Blog o moich zmaganiach z "oporną materią" podczas tworzenia różnego rękodzieła.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą oporna materia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą oporna materia. Pokaż wszystkie posty

piątek, 15 sierpnia 2025

Gobelin z ptakami czyli wielka porażka

 

Zapytała mnie Elżusia, czy kiedyś utkam ptaszora. Otóż utkałam nie tylko jednego, ale trzy ptaszory na jednym gobelinie.

Ten gobelin to wielka moja porażka. 

Po kolei.

Wzięłam wąską ramkę z wcięciami, naciągnęłam osnowę z nici lnianych (2 mm)- osnowa zatem dosyć rzadka. Jak rzadka osnowa, to trzeba tkać wątkiem o grubszej nici. Wzięłam to pod uwagę i włóczka, którą tkałam była średniej grubości. Tkałam włóczkami o prawie tej samej miękkości, ale przy tego typu osnowie, okazały się za miękkie. Jednak największym błędem był zastosowanie włóczki, która stanowiła tło. Miękka, naciągająca się i lejąca po osnowie. Wiedziałam już, że taka włóczka jest przy tkaniu do kitu. No ale... Jaskółka musi „przegwałcić” ogólnie przyjęte zasady i przekombinowałam. A taka była śliczna- „amerykańska" i nie chciałam z niej zrezygnować, tkałam na zasadzie „jakoś to będzie”. Jednak „nie było” - gobelin pofalował się na brzegach. 

Góra gobelinu i fala na bokach. 

Ptak środkowy.
Pierwszy utkany- po nim miałam ochotę całym tkaniem ptaszorów  trzasnąć i pozostać tylko przy tym jednym. A potem to samo było po utkaniu drugiego- miałam serdecznie dosyć zmagania się z tą miękką włóczką oraz kombinowania z kształtem ptaków.

Dodatkowym błędem (?), zaniedbaniem (?), a może jeszcze nie wiedziałam wtedy, że dobrze jest na brzegach dać trzy nitki osnowy i wokół niech tkać brzeg, podwójnie te trzy nitki owijając?  Jedna brzegowa nitka osnowy i miękki wątek „zrobiły swoje”- brzeg pływa, raz gobelin jest szerszy, w innym miejscu, węższy. 

 Wzór znalazłam na Pintereście- to pojedyncze wzory ptaków do haftu, Ułożyłam je pionowo tak, by kolejny ptak miał dziób w inną stronę. Kolory dobierałam sama, mając na uwadze kolory na oryginalnym wzorze. Tak było na początku, a później poleciałam swoimi kolorkami. Niektóre elementy są tkane włóczką melanżową, by nie było nudno. 

Nie tkałam już tych białych obwódek oczu- było to ponad moją cierpliwość i umiejętności na tym etapie tkania..

Zamiast śliczniusich, ptaszorków, wyszły Hungry Birds.

 Wzór zrobiłam „pod szerokość osnowy”- myśląc, że jak szeroka osnowa, to ptaki muszą być wielkie. No i dobrze, ale przy takiej szerokiej i grubej osnowie nie wychodzą zaokrąglenia „boczne”. Te dolne tak (brzuch ptaka nad łapkami, góra łebka) te boczne nie (np. zaokrąglenie szyi).

Inne elementy ptaków też modyfikowałam (skrzydełka, ogonki), by zachować ich proporcje, ale tu chyba wyszło to nieźle.

Nogi wyhaftowałam czarną muliną, a oczy stworzyłam z koralików i cekinów.

 



Wykończenie tradycyjne- zdjęcie z ramy, związanie nitek osnowy, przystrzyżenie nitek wątku na lewej stronie, przyszycie zarobienia i przyszycie nitek osnowy na lewej stronie, dorobienie frędzli,  przymocowanie gobelinu do drążka.

Przyszyłam pęczki związanej osnowy, nie kryjąc ich pod zarobieniem. Ładniej wygląda lewa strona, kiedy się je schowa pod zarobieniem. Nie wszystko z wykończeniem jest jeszcze u mnie z automatu.

