachownicę, gdzie dochodzi do przemieszania oddziałów jazdy i piechoty – tyle że źródła które cytuje nic o tym nie mówią, a opieranie opisu o szkic bitwy wydaje się nieco naciągane. Z kolei wręcz kuriozalne wydaje się użycie cytatu z zapisków Ogiera z 1635 roku, na pokazanie (cytuję) ile kosztował armię szwedzką udział w wyniszczającej wojnie w Niemczech. Cytat z Ogiera, do tego pocięty, gdzie razem złożono opisy szwedzkiej piechoty krajowej i rajtarii fińskiej, dotyczy bowiem nowo zaciągniętych jednostek krajowych służących w Prusach, nie ma to więc nic wspólnego z armią walcząca od pięciu lat w Niemczech. Takich dziwnych interpretacji jest niestety w pracy więcej, ale nie będę się tu już nad nimi rozwodził – część wynika bowiem także z błędów popełnionych w opracowaniach na których opiera się autor.

Końcowa ocena [według rankingu – trzeba mieć – można mieć – lepiej odpuścić – zdecydowanie unikać] to słabe można mieć. Oparta głównie o różne opracowania, o mylącym tytule, wrzuca nieco za dużo wydarzeń do jednego worka. Może jednak zainteresować kogoś, kto o Potopie nie czytał zbyt wiele czy nie radzi sobie z lekturą źródeł z epoki, przedstawia też w miarę uporządkowaną linię czasową wydarzeń od wybuchu wojny do bitwy pod Kłeckiem (czy Gnieznem).

sobota, 2 maja 2020

Lyfe company of Scotsman



Dawno już nie gościł na blogu Patrick Gordon, pora więc wrócić do jego pamiętników. Latem 1656 roku, kiedy to po krótkiej „polskiej” przerwie powrócił na szwedzką służbę, trafił pod komendę swojego rodaka, generała Roberta Douglasa. Ten namówił młodego Patricka na służbę w nowej jednostce:
Tego popołudnia generał wezwał mnie do siebie i oznajmił, że będzie oto miał kompanię przyboczną [jazdy] złożoną ze Szkotów; że oto wielu ex-oficerów, ochotników którzy przybyli z regimentem  piechoty Lorda Cranstona[1], będą służyć w tej kompanii, a [z nimi] tacy zacni mężowie jakich uda się znaleźć. Że [żołnierze kompanii] będą mieli znaczne przywileje (…), dobre i duże kwatery, że będą szkołą oficerską, a jeżeli w jakimś nagłym przypadku któryś z nich będzie wezwany do rodzinnego kraju, będzie mógł poprosić o zwolnienie ze służby. Były to bardzo dobre warunki i [generał] dotrzymał wszystkich przyrzeczeń poza ostatnim.
Gordon otrzymał specjalną misję rekrutacyjną – tak w Warszawie jak i w obozie armii szwedzkiej miał oto szukać Szkotów chętnych do wstąpienia w szeregi oddziału. Otrzymał na to zresztą specjalny budżet od generała, a brzęcząca moneta bardzo się przydała w tawernach w których przyszło mu negocjować z rekrutami. Udało mu się zebrać 24 Szkotów, którzy połączyli się potem z dowódcą jednostki, rotmistrzem Johnem Meldrumem, który miał ze sobą osiemnastu ludzi, pozostałość swojej dawnej kompanii, z których większość była Szkotami. Oddział stopniowo uległ zwiększeniu, pisałem o tym w innym wpisie.  


[1] William Cranston, dowodził szkockim regimentem piechoty, którzy przybył do Prus w maju 1656 roku.

niedziela, 5 kwietnia 2020

Nomina Rothmagistrorum Sueticorum



Ciekawostka znaleziona przy porannym przeszukiwaniu materiałów źródłowych w zbiorach Biblioteki Kórnickiej. 10 stycznia 1601 roku Jerzy Farensbach wysłał do króla Zygmunta III list z informacjami na temat fatalnej sytuacji militarnej w Inflantach. Jako dopisek na dole listu znajdujemy krótką listę rotmistrzów jazdy szwedzkiej, walczących z Polakami. W oparciu o materiały szwedzkie pokusiłem się o próbę zidentyfikowania kilku z nich. Kursywą zapis z listu, po myślniku próba identyfikacji. Liczebność chorągwi jazdy jest szacowana dla początku kampanii, brak dokładnych danych.

Bent Larson – prawdopodobnie Bengt Larsson Sabelhierta, chorągiew szwedzka lub fińska.

Christianus Schade – Kasten Skade/Carsten Schade, rotmistrz chorągwi jazdy fińskiej, liczącej w tym czasie 250 koni. Oddział zniszczony w czerwcu tegoż roku w bitwie pod Koknese.

Wilhelmus Spiegell – Velam Spegel/Wilhelm Spiegel, rotmistrz chorągwi jazdy fińskiej, liczącej w tym czasie 250 koni. Oddział zniszczony w czerwcu tegoż roku w bitwie pod Koknese.

Rek Bentson – prawdopodobnie Arent Bengtsson, rotmistrz chorągwi szwedzkiej, liczącej w tym czasie 150 koni. Oddział zniszczony w czerwcu tegoż roku w bitwie pod Koknese.

Georgius Henrichson – Göran Henriksson Horn, rotmistrz chorągwi jazdy fińskiej, liczącej w tym czasie 150 koni. Oddział zniszczony w czerwcu tegoż roku w bitwie pod Koknese.

Johannes Blanck – Hans Blank, rotmistrz chorągwi jazdy fińskiej, liczącej w tym czasie 150 koni. Oddział zniszczony w czerwcu tegoż roku w bitwie pod Koknese.

Nicolaus Giermuntson - Nils Germundsson, rotmistrz chorągwi jazdy szwedzkiej, liczącej w tym czasie 300 koni. Oddział zniszczony w czerwcu tegoż roku w bitwie pod Koknese.