niedziela, 24 kwietnia 2022

Sukienki

Od samjutkiej pracy zgłupiał pan Ignacy

Dresówka pętelkowa jest świetna. Bardzo łatwo się ją szyje, nie wymaga wykańczania szwów bo się nie siepie ani sama z siebie nie pruje, nie lecą w niej oczka. Trzyma formę, nie okleja się na ciele i jest dostępna we wzorach i kolorach jakie nam tylko do głowy przyjdą.

Pierwsza powstała jeszcze zimą. Miałam 1,5 metra w fantastyczny wzór w fale. Dumałam nad nią i dumałam. Miała być a to bluzą z kieszeniami, a to szlafrokiem na lato - po prawdzie na szlafrok to za mało towaru - aż w końcu przegladajac Ottobre znalazłam wykrój na tunikę z dołem marszczonym w gumkę. Spódnica z parzonej wełny pokazała, że to dla mnie bardzo dobry patent, nadaje nieco objętości tam, gdzie dla równowagi powinnam jej mieć wiecej. Wprawdzie ta tunika w pisemku szyta była z wiotkiego dżerseju, a dresówka wiotka nie jest, ale co mi tam, spróbujemy!

Szycia przy tym tyle, co przy prostym podkoszulku, duża powierzchnia eksponuje świetny wzór. jedynie rękawy musiałam sztukować, bo modnych, za długich już się w całości skroić nie dało, więc dorobiłam im podwójny, długi mankiet. Patent dobry, bo jako wciąż zajęta czymś osoba mankiety brudzę ekspresowo. Te mankiety można wywinąć i do spodu i do wierzchu, co przedłuża czas noszenia co najmniej o jeden dzień. W szwy boczne wszyłam kieszenie. Po pierwsze przydatne, po drugie dodaje objętości w pożądanym miejscu.


 Można to nosić jako tunikę ze spodniami, można jako sukienkę. Właściwości grzewcze dresówki są niewielkie, na lato też się nada. I z rajstopami, z legginsami i bez tychże też.

Z tego samego wykroju powstała tunika z lniano wiskozowego, cienkiego dżerseju. Na upały może i lepsza, dla figury chyba nie. Grube baby powinny używać czegoś bardziej substancjonalnego. Powiewnosci  lepiej zostawić ludziom mniej wypukłym. No ale jest. Szyła się dużo, dużo gorzej niż dresówka.


Trzecia też powstała z dresówki. Wzór w pawie piórka zauważyłam w sklepie polskich projektantów TakToTu. Aż mi ślina poleciała do tych kolorów, tyle że uszyty z niej ciuch był zupełnie nie dla mnie.W domu zapolowałam na dresówkę, była jeszcze w jakiejś pasmanterii z tkaninami na Śląsku. Przyleciała w 1 dzień. Myślałam żeby powielić patent z gumką, ale w Ottobre znalazłam inną sukienkę, tyle że z kieszeniami schowanymi w ciętym przodzie. Skleiłam wykrój, kieszenie umieściłam w bocznych szwach, bo po co ciąć TAKI wzór


Dziecko mi natychmiast wytknęło, że na biodrach tkaniny jest za dużo. No jest, ale w bombkowej spódnicy gubią się optycznie moje nadmiary, a to co z niej wystaje jest ok. 

Nie wiem, czy jeszcze powtórzę ten model, ale chyba tak. Ani trochę nie wyglądam w tym jak naprawdę wielka modelka z Ottobre. Patrzę na siebie w tych kieckach zupełnie zadowolona.

Pan Mąż dostał koszulę w kratkę, bo kochamy kratki. Zwłaszcza takie. krojenie tego to była męka, wszystkie kratki powinny się schodzić, prawie się schodzą.


A przy szyciu mam zawsze w buduarze doborowe towarzystwo. Jakie to zdolne bestie, wszystkiego się chcą nauczyć.


Z innej beczki: Bajka zamordowała swojego pierwszego szczura. Najpierw go z Franią wygnały z nory pod drzewem na SGGW,


a później Bajka rzuciła się za nim w pogoń i na oczach zdumionych studentów błyskawicznie go zabiła. Nie cierpiał długo. Była niezadowolona, że odebrałam jej taką świetną zabawkę, ale diabli wiedzą, co ten szczur miał w sobie. Z medycyną weterynaryjną miałyśmy ostatnio dość kontaktów. Nie tęsknię za kolejnymi chorobami.

I jeszcze dzianinki. Z książki Scandi Socken stricken wzięłam wzór na skarpetki w motylki.


Robota akurat na taki ponury czas. Siadamy nad wzorem uwiązane do dwóch kłębków włóczki, wzór jest wymagający więc żadne wiadomości ze świata nie rujnują chwilowego spokoju. Te skarpetki nominalnie są na mnie akurat. Nie łatwo je założyć na piętę, ale chodzić się da. Już mniej więcej wiem ile oczek trzeba na żakardowe skarpetki. Pięta rzędami skróconymi raczej tu nie pasuje. Kombinuję jak przerobić pewien wzór z Think Outside the Socks, żeby były użyteczne, a nie tylko śliczne.

Drugie z reszteczki 52 gramowej powstały dla Misi. Sześciokrotna skarpetkówka od Austermana jest droga i żal mi było ją wyrzucić. Nic w nich nie ma niezwykłego, poza tym, że pierwszy raz robiłam parkę na jednym drucie na raz, posługując się obydwoma końcami nitki z kłębka. Tylko raz poplątałam te nitki i musiałam je przeciąć, Technika opanowana. Druty 80 cm są do tego ciut za krótkie. Żyłka powinna być miększa niż w Addi.



11 komentarzy:

  1. Widać, że sukienki super wygodne! Skarpety może i mniej, ale to jak się prezentują wzbudza mój najszczerszy podziw!

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam pani pracowitość.
    Pozdrawiam .iwona

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie to wszystko piękne🪡🧵🧶 I jak zazdroszczę umiejętności. Ach cudne ❤️

    OdpowiedzUsuń
  4. Sukienki super, ta trzecia, niebieska mnie urzekła. Ale z Ciebie mróweczka robotnica 😁

    OdpowiedzUsuń
  5. Skarpetki przecudne. Uszytków zazdraszczam nieprzytomnie, bo z maszyna się nie kochamy a prezentują się wspaniałe, pozdrawiam BN

    OdpowiedzUsuń
  6. Super fasony tych sukienko-tunik. Całkiem w moim guście. Wprawdzie ja wolę tkaniny gładkie, ale tę niebieską w pawie oczka nosiłabym do zdarcia;-)
    Skarpety w motylki - cudo!

    OdpowiedzUsuń
  7. Utalentowa z Ciebie dziewczyna :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Patrzę i podziwiam Ciebie w sukienkach, a patent z zawijaniem mankietu na wierzch i do spodu spodobał mi się niesamowicie. Koszula dla męża też doskonała.

    OdpowiedzUsuń
  9. sukienka w pawie oczka byłaby moją ukochaną :) zazdroszczę talentu!

    OdpowiedzUsuń
  10. Skarpetki w motylki rewelacja.

    OdpowiedzUsuń

Spamerom mówimy stanowcze NIE.