Gotowiec. 

Wielkość: 39 centymetrów bez zarobienia z dwóch stron, 49 centymetrów z frędzlami i 19 centymetrów szerokości.

Spróbuję jeszcze te falujące brzegi podszyć sztywna taśmą- może uda się je choć trochę ustabilizować.
  

Wskazówki- jeżeli mamy większe elementy wzoru to przy szerokiej osnowie, a myślę, że przy węższej (rama z gwozdkami) nie używać miękkiej włóczki, albo wzmocnić (usztywnić ją) dodatkową nitką np. bawełnianą, albo inną, która się nie naciąga.

Unikać włóczek z wełną alpaki- na moim gobelinie tło- strasznie miękka i naciąga się bardzo. 

Wszystkie włóczki z niskim procentem wełny, czyli mniej niż połowa w składzie przędzy, są miękkie i ciągliwe. Do tkania nadaje się włóczka o minimum 75% wełny naturalnej (ale nie alpaki). Może to być merynos, lepszy jest szetland, a najlepsza nasza wełna owcza- szorstka (z włoskami, gryząca). Oczywiście wytrawne tkaczki poradzą sobie z przędzą każdego rodzaju, ale takie zielone jak ja, mogą się mocno naciąć, wkurzać i zniechęcić, kiedy źle dobiorą nici do wątku.

Dlatego, kiedy teraz kupuję przędzę, to sprawdzam skład i czy nitka ma "włoski".  I coraz mniej się nacinam.

O włóczkach, przędzy do tkania będę jeszcze pisała przy okazji przedstawiania kolejnych utkanków. Cały czas mam w głowie zdanie, jakie przeczytałam na którymś z blogów tkackich: „Tkać można wszystkim”. Owszem, tkać można wszystkim, ale nie wszystko. Otóż gobelinów, a w dodatku gobelinów z drobnymi elementami we wzorze nie można tkać wszystkim. Nie można tkać wszystkim gobelinów z szeroką osnową (rama z wcięciami) i o wzorze z zaokrągleniami oraz drobnymi elementami. To chyba potrafią tkaczki, które skończyły szkoły, kursy tkania oraz z dużym doświadczeniem. Ktoś taki, jak ja- samouk, niech raczej nie idzie drogą: ”Tkać można wszystkim”.

wtorek, 21 stycznia 2025

Pasiak oraz rzecz o przędzy (włóczkach) do tkania (tkanie cz. 7)

Utkałam kolejną część do parawanu na taras. Jest to pasiak, bo nie wiem, jak taki utkanek nazwać. Nie jest to typowy kilimek (nie jest dwustronny) i nie jest to typowy gobelin (nie ma wzoru). Wykorzystałam całą włóczkę typu sznureczek, tasiemka i tę najgrubszą. Z zapasów włóczkowych została mi tzw. trawka w różnych kolorach. Na razie czeka, może wpadnie mi jakiś pomysł do głowy, co z nią zrobić. Nie próbowałam nią tkać, bo jest strasznie cieniutka, trzeba było by składać kilka nitek razem, by dojść do potrzebnej grubości. No nic, niech czeka.

Pasiak jest w tonacji żółto- brązowo- czarnej z różowymi akcentami (resztka cieniowanej włóczki boucle).


Zdjęcie zrobiłam, kiedy wisiał jeszcze na ramie, ale kawałek osnowy już odcięłam i prawa górna strona zwisła smętnie.

Zanim napiszę o zaletach i wadach włóczek do tkania, jeszcze raz podkreślę- nie jestem alfą i omegą w tkaniu, nie dorównam dyplomowanym tkaczkom, ani instruktorkom tkania, jestem samoukiem, sama dochodzę to różnych wniosków, tkając gobeliny i inne utkanki. Dzielę się z wami tym, co przemyślałam, co „przepuściłam przez palce” podczas tkania. Z moich uwag i wniosków można skorzystać, można też samemu przechodzić przez początki tkania i swoje wnioski (być może inne) wysnuwać.

