Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzje kosmetyczne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzje kosmetyczne. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 17 sierpnia 2023

KOSMETYCZNE RECENZJE PART 30 - ALKMIE OD TOPESTETIC

KOSMETYCZNE RECENZJE PART 30 - ALKMIE OD TOPESTETIC
Cześć! 
     Wróciłam! Długo mnie tu nie było. A to głównie z powodu problemów ze zdrowiem przeplatanych ogólnymi spadkami motywacji i samopoczucia oraz innych kłód, które życie rzucało mi ostatnio pod nogi. Postanowiłam sobie jednak za cel powrót do regularnego blogowania, bo trochę mi tego ostatnio brakuje. Chcę zainwestować swój czas i energię w bloga i instagrama i dążyć do ich szybszego rozwoju. Będzie to wymagało sporo samozaparcia i dobrej organizacji czasu, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo ;)

Tym słowem wstępu zapraszam Was na pierwszy, ale nie ostatni w tym roku post :)
Miłego czytania!



ALKMIE :klik:


    Ta polska marka jest połączeniem dwóch światów: potęgi natury i potrzeby rozwoju oraz odkrywania nowych rozwiązań. Dlatego unikalne składniki, wysoka jakość i nowoczesne formulacje są nieodłącznymi elementami świata Alkmie.
W produkcji swoich kosmetyków marka kieruje się czterema głównymi wartościami, a są nimi: naturalne składniki i działanie w duchu zero waste, produkty nie testowane na zwierzętach, brak szkodliwych substancji typu SLS, PEG, parabenów czy pochodnych ropy naftowej oraz zrównoważone uprawy, czyli pozyskiwanie surowców z plantacji, które nie wykorzystują sztucznych środków ochrony roślin czy GMO.



JUST UNDO IT BALSAM DO DEMAKIJAŻU :klik:


     Głównym zadaniem tego produktu jest przede wszystkim oczyszczanie twarzy i okolic oczu z makijażu i codziennych zanieczyszczeń. Poza tym ma on również działać nawilżająco, odświeżająco i zapezpieczająco a także stanowić mega dawkę witamin i antyoksydantów
Analizując skład tego kosmetyku możemy znaleźć wiele ciekawych substancji. Na szczycie listy gliceryna, woda, AlkacC13-15 czyli emolient z trzciny cukrowej oraz roślinne trójglicerydy. Te dwa emolienty odpowiadają za zmiękczenie i wygładzenie skóry ale także zabezpieczenie jej przed nadmierną utratą wody. Później mamy olej ze słodkich migdałów, masło shea i kwas hialuronowy - czyli jeszcze więcej nawilżenia. Pantenol dla ukojenia i łagodzenia podrażnień, wyciągi i ekstrakty botaniczne z kwiatów i owoców (m.in. z jabłek, jaśminu, moreli, zielonej herbaty, skórki pomarańczy i wielu wielu innych), które działają antyoksydacyjnie, odświeżająco oraz wzmacniająco na naczynka krwionośne. Do tego wszystkiego skwalan, olej z nasion słonecznika i kwas cytrynowyWszystko to zostało opakowane w plastikową butelkę z pompką dla wygody korzystania.
     Producent zaleca stosować produkt nakładając go zwilżonymi dłońmi na suchą skórę twarzy, by po delikatnym masażu zmyć emulsję wodą lub wacikiem kosmetycznym nasączonym wodą. Formuła balm to milk w kontakcie z wodą powoduje zmianę konsystencji kosmetyku z balsamu w mleczko, co ma ułatwiać rozpuszczenie zanieczyszczeń oraz zmycie produktu z twarzy. 




     Z dużą dozą ciekawości podeszłam do testowania tego kosmetyku. Miałam też dość wysokie wymagania, ponieważ demakijaż ma istotne znaczenie w mojej pielęgnacji. Balsam Just Undo It jest zamknięty w wygodnym opakowaniu opatrzonym etykietą z charakterystycznym dla marki designem. Konsystencja balsamu jest kremowa, pachnie przyjemnie ale delikatnie a do tego pięknie błyszczy różowo fioletowymi drobinkami, czego niestety nie udało mi się uchwycić na zdjęciu. Balsam bardzo łatwo rozprowadza się na skórze. Niestety... na tym zalety tego produktu się kończą. Już przy pierwszym użyciu poczułam, że balsam bardzo szczypie w oczy. Bez względu na to, jakiej metody używam (wacika czy dłoni) nie udało mi się uniknąć tego uczucia. Próbowałam również wykonywać demakijaż pod prysznicem, by mozliwie jak najszybciej zmyć kosmetyk z twarzy ale to też niestety nie pomogło. Często też musiałam powtarzać demakijaż, gdyż balsam miał problemy z domyciem mocniejszego makijażu. Szczególnie, jeśli używałam eyelinera. Poza tym balsam do demakijażu nie podrażniał skóry, nie wywoływał wysypki ani nie zapychał skóry. Miałam jedynie wrażenie, że przez glicerynę zostawiał na skórze mocno wyczuwalny film. Podsumowując... nie jest to kosmetyk, po który sięgnęłabym drugi raz. Uczucie szczypania niestety go dyskwalifikuje. 



HOLY HARMONY - PROBIOTYCZNY ŻEL DO MYCIA TWARZY I CIAŁA :klik:


     Ten delikatny żel przeznaczony jest do pielęgnacji każdego typu skóry. Dzięki zawartości probiotyku i prebiotyku zapewnia skórze dogłębne i dokładne oczyszczanie bez naruszania jej bariery hydrolipidowej oraz naturalnej flory bakteryjnej. Dodatkowo ma koić i uspokajać skórę i zapobiegać uczuciu ściągnięcia i wysuszenia. Żel Holy Harmony może być stosowany do mycia twarzy, ciała a także skóry głowy czy okolic intymnych.
    W składzie, oprócz wody, znajdziemy betainę, która ogranicza przezskórną utratę wody; glicerynę; wyciąg z wąkrotki ajatyckiej - koi, nawilża i działa przeciwzapalnie; sok z Yaconu - nawilża i stymuluje regenerację komórek; bogaty we flawonoidy wyciąg z korzenia tarczycy bajkalskiej; ekstrakt z zielonej herbaty; wyciąg z korzenia lukrecji i kwiatów rumianku; wyciąg z liści rozmarynu - działa przeciwbakteryjnie i przeciwgrzybiczo oraz ekstrakt z jagód pieprzu tasmańskiego, który natychmiastowo wycisza skórę, działa przeciwzapalnie, redukuje obrzęki i uszczelnia naczynia krwionośne.



