Jak uratować komuś życie?
Cześć!
Nigdy nie sądziłam, że taki post powstanie na moim blogu. Rzadko kiedy dzielę się moimi przemyśleniami tak otwarcie, ale podczas tego tygodnia miała miejsce sytuacja, która szeroko otworzyła mi oczy i w końcu zebrałam się w sobie, żeby się z kimś tym podzielić.
Szłam sobie jedną z główniejszych ulic mojego miasta, akurat zbliżałam się do przejścia. Miałam zielone, a ze mną szło około dziesięciu innych osób. Chwilę przed wejściem na jezdnię usłyszałam syreny, więc wiedziałam, że gdzieś miał miejsce wypadek. Szybko się rozejrzałam i zauważyłam wjeżdżającą straż pożarną akurat w moją ulicę. Inni ludzie zaczynają szybko przebiegać przez jezdnię, a ja stoję przed przejściem szybko kalkulując w głowie czy biec czy czekać znowu. I wiecie, właśnie wtedy stwierdziłam, że postoję, bo przecież kilka kolejnych minut zbyt wiele nie zmieni w moim życiu. Szłam akurat na spotkanie, najwyżej bym się spóźniła, ale co z tego? Przecież to tylko chwilka... Cała sytuacja wydaje się być całkiem niepozorna, ale mi bardzo otworzyła oczy. Kiedy tak stałam, miałam czas, żeby obserwować reakcję ludzi. Najbardziej przeraziło mnie to, że kierowcy nie potrafią zrobić korytarza życia. Może to nie była autostrada, ale i tak początek ich reakcji zaczął się zdecydowanie zbyt późno. Zauważyłam, że wiele osób zawsze kiedy tylko usłyszy zbliżający się samochód na sygnale, ma nadzieję, że nie skręci on w jego ulicę i generalnie zajmuje się błahymi rzeczami zamiast tak naprawdę reagować. Może mówię tak tylko dlatego, że nie jestem kierowcą i nie byłam w podobnej sytuacji. Szczerze mówiąc, ciężko jest mi to stwierdzić, bo nie umiem sobie wyobrazić siebie w takiej sytuacji, tym bardziej, że ciężko mi wyobrazić siebie samą za kółkiem auta. Jednak wracając do całej sytuacji, najbardziej przeraziło mnie to, że niektóre auta próbowały zyskać na tym, że jedzie straż i zamiast zjechać do boku, nadal jechały środkiem. Czy coś dzięki temu zyskały? Może stały w korku mniejszym o 5 innych samochodów? Czy było to warte takiego zachodu? Myślę, że nie...
Cała ta sytuacja wzbudziła we mnie refleksję i w efekcie przypomniałam sobie sytuację z kursu pierwszej pomocy, który odbywałam w grudniu. Podczas zajęć praktycznych wykonywaliśmy RKO i szkoleniowiec powiedział, że średni czas dojazdu służb od chwili zakończenia połączenia i wysłania auta to 8 minut. Ja opadałam z sił już po dwóch minutach. To straszne, że gdybym była świadkiem wypadku i musiałabym ratować kogoś właśnie poprzez RKO, to szybko opadłabym z sił. Podobno w takich sytuacjach przeżywa co czwarta osoba, a co robimy my, jako inni ludzie? Tarasujemy drogę służbom, a kto wie może w efekcie pozbawiamy kogoś życia... Może to za mocne stwierdzenie, ale właśnie to czułam będąc w tej sytuacji. Pomyślałam o wypadku, o tym, że może ktoś opada już z siły, może się wykrwawia, a ja nie mogę poczekać tych kilku dodatkowych minut?
Wiecie, jest wiele sposobów, żeby uratować komuś życie. Możemy dołączyć do DKMS'u, możemy oddać krew, ale myślę, że chyba warto też zacząć współpracować z otaczającym nas światem. Słyszę karetkę? Nie wchodzę jej w drogę. Widzę wypadek? Pomagam. Na pewno to znacznie trudniejsza sytuacja i prawdą jest, że nikt nie wie, jak się zachowamy w takich niecodziennych wydarzeniach, ale ja po tylu już latach życia zdałam sobie sprawę, że ważne jest uświadamianie sobie tego i ciągła nauka. Im więcej kursów z pierwszej pomocy przejdziemy, tym większa szansa, że w chwili realnego zagrożenia zachowamy się odpowiednio. Ja mam w portfelu kartę z moimi danymi w razie wypadku, a na odwrocie jest instrukcja co zrobić, gdy zdarzy się wypadek. Myślę, że to całkiem dobre rozwiązanie.
Przepraszam jeśli ten post nie trzyma się całości, ale chciałam wylać to, co leżało mi na serduszku.
Dobrego tygodnia!
Niestety, ludzie nie zawsze zachowują się jak należy. Czytałam ostatnio artykuł o odpowiedzialności zborowej i o tym, że tylko mały procent osób wezwałoby pomoc, gdy dzieje się coś niedobrego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Mnie przeraża że tak często słyszy się np o korytarzu życia a do niektórych dalej nic nie dociera.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ostatnio w TV pokazywali, że na autostradzie był wielki korek i zrobiono korytarz życia to jakiś kretyn postanowił to wykorzystać i zaczął zawracać. Oczywiście wprost na nadjeżdżającą karetkę... ja to bym takim od razu prawko zabrała, bez cackania się.
OdpowiedzUsuńscary...