To, co zauważyłam, tkając różnymi włóczkami, czyli o doborze włóczek w tkaniu rzecz będzie. 

  Uwagi oparłam o własne doświadczenia, można z nich skorzystać, można samemu dojść do innych wniosków i tkać według siebie.

1.    Teoretycznie można tkać wszystkim, co się do tkania nadaje- włóczkami, przędzą dedykowaną tkaniu, tasiemkami z tkaniny, zwiniętymi rulonikami czy paskami papieru, a nawet trawą lub patyczkami. Tkamy tym, co sobie w projekcie zaplanujemy. Nie tkałam innymi wątkami niż tymi z przędzy i włóczki, i nie mam zamiaru innymi tkać. Nie interesuje mnie kilimek tkany lnem i trawą. Skupiam się na gobelinach, dlatego nie mam doświadczenia z innymi rodzajami wątku.

2.    Dobieramy wątek do projektu- jeżeli zakładamy, że gobelin będzie miał różnorodną fakturę, bierzemy przędzę o różnej grubości, o różnej fakturze.

3.    Generalna zasada podczas tkania wątkiem z przędzy lub włóczki przy założenie, że gobelin będzie miał równą fakturę (według mnie, chodzi o gładkość „powierzchni”)- włóczki używane jako wątek powinny być tej samej grubości.

4.    Druga generalna zasada- im gęściejsza osnowa, tym wątek cieńszy: osnowa 8 nitek na 1 centymetr- wątek średnia lub cieńsza nitka wątku. Osnowa 4 nitki na 1 centymetr- nitki wątku średnie lub ciut grubsze. Osnowa 2 nitki na 1 centymetr- wątek- tasiemki i grube włóczki itp.

5.    Jeżeli decydujemy się tkać biżuterię (na kartonie zaznaczamy bardzo gęsto szpilkami zaczepienie osnowy- osnowa cieniutka- kordonek- nitki wątku też tkamy kordonkiem). Znalazłam wzory i zaintrygowała mnie taka biżuteria. jej wykonanie nie powinno być zbyt trudne- przynajmniej te łatwiejsze wzory na początek.




 

Zdjęcia z Pinterestu

6.    Najlepiej tka się przędzą lub włóczką średniej grubości- jeżeli decydujemy się zastosować włóczkę cieniutką, musimy dobierać wielokrotność nitek, aż dojdziemy do grubości średniej nitki.  Ja, na razie, miałam dobraną nitkę podwójną, cieńszych włóczek nie brałam pod uwagę.

Na razie tkam na ramie o rozstawie szczelin co 1 centymetr, gdzie osnowa jest 4 nitkowa na 1 centymetr- do tkania biorę wątek- włóczkę, przędzę- grubość trzynitkowa. Natomiast na osnowę biorę dratwę szarą (0,8mm) oraz dratwę białą (jest delikatniejsza i ciut grubsza 1 mm albo 2 mm).  Do tego odnoszę swoje uwagi na temat doboru włóczek na wątek.

 

Włóczki- to, co dobre

1.    Najlepsza do tkania kilimów jest przędza 100% wełny owczej- jest ona szorstka, dobrze się ubija, najczęściej jest średniej grubości (trzynitkowa), nie naciąga się, nie ślizga się po osnowie. W sklepach jest to przędza dedykowana tkaniu. Cena takiego motka jest przeciętna (około 20 zeta) i wybór kolorów coraz większy, ale jest ona matowa i brak odcieni poszczególnych kolorów.

2.    Można tkać włóczkami, które mają wysoki procent wełny owczej lub merynosa, ze sztucznymi dodatkami. Jednak nacięłam się na taka włóczkę parę razy- 70% wełny, 30% dodatku, a włóczka miękka, lejąca, naciągająca się.

Włóczki, jakimi do tej pory najlepiej mi się tkało:

- przędza 100% wełny owczej, dedykowana tkaniu (trzynitkowa). Świetnie układa się na osnowie, nie ślizga się dobrze się ubija, wychodzi równa tkana płaszczyzna, choć trochę twarda i szorstka.

