poniedziałek, 30 marca 2020

Las w sypialni

Od samjutkiej pracy zgłupiał pan Ignacy

Wirus zamknął nas w domach i słyszę, że niektórzy ciężko to znoszą. Mój tryb życia, od dawna dość na uboczu i raczej domowy wiele się nie zmienił. Tyle, że Pan Mąż obecny bez ustanku w pierwszym semestrze dalej siedzi w domu i naucza zdalnie. Czasem cicho pracuje przy komputerze, a czasem prowadzi długie tyrady przez telefon. Miałam nadzieję na trochę samotności w tym semestrze i się nie udało. Na szczęście mieszkanie mamy tak duże, że umożliwia to równoległe zajęcia w różnych dziedzinach. 
Bo ściany nam tu i ówdzie poszarzały. Bardzo poszarzały. Ale nie czuję się na siłach malować. A właściwie malować to mogę, ale przygotować się do malowania i posprzątać po nim to już nie. Ale z sypialnią coś musiałam zrobić. Patent ten sam co na Starym Mieście w kuchni: las na ścianie, wymalowany akrylami. Tańsze to niż biała farba czy tapeta, efekt znakomity i nikt tak nie będzie miał w sypialni.
Kilka lat się do tego pomysłu szykowałam, wykonałam projekt w trzy dni. Bez ruszania mebli i książek. Bez wypraszania łóżka z sypialni.
Zabawki były przygotowane. Wiaderko Duluxu białego, pozostałego po remoncie kuchni stało w piwnicy, stare szablony leżały w teczce, farby akrylowe mam zawsze, kupiłam tylko pędzelki gąbkowe do tapowania. Okazały się o niebo lepsze niż pędzle do stencilu. Szmatka była, za paletę posłużyło pudełko po lodach, a niskie ściany można malować na stołku, drabina niepotrzebna. 
Najpierw podmalówka. Brudno białe ściany pomazałam nierówno kremowym kolorem (na 1/2 litra Duluxu białego łyżeczka do herbaty żółtej ochry i 2 krople czerni). Zamiast pędzla użyłam starego gąbkowego zmywaka.


Pan Mąż powiedział, że to wygląda, jakby ktoś zaczął myć bardzo brudną ścianę i przedsięwzięcia nie dokończył. Możliwe że tak, ale bez podmalówki w ciepłym odcieniu mój las wyglądał by bardzo smutno i nieprzekonująco.
 Szablonom nic się nie stało przez te piętnaście czy osiemnaście lat gdy czekały na swoją robotę. Jeśli coś się sprawdza i działa nie należy tego psuć i naprawiać.

 W akcji z asystą. Asysta spoczywa na łóżku. Ja stoję na stołku.

Początek zrobiony.




I pojawiły się leśne ostępy! Żeby to jeszcze wykończyć, dać troszkę żartu i kilka punktów na których może spocząć wzrok, dodałam kilka wycinanek z gazety. Przykleiłam je klejem introligatorskim i teraz jest tak:


Fruną kaczki, sowa i jakieś inne ptaszki siedzą na drzewie, nad łóżkiem wyklejone niby wezgłowie z aniołem nieco cmentarnym. Są nawet wróbelki i motylki.
Od poprzedniego razu wiele się nauczyłam o malowaniu, zatem gałęzie zrobił raczej suchy pędzel niż taśma malarska a kolory są znacznie delikatniejsze i jaśniejsze. Jeśli kto jest odważny to bardzo mu polecam takie zdobienie ścian. Najtaniej wychodzi a efekt jest znakomity. I można namalować bez stresu co się tylko chce.