45 pierogów. Różnych. Z serem, ruskich, z mięsem, z kapustą i grzybami. Poje sobie chłop po orce, jak i baba po żniwach, a i dziecku starczy ;)
A że dietetyka ważna to popcha sałatką. Bogate źródło witamin (nie od dziś wiadomo).
Jeszcze mało? To dopcha kanapeczką. Z dodatków oprócz tego co było oraz sałaty, przybyła szynka wieprzowa i kiełbasa krakowska.
Co zostanie można poprosić na wynos. Pakujemy w eleganckie kosze. Można poświęcić (się) ;)
Gość w dom- Bóg w dom. Nikt głodny nie wyjdzie ;)
Polska gościnność to dla nas rzecz święta.
Najlepszości, Kochani, i żeby nikt nigdy głodny nie był. Tego Wam życzę z całego serca...
Oj smaka narobiłaś :D Piękne prace.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo!
Usuńrewelacja :)
OdpowiedzUsuńAż tak? ;) Dzięki!
UsuńJeśli tylko dzięki temu Twój szkrab chętniej je to pomysł jest rewelacyjny!
OdpowiedzUsuńMasz rację Kasiu, byle nikt nigdy głodny nie był...
Z tym jedzeniem u nas to katorga jest niestety... Nigdy jakoś specjalnie nie byłam demonem kuchni więc zadowalałam się byle czym. A teraz? Matko kochana! Frykasy takie i owakie a on i tak tylko ketchup! ;)
UsuńTe kanapeczki mnie powaliły, dobrze że już po kolacji :) Jakie fajne.
OdpowiedzUsuńHe he he! Dziękuję!
UsuńCałkiem nieźle:)
OdpowiedzUsuńMówisz!? Dzięki!
UsuńŚwietne!
OdpowiedzUsuńDzięki!
Usuń