- włóczka Ambiance Yarn Art. (80% akrylu, 20% wełna) batik, długie nitki jednego koloru w motku, co jest zaletą, bo sobie odcinam tyle, ile mi potrzeba aktualnie do wątku. Nitki są nierówne, a sama włóczka przypomina bardziej pasma (raczej wałeczki) wełny do filcowania, co jest zaletą, bo można ją ładnie „rozłożyć’ na osnowie. Bardzo dobrze układa się, nie ślizga się, ładnie się ubija i daje efekt lekkiego połysku. W jednym motku są różne kolory, wybór motków, z różnymi kolorami w jednym, jest duży, cena przystępna (około 20 zeta za motek).

- włóczka Papatya Batik Kamgarn (turecka) 100% akryl-jest grubości oryginalnej wełnianej przędzy do tkania, W każdym motku są trzy/4 różne kolory w długich nitkach. Mimo, że akrylowa, jest dosyć zwięzła i mało rozciąga się, Dobrze układa się na osnowie, jest równa, dobrze się ubija.

- podobnie zachowuje się włóczka Fantarial Merinos Extrafine (100% wełna z merynosa). Czteronitkowa, ale dosyć cienka. Jest to włóczka typu batik, ma długie pasma różnych odcieni jednego koloru. Lekko się naciąga, dobrze się ubija i równo się rozkłada po utkaniu.

- włóczka Hit Color  Schoeller stahl (100% poliakryl)- batik, cieńsza-dwunitkowa (przypomina frotte), na motku parę kolorów, ale w krótkich odcinkach (3/5 centymetrów). Nitki zwięzłe, nie rozciągają się, ładnie układają się podczas tkania, dobrze się ubijają.

-  włóczka Nepal Uni Color firmy Drops (65% wełny, 35 % wełny alpaki)-

trzynitkowa, szorstka włóczka, dobrze się układa na osnowie, dobrze ubija, wychodzi równa powierzchnia utkana, optycznie nie odbiega od przędzy dedykowanej tkaniu, ale naciąga się lekko przy tkaniu. W sumie może być.

- wełna gobelinowa do haftu gobelinowego- jest bardziej miękka od przędzy do tkania, ale ładnie się układa, ładnie się ubija, jednak cena za motek jest zaporowa, bo motki są 10 metrowe.

Włóczki- to, co niefajne.

Te włóczki kupiłam ze względu na skład, bo grubość wątku można sobie regulować biorąc wielokrotność nitki. Jeżeli piszę, że włóczka rozciąga się, to znaczy to, że podczas tkania trzeba jej naddawać i uważać, by nie naciągać zbyt mocno, źle się też owija na brzegowych nitkach osnowy  (ślizga się, rozchodzi w paśmie). Nitki niektórych włóczek są luźno skręcane, co powoduje ich „rozłażenie się” podczas tkania.

- jedno wielkie rozczarowanie to włóczka Merino Ekstra Fine Uni Color firmy Drops 100% wełny. Wydawałoby się- sama wełna, a włóczka rozciąga się, rozdwaja, ślizga się po osnowie. Jak się ją opanuje to daje ładny efekt- równą płaszczyznę tkania.

- włóczka Flora firmy Drops (65% wełny, 35 % wełny alpaki)- cienka, naciąga się, jeszcze nią nie tkałam, ale pewnie będzie zachowywała się, jak ta Merino i trzeba będzie brać podwójną nitkę.

- włóczka Rosarios4 Merion (100% wełny merynosa) zwabiła mnie swoim pięknym kolorowym „rzucikiem” no i składem. Włóczka cienka, trzeba brać podwójną nitkę (do tej trzynitkowej). Włóczka naciąga się, ale pięknie ubija się i tworzy interesujący melanż po utkaniu.

- włóczka 100% wełny merynosa również jest miękka i naciąga się, ale układa się ładnie, ubija się dobrze, trzeba tylko pilnować, by tkaniu zbytnio jej nie naciągać (naddawać i miękko ubijać na początku).

