Wyciągnęłam cały arsenał najróżniejszych przydasi i przemieniłyśmy jak potrafiłyśmy najlepiej zakupione na Art in Town tekturki.
Oto mój aniołek w całej krasie
a tu w towarzystwie Justynkowego lasu
Mójci nazywa tę naszą działalność "domowym przedszkolem"...
a ja nadal nie wiem, czy to komplement czy przytyk... w końcu przez chwilę byłam "przedszkolanką" ;D
***
Powstało trochę karteczek, choć w tym roku niezwykle mało...
Długi pobyt w sanatorium skutecznie zabrał mi czas.
Dlatego postawiłam na "kaziki" ( tak nazywam CaS) w wersji eko.
tu quilingowy kwiatuszek autorstwa ElizaArt
Pokazuję tylko kilka, bo wszystkie są w tym klimacie, więc nie będę was zamęczać.
Wykorzystałam także mandalę zrobioną pod okiem ElizaArt,
podczas naszego warszawskiego spotkania
Swego czasu mówiłam, że haft matematyczny niespecjalnie mnie pociąga...
a jednak na widok tego wzoru postanowiłam jednakowoż jeszcze coś "wyhaftować" ;)
A w drodze do pracy wysupłałam jeszcze kilka frywolitek, ( ostatnio pół autobusu szukało mi szydełka ;D )
nawet nie wiem ile ich wyszło.... bo część już poleciała w świat.
Oczywiście wszystkie jakieś "pomylone" ale kto się nie zna błędu i tak nie znajdzie. ( Justynka za to na pewno! ;) )
a w piątkowy wieczór posupłałam parę takich maluchów
To właśnie tego wieczoru
gdy wiatr zimnym śniegiem
dmucha
w serca złamane i smutne
cicha wstępuje otucha.
To właśnie tego wieczoru
od bardzo wielu już
wieków
pod dachem tkliwej kolędy
Bóg się rodzi w
człowieku.
Radosnych i pogodnych
Świąt
Bożego Narodzenia
życzy Dorota ( co ma
kota)