„Cokolwiek zamierzasz zrobić, o czymkolwiek marzysz, zacznij działać.
Śmiałość zawiera w sobie geniusz, siłę i magię.”

Johann Wolfgang Goethe

Followers

Showing posts with label hafan. Show all posts
Showing posts with label hafan. Show all posts

Sunday, May 13, 2012

Twórczy Weekend (39)

Witam w 39-tym odcinku zabawy Twóczy Weekend. Mam nadzieje, że zeszły tydzień i te weekendowe dni upłynęły Wam na przyjemnym twórczym tworzeniu :)  Kto dołączy w tym tygodniu i pochwali się swoją twórczością? Napiszcie co takiego ciekawego stworzyliście przez ostatnie dni. Zapraszam!

Pogoda w ramach zadośćuczynienia za ulewy z zeszłego tygodnia nam się w UK diametralnie poprawiła - jest ciepło, lekko wietrznie (można się już opalić!!) i przede wszystkim słonecznie co bardzo ale to bardzo mnie cieszy :) Mam teraz ochotę bardziej na przebywanie na powietrzu niż siedzienie w domu. Skosiłam trawsko przed domem, złapałam trochę opalenizny i zrobiłam parę fotek w ogrodzie :)





Teraz z nastaniem wiosny nawet Stinky też się trochę więcej rusza z domu :))) Odżył, nabrał nowych sił, futro zaczęło lśnić i wyładniało od momentu kiedy znaleźliśmy go obok domu. Jedyne co się nie zmieniło to jego wilczy apetyt :)


W sobotę poznaliśmy naszego nowego sąsiada, a właściwie to sąsiadkę, pięciotygodniową Peppę :)))


Wszyscy się nią zachwycamy. Ten cudowny, puszysty i żywiołowy labradorek to nowy nabytek mamy T i zamieszkał w domu obok. W związku z nowym przybyszem w ogrodzie stanęła nowa solidna furtka po to aby pies nie biegał bez powodu po całym ogrodzie. Teraz będzie przyuczana i tresowana. Z pewnością wniesie w nasze życie wiele zabawnych chwil szczególnie, że w otoczeniu znajduje się 5 niezdowolonych z nowego nabytku kotów :))

Wracając do TW. U mnie był to dosyć kreatywny weekend - skoczyłam dziergać na drutach zamierzone trójkolorowe bombki inspirowane eskimoskim wzorem, znudziłam się trochę tym motywem i teraz wracam na jakiś czas do poprzednich - dwukolorowych.  Na liczniku przybywa ich coraz więcej :) Zrobiłam też jedną nową i nawet udało mi się to zrobić w jeden dzień co nie zdarza się często bo zazwyczaj zajmuje mi to 2-3 dni. Przez całe dzisiejsze popołudnie bombki napełniałam poliestrem i pozaszywałam a następnie obfociłam (droga od drutów i włóczki aż do pokazania na blogu jest, jak widać, dłuuuga :) (Wiecej info o bombkach na szpulkowym blogu) Na dzisiejszy wieczór przewidziałam lekturę do poduszki :)))

A propos ksiażek, zapomniałam dodać, że weekend spędziłam też na studiowaniu techniki robienia na drutach - Fairisle i Intarsia. Dokonałam bowiem odkrycia, że moje bombki mają z nimi wiele wspólnego chociaż w książce bombkowej Arne & Carlos nie ma o tym ani słowa 


Zeszły tydzień miałam pełen niespodzianek pod względem przesyłek - przybyły do mnie gazetkowe subskrypcje, zaginione mini-zamówienie z mulinkami i ksiażki :)))  Nacieszam się wiec nową dostawą książek z Amazon, za dziesięć funtów udało mi się nabyć 5 (używanych lub lekko używanych) ksiażek Stephena Clarke'a. Jest to seria książek pisana przez anglika mieszkającego we Francji, który to jako typowy Brytyjczyk zmaga się z francuską mentalnością, biurokracją, językiem i co chwila wdeptuje w paryskie psie gówno (merde, z francuskiego - gówno) . Czytam właśnie pierwszą część: Merde. Rok w Paryżu (w wersji oryginalnej: A year in the Merde) i bardzo mnie bawi brytyjska humorystyczna perspektywa z jakiej autor przedstawia życie w Paryżu. Polecam tę serię tym co lubią czytać książki o stereotypach kulturowych i chcą wiedzieć więcej o relacjach brytyjsko-francuskich. 



