Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szary. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szary. Pokaż wszystkie posty

2017/12/31

Dobre zakończenie





Przed końcem roku zamykałam różne sprawy, skończyłam też sweter, który czekał na to od dwóch lat.
Tak długi czas jego powstawania nie był spowodowany jakimś wybitnie skomplikowanym wzorem, sweter z założenia miał być obszerny z charakterystycznym dekoltem  serek z szeroką plisą, robiłam  go spontanicznie z głowy. Uwielbiam włochate miękkie swetry, jednak włóczka Dropsa Melody od samego początku pracy z nią denerwowała mnie bardzo, przez niemiłosierne obłażenie. A jako właścicielka dwóch kotów w domu mam wystarczająco dużo kłaków do zbierania na co dzień.
Po szybkim zrobieniu przodu swetra, rzuciłam go więc w kąt i dopiero po kilku miesiącach trafiłam na tekst Herbi, której gust dziewiarski podzielam prawie w 100 procentach. Jej tekst spowodował, że postanowiłam dać Melody jeszcze jedną szansę i jednak skończyć ten projekt. Potem minęło jeszcze wiele miesięcy, swetra powoli przybywało, zaczęłam w tym czasie kilka robótek z porządnych włóczek merino, które dla odmiany w ogóle nie kłaczą, za to przyjemnie sprężynują w trakcie pracy.
Aż zbliżający się koniec tego roku zmobilizował mnie do ostatecznego starcia z kudłatym piórkowym swetrem. Rzutem na taśmę w trakcie podróży do Gdańska i już w hotelu powstawały rękawy, a po bezsennej robiłam ostatnie szwy. Wyścig z czasem i szalone szczęśliwe zakończenie, kto śledzi mój instagram, ten widział! Zdjęcia zrobiliśmy więc w nadmorskiej scenerii Wyspy Sobieszewskiej, jednak temperatura nie pozwoliła na wystąpienie w tym cienkim swetrze solo. Załapała się za to nowa czapka, pierwsza którą zrobiłam magic loopem czyli bezszwowo. To takie łatwe i wygodne, nie wiem, czemu przez tyle lat robienia na drutach i to wyłącznie z żyłką, nie sięgnęłam po tą technikę. Czapka jest z doskonałej moim zdaniem włóczki na czapki, dość grubej i miękkiej wełny merynosów od Langa.

Trochę techniki // sweter powstawał w kawałkach, myślę, że przy tak delikatnej włóczce i mocno luźnym fasonie, szwy są przydatne, pilnują żeby sweter nie żył swoim życiem i miał kształt.
Przód i tył przerabiałam na drutach 9, oczka nabrane na wykończenie dekoltu i rękawy na 5tkach, żeby te części były bardziej zwarte. Rękawy wszyte na prosto, wykończone ściągaczem, podobnie dół swetra. Gruba plisa dekoltu przerobiona gładkim ściegiem jersejowym.

sweter // 5x50g włóczki Drops Melody w kolorze grafitowym o dobrym składzie - 71% alpaka, 25% wełna, 4% poliamid
czapka // 2x50g włóczki Lang Merino 70 w kolorze czarnym,  98% merino extrafine, 2% poliester


Cieszę się, że jednak skończyłam ten projekt, sweter ma dużo uroku, a włóczka w pewnym momencie przystopowała z kłaczeniem. W użytkowaniu jest bardzo miła i przyjemna. 


Dużo nowych pomysłów i ich sprawnej realizacji w 2018 sobie i Wam życzę :*



2016/09/05

Bluza kimono



Mam na imię Joanna i mam 35 lat. To nie przypływ ekshibicjonizmu, to odpowiedź na pytanie, które zadałam na fb 3 miesiące temu. Pytałam, na ile lat mnie odbieracie. Odpowiedzi delikatnie mnie odmładzały, z zaznaczeniem, że gdy chodzi o mój przekaz to zdaje się być starszą osobą. Ucieszyłam się, że tak mnie odbieracie, zawsze byłam dojrzalsza, co pokazuje moja droga. 
Piszę o wieku dlatego, że poczułam, że warto byście wiedziały - wszystkie młodsze, które poszukujecie - że przychodzi taki doskonały wiek dla kobiety, kiedy przestajecie czuć się dziewczynkami. Cudowny czas, mniej więcej 35 jest tą granicą, kiedy przeważnie jesteśmy już poukładane ze sobą, wiemy kim jesteśmy, zdajemy sobie sprawę ze swojej mocy, odpuszczamy wiele głupot, a z szufladki blogowej - już dawno przetestowałyśmy wszystkie fasony i wiemy z czym najlepiej się czujemy i wyglądamy. Piszę w liczbie mnogiej, bo moje spostrzeżenie nie jest oczywiście żadnym odkrywaniem Ameryki, tylko dołączeniem do innych tego typu wyznań kobiet w "pewnym wieku". Sama kiedyś czytałam takie wyznania i zastanawiałam się, czy to na pewno tak będzie. Nie ma smugi cienia, ciotki klotki, pani w wieku balzakowskim, chyba, że któraś bardzo chce taka być. Jest doświadczenie, jest spełnienie na wielu polach, a nadal tak wiele przed nami. To wszystko zawdzięczamy swoim wyborom, decyzjom, nauce. Nie będę zanudzać osobistymi historiami, mniej więcej wiecie, jak to u mnie jest. Mam najwspanialszego dla mnie męża, dwójkę odchowanych dzieci, żyję w zgodzie ze sobą, doceniam wybory dotyczące edukacji, drogi życiowej, założenia rodziny i czekam na kolejne fantastyczne lata. Jestem wdzięczna za wszystkie, także złe, doświadczenia, bo one uczą, jak iść dalej. Wszystko jest nauką, trzeba tylko przyjąć taką perspektywę i wyciągać wnioski. Już się cieszę, bo po 40-stce to dopiero będzie fajnie.

