Tylko nie ty Lucy Score 6,9

ocenił(a) na 52 tyg. temu Moje pierwsze spotkanie z tą autorką nie uznam za w pełni udane.
Może trochę przez bohaterów? Bricka, który serio ma nerwy ze stali i samozaparcie niczym głaz. Jest lojalny i nadopiekuńczy. Przez tyle lat kocha jedną kobietę, ale sam sobie nie pozwala na nic więcej. Remi Ford jest jedną wielką, chodzącą katastrofą. Jeśli gdzieś coś się dzieje, to możecie być pewni, że ona tam będzie (i to nie jako widz). Jest malarką. Nie taką, co to kwiatki maluję, ale co w dźwiękach muzyki odnajduje kolory. Można powiedzieć, że maluje muzykę. Synestezja - to przez to zawsze czuła się inaczej. Inna. Bo dla niej kolory, to coś więcej niż barwa.
Z początku nie bardzo rozumiałam tok myślenia Bricka, a już tym bardziej jego nadzieję, że się „wyleczy”. Dość późno zrozumiałam, czego się tak naprawdę bał. I fakt, to mogłoby go zniszczyć.
Facet, który nieraz został porzucony. Który dla młodszego brata starał się stworzyć normalną rodzinę i dawać mu wsparcie. Który odnalazł w tym małym miasteczku swój dom.
Remi, by spełnić swoje marzenie, ucieka na ląd. Tu może zacząć od nowa, tu nie musi na niego patrzeć. Ma dobre serce i stara się pomóc przyjaciółce, co wpędza ją w poważne tarapaty. Jedyny pomysł na jaki wpada, to wrócić do rodzinnego miasta. Do miejsca, gdzie czuje się bezpiecznie, bo jest tam ON.
Jak dla mnie pokręcona logicznie była czasami ta historia.
Brick wkręcił sobie, że nie może z nią być, bo… i tu możecie wymienić wszystkie wymówki, jakie uznacie za stosowne. A i tak wszyscy wiedzieli, że to się może skończyć w jedyny możliwy sposób, oczywiście oprócz naszych głównych bohaterów. Zwłaszcza jednego.
W pewnym momencie czytałam już na zasadzie „byle do końca”, „byle szybciej”.
Bo gdyby wyciąć większość scen, przy których w pokoju robiło się nazbyt gorąco, to ta książka byłaby o wiele cieńsza. xD OMG! Narzekam na sceny zbliżeń, ale cóż, jak dla mnie było tego momentami za dużo.
Choć fakt, dało się wyczuć chemię między tą dwójką na kilometr. To jednak nie wszystko kręci się wokół łóżka, stołu, czy innych szafek.
A potem nastąpił przełom, sielanka się skończyła i w domu, w którym był sam, nagle przebywa więcej ludzi niż kiedykolwiek. Miejscowi, jak również federalni, bo kroi się pewna sprawa, w którą zamieszana jest oczywiście Remi.
Zamieszana, bo chciała dobrze, ale nie przewidziała, że igra z mocnym graczem.
Czy Brick uświadomi sobie w końcu, że ma prawo do szczęścia?
Czy miejscowa policja poradzi sobie z zagrożeniem, które nieświadomie sprowadziła kobieta?
I czy ta dwójka wyjaśni sobie w końcu zaszłości sprzed 15 lat?
Nie skreślam autorki, bo mimo wszystko dobrze się tę książkę czytało. Pomimo tego, że mój egzemplarz jest pełen błędów, które wybijały z rytmu. Zdania pisane bez spacji, mylenie dialogów bohaterów (słowa jego przypisane jej),niektóre słowa pisane po dwa razy.
Nie jestem polonistką, ale sami wiecie, że takie coś potrafi człowieka umęczyć.
Podsumowując, bo mam wrażenie, że z lekka odpłynęłam, książka może się wielu osobom podobać. Historia wciąga do pewnego momentu, by potem trochę przynudzić i znów się rozkręcić. I na słowa mamy Remi przytakniecie głowami z pełnym zaangażowaniem, bo ktoś okazał się totalnym IDIOTĄ do kwadratu. Spędzając lata na katowaniu się, a nie, przepraszam, na doskonaleniu samokontroli.