Pokazywanie postów oznaczonych etykietą open. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą open. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 6 sierpnia 2023

Julianna's Wedding Cardigan

czyli lepiej późno niż wcale

    Podtytuł absolutnie nie jest przytykiem do czasu, który upłynął do momentu, aż młodzi podjęli decyzję o sformanizowaniu związku. Nie, nie ... Młodzi są naprawdę młodzi;-)

Tym podtytułem wbijam szpilkę sama sobie, że tak długo zwlekałam z przedstawieniem Ślubnego Kardiganu Julianny.
Wprawdzie do momentu ślubu miałam czerwone światło na publikację, ale przecież od tego wydarzenia minęły już dwa miesiące, a na blogu głucha cisza...

Wydawałoby się, że wakacje w kalendarzu nauczyciela, to czas spowolnienia tempa życia, beztroskiego lenistwa i korzystania z uroków lata. Mogłoby tak być, ale nie kiedy ma się dwoje schorowanych rodziców. Tak więc, jest to dla mnie czas intensywnej opieki, odwiedzania specjalistów i pilnowania leczenia.
Całe szczęście jest to opieka naprzemienna -  wymieniam się z siostrą i bratem. Zatem znajduję chwile na dzierganie, co staje się dla mnie swoistą drutoterapią. Mam wrażenie, że zajmowanie rąk odciąża głowę i kieruje myśli w spokojniejsze rejony.
    Wracając do kardiganu - zastosowałam w nim metodę dziergania, którą skrótowo opisałam w poście No Name Cardigan. O ironio, to ślubny kardigan był pierwszy, w tym bezimiennym udoskonalałam metodę;-)
Ślubny dziergałam w marcu, czyli dawno temu i z tego co pamiętam, to wielokrotnie zmieniałam koncepcję, zaczynałam, podpruwałam, albo nawet prułam zupełnie.
 
Wiedziałam, że ma być otwarty i bez nachalnych motywów ozdobnych. W końcu stanęło na tym, że zostaną one umieszczone tylko na grzbiecie rękawów i po bokach swetra. Na upartego można by zaliczyć do dekoracyjnego akcentu także prostą listwę.
Ornament był również nieskomplikowany: na bazie ściągacza *prawe przekręcone, lewe zwykłe* za pomocą owijek powstawały łączenia trzech oczek *prawe przekręcone, lewe, prawe przekręcone* , w różnych konfiguracjach. 

Metoda owijek jest bardzo prosta i daje wiele możliwości tworzenia wzorów, ale chociaż na początku bawiło mnie przekładanie oczek z drutu na drut, owijanie ich i przyglądanie się jak powstaje motyw, to już w połowie miałam ich serdecznie dość, a już z uczuciem wielkiej ulgi zakończyłam pracę z nimi.

Przedstawiam zdjęcia poglądowe, nie będzie zdjęć na właścicielce, bo pogoda w dniu ślubu i wesela była ładna i Julianna's Wedding Shawl wystarczył, żeby panna młoda nie zmarzła;-)
Mam jednak nadzieję, że córka będzie miała jeszcze kiedyś jakąś okazję, żeby go założyć.
    O ile przy ślubnym szalu zainwestowałam w bardzo ekskluzywną włóczkę, czyt. drogą, to w przypadku kardiganu użyłam włóczki, którą miałam już w zapasach, mianowicie Drops Flora. Dziergałam drutami 3,0, zużyłam chyba 8 motków. 

czwartek, 18 maja 2023

No Name Cardigan

czyli jak "Szczęśliwe Stopy w Słońcu Toskanii" stały się bezimienne

    Do bloga wkradł się przestój, ale to nie znaczy, że w tym czasie na drutach nic się nie działo. Działo się i to całkiem sporo, jednak z publikacją muszę poczekać do czerwca. Córka, dla której dziergałam szal ślubny i weselny kardigan prosiła, żeby nie chwalić się udziergami przed tym doniosłym wydarzeniem. Prośba córki jest dla mnie rozkazem, więc cierpliwie czekam;-)

