Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzianina. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzianina. Pokaż wszystkie posty

2018/12/10

Wartość szycia




Jak myślisz, ile … zajęło mi stworzenie tej sukienki?

Wczoraj, głównie na Instagramie, wystartowała wspólna akcja szyjacych blogerów #WartośćSzycia, zapoczątkowana na spotkaniu organizowanym przez Joulenkę i Janka Leśniaka w październiku. Wtedy z rozmów pomiędzy uczestnikami wynikła potrzeba pokazania, ile tak naprawdę pracy musimy włożyć, by móc pokazać na blogu gotowe uszyte ubranie.

Ja postanowiłam pokazać proces szycia typowej dla mnie sukienki, takiej jakie lubię szyć i przede wszystkim nosić - codzienną niecodzienną.
Sukienka jest uszyta ze średniej grubości dzianiny, na lewej stronie wykończonej pętelką, skład to bawełna + kilka procent elastanu, gramatura ok 250gr/m2.
Sukienka ma prosty, dosyć luźny kształt, asymetryczne marszczenie, zwęża się na wysokości kolan, wyjątkowo nie posiada kieszeni. Proste podłożenia dołu i rękawów, dekolt zostawiony surowy. Smaczkiem i dodatkową funkcją modelującą jest tutaj gruba taśma z gumy. Taki motyw także lubię.

Wczoraj prosiliśmy o oszacowanie realnego czasu stworzenia naszych ubrań. A teraz z tym opisem, jak myślisz, ile czasu zajęło mi stworzenie tej sukienki? Schemat procesu wygląda tak:

- szukanie inspiracji i pomysłu,
- projekt,
- dobór materiałów,
- dekatyzacja,
- konstrukcja formy,
- krojenie tkanin/dzianin,
- podklejenie elementów (jeśli było),
- szycie (ew. jeśli było to szycie prototypu),
- prasowanie międzyoperacyjne,
- przymiarka,
- poprawki,
- wykończenia,
+ serce i uwaga włożone w cały proces.

Spróbuję przez ten schemat pokazać, jak to wygląda u mnie i ile trwało tym razem:

Szukanie inspiracji, pomysłu i projekt - to najtrudniej mierzalna część pracy, można powiedzieć bez przesady, że nie ma początku i końca, jako artysta inspiruję się nieustannie wieloma rzeczami i nieustannie w mojej głowie powstają kolejne pomysły, czasem się przenikają, czasem wracają w innej formie po jakimś czasie.
Na potrzeby tego podliczenia postanowiłam przyjąć, że konkretny czas myślenia o tym, co chcę uszyć na tę akcję i jak mniej więcej będzie to wyglądać + kilka szybkich szkiców to - 1h

Dobór materiałów - tutaj już sprawa jest o wiele prostsza, wyprawa do sklepu stacjonarnego i dość szybka decyzja, o wyborze znanej mi dzianiny, o której pisałam wyżej - 1h

Dekatyzacja - dzianina bawełniana potrzebowała solidnego przygotowania. Pranie 1h, schnięcie materiału ok 10h, prasowanie parą ok 1h - przyjmuję, że czas mojego aktywnego udziału na tym etapie - 1h

Konstrukcja formy, krojenie dzianiny, szycie, przymiarki, poprawki, wykończenia - tutaj potrzeba najwięcej wyjaśnień i przybliżenia mojego sposobu pracy. Połączyłam te etapy w całość, ponieważ u mnie przenikają się i czasem następują wielokrotnie po sobie. Stali czytelnicy pewnie wiedzą, że szycie traktuję, jak każdą inną technikę wyrazu artystycznego, czyli bardziej jak rzeźbę, niż klasyczne krawiectwo. Jestem artystą plastykiem, nie krawcową czy konstruktorem. Projekt rodzi się bardziej przy użyciu szpilek i nożyczek, niż obliczeń czy gotowych wykrojów. Tzn. w skrócie - za każdym razem szyję prototyp. Za każdym razem zaczynam od uszycia na podstawie swoich wcześniejszych ubrań rzeczy większej niż potrzeba, by potem modelować na sobie za pomocą szpilek wg wstępnego projektu i odejmować od niej to, co zbędne. Stąd porównanie do rzeźbienia. Co najmniej kilka razy upinam, przeszywam, mierzę, docinam, pruję, mierzę, upinam, przeszywam itd. Następnie dbam o jak najbardziej estetyczne, równe wykończenia, by wszystko optymalnie się układało i było komfortowe w noszeniu.
Tym razem, ulubiona w obsłudze dzianina, prosty krój uprościły sprawę, a komplikacje leżały po stronie początkowych planów i pierwszych prób marszczeń, zupełnie innych niż te, które zostały w ostatecznej formie - 1h pierwsze krojenie + 3h następnego dnia, szycie, upinania itd + 3h kolejnego dnia, nadawanie ostatecznego kształtu, wykończenia = 7h

