autumnbucket list

autumnbucket list
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciasta. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciasta. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 30 listopada 2025

niedziela

 mogłaby być ze cztery razy dłuższa, może wystarczyłoby mi na wszystko czasu. Na razie tylko wzięłam opłatki z parafii, kupiłam świecę Caritasu


przygotowałam lekcje na najbliższe dni, pokłóciłam się z mamą, bo umówiła się na spotkanie z jakąś panią z bliżej nieokreślonej sekty - mojej mamie wystarczy powiedzieć "ksiądz" albo "ewangelia" i pójdzie jak w dym, zgodzi się na wszystko. Bardzo sympatyczna pani zadzwoniła do niej domofonem, pytając, czy mama czyta Biblię. Na co mama: nie, bo ja nie widzę. A w ogóle to niech pani głośniej mówi, bo ja nie słyszę. Co? Pogadać o ewangelii? to niech pani przyjdzie do mnie na górę. Nie przyszła, powiedziała, że kiedy indziej. :P

Mam tylko nadzieję, ze pani istotnie była z jakiejś grupy religijnej, nie przestępczej, i że wystraszyła się perspektywy rozmowy z głuchą i ślepą panią. :P No ale koniec końców oberwałam ja, bo zabroniłam się mamie z taką miłą panią spotykać i w ogóle nie rozmawiać z obcymi, a już absolutnie nie zapraszać obcych do domu. Okropna jestem, no. 


Skończyłam rogaliki. Te numerki to do andrzejkowych sentencji, nie wróżb, typu: tylko się nie spóźniaj albo: przyjaciel to skarb. Losujesz rogalika, a sentencji szukasz na karteczce leżącej na tacy obok. Nie zapiekłam karteczek w ciastkach, bo tusz by się w tłuszczu rozpłynął, a laserowej drukarki w okolicy nie mają. 


Kolejny listopadek - jeszcze - rozkwitł. Jutrzejszy już będzie grudnikiem. 


Dobra, muszę iść położyć mamę spać. c.d.n.


wieczorem

Herbatka miętowa Vitax, prezent od Pani Moniki. Dobra, mocniejsza niż Herbapolu, prawie taka jak moja mięta z ogródka. :)


Dzisiejsza kartka z kalendarza:






Mesjasz Przyjdzie dlatego, że ludzie nie wystarczają. Przyzywa go nędza i braki pasterzy, nie ich doskonałość. Pamiętać o tym, ilekroć oberwę od człowieka: ta sytuacja Go wzywa. 

Kiedyś jakaś kropla przeleje czarę i On Przyjdzie. 

wtorek, 11 listopada 2025

przedadwencie

 od świętego Marcina przedadwencie się zaczyna.





Postawiłam (wczoraj) raczej na rogaliczki, ale są.

Najpierw uparzyłam biały mak. Pół litra wody do gara, na wrzątek wsypać mak i mieszać, aż zgęstnieje.

Potem trochę ostudzić i przez maszynkę. Dwa razy.


Na 300 gram maku 100 gram orzechów włoskich, 50 gram rodzynek, 30 gram skórki pomarańczowej w cukrze, 50 gram biszkoptów, 150 gram cukru


Orzechy zemleć, biszkopty pokruszyć, razem z rodzynkami, cukrem i skórką zmieszać z makiem


Do tego 2 łyżki śmietanki minimum 30% gęstej i 100 gramów miękkiego, ciepłego masła



i zmieszać to wszystko na jednolitą paćkę.