     Na temat tego żelu moge powiedzieć wiele dobrego. Bardzo ładnie, cytrusowo pachnie i dobrze się pieni, co ma dla mnie duże znaczenie podczas pielęgnacji. Swietnie oczyszcza skóre, nie podrażniając jej ani nie wysuszając. Mimo swojej skuteczności w oczyszczaniu, jest bardzo łagodny i świetnie się sprawdza w pielęgnacji skóry wrażliwej. Dzięki lekko żelowej konsystencji jest bardzo wydajny, co pozwala na długie miesiące wspólnej pielęgnacji, a mnie to bardzo cieszy. Skóra po myciu nie jest ściągnięta ani nadmiernie wysuszona. Jest za to miękka i czule zaopiekowana. Ten kosmetyk jest warty wypróbowania i polecenia. Jedynym minusem było opakowanie, konkretnie pompka, która dość szybko zaczęła się zacinać i w końcu przestała działać. Finalnie byłam zmuszona przelać żel do innej butelki. Jak mniemam, była to wada fabryczna, więc to naprawdę niewielki minusik ;)
    Słowo podsumowania? To naprawdę bardzo dobry kosmetyk!
 



    Klasycznie już wspomnę, że te oraz inne kosmetyki marki Alkmie znajdziecie w ofercie sklepu Topestetic, który jest moim zdaniem jednym z lepiej zaopatrzonych sklepów internetowych. Dodatkowo zawsze możecie liczyć na darmową przesyłkę, gratisowe próbki oraz gadżety.


Jestem ciekawa, czy ktoś z Was używał tych produktów i jakie macie na ich temat wrażenia? Chętnie poznam Wasze zdanie :)

Do zobaczenia niebawem! <3



POPRZEDNI POST Z TEJ SERII: KOSMETYCZNE RECENZJE PART 29 - POLEMIKA OD TOPESTETIC

poniedziałek, 28 marca 2022

KOSMETYCZNE RECENZJE PART 27 - NOWOŚCI NATURE QUEEN

KOSMETYCZNE RECENZJE PART 27 - NOWOŚCI NATURE QUEEN

Czołem kochani!
    Jak spędzacie pierwsze dni wiosny? Jak Wasze samopoczucie? Ja się w końcu wygrzebałam z ciągnącego się od trzech tygodni przeziębienia i z kopyta wracam na siłkę. Nie ma czasu do stracenia! Ostatnie słoneczne dni dają mi mega kopa, mam ochotę działać! Dawno się tak nie czułam, więc tym bardziej chcę to wykorzystać ;)




Jakiś czas temu dołączyłam do grona ambasadorek marki NATURE QUEEN, o czym wspominałam już niedawno na insta stories, a relacja jest wciąż dostępna w zapisanych. Dzięki temu mam okazję testować nowe produkty marki i dzielić się swoimi wrażeniami na ich temat. I w dzisiejszym wpisie chciałabym Wam przedstawić dwa nowe kosmetyki, które pojawiły się niedawno w ofercie marki.


KOFEINOWE SERUM POD OCZY :klik:


    Jedną z pierwszych nowości marki Nature Queen jest serum pod oczy. Jest to kosmetyk skierowany do osób, które szukają nawilżenia, napięcia i wygładzenia skóry w okolicy oka. Może być stosowany zarówno na dolną jak i górną powiekę, gdyż dobrze współpracuje z makijażem. Skład tego wodnego serum został wzbogacony o wyciąg z zielonej herbaty, estry oleju z pestek moreli, który odżywia, zmiękcza i poprawia kondycję skóry. Kofeina pobudza mikrokrążenie i niweluje worki i cienie wokół oczu, ekstrakt z wina działa na zmarszczki, wyciąg z wąkrotki azjatyckiej łagodzi, koi i działa przeciwzapalnie a ekstrakt z kakaowca odżywia i napina skórę.




    Konsystencja serum jest średnio gęsta i dość wodnista. Mimo mlecznego koloru nie bieli skóry i szybko się wchłania. Formuła serum sprawia, że jest ono mega wydajne i na całą okolicę oka wystarczy już niewielka kropelka. Kofeinowe serum pod oczy Nature Queen świetnie sprawdza się pod makijaż, nic się na nim nie roluje, nie spływa ani nie gromadzi w załamaniu powieki. Zapach jest bardzo delikatny, ledwo wyczuwalny. Kosmetyk nie podrażnia skóry, nie powoduje łzawienia czy zaczerwienienia w obrębie oka. 


    Od jakiegoś czasu chciałam skusić się na kosmetyk właśnie z kofeiną w składzie. Jeśli odwiedzacie mnie czasem na insta, gdzie często pojawiam się bez makijażu, mogliście zauważyć brązowe cienie wokół oczu. Taka moja uroda, odziedziczyłam to w genach, jednak wciąż szukam kosmetyku, który będzie w stanie choć w pewnym stopniu je zniwelować. Często też zdarza mi się też budzić z lekko opuchniętymi powiekami. Czy serum kofeinowe sprostało moim wymaganiom? Częściowo na pewno! Poranna opuchlizna dużo szybciej znika po zastosowaniu serum, cienie zaś wydają się niej intensywne, szczególnie na ich krawędziach. Poza tym skóra wokół oczu jest dobrze nawilżona, napięta i odżywiona. Dzięki temu, że serum jest na bazie wody, nie obciąża delikatnej skóry okolic oka. 




INTENSYWNE SERUM LIFTINGUJĄCE :klik:


    Drugą nowością w ofercie jest Intensywne serum liftingujące do pielęgnacji twarzy. Tak samo, jak w przypadku serum pod oczy, jest to kosmetyk na bazie wody, co zapewnia o jego lekkości i łatwości stosowania. Serum przeznaczone jest do każdego typu cery a w szczególności polecane jest dla skóry z pierwszymi oznakami starzenia, której zależy na wygładzeniu. W składzie znajduje się wiele ciekawych składników, m. in. bogaty w polisacharydy ekstrakt z glediczji trójcierniowej, olej z rzeżuchy łąkowej ogranicza utratę wody i wspomaga wchłanianie składników aktywnych w głąb skóry, ekstrakt z maku polnego pobudza syntezę kolagenu i działa antyoksydacyjnie; olej z nasion słonecznika nawilża wygładza i tworzy na skórze powłokę ochronną. Dzięki swojej konsystencji, serum jest bardzo wydajne. Butelka wyposażona w szklaną pipetę ułatwia aplikację odpowiedniej ilości kosmetyku a już 2-3 krople wystarczą na skórę całej twarzy. Zapach serum jest bardzo delikatny i dość szybko się ulatnia.