- bardzo źle tka się włóczką bouckle, nie widać nitek osnowy spod „supełków” i łatwo zgubić rytm- osnowa nitka górna- osnowa nitka dolna. Im cieńsza nitka prowadząca i rzadziej rozstawione „supełki”, tym gorzej się tka.

- moher do tkania nadaje się średnio- gruba włóczka moherowa jest dobra, cieniutką tka się gorzej. Poza tym moher (puchatość) lubi wplątywać się w nitki wątku i „zagłuszać” kolor (mechaci się po całym utkaniu). Tkałam moherkiem, ale musiałam przycinać tę puchatość.

 - należy chyba unikać, przy zakupie włóczki do tkania, wszelkich określeń- ekstra miękka, delikatna, baby itp.- faktycznie takie włóczki nie nadają się do tkania, albo inaczej- nadają się, jak ktoś chce się z nimi męczyć.

- lepszy wybór- mieszanka z wełną alpaki niż z merynosa. Merynos jest bardzo delikatny, leje się, naciąga się dosyć mocno, lubi się rozdwajać. Alpaka bardziej zwięzła, mniej się naciąga. Taką różnicę zdążyłam zauważyć tkając. Jest jeszcze kaszmir- nie wiem, czy się nadaje- przeczytałam, że jest najdelikatniejszy.

 

Ogólnie.

Mam jeszcze spore zapasy różnych włóczek, których nazw i składu nie znam, bo kupione są dawno. Ostatnio robiłam segregację i zostawiłam te, które uważam za dobre do tkania oraz te, z którymi się pewnie pomęczę, ale szkoda było mi ich wyrzucać.

Generalnie dążę do tkania wełną, niemniej kupiłam sporo włóczek z akrylem typu batik, bo dobrze się nimi tka i na motkach jest wiele kolorów (długie kawałki), co zaniża cenę tkania, bo nie muszę kupować motków jednokolorowych, których być może nie wykorzystam i znów zalegną w szafie.

Przeglądam porady, dotyczące farbowania przędzy tkackiej. Wydaje się ono niezbyt trudne, zwłaszcza, że teraz barwniki są trwałe, a pracy przy farbowaniu jest niewiele.

 

niedziela, 24 listopada 2024

Tkany okrągły dywanik- zmagania z oporną materią (Tkanie cz.1)

 


 

Tkać zaczęłam w podstawówce. Dostałam małą ramę tkacką i wtedy utkałam sobie materiał na kosmetyczkę. Uczyłam się sama na podstawie zamieszczonej w pudełku instrukcji. Potem ramka gdzieś zaginęła i na długo porzuciłam tkanie.

Wróciłam do niego parę lat temu- kupiłam większą ramkę z nicielnicą i utkałam czarną tkaninę. Miałam zamiar wyhaftować na niej maki- tkaninę gdzieś wcięło, z maków nic nie wyszło.

Gdzieś dwa lata temu kupiłam okrągłą ramę do tkania z zamiarem tkania dywaników. Rama pozostała w pudełku, zamiar się ulotnił. Jednak w tym roku, robiąc porządki w szafie, natknęłam się na dwa potężne pudła z włóczkami, takimi „nie wiem już, co z nich miło być”.

Przypomniałam sobie o ramie do okrągłych dywaników no i ruszyłam te zapasy różnych włóczek- utkałam swój pierwszy okrągły dywanik.

Moja wiedza o tkaniu, jeszcze w lipcu, była znikoma, toteż dywanik ma w sobie multum błędów tkackich. Ale poooszło. 

Pierwszy, główny błąd popełniłam, wybierając gruby bawełniany sznurek na osnowę.