    W międzyczasie powstał też duży projekt wydziergany z myślą o sobie - otwarty kardigan z włóczki skarpetkowej (a jakżeby inaczej😄), która jest bardzo miła w dotyku, przerabianiu i noszeniu. Owa włóczka to Happy Feet Gazzal 75% merino superwash plus 25% poliamid.
    Pracowałam nią już wcześniej dziergająć skarpety i wiedziałam, że sprawdzi się również w swetrowym projekcie.
    Ten kolor nosi wdzięczną nazwę "Słońce Toskanii" i łącząc ją z nazwą serii wyszło mi, że kardigan może nazywać się "Szczęśliwe Stopy w Słońcu Toskanii"
Zanim przedstawiłam najnowsze działo tutaj na blogu, pochwaliłam się nim na Instagramie. Jakież było moje zdumienie i niedowierzanie, kiedy IG zablokował mi relację ze względu na "szerzenie mowy niewawiści"😱.
    Wysłałam prośbę o weryfikację, która początkowo była negatywna😡. Później przywrócono tę relację, ale bez słowa wyjaśnienia, o przeprosinach nie wspominając. 
Dlatego zdecydowałam, że kardigan będzie nosił miano "No Name" alias "Szczęśliwe Stopy w Słońcu Toskanii".
    Kardigan dziergałam, tak jak wszystkie swoje swetry, metodą od góry, ale trenowałam w nim nowy dla mnie sposób na rozpoczynanie i kończenie projektu. 
Zaczynałam mianowicie od nabrania kilkunastu żywych oczek na listwę i przerobiłam w obu kierunkach kilka centymetrów na karku, później na brzegu dobrałam oczka na plecy i ramiona.
Dziergałam raglanem dobierając też sukcesywnie oczka na przody swetra oraz poszerzałam również co jakiś czas listwę, żeby osiągnąć zamierzoną szerokość. 
Nie chciałam kończyć swetra ściągaczem, więc musiałam zmierzyć się z rogami listwy. Wyszło czałkiem estetycznie. Największym problemem było połączenie zbiegających się na środku pleców listew. Tutaj efekt nie do końca mnie zadowala, ale może z czasem nabiorę wprawy i szew dziewiarski będzie mniej widoczny.
     Wiem, że ręcznie farbowaną wełnę powinno się mieszać, tzn. dziergać z dwóch motków równocześnie zmieniając nitkę co 1-2 rzędy, ale świadomie zrezygnowałam z tego zabiegu. Więc kiedy musiałam dokupić włóczkę liczyłam się z tym, że będzie to widać w swetrze. No i widać - aparat niestety obnaża wszelkie niedoskonałości, ale na szczęście "na żywo" przejście kolorystyczne jest mniej widoczne, a że ta różnica w kolorze wypadła na dół swetra, więc można przyjąć, iż tak miało być: u góry ciemniej, na dole jaśniej😉

Jeśli chodzi o motyw chciałam, żeby u góry było delikatnie, zaś na dole konkretnie. I tak dałam ponieść się improwizacji i wyszło to, co widać na zdjęciach.
Mam nadzieję, że czerwiec będzie bardziej obfitował w posty. 
Pozdrawiam wszystkie i wszystkich odwiedzających to miejsce:-)

poniedziałek, 14 września 2020

Strajkowy

czyli sięgam głębiej do szafy

Wrzesień to zawsze był najbardziej intensywny miesiąc w mojej pracy. Nowi uczniowie, nowe programy nauczania, bywały lata, że nowe nauczane przedmioty, mnóstwo papierkowej roboty związanej z wychowawstwem. Trudno się wraca do szkolnej rutyny po dwumiesięcznym okresie funkcjonowania na spowolnionych obrotach. 
W tym roku szkolnym powrót jest o wiele trudniejszy. Po pierwsze prawie pół roku pracowaliśmy poza trybem stacjonarnym, bez bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem, czy to uczniem, czy to rodzicem, czy drugim nauczycielem. Po drugie powrót do szkoły pod sanitarnym reżimem, wiąże się z ciągłym stresem o zdrowie swoje i innych. Choćbyśmy stawali na rzęsach, nie jesteśmy w stanie upilnować uczniów, by przestrzegali dystansu społecznego i chodzili w maseczkach w częściach wspólnych budynku szkolnego. 
Zaczynają się pierwsze przeziębienia. Kiedy stoję przy tablicy i zapisując temat lekcji słyszę za sobą głośne kichnięcie, zastanawiam się, czy to już to? 
Od początku września nie odwiedziłam moich ponad 80-letnich rodziców - boję się, że mogę coś  na sobie przynieść i ich zarazić. Całe szczęście, że jeszcze całkiem dobrze sobie sami radzą oraz że mam siostrę, która nie pracuje, a także brata, który nie ma kontaktu z tłumami ludzi, więc oboje mogą ich odwiedzać i im pomagać.

Mało mam czasu na dzierganie i choć nie zarzuciłam swojego hobby, to postępy są niewielkie. Zmienianie koncepcji i prucie dodatkowo spowalniają tempo. Nie mogę więc zaprezentować niczego z bieżących udziergów, ale mogę sięgnąć głębiej do szafy i pokazać coś starszego.

W kwietniu 2019 roku miała miejsce prawdopodobnie największa akcja strajkowa w historii polskiej oświaty. Nie będę tutaj pisać o powodach i celach protestu, ani o jego przebiegu czy uzyskanych efektach. Wspomnę tylko, że strajkujący nauczyciele codziennie stawiali się w placówce, ale nie świadczyli pracy, tzn. nie wykonywali żadnych czynności związanych z pracą. Nie logowali się do dziennika elektronicznego, nie sprawdzali zaległych testów czy kartkówek, nie planowali żadnych działań edukacyjnych. Mieliśmy za to możliwość przeprowadzania dyskusji, nie tylko na temat protestu, w którym braliśmy udział, ale po prostu o życiu. Moje ręce nie znoszą bezczynności, dlatego jak można się domyślić - nieustannie machałam drutami. Wydziergałam wtedy kardigan, który został ochrzczony Strajkowym.
Nie mam już etykiety, więc nie powiem jak nazywała się włóczka ani jakiej była firmy, zwłaszcza, że nie kupowałam jej sama, lecz dostałam w prezencie od koleżanki. Pamiętam tylko, że jest to połączenie wełny z bawełną. Świetne jest takie zestawienie, bo sweter nie jest zbyt ciepły - zapewnia optymalny dla mnie komfort. Przerabiałam pojedynczą nitką, ulubionymi drutami w rozmiarze 3,0. Bardzo spodobał mi się kolor włóczki i to, że jest melanżowa.
Jak widać na powyższych zdjęciach zainwestowałam w manekin. Mam go już od jakiegoś czasu, ale po raz pierwszy na nim prezentuję sweter. Muszę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona, bo za obiektywnie niewielkie pieniądze mam gadżet, pomagający mi zarówno w trakcie dziergania, jak i później służący do eksponowania moich prac. 
Na co dzień używam go jako wieszak na aktualnie noszony sweter. Jest to bardzo wygodne i praktyczne, bo dzianina nie jest rozciągnięta na ramionach, jak to się dzieje, jeśli wisi na wieszaku, ani nie ma zagnieceń, które powstają, jeśli dzianina jest złożona w kostkę.
Strajkowy kardigan przerabiałam gładkim dżersejem. Jedynym elementem dekoracyjnym są przekładane oczka prawe przekręcone, które układają się po bokach w ukośne linie.
Ze względu na jasny, głównie turkusowy kolor, noszę ten kardigan latem - zimą wolę ciemniejsze barwy. Sweter nie posiada zapięcia, jeśli już muszę, to spinam go zapinką w kształcie agrafki.
Do zobaczenia w kolejnym wpisie - mam nadzieję, że już niedługo będę mogła pokazać coś aktualnego.