    Intensywne Serum Liftingujące to kosmetyk bardzo przyjemny w użyciu. Szybko się wchłania, co w porannej rutynie jest niezwykle ważne. Nie pozostawia tłustego filmu więc podkład nieźle się trzyma i nie ślizga. Zaobserwowałam jednak, że po rozprowadzeniu i wyschnięciu może "sklejać" skórę. Nie wiem, czy mnie dobrze zrozumiecie :P Chodzi o to, że przez chwilę, krótki moment od wyschnięcia do całkowitego wchłonięcia, skóra jest odrobinę lepka. Problem znika, jeśli po aplikacji serum delikatnie oklepiemy skórę twarzy opuszkami palców. A umówmy się, delikatny masaż jeszcze nikomu nie zaszkodził ;) Producent zapewnia, że serum może być stosowane samodzielnie lub z innymi kosmetykami. Jednak tu zauważyłam, że nie do końca dogaduje się z kosmetykami o bardziej tłustych formułach, gdyż może się rolować.




    Po trzech tygodniach stosowania tego serum zauważyłam, że moja skóra twarzy jest dużo bardziej gładka i jednolita. Niewielkie przebarwienia zostały rozjaśnione a nierówności wygładzone. Zmarszczki? Moje całe 2,5 zmarszczki na czole niestety nie zniknęły :P aczkolwiek zauważyłam ich lekkie spłycenie. Uznaję to za sukces, i będę dalej stosować Serum Liftingujące obserwując efekty. Warto dodać, że serum nie podrażnia mojej skóry twarzy, nie zapycha mimo stosowania dwa razy dziennie ani nie powoduje wyprysków




Przesyłka niezmiennie zawierała kilka próbek a także miniaturowe olejki. Bardzo lubię takie dodatki, bo mogę wypróbować olej, zanim kupię jego pełnowymiarową wersję :) Tak jak olej z pestek jeżyn, nad którego zakupem się ostatnio zastanawiałam. 






Linki zawarte w tym wpisie są linkami afiliacyjnymi. Co to znaczy? To znaczy, że każde wasze kliknięcie zapisze się w moich ambasadorskich statystykach, co może w przyszłości przełożyć się na kody rabatowe i zniżki specjalnie dla Was ;) Jeśli zaś zdecydujecie się na zakup jakiegokolwiek kosmetyku za pośrednictwem mojego liku, do mojej skarbonki wpadnie kilka groszy. Oczywiście nic na siłę, ale będzie mi bardzo miło ;) Tak, jak mówiłam już na instastories, polecam kosmetyki Nature Queen nie tylko dlatego, że jestem ambasadorką marki. Od wielu lat stosuję i chwalę sobie kosmetyki marki, regularnie zaopatruję się w hydrolaty i próbuję nowości. I choć post powstał we współpracy z marką, to moja opinia jest jak zawsze w 100% obiektywna i rzetelna ;)



Jestem bardzo ciekawa, czy macie już jakieś doświadczenia z kosmetykami marki NATURE QUEEN. Chętnie poczytam Wasze opinie w komentarzach. Życzę Wam miłego tygodnia pełnego słońca <3 

czwartek, 13 stycznia 2022

KOSMETYCZNE RECENZJE PART 26 - A.FLORENCE SKINCARE OD TOPESTETIC

KOSMETYCZNE RECENZJE PART 26 - A.FLORENCE SKINCARE OD TOPESTETIC
Witajcie kochani w Nowym Roku!
Mam nadzieję, że wchodzicie w 2022 z taką samą motywacją, energią i nadzieją jak ja :)

    Przyznam się bez bicia, że w tym świąteczno- noworocznym okresie dużo odpoczywałam i odrobinę się leniłam ale też mocno świętowałam :P Było mi to jednak bardzo potrzebne i dzięki temu mam dobry nastrój i siłę do działania :)




W dzisiejszym poście chciałabym opowiedzieć Wam o alternatywie dla mleczek, płynów i olejków do demakijażu. Zapraszam Was na recenzję balsamu do demakijażu.



A.FLORENCE SKINCARE :klik:

    Ta brytyjska marka stawia na naturalne ekstrakty, oleje, witaminy oraz kwasy, by zapewnić skórze to, co w naturze najlepsze. Proces tworzenia kosmetyków jest kontrolowany i dopieszczany na każdym jego etapie. Od samego pomysłu, przez pozyskiwanie składników po produkcję i pakowanie. Produkty powstają w londyńskim studio w małych partiach, by zapewnić produktom jak najdłuższą świeżość i moc zawartych w nich składników. Wszystkie surowce, z których powstają produkty marki A.FLORENCE SKINCARE są organiczne, wegańskie, wolne od GMO, nie zawierają też zbędnych substancji zapachowych. Także opakowania są z surowców nadających się do recyklingu, np. szkło, bawełna, drewno)



BALM-TO-MILK :klik:

    Organiczny, bezwodny i bezwonny balsam do demakijażu to produkt do codziennego oczyszczania skóry twarzy z makijażu oraz nagromadzonych w ciągu dnia zanieczyszczeń. Dzięki naturalnym składnikom może być stosowany do każdego typu skóry, również bardzo wrażliwej czy trądzikowej. W składzie możemy wyróżnić między innymi zeolity, czyli wulkaniczne minerały, które są ujemnie naładowane i dzięki temu absorbują zanieczyszczenia z naszej skóry; działający antyoksydacyjnie, wygładzająco i nawilżająco olej babassu; olej z pachnotki ma działanie przeciwzapalne i antybakteryjne, glinka różowa wchłania sebum; olej z nasion słonecznika; witaminę E.




    W swojej kosmetycznej podróży przerobiłam naprawdę dużo różnych kosmetyków do demakijażu. Od mleczek, płynów micelarnych, których (o zgrozo!) zdarzało mi się nie zmywać, przez chusteczki do demakijażu aż po emulsje i oleje, które szczególnie sobie ukochałam. Dlatego też z dużym entuzjazmem i nieskrywaną ciekawością podeszłam do testowania tego balsamu. Od samego początku zaskoczył mnie swoją konsystencją, bo oczekiwałam czegoś o formule kremu. A to po odkręceniu wieczka oczom ukazuje się kosmetyk w bardzo stałej, sztywnej formie. Nic bardziej mylnego. Zaraz po nabraniu odrobiny na dłonie dosłownie rozpłynął się i był gotowy do nałożenia na twarz. Demakijaż tym produktem jest bardzo łatwy i przyjemny, o ile nie przeszkadza Ci olejowa formuła ;) Makijaż, nawet ten mocny, szybko się rozpuszcza. Następnie wystarczy zwilżyć dłonie wodą i masować twarz jeszcze przez chwilę. Ma to na celu zemulgowanie oleju i doprowadzenie go do mlecznej formy, co z kolei bardzo ułatwia zmycie go z twarzy.




