Wieki mnie nie było... Bardzo dużo się dzieje dookoła i niekoniecznie są to rzeczy fajne. Konkretnie są właśnie niezbyt fajne.
Dziergam trochę, ale nie mam czasu i ochoty na fotografowanie.
Zniechęcenie. To jest najlepsze słowo, które określa mnie dzisiaj.
Jestem obecnie na kwarantannie, mam zatem czas. Kończę zaległe projekty, mam możliwość, nocami, wreszcie jakoś pomyśleć. A jest o czym, uwierzcie.
Zatem bardzo Was przepraszam za moje milczenie. Powolutku postaram się wychodzić "do ludzi". W sensie oczywiście czysto blogowym. Areszt domowy pozwala tylko na takie.
Pofotografuję może.
Moja sytuacja rodzinna jest teraz bardzo skomplikowana. Choroby, o których nam się nawet nie śniło, napięta sytuacja wokół, praca, która weszła nam do domu i nie chce odpuścić... Zatem na zasadzie "kup pan kozę", dołączyła do nas Fifi Demolka.
Fifi nijak nie idzie zrobić normalnego zdjęcia. Nie dość, że jest czarna, to jest żywą iskierką. Jak już żywcem nic się nie dzieje, to kręci młynki. Nie ma nudy :) ale dzięki Niej jeszcze wszyscy nie zwariowaliśmy. Fifi, nazywana Fifką (lubi zjadać pety z chodnika! Ludzie, jak jej tego oduczyc!?) jest kundelkiem, ale gdzieś, kiedyś jej przodkiem był rodowodowy sznaucer miniaturowy. Dawno i nieprawda ;) ale coś na rzeczy jest bo Fifcia jest kobietą z brodą ;) Ma teraz niespełna cztery miesiące, dołączyła do nas 3 października. Jest szorstkowłosa.
Szturmem zawojowała nasze serca. Gorzej z kotami... Mamy teraz wojny podjazdowe i ...nie ma nudy :) Nie ma też porządku w domu ;) Cóż.
Co do dziergania, to w domu nie mam szans. Praca z dojazdami, Dziecko, Zwierzęta i Tato z demencją, skutecznie zajmują mi czas. Jak wszyscy pójdą spać, ja przypominam już zombie. Jedyne na co mnie wtedy stać to rozwieszenie prania i posprawdzanie czy wszystko jest powyłączane. Dzień zaczynam o 4:30. Dziergam w pekapie.
I najważniejsza rzecz, o której zapomniałam już dawno. Ja. W tym całym szaleństwie gdzieś się zgubiłam. Dalej jestem ja-matka, ja-córka, ja-żona, ja-pracownik. A nie ma mnie-mnie. Dopiero jak przestałam dziergać, w natłoku spraw, zorientowałam się jak ważnym elementem w moim życiu było właśnie ono. Dlatego, jak zobaczyłam ten kubek w Pepco, stwierdziłam,że muszę go mieć.
Muszę siebie odnaleźć. Jeszcze nie teraz. To jest plan na przyszłą jesień najwcześniej.
Dalej remontuję Chatę w Kju. Dół już jest praktycznie ogarnięty. Na górze jest jeden malutki pokoik i dwa małe strychy. Pokoik jest już po remoncie i jest prawie umeblowany. Ze strychów, jak Bór da, zimą powstaną dwa pokoje. Do ogarnięcia zostanie klatka schodowa i elewacja zewnętrzna. Marzy mi sie taras, ale czasy idą takie, że boję się marzyć. Zobaczymy. Nie planuję- carpe diem. Uda się, to fajnie.
Trzymajcie się Kochani i do następnego!
Fakt, czasy mamy jak w przekleństwie Chińczyków "obyś ty żył w ciekawych czasach". Ale co ma być to i będzie, szkoda nerwów. Znajdź koniecznie choć chwilę dla siebie, z własnego doświadczenia Ci powiem, że długo się tak nie da w siebie orać. Ściskam serdecznie i trzymaj się jakoś. :) A psinka jest przeurocza.
OdpowiedzUsuńoj, tak... Mądrze mówisz. Muszę sobie wziąć do serca.. Dziękuję Ci bardzo.
UsuńKochana, tak być nie może, odnajdź się. Daj sobie czas od siebie w prezencie. Nie tłumacz się, że wszystko dookoła cię potrzebuje, bądź wredna dla świata i dobra dla siebie. Odpocznij, zrelaksuj się, czymkolwiek co cię relaksuje.
OdpowiedzUsuńUsiłuję, dlatego poszłam w ten remont Chaty w Kju. Budżetowo i Ikeowo, ale bardzo mnie cieszy. Postaram się odnaleźć. Dziękuję Ci bardzo.
UsuńBo to jest tak, że musi się wszystko walić żeby w końcu wyjść na prostą. Spraktykowałam więc coś o tym wiem. Więc trzymam kciuki żeby było dobrze. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŻebyś wiedziała! I, jako wisienka na torcie, jeszcze ten covid...
UsuńCiężko znaleźć to co pogubione. Codzienność i natłok spraw na teraz łatwo generują wyrzuty sumienia gdy chce się coś dla siebie i dla nikogo innego. A najgorzej gdy czas jest, ale przestaje cieszyć cokolwiek... Trzymam kciuki za Ciebie Kasiu!
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu. Dobrze napisałaś...
Usuń