W The Works ostatnio były przeceny książkowe więc też się zaopatrzyłam w nowe tomy :) Literatura typu pamietniki pielęgniarek, położnych i służących z dawnych czasów są teraz na topie



Z niecierpliwością oczekuję każdego wolnego wieczoru kiedy będę mogła sięgnąć po te książki :)
Tyle chwalenia się,  przypominam jeszcze tylko zasady zabawy (które i tak już dobrze znacie)


1. Informujemy w swojej notce o zabawie pod postacią linka: Twórczy Weekend i opisujemy jak twórczo spędziliśmy ten czas.
2. Linkujemy url notki, nie głowne url bloga
3. Odwiedzamy jak najwiecej blogów zostawiając autorom jakies miłe słowo. Obowiązuje zasada wzajemności i wdzieczności, każdemu bedzie miło jeśli zostawimy u niego ślad w postaci komentarza. Pamietajmy o odwiedzeniu tych co dołączyli nieco później, niech nikt nie poczuje się pominięty. Gospodarz też się ucieszy z komentarzy ;-)

Postarajcie się proszę ograniczyć do jednego, max. 2 osobnych linków w galerii, w przeciwnym razie przy większej liczbie uczestników robi się ilościowe zamieszanie. 
Do zabawy kwalifikuje się wszystko co hand-made i home-made. Projekty nie muszą być ukończone,  gdyż bardziej liczy sie Wasz opis tego co zrobiliście w tym tygodniu / przez weekend dla swojej twórczości :)
Wszystkie reguły zabawy tutaj: KLIK.

Dziewczyny, prośba do Was, równiez w imieniu innych, wyłacznie proszę swoją weryfikację obrazkową. Dla większości odwiedzających blog jest ona irytująca i wcale nie ułatwia komentowania. Oraz nie zapominajcie o tych co podlinkowują sie później, oni też mają cos do pokazania.

Linkowanie do środy do północy. Zapraszam! :)

Thursday, January 19, 2012

Nowy Lokator

Od jakiegoś miesiąca mamy w domu nowego lokatora :) Zaplątał się w nasze strony jakiś czas temu w zimną grudniową sobotę. Na początku nie podchodził i strachliwie siedział pod starą przyczepą ale zima, wiadomo, daje sie we znaki wszystkich zwierzakom więc ośmielił sie podejść i nawet zjadł (co ja mówię?!) pochłonał!! całą porcję pokarmu jaką mu zostawiliśmy. Ośmielił się. Nakarmiliśmy zgłodniałego zmarźlucha, daliśmy mu ciepły kąt, spanie i tak pozostał z nami. Miała to byc wychudzona kocica w ciąży ale okazał sie kastrowany kocur ze wzdętym brzuchem :) Był brudny, zaniedbany, śmierdzący, zapadniete boki, przez skóre można było policzyć mu kręgi w kręgosłupie, oczy zaropiałe, nie chciał się na początku myć. Nadalismy mu imie Stinky (jakkolwiek niewybredne i mało arystokratyczne) bo tylko takie przyjeło się u nas naturalnie. Nie przeszedł numer z imieniem Sherlock i Gilbert, ani co gorsza z żeńskim Phoebe(?). Stinky i kropka. I tak juz pozostało :)
Poniżej fotki Stinky'ego sprzed tygodnia, wygląda już lepiej, futro miększe, czystsze, nie pachnie już tak brzydko. Reaguje na zawołanie.


Charakterystyczna cecha: trzy-kropek na prawym boku :)


Stinky ma też jedną wielka namiętność - uwielbia jeść non stop. Mogłby pochłaniać puszki z karmą jedna za drugą. Innym mięsnym pokarmem też nie pogardzi. Potrafi być bardzo upierdliwy i łazi za nami do kuchni za każdym razem kiedy tylko się po coś pójdzie.

Zaprowadzony do ogrodu za domem, czuł się trochę niepewnie bo po sąsiedzku mamy jeszcze 4 inne koty :) Jest jednak przyjaźnie nastawiony do swoich sąsiadów.


Dużo mruczy, w domu nie robi kłopotów, jest cichy i spokojny. Miauczeniem lubi dopominać sie o pokarm.




Jego ulubione miejsca do spania i leżenia to obite tkaniną schody oraz niewielki schowek pod łożkiem za falbanka pościelową :)


Nie wiemy czy Stinky nalezy do kogoś i czy ma wszczepionego chip-a pod skóra, czy ktoś go wyrzucił czy też moze sam odszedł albo właściciel zmarł i nikt sie nim nie miał zaopiekowac. Nie wiemy też czy ktoś próbował go szukać ani ile ma tak naprawde lat. Przypuszczamy, że może to być 8-9 letni kot. Jest raczej mało aktywny i nie zdradza szczególnej ochoty do zabawy, co jest typowe u starszych kotów. Lubi ludzkie towarzystwo i lubi być drapany. Może kiedyś dowiemy się o nim czegoś wiecej. Póki co trzyma się naszego domu i wybiera ciepłe wnętrze i pełną miskę niż nocne wędrówki. Taki trochę z niego kot-emeryt :)

Friday, November 19, 2010

Ben i Rosie

Oj szęsciara dziś ze mnie :) piątek wolny od pracy  :D (dla personelu szkolnego jest to tzw training day w uk) wyspałam się do wiwatu, ubrałam, zjadłam śniadanie i wyszłam na dwór nacieszyć późnojesiennym słońcem. Teraz kiedy wracam do domu po pracy, jest już zupełnie ciemno wiec postanowiłam korzystać z wolnego dnia i słonecznej pogody :) Ogród o tej porze roku już po mału zamiera ale życie w nim jeszcze do końca nie zamarło bo oto nowi koci lokatorzy rodziców T. - Ben i Rosie rozrabiali dziś sobie w najlepsze w ogrodzie :) Nie mogłam oprzeć się pokusie zrobienia im paru zdjęc :)
Kociaki od kilku tygodni były trzymane w domu i przyzwyczajane do nowego miejsca ale teraz mogą juz swobodnie wychodzić na dwór. 
Mówcie sobie co chcecie ale cudowne i zabawowe z nich stworzenia :P Oboje zostali wzięci ze schroniska dla kotów. I jak mówią rodzice T., sami wybrali sobie właścicieli :)





Ben zasmakował w siedzeniu na nowym płocie. Jeszcze niezdarnie mu to wychodzi ale twardo się uczy :)


A Rosie jest taka drobniutka i urocza, że nie sposób jej nie lubić :)

Isn't she a cutie? :P

O tym, że nadchodzi zima przypomina mi również krzak hollybush-u rosnący koło naszego domu, który już wydał w tym roku czerwoniutkie jagody:




Jutro karteczek ciąg dalszy. Szykujcie się! :P
Ps. Osobom, które biora udział w kartkowej wymiance robinowej pragnie przypomniec, że losowanie kolejności już w niedzielę. tych którzy nie nadesłali do mnie swojego adresu, proszę o jego nadesłanie abym mogła zacząć rozsyłać Wasze adresy do odpowiednich osób zaraz po losowaniu.


Tuesday, August 10, 2010

Kota pozowanie =^.^=

"Nasza" pieszczoszka i oczko w głowie - Cali - najłagodniejszy mruczek na świecie co nie potrafi głośno miauczeć i nigdy nikogo w życiu nie podrapał :) Jejku!!! Jak ja uwielbiam tego włochatego stwora!!! To właśnie jej poświęcam dzisiejszy post :) Piszę "nasza" w cudzysłowiu bo tak naprawdę należy ona do mamy tżta, która mieszka... za płotem obok. Cali dobrze wie, że jak jedzenie to tam, a drapanko i spanie u nas ;D Kradniemy ją tak troche po cichu ale to dlatego, że ona taka kochana.












Wednesday, August 4, 2010

Wspomnienia / Memories

Dwa dni temu babcia tżta zaprosiła mnie na obiecane wspomnienia :) czyli  ponad godzinę przerzucania fotografii z rodzinnych albumów. W przypadku rodziny mojego towarzysza życia o tyle jest to ciekawe, że jego rodzina ma, a własciwie to miała, nomadyczny charakter tzn dziadek John Snr i jego syn John Jr oraz jego wnuk Tim (moj tż) wędrowali po świecie żyjąc w najbardziej egzotycznych krajach takich jak Iran, Katar, Malezja, Borneo, Papua Gwinea, Singapur, Japonia, Tajlandia i Bóg wie jeszcze jakie państwa. A wszystko to za sprawą wojny - dziadek walczył na różnych frontach, również w Japonii, oraz taty tżta który pracował na platformach wiertniczych BP w krajach arabskich oraz jako mechanik samolotowy w czasach służby w wojsku. 

Oto parę fotek uwiecznionych z tamtego dnia :)
Babcia tżta wspominająca czasy swojej młodości...



Urok starych albumów...

 
Tyle albumów "przerzuciłyśmy"...


Nie mogłam sie oprzeć sfotografowaniu zdjęć z Japonii :)
Poniższe zdjęcie przedstawia zgromadzoną dookoła lokalną ludność japońską, oglądającą babcię i jej dziecko z blond włosami :) Podobno nie mogli się nadziwić jasnej karnacji i włosom malucha,


Rodzinka w komplecie.Żona i dzieci dołaczyli do męża. Podróż statkiem trwała 5 tygodni!!! Zwróćcie uwagę na ten łuk w tle :)


Czyż te dziecięce wózki z tamtych przed- i po-wojennych lat nie miały swojego uroku?


Japońskie krajobrazy...



Czasy młodości, muduru, przyjaciół, koleżeństwa...


Hiroszima po ataku... miasto podnosi się z popiołów...


Koledzy, wojsko, samochody i armia...


Pałace japońskie... To dopiero musiał być widok!




a tu... zgadnijcie kto? :D mój tż! :D uroczy wampirek bez dwoch przednich zębów... uwielbiam to zdjecie! Szkoda, że dziś już nie ma tych blond włosów :(


a tu ze swoją śp. mamą... czyż te zdjęcia nie mają swojego uroku z tamtych lat?!


Babcia na zawsze zakochała sie w Japonii i pozostaje wierną tej tematyce. W swoim pokoju posiada kolekcję bibelotów o orientalnej tematyce. Najbardziej okazała jest ta japońska gejsza w szklanej skrzyni. Dostała ją jako prezent od swojego syna. Skrzynia z Japonką podróżowała z Japonii do Wielkiej Brytanii i miała swoje przygody na granicy z celnikami. 


Babcia równiez bardzo chętnie haftuje japońskie klimaty...


Japoński kącik kolekcjonerki ...


 Wazony...


No i babcine "akcesorio", które zawsze przykuwa moją uwagę jak tylko je mijam - karuzela z mulinkami :)


Babcia tżta spędziła ze swoim mężem 2 lata w Japonii (rząd brytyjski płacił za utrzymywanie rodzin w krajach Azji, brytyjskie żony i dzieci złączone byly z małżonkami/ojcami, na czas pobytu mieli nawet 2 japońskie slużące) a potem miała jeszcze okazję udać sie w drugą, sentymentalną podróż do Japonii. Odwiedziła równiez Tajlandię. 
Czyż niektórzy nie mają interesującego życia?