    Mimo zawartości olejów balsam nie pozostawia na skórze tłustej warstwy. To na pewno przekona tych, którzy rezygnują z demakijażu olejami przez uczucie tłustej skóry po ich aplikacji. Skóra twarzy jest wyraźnie oczyszczona, gładka i dobrze przygotowana na kolejne etapy pielęgnacji. Byłam pozytywnie zaskoczona tym, jak łatwy jest demakijaż z użyciem tego balsamu. Choć kocham oleje za ich delikatność, to balsam marki A. Florence Skincare odważnie przejmuje pałkę pierwszeństwa właśnie dzięki tej łatwości stosowania.

    Do zalet balsamu BALM-TO-MILK można śmiało zaliczyć to, że skóra nie szczypie, nie jest podrażniona ani ściągnięta, oczy również nie są zamglone czy zaczerwienione. Brak tłustej warstwy, o czym już wspomniałam. Na plus przemawia też fakt, że nie ma potrzeby używania wielorazowych szmatek czy wacików, wystarczą nam bowiem same dłonie i czysta woda. Urocza bambusowa szpatułka pozwala na wydobycie odpowiedniej porcji balsamu ze słoiczka, bez wpychania do niego paluchów. Zaskakująca jest też wydajność balsamu,  wystarczy naprawdę niewielka ilość, by oczyścić całą twarz. Producent dopuszcza powtórzenie oczyszczania w przypadku mocniejszego makijażu, jednak osobiście nie czułam takiej potrzeby. Wystarczyło wziąć odrobinę więcej balsamu i nawet eyeliner bez problemu się rozpuszczał. 



    W mojej ocenie balsam do demakijażu marki A.FLORENCE SKINCARE to naprawdę świetny kosmetyk. Spełnił wszystkie moje oczekiwania a nawet więcej. Zapewnia mojej skórze porządny demakijaż, oczyszczenie i pielęgnację w jednym. Buzia jest gładka, miękka a pory oczyszczone. Sama aplikacja i masaż są równie przyjemne, jak skóra po. Czy polecam? Zdecydowanie tak! 

    Zarówno balsam, jak i inne kosmetyki tej marki znajdziecie oczywiście w ofercie sklepu TOPESTETIC, dzięki któremu powstała ta recenzja. Sama przesyłka niezmiennie kryła w sobie garść próbek i gadżet z logiem marki - mega pojemna i poręczna lniana torba, z którą zakupy czy wakacyjne wypady na plażę będą jeszcze przyjemniejsze <3 





Jaką formę demakijażu wybieracie najczęściej? Stosowaliście już kiedyś balsamy do demakijażu? Może macie coś godnego polecenia? :)



niedziela, 17 października 2021

NOWOŚCI KOSMETYCZNE - MINISTERSTWO DOBREGO MYDŁA

NOWOŚCI KOSMETYCZNE - MINISTERSTWO DOBREGO MYDŁA
   Dawno się u nas tyle nie działo. Ciągłe zmiany, wyjazdy, wizyty powodują, że czas leci mi niesamowicie szybko i nadejście jesieni nie dobija mnie tak bardzo jak w poprzednich latach. Ale to dobrze... bo nie siedzę w domu i nie marudzę, bo zwyczajnie nie mam na to czasu :D Po kolejnym intensywnym weekendzie mam chwilę, żeby posiedzieć sobie na kanapie z herbatą w ręku i tabletem na kolanach. Aż dziwnie mi, że nigdzie nie pędzę ale to jedyna chwila żeby napisać post, bo jeśli dziś tego nie zrobię to w tygodniu na pewno nie znajdę czasu na bloga :P




W związku z tym mam dla Was dziś post o moich ostatnich kosmetycznych nowościach. Choć nie są to kosmetyki nowe dla mnie, to wiem że część z Was może ich nie kojarzyć :)


MINISTERSTWO DOBREGO MYDŁA :klik:


MDM to rodzinna manufaktura założona przez siostry Anię i Ulę. MDM powstało z miłości do naturalnych mydeł a obecnie oprócz samych mydeł oferuje też wiele innych kosmetyków do twarzy i ciała. Wyselekcjonowane surowce wysokiej jakości, przemyślane składy i formuły, zero ściemy i naciągania klienta na cokolwiek i cudowna, przyjacielska relacja z klientem to coś, z czy Ministerstwo Dobrego Mydła mi się kojarzy. Z ciekawością śledzę socjale marki i wyczekuję nowych produktów. Uwielbiam to, jak ekipa z MDM relacjonuje proces twórczy i drogę, jaką kosmetyk przechodzi od samego pomysłu, przez trudy produkcji aż do rąk klienta. Nie ma tam miejsca na kreowanie wyidealizowanego obrazu marki doskonałej. Widać za to, że zdarzają się pomyłki, niewypały, potknięcia, kolejne próby i zmiany a ostatecznie też sukcesy. Mam ogromny sentyment do marki, ponieważ dzięki niej tak naprawdę zaczęłam interesować się kosmetykami naturalnymi. Nietuzinkowe opisy kosmetyków, którym daleko do standardowych, wzniosłych i pochwalnych opisów kosmetyków na stronach innych producentów totalnie skradły moje serce, A pierwszy raz o marce pisałam zupełnie na początku mojej blogowej przygody :klik




HYDROLAT RÓŻANY :klik:


    Wielokrotnie podkreślałam, jak wielką miłośniczką hydrolatów jestem. I to właśnie od hydrolatu MDM ta miłość się zaczęła. Nie mogło więc zabraknąć go na mojej liście zakupów i tym razem. Hydrolaty różane zazwyczaj kupowałam dla Mamy Aldony, której skóra ma tendencje do zmian trądzikowych i zaczerwienień. Pomyślałam jednak, że będzie on świetnym dopełnieniem serum i kremu, który również zamówiłam, gdyż wszystkie mają w składzie coś z róży. 
Hydrolat z róży damasceńskiej Ministerstwa Dobrego Mydła jest ekologiczny i pochodzi z południa Francji. Ze względu na swój zapach ma świetne działanie aromaterapeutyczne ale oprócz zmysłów, koi też skórę, łagodzi podrażnienia, obrzęki i świetnie odświeża skórę. Co do zasady ma również nawilżać skórę, lekko ją napinać i delikatnie wygładzać zmarszczki. 