Odstawić, wziąć się za ciasto. Mąki pół kilo, cukru 100 gramów, szczypta soli


Mąkę, cukier i sól wsypać do miski, dwa jajka rozdzielić na żółtka i białka, z tym, że każde białko na inny talerz - jedno będzie do smarowania, a drugie na lukier. Drożdże - u mnie suszone na pół kilo mąki - rozbełtać w ciepłym mleku 1/3 szklanki


Do michy dodać żółtka i drożdże z mlekiem, mieszać łyżką


do tego 25 deko masła prosto z lodówki pokroić drobno


Zagnieść ręką jak się najszybciej da i schować do lodówki


na godzinkę. W międzyczasie można na przykład upiec chleb. :)


A potem wyjąć ciasto. Klasyka gatunku przewiduje z tej porcji 8 wielkich rogali, ale mi było trudno wałkować tyle ciasta na małej stolnicy, więc pokroiłam ciasto na porcje i zwijałam małe rogaliki-marcineczki:



Obawiam się, że maku mi duuuużo zostało, więc wylądował w zamrażarce (oddzieliłam porcyjkę do pierogów z białym makiem na Wigilię).


Po zwinięciu rogalików wsadziłam je do wyrośnięcia do airfryera


posmarowałam po wierzchu trochę białkiem (nie za dokładnie) i upiekłam w piekarniku gazowym.


W międzyczasie znalazła się chwila na kolacyjkę z domowym chlebkiem w roli głównej :)


Do drugiego białka dodałam cukru pudru (sporo) i utarłam lukier, polukrowałam rogaliczki i posypałam posiekanymi włoskimi orzechami.




Najrasowsze pewnie nie są i na listę dziedzictwa UNESCO by nie weszły, ale smaczne są. Swoją drogą, ten przepis wynalazłam w internetach. Według mojego prywatnego przepisu na ciasto francusko-drożdżowe drożdże rozpuszcza się w mleku, a mąkę sieka się z masłem jak na kruche ciasto i zagniata z cukrem i żółtkami i tymi drożdżami z mlekiem. Może następnym razem tak spróbuję, mak mi w końcu został.  


wtorek, 14 października 2025

chleb tak, ciasto nie

 

Chyba się nie nauczyłam, bo wyszedł mi totalny zakalec.


Obawiam się, że te ciężkie ciasta, dyniowe, jogurtowe i te pe powinny być pieczone z równomiernym nagrzewem z dołu i z góry, a nie w starym gazowym piekarniku, gdzie grzeje głównie z prawego tylnego kąta :P. 



Nieretuszowane. Gawron siedzi na tle autentycznej jesiennej tęczy:




:)))

Poza tym mama dalej ma grypę, ja już szykuję się do jutrzejszej roboty, zaległości ogólne nadrobione nie zostały. 

A w karmniku takie oto straszydła:

poniedziałek, 13 października 2025

jakiż ten chleb jest dobry

 


To upiekłam. Chleb z dynią.

kilo mąki pszennej do pieczenia chleba (tak było napisane na paczce :), drożdże w proszku na kilo mąki, 30 deko pire z dyni (upieczona i zgnieciona widelcem), dwie łyżeczki soli, dwie łyżki oleju, dwie i pół szklanki letniej wody. Zmieszać.



Wstawić do wyrośnięcia (u mnie w airfryerze, funkcja proof)




Przełożyć do foremek


i jeszcze niech urosną


a potem do pieca - 45 minut 200 stopni, po czym wyjąć


i jeeeść. 


Smak jest pierwszorzędnego świeżego chleba, zapach już od pierwszych etapów produkcji nieopisany. Jak w młynie i w piekarni naraz.

Jak przejdę na emeryturę, będę częściej piekła domowy chleb. 


Tymczasem mama na skutek szczepienia na grypę zachorowała na grypę - chyba nie tyle poważną, co dotkliwą, ze wszystkimi możliwymi grypowymi objawami. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej i do końca sezonu z grypą już będzie spokój. Ja kwękam, ale jako tako się trzymam. Mam nadzieję, że nie zachoruję przy okazji. W każdym razie dzień - mimo nauczycielskiego  długiego łikendu - miałam zapełniony szczelnie (i w pracy też dziś byłam, potrzebowali jakiegoś podpisu w trybie na już). A lista spraw niezałatwionych jakoś skrócić się sama nie chce.