Dziś za sprawą zdjęć cofniemy się do wiosny, kiedy powstała ta bluza i sesja. Bardzo chciałam Wam je pokazać. Przeważnie moje sesje powstają szybko, staram się by miały jakiś sens, ale nie zawsze uda się połączyć wszystko idealnie działając w pojedynkę, a oczekując rezultatów, jak z magazynu modowego. Wiecie najlepiej, że nie jest łatwo być jednocześnie twórcą i tworzywem. Uszyć, wystylizować, zapozować, jednocześnie pilnując, by fotograf realizował koncepcję zdjęć. To naprawdę dużo, jak na - przeważnie - dwójkowy zespół mniejszych lub większych amatorów! Brawa dla wszystkich, którzy próbują i uczą się, by sesje miały odpowiednią estetykę. Nie ustawajcie, warto, uszyte ubranie to jedno, ale chęć porządnego prezentowania go na blogu, to drugie. 
Wracając do mojej sesji, była wcześniej zaplanowana, miejsce dobrane do stylówy, dzień do miejsca, światło zastane nie najgorsze i przyznam, że byłam z niej zadowolona.

No to teraz - do bluzy. Pisałam już o tym, że wszystkie moje zmagania z projektowaniem i szyciem ubrań prowadzę na własną rękę, pozwala mi to być nieustannie w procesie. Tzn. każda rzecz wynika jakoś z poprzedniej, staram się wprowadzać poprawki, żadnej nie uznaję za skończone dzieło, a kolejny prototyp, odcinek. To jest moja droga w tym temacie i trzymam się tego, co mi odpowiada.
Bluza z szarej tkaniny oparta nadal na budowie kimona. Chciałam funkcjonalnej rzeczy z paroma smaczkami, czyli jak zawsze ;) Tkanina w pięknym odcieniu grafitu to mieszanka poliestru z wiskozą i elastanem, trochę poleżała zanim znalazłam na nią sposób, bo nie jest najłatwiejsza do noszenia. Stąd tym bardziej wybór luźnego kroju. Kolejny raz wykorzystałam obie strony. Tak, wzrok Was nie myli, kołnierz bluzy i panel dolny z kieszonkami są ciemniejsze i bardziej matowe, powstały z lewej strony. Całość dąży oczywiście do nonszalancji i powściągliwości jednocześnie, czyli jak zawsze ;) Resztę zobaczycie na zdjęciach.

Dlaczego w ogóle ten wstęp o wieku zestawiłam z tą sesją? Kiedy patrzę na te zdjęcia po kilku miesiącach, oprócz tego, że włosy mam już teraz w lepszym stanie i aparat ściągnięty, widzę tu dobrze oddany klimat szczęśliwej 35tki. Tego stanu umysłu. Wschodnie podejście do ubioru, nie będzie także złym skojarzeniem. Duża ilość tkanin na ciele nie jest chowaniem się, a świadomym znajdowaniem swojego komfortu. Nie ma potrzeby epatować walorami ciała i udawadniania komukolwiek czegokolwiek :)
Życzę wszystkim czytającym, żeby zawsze mieli poczucie życia w zgodzie ze swoim wiekiem, dobrze pojętym oczywiście, nie będącym obrazem czyichś oczekiwań. 


kimono bluza - thinkinggraphic

spodnie wełniane - Burberry z sh. Duży rozmiar idealnie dopasowany przez dodanie zakładki z nadmiaru materiału w pasie

dzianinowy płaszczyk - Reserved. Jedna z ukochanych narzutek

botki zamszowe - Kazar. Od kilku sezonów ulubione i na szczęście jeszcze nie zdarte

pierścionek - Fruit Bijoux. Miłość 






2016/08/03

Klasyki




Ciąg dalszy rozprawiania się z letnią wersją kimona i druga bluzka uszyta na wakacyjny wyjazd. Tym razem także wzięłam na warsztat jedwabną tkaninę, jednak o zupełnie innym splocie niż graficzna. Grafit jest połączeniem surowego i mięsistego jedwabnego szantungu z elastyczną wiskozą. Świetna tkanina, bardzo mi przypadła do gustu, jedynie jej rozciągliwość na długości może lekko denerwować, u mnie zaszewki piersiowe podchodzą trochę do góry i muszę je poprawić. Poza tym szyje się super, nosi jeszcze przyjemniej.