Wychodzi 10h (rozłożonych w ciągu tygodnia) aktywnego działania przy powstawaniu sukienki, którą widzicie na zdjęciach.

Dziękuję wszystkim za wzięcie udziału w typowaniach na Instagramie i zapraszam do dalszego śledzenia akcji :) Pamiętajcie o wartości szycia, to realne godziny pracy poświęcone by powstało dzieło naszych rąk.



A jak Wam się podoba moja sukienka? Ja jestem bardzo zadowolona z ostatecznego kształtu, będę miała w czym śmigać zimą.






2016/07/26

Wakacje skrojone na miarę




Z dobrymi wakacjami jest, jak z ubraniem. Powinny być dobrze dopasowane do nas, w naszym stylu, stylu życia.
Pokaż mi jak wypoczywasz, a powiem Ci kim jesteś.

Ja podążam tropem wskazanym przez rodziców. Odkąd pamiętam wakacyjne wyjazdy naszej wielodzietnej rodziny (mam 4 rodzeństwa, ale w czasach, które mam na myśli, nie było naszej najmłodszej siostry) były fajne, ciekawe, trochę na przekór czasom i z polotem. Nie przypominam sobie żebyśmy kiedykolwiek wyjechali do ekskluzywnego hotelu i leżeli pod palmą, a jednak wracam z ogromnym sentymentem do wakacji spędzanych na łonie przyrody, zawsze w pobliżu jakiegoś parku krajobrazowego czy innych dzikich okoliczności. Podglądaliśmy życie zwierząt, poznawaliśmy rośliny, przemierzaliśmy kilometry pieszo czy rowerami eksplorowaliśmy okolicę. Nie była problemem dość uboga baza turystyczna, jak na tamte czasy, rodzice zawsze wymyślili coś fajnego i jechaliśmy, często ze znajomymi i ich dziećmi. Jestem za to bardzo wdzięczna, mam masę wspomnień, pojęcie o geografii i przyrodzie.

Obecnie większość z nas, żyjących w miastach, potrzebuje bliskiego kontaktu z przyrodą, żeby znaleźć prawdziwy wypoczynek. Nic nie koi napięcia związanego ze stresem naszym codziennym, tak, jak chodzenie boso po trawie, piasku. Jak zmiana krajobrazu na pełen roślin, jak nafaszerowanie oczu zielenią i błękitem. Zbieranie owoców, wicie wianków, poszukiwanie piórek, kamieni na pamiątkę. I albo już sobie z tego zdajemy sprawę, albo powoli odkrywamy swoją nieco zapomnianą naturę i wypuszczamy się na dalsze lub bliższe wyprawy na łono.

Od kiedy z moim mężem mamy dzieci, chcemy wyjeżdżać na dłuższy wakacyjny urlop z nimi, nacieszyć się czasem spędzonym razem, budować wspomnienia i dać dzieciom punkty zaczepienia na przyszłość. Czas jest nieubłagany i zanim się zorientujemy dzieci odmówią wspólnych wyjazdów.
Komfortem jest raczej wyjechać na 2 tygodnie pozostając w minimalnej łączności z własną firmą.
Omijamy kurorty i wielkie hotele, wybieramy odludzia, ale za to z bazą i wygodnym łóżkiem. Nie wychodzimy z plecakiem w góry, ale raczej godzinami podglądamy morskie historie, bardzo zwalniamy, choć dużo jeździmy. Lubimy dużą dozę swobody, poruszamy się wyłącznie własnym samochodem, rezerwujemy nocleg, a każdego dnia decydujemy, gdzie konkretnie dziś pojedziemy.
3 lata temu tak dobrze skroiliśmy sobie miejsce odpoczynku na swoją miarę, że w tym roku pojechaliśmy 3 raz na tą samą chorwacką wyspę, objeżdżaliśmy miejsca dobrze znane i te wcześniej nieodkryte.