SERUM RÓŻA - MALINA :klik:


    To serum to mój game changer. Wracam do niego jak bumerang i zachwycam się nim przy każdym użyciu. Mimo swojej olejowej formuły serum jest niesamowicie lekkie i jeśli trzymać się dwóch prostych zasad, wchłonie się niemal całkowicie. Serum należy aplikować na zwilżoną skórę oraz nie należy przesadzać z ilością. W innym przypadku możecie być pewni tłustej warstwy na skórze ;) Zaraz po nałożeniu serum, skóra nabiera zdrowego koloru i staje się bardziej promienna. Uwielbiam ten efekt, gdyż mam dość jasną skórę i jesienią wyglądam szczególnie blado. Zapach jest nie do opisania. Słodki ale soczysty, intensywny ale jednocześnie relaksujący. Czuć i różę i malinę, słodko- kwaśny duet, który chętnie nosiłabym jako perfum. Otula skórę i utrzymuje się na niej niezwykle długo. Serum głęboko nawilża skórę, działa wygładzająco i wyrównuje koloryt skóry, napina ją i cudownie odżywia. Dzięki swojej lekkiej formule nie zapycha porów ani nie obciąża skóry, która odwdzięcza się blaskiem i miękkością. 




    A w składzie znajdziemy bardzo dużo dobroci. Olej z dzikiej róży, skwalan, olej z nasion malin, pachnotki oraz dyni, olej z owoców buriti, lecytynę, olej rycynowy, tokoferol, stabilną formułę witaminy C, Kolenzym Q10 oraz uwodniony retinol. Świetnie sprawdzi się w pielęgnacji skóry odwodnionej, szarej, zmęczonej i generalnie KAŻDEJ, która potrzebuje miłości, bo w tej małej buteleczce miłości jest mnóstwo. Serum reguluje wydzielanie sebum, łagodzi drobne podrażnienia, wygładza i uelastycznia skórę i "redukuje zło świata" :D Może być stosowane na dzień i na noc, pod krem, zamiast kremu a także pod makijaż. To moje serum idealne, mój ulubieniec, moja codzienność gdy je mam i tęsknota gdy tylko się kończy. Jeśli nie znacie, to zdecydowanie powinniście poznać :)




KONFITURA RÓŻA- MALINA :klik:


    Tego gagatka również miałam już okazję poznać i polubić, dlatego z nieskrywaną radością do niego powróciłam. Konfitura jest lekkim ale bogatym kremem do twarzy, którego zadaniem jest ją rozpieszczać, dopieszczać, pielęgnować i kochać. To pielęgnująca bomba o zapachu lata, słodkich róż i malin. Zapach zachwyca tak samo jak w przypadku serum, bo jest niemal identyczny. Dobrze się wchłania, poprawia wygląd skóry, podnosi poziom nawilżenia, wygładza i ujędrnia a makijaż się na nim nie ślizga ani nie roluje. Świetnie sprawdza się w duecie z Serum Róża-Malina ale także solo. Skład oparty na oleju z dzikiej róży wzbogacony jest między innymi o glicerynę, betainę, naturalny konserwant z rzodkwi, olej z nasion malin, skwalan, wyciąg z owoców palmy kokosowej, komórki macierzyste jabłka, wyciąg z korzenia lukrecji, koenzym Q10, kwas mlekowy, olej z nasion słonecznika, estry z jojoby i oliwy z oliwek, skwalen oraz pochodną kwasu L-askorbinowego. Konfitura została stworzona przez kobiety i dla kobiet, by zapewnić skórze ogrom dobroci, miłości i troski.




    Miłą niespodzianką były dołączone do paczki próbki mydełka ananasowego. Osobiście nie miałam jeszcze okazji stosować mydeł tej marki głównie dlatego, że wolę mydła w płynie. Jest to jednak dobra okazja, by się odrobinę z tematem zapoznać i być może spróbować wymienić płynne mydła na te w kostce :) 




Bardzo jestem ciekawa, czy znaliście wcześniej kosmetyki Ministerstwa Dobrego Mydła. Czy mieliście okazje poznać ich działanie na własnej skórze lub chociaż słyszeliście o tej marce? Koniecznie dajcie znać w komentarzu :)


środa, 15 września 2021

MOJE TOP 10 KOSMETYKÓW ZE SKLEPU TOPESTETIC

MOJE TOP 10 KOSMETYKÓW ZE SKLEPU TOPESTETIC

Hej!
    Z naszego wyjazdu do Kijowa nic nie wyszło. Niestety czasem tak bywa, że trzeba odpuścić pewne rzeczy na poczet innych spraw i tak też właśnie się stało. Ale jak to mówią... Co się odwlecze, to nie uciecze. Będzie na pewno jeszcze odpowiedni czas jak okazja na taki wyjazd więc nic straconego. Jesteśmy już właściwie na finiszu przeprowadzki i zostało nam jedynie wysprzątać wynajmowane mieszkanie i rozpakować się w nowym. Jeszcze nie czuje się tu "jak u siebie" ale myślę, że to przyjdzie z czasem ;)



Ale dziś temat lekki, łatwy i przyjemny, bo post będzie o moich ulubionych kosmetykach ze sklepu TOPESTETIC. Trochę już mi się udało ich przetestować, więc zapraszam na moją wspaniałą 10!

CLEANSING OIL - RESIBO :klik

 

 
    To dzięki temu produktowi pokochałam demakijaż olejami. Cleansing oil ma prosty skład, w którym główne skrzypce grają oleje z lnu, z pestek, winogron, olej abisyński, awokado i manuka. Dodatkowo tokoferol, czyli witamina E i delikatne substancje zapachowe. Olejek świetnie radził sobie nawet z mocnym, wodoodpornym makijażem, nie podrażniał skóry, nie zapychał porów i nie powodował "mgły" na oczach. Po prawidłowo wykonanym demakijażu i usunięciu kosmetyku z twarzy za pomocą wilgotnej ściereczki skóra pozostaje miękka, nawilżona ale nie tłusta. Cudna ściereczka niestety dokonała swego żywota. Ale przy codziennym stosowaniu to nic dziwnego ;) Wielorazowe waciki czy inne ściereczki również świetnie się nadają :)
 
Pełną recenzję przeczytacie tutaj :klik:
 

 INSTANT BEAUTY MASK - RESIBO :klik:

 

    Ta rozkosznie żółta maska stała się hitem wielu urodowych blogerek i instagramerek i zupełnie mnie to nie dziwi. Ja też pokochałam ją niemal od pierwszego użycia. Zawiera wyciąg z cykorii, masło shea, masło kokumowe, olej z kiełków pszenicy, trehalozę, olej rokitnikowy, witaminę C, sole kwasu hialuronowego, wyciąg z korzenia rabarbaru, olej słonecznikowy oraz tokoferol. 
Maska bardzo dobrze nawilża i wygładza skórę, która dzięki temu wygląda na wypoczętą i odżywioną. Uwielbiam to uczucie miękkości i tego, że po użyciu maski skóra jest promienna i wygląda młodziej. Stosowałam ją zawsze przed większymi wyjściami i nigdy mnie nie zawiodła. Niebawem mam zamiar kupić ją ponownie.
 
