Dzisiaj przedstawiam Wam komplet, który składa się z elementów połączonych jedynie kolorem, bo formy każdej części są zupełnie inne.
Najpierw zaczęłam wyplatać sznur, który miał być długim lariatem, ale w trakcie pracy postanowiłam, że zrobię jeszcze kolczyki i sznur został skończony na długości ok. 51 cm. Sam w sobie jest bardzo ozdobny, więc nie ma do niego żadnej zawieszki.
Na kolczyki przeznaczyłam dwa kryształki rivoli, które kupiłam jakiś czas temu, żeby spróbować jak się je oplata koralikami. Najpierw próbowałam ściegiem peyote według znanej instrukcji Weroniki. Ale jak już kiedyś wspominałam, peyote to nie jest mój ulubiony ścieg, a robienie nim koszyczka na jakikolwiek kaboszon, w dodatku 15-tkami, to dla mnie mordęga. Kryształek nie chciał wleźć na miejsce, wyślizgiwał się, a ja utwierdziłam się, że ten sposób nie jest dla mnie. Dlatego musiałam coś wymyślić, co pozwoli mi bezstresowo wsadzić kryształek w koszyczek i zamknąć go w nim. Udało się nawet dość szybko, a jak już kamyczek siedział w środku, to mogłam prawą stronę kolczyka wykończyć peyotem. Z efektu jestem bardzo zadowolona, tym bardziej, że to moje pierwsze oplecione rivoli. Same kryształki są z tych większych, mają 16 mm średnicy.
A to zdjęcie dla ciekawych jak wygląda tył kolczyka:
I jeszcze bransoletka, którą zrobiłam już na końcu, żeby wykorzystać resztę koralików w tej kolorystyce:
Dziękuję za odwiedziny i komentarze :)
Pozdrawiam Was serdecznie :)