A jak Wy organizujecie wakacyjny odpoczynek?


Tradycyjnie, jak co roku zapraszam na relację z sukienką w tle, tym razem przewodniczką jest czarna sukienka z jerseyu wiskozowego, uszyta w zeszłym roku, składająca się z dwóch części i mająca kształt odwróconego trapezu, z surowymi brzegami, bez wykończeń, doskonała na upały, wiatr robi z nią co chce.
Oraz różowa i metalizowana skórzana torebka-przybornik na ołówki..szał.
I nowe, także mocno kolorowe, bransoletki szydełkowe.
No to, w drogę!

Poprzednie relacje do podejrzenia TUTAJ.


Ps. Niech to nikogo nie zmyli uśpiony blog i FB, żyję, nawet szyję i o wiele więcej tego widać na moim Instargramie, na który zapraszam. Jesteście tam? :)



2015/09/11

Pożegnanie lata

No i po lecie. Na pamiątkę tegorocznego zostały mi jeszcze te białe zdjęcia, które zrobiliśmy pod wieczór w szczycie sierpniowych upałów. 
Spódnica na gumie to jedna z najprostszych  rzeczy, jakie można uszyć, ale jej przydatność w takich warunkach atmosferycznych jest oczywista. To druga rzecz uszyta w tym roku z dzianiny poliwiskozowej po pokazywanej ostatnio granatowej sukience kimono. Teraz ich czas dobiega końca, a ja zaopatrzyłam się w nowe cieplejsze dzianiny.

1x1,2m białej dzianiny i czarna guma. Kiedyś pokazywałam tu taką różową (tak, różową i to mocno) klik
Na zdjęcia załapała się też moja srebrna skórzana torba, z którą się nie rozstaję i szaleństwo metalicznych tatuaży. Lato ma swoje prawa :)

Kto odgadnie, jak jak tu sprytnie nawiązałam do Cirilli, oprócz koloru włosów i przedzierania się przez chaszcze, oczywiście? 



2015/04/29

Lost at Sea

Moment wytchnienia, a potem urwanie głowy. I nie był to jeszcze powrót do miasta, ale dosłownie łeb urywało, bo morze następnego dnia spotkało się z rozpędzającym się Stefanem, orkanem.
Wspólny wyjazd z mężem dostarczył nam jednak tyle radości, że wieczorem pierwszego dnia zrobiliśmy trochę zdjęć sukienki na próbę. I dobrze się stało w tej nieświadomości dnia następnego, kiedy zdjęcia nam się nie udały.

Mała szara jest częścią mojej bazy, jedną pokazywałam na samym początku szycia. Potem były ze 2 następne. Jednak saga ubraniowa pisze się dalej. Odkrywam, uczę się, wnioskuję, staram się nie robić bezsensownych rzeczy. Nie szyję dla samego szycia, tylko żeby mieć starannie wykonaną rzecz, która mi posłuży długo - będzie miała krój, jaki lubię i porządną tkaninę. Niedawno zaczęłam doceniać kupowanie tkanin stacjonarnie, wybór jest pewniejszy, dotykam i oceniam jakość. Tak było z tą melanżową dzianiną pętelką. Marysia chciała ode mnie sukienkę, taką jakie szyję sobie, wystarczająco elegancką na wystawę i na tyle prostą, żeby latać po parku. Szukałyśmy więc dzianiny pt coś fajnego i w ten sposób obie nabyłyśmy ten melanż. Była to najdroższa dzianina, jaką zdarzyło mi się kupić, ale od pierwszego dotyku wiedziałam, że warto. Mięsista, dość gruba, miękka i trzymająca formę jednocześnie, bardzo dobry gatunek. Więc bliźniacze sukienki z odszyciem z tkaniny powstały dwie. A moją skończyłam akurat w maratonie szyciowym przed wyjazdem nad Bałtyk, więc i ona załapała się na morską oprawę.

No to jeszcze raz zapraszam na chwilę wytchnienia wieczorem na plaży i niezborne próby walki z wiatrodnia następnego - dzięki temu prosta sukienka jest w kilka odsłonach. Zobaczcie, piórko we włosach a już skojarzenia lecą gdzie indziej, więc jeszcze piosenkę poddaję.
A tam, za tą siatką, co ją mam za plecami, gdy wiatr wieje, jest Rosja.