Kopertową bluzkę, jak zwykle wymodelowałam na sobie, zrobiłam asymetryczne marszczenia, zaszewki, a przy tym zostawiłam na tyle luzu, że bez problemu wkładam ją przez głowę.
Jedna część przodu jest lekko ciemniejsza, zgadnijcie dlaczego? Wykorzystałam drugą stronę tkaniny, bardziej matową i lekko ciemniejszą.
Wyszła całkiem klasyczna bluzka, z detalami po mojemu. Jestem zadowolona, bo to taki rodzaj surowej i bezpretensjonalnej elegancji, który lubię i praktykuję w niektórych sytuacjach. Szwendanie się po małym nadmorskim średniowiecznym miasteczku załapało się do tej kategorii. 
Cały look jest utrzymana w tym stylu.


spódnica a'la ołówek | uszyłam dawno temu z grubszej recyklingowanej dzianiny i jest jedną z najbardziej uniwersalnych i najczęściej przeze mnie noszonych rzeczy

srebrna torba | uszyłam rok temu i nadal chętnie noszę na wakacjach

spódnicospodnie | sinsay, cienka tkanina wiskozowa, idealna na upał
buty | s.oliver, genialne, pierwszy raz dobrze się czułam w całkiem płaskich butach, noszę je non stop
okulary | ray ban, klasyk
bransoletka | kupiona na rynku z Krakowie, 16 lat temu 




2015/11/30

Brzydkie słowo


Tak, dziś będzie brzydkie słowo na k. K jak komplet. Kto się ubiera w kompleciki? .. na pewno nie ja. 
A jednak drążenie kilku motywów przewodnich tego bloga i szukanie dobrych prostych form, tym razem zaprowadziło mnie w okolice dwuczęściowego uniformu. To, co uszyłam, jest oczywiście puszczeniem oka do takiej schludnej elegancji.

Góra jest tak naprawdę bluzą zainspirowaną kimonem mojego syna, a dół spódnicą ołówkową na gumie. Obie uszyte są z dość mocno elastycznej tkaniny melanżowej, podszywającej się pod tweed i /lub dzianinę. 
Góra jest bardzo luźna, jednak dołożyłam starań, żeby mimo to leżała ładnie i obfitość tkaniny nie zwisała bezładnie, a była nonszalancją kontrolowaną, czyli dążyła w stronę mojego ideału odzieżowego.
Dół dla równowagi obcisły, dobre rozwiązanie dla sylwetki takiej jak moja i jest to właśnie realizacja podejścia, o którym pisałam, kiedy stajemy przed dylematem - Jak szyć, panie premierze? 

No, to tyle, resztę widać.
/Spódnica za kolanko ma 4 zaszewki modelujące. Bluza zakładana kopertowo i ogarnięta plisą na dole, rękawy nietoperzowe z mankietami/

Polując w wolnych chwilach na światło i walcząc z mrozem zrobiliśmy 2 podejścia do zdjęć, więc od razu zobaczycie, jak uniwersalny jest ten uniform, pasuje idealnie do biegania po mieście, a i do stania na polu ornym też nie będzie zły.

Aha, bo zapomnę o najważniejszym, komplet kompletem, ale grunt, że każda z 2 części na osobności pasuje do wielu innych kombinacji. Górę, która z miejsca stała się moim hitem i noszę ją codziennie, macie na zdjęciach także w zestawie ze spodniami dziadka. Tzn, to są moje stare spodnie, jednak niejeden dziadek by się za nimi obejrzał, o czym mąż mi zawsze przypomina. No, a spódnicę ołówkową w wersji elastycznej, to wiadomo - do wszystkiego można nosić.
Ostatecznie zgodzę się, że i komplet może mieć ludzką twarz.

..................................

Ponieważ jest zimno, od 3 miesięcy jeżdżę wszędzie z włóczką i drutami, dziergam w każdej wolnej chwili i kiedy nie ma mnie na blogu, częściej zobaczycie nad czym pracuję na facebooku, a najczęściej siedzę na instagramie. Można tam podglądać wszystkie czapki, kominy i inne przygody kotki Nocki :)