OdpowiedzUsuńhave a great day
Bardzo szczery i taki napisany z serca post- całkowicie Cię rozumiem, przeszłam kurs pierwszej pomocy, umiem używac defibrylatora ( tez robiłam kurs) - ale masz rację czasami starczaja drobiazgi , aby pomóc takze tym którzy jadą śpiesząc się innym te zycie ludzkie uratować.
OdpowiedzUsuńLudzie w większości są strasznymi egoistami i nie dociera do nich, że swoim egoizmem mogą pozbawić kogoś życia, bo często istotne są minuty, sekundy. Mam nadzieję, że kiedyś zmieni się podejście do tych spraw i nie będzie wynikało z doświadczenia jako takiego, ale wychowania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Przeraża mnie, że teraz mało kogo stać na to by uratować komuś życie... Najbardziej nie lubię kiedy jest jakiś wypadek ludzie zamiast pomagać to stoją i się gapią....
OdpowiedzUsuńWarto pisać , mówić i przypominać o tym ,że życie to najcenniejszy dar . Trzeba przypominać o "korytarzu życia" i o tym, iż nikt nie wie co może go spotkać następnego dnia może role się odwrócą i to on będzie czekał na pomoc. Warto nauczyć się podstawowych zasad pierwszej pomocy bo to naprawdę cenne.
OdpowiedzUsuńPrzerażające to jest, nie wiem, jak można nie poczekać tych kilku minut, skoro moze to uratować komuś życie.
OdpowiedzUsuńBardzo ważny post. Niech chociaż tylko jedna osoba, która go przeczyta zastanowi się nad swoim postępowaniem w sytuacji zagrożenia czyjegoś życia.
OdpowiedzUsuńTo już będzie dobrze.
Pozdrawiam serdecznie:)
Takie posty są bardzo ważne i bardzo potrzebne, dlatego dobrze, że o tym piszesz. Jako kierowca, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak ważne jest, aby ułatwić służbom ratunkowym dojazd do poszkodowanych. I sama niejednokrotnie jestem przerażona, kiedy widzę takie sytuacje i niefrasobliwość innych kierowców... A tak naprawdę, w sytuacji zagrożenia życia, liczy się każda minuta, a nawet sekunda...
OdpowiedzUsuńFaktycznie zdarza się na drogach, że kierowcy mimo, iż słyszą sygnał pojazdu np. karetki czy straży nie zjeżdżają na bok tylko tak jak napisałaś mają nadzieję, że nie będzie jechało w ich stronę. Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
OdpowiedzUsuńja chcę od dawna dołączyć do DKMSale ciężko mi dobyć do 50kg wagi, a niestety taki jest wymóg
OdpowiedzUsuńW takich chwilach liczą się sekundy. Każda minuta może być decydująca i mimo, że nie zdajemy sobie z tego sprawy, możemy tak naprawdę być powodem, dla którego kogoś nie udało się uratować. Bo, gdybym nie wszedł na przejście dla pieszych, kiedy jechała karetka; gdybym umożliwił przejazd ambulansowi zjeżdżając autem, to może ratownicy dotarliby do potrzebującego te kilkanaście (bardzo znaczących) sekund wcześniej.
OdpowiedzUsuńSama nie wiem jak zachowałabym się w sytuacji kiedy serio komuś obok mnie coś złego by się działo. W sensie nigdy nie byłam świadkiem czegoś takiego i nie umiem przewidzieć swojej reakcji.
OdpowiedzUsuńRaz jadąc autostradą był wypadek, i to co zobaczyłam sprawiło że straciłam wiarę w rozum ludzi. Prawy bok autostrady jest po to by ułatwić karetce czy straży przejazd do poszkodowanych, tymczasem niektórym ludziom znudziło się czekanie i postanowili zrobić trzeci pas, jadąc i tym samym uniemożliwiając innym kierowcom zjazdu gdyby karetka jechała. Brak jakiegokolwiek rozumu..
OdpowiedzUsuńniestety wśród niektórych ludzi panuje znieczulica i nic na to się nie poradzi
OdpowiedzUsuńW Szkocji czy nawet w całej Wielkiej Brytanii jest tak, że kierowcy jak widzą karetkę, bądź inne służby to od razu zjeżdzają na pobocze, żeby tylko zrobić miejsce. I myślę, że to jest na prawdę dobre, bo nawet taki gest jest ważny, szczególnie jak chodzi o życie innego człowieka, gdzie czasami sekudy mają ogromne znaczenie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że poruszasz takie tematy, może akurat ktoś przeczyta i zastanowi się nad tym, żeby przepuścić innych.
Zajrzałam, bo zainteresował mnie tytuł - nie żałuję :) Zgadzam się w 100%, osobiście byłam świadkiem sytuacji, w których kierowcy tracili rozum na dźwięk syren. Zajeżdżali drogę karetce, hamowali na środku jezdni zamiast zjechać na pobocze. Co do pieszych, takie zachowanie jest jeszcze gorsze - może się skończyć tragicznie zarówno dla pieszego, jak i osoby, która czeka na pomoc jadącą na sygnale.
OdpowiedzUsuńPS ale do DKSM'u też warto dołączyć, ja już to zrobiłam! :) Pozdrawiam CytrynoweLove ♡
Masz całkowitą rację. Korona z głowy nie spadnie jeśli zjedziemy na bok czy poczekam chwilę. Tam gdzieś toczy się walka o czyjeś życie i te minuty mogą mu uratować życie. Nie trzeba być bohaterem z peleryną żeby ratować życie A dzięki krwiodawstwu czy DKMS można też pomóc tak naprawdę nic nie tracąc :)
OdpowiedzUsuń