Pełną recenzję przeczytacie tutaj :klik:
 

CUKROWY PEELING DO CIAŁA - OH!TOMI :klik:

 


 
    Pachnący soczystym grejpfrutem peeling do ciała to wspomnienie słonecznego lata i ciepłych dni. Tego peelingu chciało się używać codziennie! Bywały dni, że zimowym rankiem otwierałam go tylko po to, by poczuć ten cudowny zapach i obudzić zaspane zmysły. W składzie oprócz cukru mamy masło shea, olej z pestek winogron, lecytynę, pochodną witaminy C, olej z nasion słonecznika oraz tokoferol. Grube ziarna cukru świetnie złuszczały martwy naskórek i masowały skórę pobudzając krążenie. Masło shea niestety pozostawiało po sobie lekko tłusty film, ale dzięki temu skóra była dobrze nawilżona przez długi czas. Zapach pozostawał na skórze bardzo długo, co w tym przypadku zupełnie mi nie przeszkadzało. Przy regularnym stosowaniu skóra była wyraźnie bardziej napięta i miękka
 
Pełną recenzję przeczytacie tutaj :klik:

REPAIR BY NIGHT - VEOLI BOTANICA :klik:

 

 
    To, co ten krem robił z moją twarzą to było coś niesamowitego! Choć krem był bardzo treściwy i o gęstej konsystencji nie zapychał porów i nie pozostawiał tłustej powłoczki. Porządnie odżywiał skórę, nawilżał ją i wygładzał. O poranku skóra była w dotyku aksamitnie miękka i ukojona. A w składzie kremu: olej z nasion słonecznika, olej rzepakowy, ksylitol, olej z pestek winogron, wyciąg z truskawki, jeżyny krzewiastej z owoców maliny właściwej, hydrolizowany owies, olej z nasion pomidora oraz żurawiny, tokoferol, likopen, olej z pestek moreli i śliwki, wyciąg z czarnej porzeczki, pantenol, ekstrakt z owoców winorośli, wyciągi z rumianku i nagietka oraz olejek ze skórki słodkiej pomarańczy. 
Jest to krem, do którego na 100% wrócę, bo cudownie działał na moją skórę. 
 
Pełną recenzję przeczytacie tutaj :klik:

ANTYOKSYDACYJNE SERUM Z WITAMINĄ C - CLOCHEE :klik:

 

 
   Serum olejowe z witaminą C od Clochee ma bardzo krótki skład. Znajdziemy w nim oleje z nasion słonecznika, ze słodkich migdałów oraz  jojba, ekstrakt z róży francuskiej, olej z pestek winogron oraz śliwki oraz tokoferol. Mimo składu bogatego w oleje, serum nie miało tendencji do zapychania czy powodowania wyprysków. Świetnie współgrało z innymi kosmetykami ale sprawdzało się także solo. Wprawdzie pozostawiało wtedy lekki film na skórze, ale nie było to zbyt uciążliwe. Serum działało na moją skórę nawilżająco, otulająco i wygładzająco. Zauważyłam również lekkie rozjaśnienie przebarwień oraz wypełnienie drobnych zmarszczek. I to, co jeszcze dobrze wspominam a'propos tego serum to jego zapach! Delikatny, piękny i przypominający zapach żelków Haribo xD Serum antyoksydacyjne od Clochee to świetny kosmetyk, który naprawdę bardzo dobrze wspominam :)
 
Pełną recenzję przeczytacie tutaj :klik:

DROBNOZIARNISTY PEELING DO TWARZY -CLOCHEE :klik:

 

 
    Zawsze myślałam, że im większe drobinki w peelingu, tym lepsze oczyszczanie i złuszczanie. Ten peeling pokazał mi (i to na mojej własnej skórze :P ) w jak dużym błędzie byłam. Peeling od Clochee ma tak maleńkie drobinki, że wyczuwalne są dopiero podczas aplikacji. Bez problemu docierają one w miejsca takie, jak np załamanie płatków nosa dokładnie je oczyszczając. Dzięki temu z mojej twarzy zniknęły wszelkie zanieczyszczenia, suche skórki a pory zostały oczyszczone. Skóra po użyciu tego peelingu była niezwykle gładka i jędrna, bez podrażnień czy uczucia ściągnięcia. Doskonale przygotowana na kolejne etapy pielęgnacji :) Skład peelingu przedstawia się następująco: tlenek glinu - korund, olej ze słodkich migdałów, masło shea, wyciąg z korzenia lukrecji, ekstrakt z bazylii, wyciąg z jabłoni domowej, tokoferol, pochodne witaminy C i kwas cytrynowy.
 
Pełną recenzję przeczytacie tutaj :klik:

INVISI - VITA LIBERATA :klik:

 

 
    Wodna, przezroczysta, bezwonna i w 90% organiczna pianka samoopalająca była dla mnie pierwszym tego typu kosmetykiem od wielu lat. Choć pierwsza aplikacja nie do końca mi się udała i narobiłam sobie plam, to bardzo polubiłam tę piankę i często jej używałam. Dobrze się rozprowadza ale szybko wchłania, skóra się nie lepi i nie jest ściągnięta. Efekt uzyskany po jednej aplikacji jest bardzo delikatny i dzięki temu możemy go stopniowo "budować". Dodatkowo opalenizna schodzi równomiernie, co wygląda dość naturalnie. Skład pianki oparty jest na soku ze świeżych liści aloesu, dalej w składzie mamy ekstrakt z korzenia lukrecji, ekstrakt z liści malin, wyciąg z granatu, z liści miłorzębu japońskiego i liści ogórka a także wyciągi z oczaru wirginijskiego, papai, melona. kwas hialuronowy a także hydrolizowany jedwab. To naprawdę godna wypróbowania alternatywa dla tych, którzy nie przepadają za wylegiwaniem się w słońcu ;) 
 
Pełną recenzję, jak i wskazówki co do samej aplikacji przeczytacie tutaj :klik

KONCENTRAT POD OCZY - D'ALCHEMY :klik:

 