Mocując tym sznurkiem osnowę, popełniłam drugi błąd- nie dopilnowałam, by pleść osnowę równo, wokół obręczy, umieszczając sznurek w kolejnych rowkach. Ja ten sznurek przeplatałam byle jak- raz w jeden rowek, by po przeciwnej stronie umieścić go  niedokładnie naprzeciwko, tylko np. dwa rowki dalej. Nie pilnowałam również, by sznurek szedł równo raz pod spodem obręczy, a z powrotem nad obręczą. Wszystko to spowodowało, że na środku zrobiło się nierówne zgrubienie.

Żeby wszystko było jasne- przy tkaniu na obręczach te zgrubienia, z krzyżujących się sznurków osnowy, są widoczne i nie ma na nie rady, ale są one przynajmniej równe, a nie takie poplątane jak w moim dywaniku.

Tkając na obręczy można osnowę umieszczać gęsto w każdym rowku, można też umieszczać ją rzadziej. 

Najlepiej na osnowę użyć cienką dratwę lnianą albo cienki lniany sznurek.  

Trzecim błędem, który miał wpływ na kształt dywanika, było zbyt mocne naprężenie osnowy na obręczy. Po krótkim czasie obręcz przybrała postać owalną, a dywanik po zdjęciu trochę się wybrzusza z jednej strony.

Ale skąd miałam to wiedzieć, kiedy jedyne filmy, które pokazywały tkanie okrągłych rzeczy, obrazowały tkanie na małych tekturowych kółkach, albo zamiast sznurka, osnowę robiono z elastycznych paseczków, uzyskanych z pociętych koszulek bawełnianych, naciągniętych, jak gumka, w nacięcia koła.

Tkałam, przy pomocy igły tkackiej, techniką gobelinową- wątek osnuwa w całości osnowę (osnowy nie widać po ukończeniu pracy).


Jako wątek wykorzystałam włóczki różnej grubości- gdzie trzeba było, brałam podwójną nitkę.
Na koniec, jako ostatni rząd wątku, zrobiłam zabezpieczający łańcuszek- wtedy wątek się nie zsuwa z osnowy.

Po zdjęciu dywanika z obręczy, związałam osnowę parami i dorobiłam frędzle. Jako frędzle wykorzystałam też nitki osnowy. 

Frędzle wyrównałam i przycięłam do równej długości.

Na spodzie dywanika przycięłam, bardzo krótko, nitki wątku.

No i na koniec pozostał do ukrycia ten paskudny środek. Najpierw chciałam naszyć na niego aksamitne kółko. Przycięłam, położyłam- nie pasowało. Ostatecznie zrobiłam kółko na szydełku i przyszyłam je do dywanika. I kiedy tak patrzę na gotowiec, to myślę sobie, że jak mi się ten środek dalej  nie będzie podobał (a nie podoba mi się), to go wypruję.

Gotowy dywanik czeka na wiosnę, będzie leżał na tarasie.
 




 

sobota, 4 maja 2024

Filcowana welonka

Z filcem bawię się już od jakiegoś czasu. Co już zrobiłam można zobaczyć na moim drugim blogu, klikając w zakładkę filcowanie lub filc.

Czesanka jest bardzo wdzięcznym materiałem do obróbki, ale wymagającym wiedzy i cierpliwości.

Powoli nabrałam wprawy w filcowaniu na tyle, by nie dziubać się igłą w palce, a filcowanie zaczyna sprawiać mi ogromną przyjemność.

Welonka jest moim zwycięstwem nad materią. Nie ukrywam, robiłam ją krok po kroku, oglądając film instruktażowy. 

 https://www.youtube.com/watch?v=OuUNgv_pYHQ

Nie jest doskonała, ale jako prototyp może być, prawda?






Filcowałam wełną z merynosa igłami- pojedynczą cienką do filcowania (z haczykami) i pojedynczą cienką do filcowania spiralną (bez haczyków) oraz rzadziej pięcioma igłami naraz.

Duży kłopot miałam z dobraniem ilości wełny na pojedynczy element. Film jest w języku angielskim, a obraz nie do końca o tym informuje.
 Moja welonka jest większa od tej na filmie i bardziej ubita. Dopiero w trakcie spostrzegłam, że należy filcować płytko, ale częściej wbijać igłę. Pasma należy kłaść cieniutko jedno na drugim, a ich końce nie mogą się zwijać do środka pasma.Dopiero potem filcować z nich element.

 No i tak... następny chyba będzie koliber:)

poniedziałek, 15 kwietnia 2024

Bransoletki w stylu Boho (Bohemian)

 Ostatnio, w ramach terapii, zrobiłam bransoletki w stylu Boho. Zrobiłam 13, ale 2 od razu zwinęła Córa.

Bransoletki robi się banalnie prosto. Do ich wykonania wystarczą tasiemki, wstążeczki, paski szarpanego jedwabiu lub innego materiału, drut, trytytki, taśma klejąca lub plaster i koraliki, mnóstwo różnorodnych koralików. W ogóle te rzeczy, którymi da się zdobić- łańcuszki chwosty, pompony itp. 

Bransoletki w stylu Boho robi się tak:

albo tak


 


Zresztą na YT jest sporo filmów instruktażowych, można znaleźć wiele sposobów zrobienia bransoletek w tym stylu.

Jako "stojak" posłużyła mi szklanka

Tu się lepiej prezentują
 


Jakie trudności?

Ano najpierw musiałam dokupić narzędzia do robienia biżuterii, bo nie miałam nic do cięcia metalu, a kleszczyki, które dawno kupiłam, okazały się bublem- nie domykały się.

Musiałam nauczyć się pracować tymi narzędziami np. umieszczać koralik na szpilce😄😄.

W ogóle robienie biżuterii było dla mnie do tej pory czarną magią. Jednak powoli, powoli i nauczę się tego.

Problem stanowiły również łączenia, mocowania np. materiału i drucika tak, by się to trzymało, a drucik nie ranił ręki. Na filmach wygląda prosto, instruktorzy mają wiele doświadczeń w tej pracy za sobą, ale dla dyletanta to jednak trochę główkowania.

Trochę trudności stwarzał mi dobór kolorów oraz koralików- zawsze mam z tym problem, jak zrobić, by wyglądał bardziej 'elegancko", a nie zlepek klepek. 

Styl Boho to taki styl, że można tu poszaleć i nie przejmować się, i to mnie ratowało przed większą frustracją.

 


piątek, 9 września 2022

Nowe zawieszki i wprawki hafciarskie

Najpierw robiłam wprawki w ściegach Needlepoint i Hardanger.



 


Potem zrobiłam pierwsze biscornu tymi ściegami TU

Następne są dwie zawieszki wykonane tym haftem

Haftowane przody zawieszek

 

I gotowe zawieszki


Ta zawieszka jest zszywana klasycznie- przód oraz tył z kanwy i zszycie na bokach, jak w biscornu. Ozdobiłam ją kupionym chwościkiem biżuteryjnym.

Z tą zawieszka miałam kłopot. Wyhaftowana jest na monokanwie, co dla mnie jest nowością w zszywaniu takich drobiazgów, a w dodatku zostawiłam sobie zbyt mało kanwy na brzegach. Podkleiłam, zatem, haft białym filcem. Haft ozdobiłam koralikami, a zawieszkę koralikiem- wisiorkiem.

Trzecia zawieszka to już wyższa szkoła jazdy w zszywaniu. Do jej wykonania potrzebowałam dwie, jednakowych rozmiarów, haftowane części. To muszą być kwadraty o takich samych długościach boków.


 Zszywamy tak:

- najpierw zszywamy w jednym kwadracie dwa sąsiadujące boki- powstanie nam "trójkąt" (taki otwarty górą rożek),

- tak  samo zszywamy drugi kwadrat  (mamy teraz dwa rożki)

- rożki przykładamy do siebie tak, by szwy były po dwóch stronach zawieszki

- zszywamy "na okrągło" razem rożki, zostawiając miejsce  na wypełnienie

- wypełniamy zawieszkę i zszywamy do końca.

Problem z tego typu zawieszkami polega na trudności w zszywaniu części. Im mniejsze kwadraty, tym trudniej zszyć  "rożki" w zawieszkę. 


Dlatego ta moja pierwsza zawieszka tego typu nie jest elegancka. Kwadraty naprawdę były maleńkie- zawieszka ma 5,5 centymetra wysokości. Jednak nauczyłam się czegoś nowego przy jej wykonywaniu i to sobie cenię.




środa, 25 sierpnia 2021

Totalna porażka

Wyhaftowałam niedawno serwetę we wzór kwiatowy. Takimi prostymi ściegami, by nie przeciążać haftu. W zapasach materiałowych znalazłam dosyć gęstą tkaninę bawełnianą. Wyprałam ją przed naniesieniem wzoru, wyprasowałam. Wydawała mi się świetna do tego typu haftu.

Wzór naniosłam na tkaninę za pomocą kalki przebitkowej- takiej granatowej. Zawsze tak robię. Nigdy nie miałam problemu z wypraniem śladów wzoru spod haftu. A tym razem stała się dziwna rzecz. Po wyhaftowaniu, wyprałam ręcznie serwetę w płynie do prania. Kiedy wyschła, zauważyłam, że kalka nie sprała się, a tkanina lekko się zgniotła. Wyprasowałam i postanowiłam nie przejmować się, bo zazwyczaj po praniu w pralce, ślady wzoru schodziły. Jednak chciałam pokazać mój kolejny haft i przy okazji prania, wrzuciłam serwetę do pralki. Po wyschnięciu okazało się, że wzór się nie sprał, a materiał jeszcze bardziej się pogniótł i trudno go wyprasować nawet na wilgotno. Strasznie żal zrobiło mi się, bo włożyłam w haft dosyć pracy i czasu. Nie miałam nic do stracenia, wrzuciłam jeszcze raz serwetę do pralki. Efekt po praniu ten sam. Nie mam pojęcia, co się stało. To, że materiał przyjął na trwałe barwnik kalki, to jeszcze rozumiem, ale dlaczego tkanina coraz bardziej gniecie się- prałam w 40 stopniach, a ręcznie w ciepłej wodzie. Nie jest to surówka bawełniana- na początku materiał pięknie się prasował, po praniach coraz bardziej się mnie. Całość nie nadaje się do położenia na stół. Zastanawiam się, czy nie wyciąć haftu i jakoś inaczej go wykorzystać, ale te ślady są nadal widoczne i tak nie będzie to ładne.

Tak wygląda haft po drugim praniu w pralce, w 40 stopniach


 

 





Po następnych praniach już nie robiłam zdjęć. Zagniecenia ( na reszcie serwetki)są nierównomierne i niektóre z nich wyglądają tak, jakby w tych miejscach materiał leżał złożony przynajmniej 10 lat (przed praniem ich nie było)- nie są to takie, jak przy odwirowaniu, tylko jak przy złożeniu materiału. Takie jak w surówce też są, ale nierównomierne. Gdyby materiał wyglądał jak surówka, to jeszcze można by go przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza, gdyby nie te ślady po kalce                                                                                                                                                 Czytałam o  sposobach, dotyczących sprania kalki, ale mój materiał jest już prany, a sposoby dotyczą usuwania śladów, po kalce, przed  praniem

Ogólnie wygląda to niechlujnie. Szkoda😢😢😢

 

 

niedziela, 24 stycznia 2021

Oporna materia z wiewiórką w tle

Tym razem faktycznie była to oporna materia. Bardzo oporna, a moja walka z nią zakończyła się chyba remisem. Początki zapowiadały się bardzo dobrze. Znalazłam fajny haft z wiewiórką, taki, w którym obok rudzielca, są grzyby zamiast orzechów. A zależało mi na tym, by właśnie zamiast orzechów (oklepany widok), było coś innego przy wiewiórce. Znalazłam też schemat do haftu i wykaz kolorów muliny. I tu piękny sen o bezproblemowym haftowaniu, skończył się. Najpierw musiałam odczytać schemat oraz dobrać kolory według niego. