Czyli Europejski Festiwal Średniowieczny w Horsens.
 |
| Zaczęło się od wielkiego korowodu - tu jakiś pan z dzidą |
 |
| Dziadek i babcia - lalkarze |
 |
| Krowy. Prawdziwe! |
 |
| Tancerki brzucha... może to dyskryminacja, ale cosik stare jak dla mnie |
 |
| "Kmiocie, gadaj ino chyżo, którędy do zamku!" |
 |
| Zabrać ten maszt z tyłu i wypisz wymaluj pocztówka z jakiejś bitwy |
 |
| "Zbyszek, ja już mam dość tej roboty..." |
 |
| Ot, przypadkowi przychodnie |
 |
| Karuzela... |
 |
| Jedna z lokalnych atrakcji turystycznych |
 |
| Budynek więzienia - może nie z epoki, ale klimat miał |
 |
| Pochodnie robiły niezłą zadymę |
 |
| Główna arena turniejowa. Ktoś tam się tłukł chyba |
W sumie to miło, kiedy przypadkiem trafiasz na jedną z większych tego typu imprez na Starym Kontynencie. Okazuje się, że impreza odbywa się regularnie od 1992 roku [dobry rocznik, powiadam], kiedy to Horsens obchodziło swoje 550-lecie. Średniowieczny piknik przyciągnął jakieś 20 tysięcy luda, wobec czego postanowiono o jego kontynuacji. Pierwotnie odbywał się w samym centrum miasta - to musiał być widok... i miałbym bliżej. Teraz festiwal miał miejsce w FÆNGSLET, starym miejskim więzieniu, do którego udało mi się już wcześniej wpaść.
 |
| Rogi, z jakiegoś triceratopsa chyba |
 |
| Flaszek ci u nas dostatek było |
 |
| Skąd lód mieli w sierpniu, to ja nie wiem |
 |
| Kradłbym jak popadnie |
 |
| Miniaturowe katapulty - dlaczego ja nie miałem takich zabawek?! |
 |
| Kuźnia z prawdziwego zdarzenia |
 |
| Mistrz Ulricus ze swym kramem |
 |
| Tak, przy organizacji tej imprezy ucierpiały zwierzęta |
 |
| Ładna wystawka |
 |
| Kram obwoźny... albo obnoszny |
Żeby to krótko opisać... magia. Mimo wielonarodowego tłumu "zwykłych ludzi" przewalających się po terenie, wchodzisz po prostu do innego świata. Kramy zastawione rogami, futrami, wyrobami skórzanymi i dzianinami, ozdobami, oporządzeniem, drewnianym orężem dla młodzików - brakuje Ci tylko sakiewki pełnej koron, by sypać nimi i brać wszystkie te cuda. Obok - tymczasowe gospody i stoiska serwujące wszelkiej maści strawę i napitek, oczywiście bez żadnych hamburgerów czy inszego współczesnego dziadostwa. Tłuste mięsiwa, chrupiące bułki, słodkie pandekagi [zwykłe naleśniki, ale jak to brzmi po duńsku!] i łakocie, a za talerz - liść sałaty. Jadało się palcami, zgodnie z ówczesnym obyczajem.
 |
| To średniowiecze, umierało się często w końcu |
 |
| Pan rycerz |
 |
| "To ja mu na to - idź i wychędoż się sam, haha!" |
 |
| Niewolnicza praca dzieci, ale kto by się wtedy tym przejmował |
 |
| Kondukt pogrzebowy |
 |
| Mistrz kowalstwa przy pracy |
 |
| Popularny niegdyś taniec towarzyski |
 |
| Opancerzona wersja pojedynku na spojrzenia |
 |
| "Czy tam było ograniczenie do 20-tki?" |
Kiedy już oczy przestały się miotać za wszystkimi tymi cudami, zauważyć można było całe obozowiska rycerzy, proste namioty pospólstwa, zakłady rzemieślnicze i polowe kuźnie - a taki przybytek wyposażony w stosownie ubraną obsadę. Pomijając jakieś randomy w adidasach, rekonstruktorzy wyglądali naprawdę profesjonalnie. Od butów, przez pludry i sukmany, aż do śmiesznych czapek i czepków. Brodaci mężowie, urodziwe dziewoje, dziatwa plącząca się pod nogami, siwi mistrzowie w swoich warsztatach - przekrój wiekowy naprawdę był duży, choć nie wiem, czy w XII wieku ktoś dożywał siedemdziesiątki... Grunt, że wyglądało dobrze.
 |
| Bo sekcja rytmiczna to podstawa! |
 |
| Tacy średniowieczni Daft Punk |
 |
| Tryzna pocina na scenie |
 |
| Rock around the... drums |
 |
| Może nieco mniej wyskokowi, ale w końcu "wiedźmińscy" - Percival |
 |
| Poczuj moc liry korbowej, dziewko! |
 |
| A gdy zapadał zmrok, to dopiero był klimat... |
Najbardziej przemawiała do mnie jednak muzyka. Na trzech scenach przez cały czas trwania festiwalu, niemal nieustannie prezentowały się grupy i zespoły grające na instrumentach z epoki średniowieczne listy przebojów. Dudy, skrzypki, piszczałki, trąbki, liry korbowe, lutnie, cyntry, werble i bębny... Nie podejrzewałem, przyznam, że muzyka tworzona na takim sprzęcie może
naprawdę dawać czadu. Proste melodie, wyraźmy rytm i to wszystko bez
nagłośnienia [w większości przypadków], a nogi same niosły do tańca. Hej,
naprawdę się czuło moc. W czasach, kiedy jedynie żywy grajek umożliwiał
posłyszenie muzyki, działało to na człowieka znacznie mocniej. Intensywniej. I
chyba dlatego te kawałki tak mocno dotykały, zarówno te spokojne, jak i skoczne.
Damn.
W ramach podzięki tym niesamowitym ludziom [na zakup ich płyt stać mnie oczywiście nie było] polecam ich z całego serca:
Ramashang
 |
| Puchacz (Bubo Bubo) |
 |
| Jakiś mniejszy model sowy |
 |
| Prawie udany obrzęd ożywienia nieboszczki |
 |
| Ehm... bee? |
 |
| Średniowiecze średniowieczem, ale BHP musi być! |
Link do albumu ze wszystkimi zdjęciami:
klik.