 
    Ten koncentrat to najlepszy krem pod oczy jaki miałam. Serio! Skład oparty na hydrolacie z róży damasceńskiej uzupełniomy został o wyciąg z liści oczaru wirginijskiego, maslo shea i shorea, olej z lnu, olej arganowy i z nasion róży piżmowej, olej kokosowy i z owoców buriti, wyciągu z oczaru wirginijskiego, z kwiatów dziurawca, kwiatów rumianku, ekstrakt z nasion orzecha włoskieho, wyciągi z kwiatów dzikiego ślazu, lipy szerokolistnej i liści mięty pieprzowej, olejki z róży damasceńskiej oraz lawendy, kwas cytrynowy, tokoferol, olej sojowy i skwalen.
Turbo wydajny kosmetyk, który cudownie nawilża delikatną skórę wokół oczu nie powodując jej obciążenia czy podrażnień. Krem wtapia się w skórę, dzięki czemu świetnie sprawdza się pod makijażem, Korektor się na nim nie waży, nie roluje ani nie ślizga. Poranna opuchlizna jest znacznie mniej widoczna, co jest dużym plusem działania tego koncentratu. Delikatny, różany zapach tez bardzo przypadł mi do gustu. Jak dla mnie jest to kosmetyk idealny i mimo dość wysokiej ceny na pewno kupię go ponownie :)  
 
Pełną recenzję przeczytacie tutaj :klik:
 

BALSAM DO CIAŁA GLOW - CLOCHEE :klik:

 

 
    Mój hit lata. Intensywnie rozświetlający balsam ze słotą miką cudownie podkreśla i "podkręca" wakacyjną opaleniznę. Dzięki temu skóra wygląda pięknie i zdrowo. Balsam GLOW nie pozostawia smug czy plam na ubraniach (nawet tych jasnych), dobrze się wchłania, nie migruje w ciągu dnia a skóra się po nim nie lepi. Poza upiększaniem skóry złotymi drobinkami, balsam zapewnia też solidną dawkę nawilżenia, więc czego chcieć więcej? :) Oprócz wspomnianej już złotej miki w składzie znajdziemy między innymi sok z liści aloesu, masło skea, olej z kiełków pszenicy, erytulozę, wyciąg z bursztynu, tokoferol i kwas cytrynowy. Ten balsam zmienił moje postrzeganie balsamów z drobinkami :) Na pewno będę regularnie do niego wracać.
 
Pełną recenzję przeczytacie tutaj :klik:
 

ALL CLEAN - RESIBO :klik:

 

 
    "Last bt not least". Mój najświeższy z ulubieńców - maska z glinką od Resibo. Choć w sumie powinnam napisać "maska z glinkami", bo jest ich w skłądzie aż trzy: czerwona, różowa i biała. Oprócz tego w składzie mamy też olej z awokado, D-panthenol, olej jojoba, dwa rodzaje hialuronianu sodu, tokoferol, wiciąg z kory mydłoki, owska i wąkrotki azjatyckiej, ekstrakt z granatu, olej z nasion słonecznika oraz olej manuka. Ta gęsta jak masełko maska przyjemnie sunie po twarzy i otula skórę podczas pielęgnacji. Po jej zmyciu skóra jest przyjemnie miękka, nawilżona i oczyszczona. Maska nie zapycha porów i nie powoduje podrażnień czy niedoskonałości. Lubię tę maskę, bo po jej użyciu skóra jest zregenerowana, promienna, dopieszczona i mięciutka. Maska jest łatwa do zmycia, gdyż nie zasycha tak jak mają w zwyczaju maski z glinkami.  
 
Pełną recenzję przeczytacie tutaj :klik:





I to by było na tyle, jeśli chodzi o moich kosmetycznych ulubieńców ze sklepu Topestetic ale... 

...oczywiście kosmetyki to nie jedyna rzecz, za którą lubię i cenię ten sklep, bo oprócz szerokiej oferty wyselekcjonowanycj, dobrej jakości kosmetyków sklep oferuje dużo więcej. 
Przez 7 dni w tygodniu za pośrednictwem okienka czatu na stronie, maila czy infolinii możemy skorzystać z darmowej porady kosmetologa, który pomoże dopasować odpowiedni kosmetyk do potrzeb naszej skóry. Wysyłka i zwrot są zawsze darmowe i to bez względu na wartość zamówienia a do każdej przesyłki dodawane są spersonalizowane próbki, prezenty i gadżety sklepu. Program lojalnościowy pomaga zbierać punkty za każde zamówienie a każda napisana na stronie sklepu opinia o stosowanym produkcie daje kolejne 50 punktów. Możemy je później wymienić na przykład na darmowy produkt z Topkatalogu.


wtorek, 7 września 2021

KOSMETYCZNE RECENZJE PART 24 - SENSUM MARE OD TOPESTETIC

KOSMETYCZNE RECENZJE PART 24 - SENSUM MARE OD TOPESTETIC
    Przyszedł wrzesień i już czuć jesień w powietrzu. Niestety... bo dopiero co przyzwyczaiłam się do lżejszych ubrań a już muszę znowu zakładać sweterki :(
 
    Ostatni czas przysporzył mi wielu atrakcji. Tych planowanych ale też tych niespodziewanych. Urlop minął jak z bicza strzelił, o plenerze foto już dawno zapomniałam a lato śmignęło jeszcze szybciej. Sprawa mieszkania znalazła już swój finał, kredyt został uruchomiony i już za moment zaczynamy przeprowadzkę, lecimy na weekend do Kijowa a na to wszystko zmieniam pracę! Większość z Was pewnie myśli, że tylko wariaci postanawiają zmienić pracę zaraz po zakupie mieszkania.  
 
...no i macie racje xD 

Na szczęście moja zmiana pracy nie jest podyktowana koniecznością, a chęcią poprawy swojej sytuacji materialnej, zawodowej i generalnie zmiany pracy na bardziej ambitną. Trzymajcie więc kciuki! <3



W dzisiejszym poście przeczytacie moją recenzję kosmetyków do demakijażu i oczyszczania twarzy, które mogłam poznać dzięki sklepowi internetowemu Topestetic 


SENSUM MARE :klik:


    Polską markę kosmetyków naturalnych SENSUM MARE poznałam w zeszłym roku i pisałam o niej w tym wpisie :klik: Założyciele marki - Maciej i Łukasz, inspiracje do tworzenia swoich kosmetyków czerpią z siły kobiet. Misją kosmetyków SENSUM MARE jest wydobywanie naturalnego piękna, które każda kobieta w sobie ma. Marka zdobyła wiele nagród branżowych np. Glammies 2018 i 2020, Kobieca Marka Roku 2019 czy Naturalny Hit Roku Ekotyki 2020.





DELIKATNA EMULSJA DO DEMAKIJAŻU ALGOPURE :klik:


    Wyjątkowo delikatna emulsja skutecznie rozpuszcza makijaż twarzy oraz oczu, poradzi sobie nawet z produktami wodoodpornymi. Dzięki zawartości aż 14 składników aktywnych, kompleksu z alg morskich i wody z lodowca nawilża, pielęgnuje skórę i chroni ją przed podrażnieniami. Dzięki temu emulsja świetnie sprawdzi się nawet u posiadaczek skóry wrażliwej. Kosmetyk może być stosowany na dwa różne sposoby. Z pomocą wacików kosmetycznych lub wilgotnych dłoni. W obu przypadkach warto pozostawić kosmetyk przez kilka sekund na skórze, by mógł bez problemu rozpuścić makijaż. 




    Delikatna emulsja do demakijażu ALGOPURE zawiera aż 97,2% składników pochodzenia naturalnego. Zagłębiając się nieco w skład możemy w nim znaleźć między innymi olej jojoba, który wzmacnia skórę wpływając na warstwę cementu międzykomórkowego, ekstrakt z alg, które bogate są w witaminy, mikro i makroelementy, proteiny, polisacharydy i lipidy a ich zadaniem jest nawilżanie, regeneracja i działanie przeciwzapalne; wyciąg z glonów, w tym z glona czerwonego, który chroni skórę, wyciąg z plechy algi działa antyoksydacyjnie; wyciąg z suszonej plechy morszczyna pęcherzykowatego, wyciąg z czerwonej algi dzięki zawartości wapnia i magnezu regeneruje i odżywia skórę, tokoferol (Wit. E) oraz olej z nasion słonecznika. 




    Emulsja do demakijażu ALGOPURE ciekawiła mnie już od jakiegoś czasu. Zanim zakochałam się w demakijażu olejami uwielbiałam wszelkiego rodzaju mleczka do demakijażu i właśnie tej konsystencji produktu się spodziewałam. Nie byłam zaskoczona, gdy zobaczyłam produkt o konsystencji mleczka  ale jakby bardziej treściwy, miękki i mniej wodnisty. Coś między klasycznym mleczkiem a balsamem. To miła odmiana i nowość dla mojej skóry. Postanowiłam wypróbować aplikację wilgotnymi dłońmi bez użycia wacików. Aplikacja jest bardzo przyjemna, emulsja delikatnie sunie po twarzy, nie szczypie ani nie podrażnia skóry. Oczywiście, jak każdy kosmetyk, nie jest bez wad. Świetnie radzi sobie z makijażem twarzy, nawet tym mocnym. Lekki, codzienny makijaż oka również zmywa bez zarzutu. Jednak w przypadku mocnego makijażu oczu musiałam się odrobinę bardziej napracować i powtórzyć aplikację. Mocny makijaż nie zdarza mi się często, więc ode mnie za to tylko mały minusik. Wadą emulsji ALGOPURE jednak jest to, że w przypadku oczyszczania z użyciem dłoni potrafi lekko szczypać w oczy. Być może wynika to ze zbyt dużej ilości kosmetyku. Nie odczujemy tego jednak przy aplikacji za pomocą jedno lub wielorazowych wacików kosmetycznych. Zaraz po zmyciu kosmetyku z twarzy szczypanie znika a skóra jest miękka i delikatna, nie ma też uczucia "mgły" na oczach jak zdarza się to czasem w przypadku demakijażu olejami.


DELIKATNY ŻEL DO MYCIA TWARZY ALGOPURE :klik:


    w 100% wegański żel do mycia twarzy delikatnie ale i skutecznie oczyszcza skórę z zanieczyszczeń oraz resztek makijażu, Dzięki zawartości wyciągu z alg morskich i wody z norweskiego lodowca odżywia, nawilża i chroni skórę. Żel doskonale sprawdzi się w codziennej pielęgnacji skóry twarzy, również tej wrażliwej. Dzięki swojej formule żel zapewnia skórze ukojenie i uczucie świeżości

 


    W składzie żelu ALGOPURE na próżno szukać SLS, SLES czy innych tym podobnych detergentów. Tak jak w przypadku emulsji do demakijażu znajdziemy tu ekstrakty i wyciągi z alg, wyciągi z glonów i plechy a jako substancje myjące mamy łagodne środki powierzchniowo- czynne jak na przykład kokamidopropylobetaina.  




    Bardzo polubiłam ten delikatny żel do mycia twarzy ALGOPURE. Konsystencja żelu jest bardzo klasyczna i wystarczy jedna kropelka wielkości ziarna grochu, by umyć całą twarz, szyję i dekolt. Żel świetnie domywa resztki makijażu i nie szczypie w oczy. Zapach ma bardzo delikatny ale też charakterystyczny dla kosmetyków SENSUM MARE, przypomina męskie perfumy. Doskonale odświeża skórę po nocy, działa pobudzająco o poranku i kojąco przed snem. Kosmetyk nie pieni się szczególnie mocno, mimo to bardzo dobrze rozprowadza się na wilgotnej skórze twarzy i łatwo się zmywa. Nie zauważyłam podrażnień, wysuszenia czy uczucia ściągnięcia, co bardzo mnie cieszy. Prawdę mówiąc nie wiem co więcej napisać poza tym, że jest to naprawdę świetny kosmetyk. Spełnia wszystkie swoje podstawowe zadania, dobrze pachnie, nie podrażnia skóry. Klasyczna tuba z charakterystycznym dla marki minimalistycznym designem wygląda bardzo elegancko. Podtrzymuję to, co napisałam w poprzedniej recenzji kosmetyków SENSUM MARE - piękno tkwi w prostocie.





    Sklep TOPESTETIC jak zawsze stanął na wysokości zadania, a dzięki poradom dermokonsultantek mogę być spokojna o właściwy dobór kosmetyków do potrzeb mojej skóry. Gadżety i próbki, które znalazłam w przesyłce na pewno przydadzą się przy okazji wyjazdu do Kijowa :)



Jak widzicie, moje drugie spotkanie z marką SENSUM MARE wypadło naprawdę nieźle. Dobrze wiecie, że nie ma kosmetyków idealnych ale czasem wystarczy zmienić sposób aplikacji, by osiągnąć oczekiwany i zadowalający efekt. Jestem naprawdę zadowolona i ciekawa kolejnych kosmetyków tej marki. Może jesteście w stanie coś polecić? Dajcie koniecznie znać :)




Poprzedni post z tej serii: KOSMETYCZNE RECENZJE PART 23 - RESIBO OD TOPESTETIC

Copyright © in progress , Blogger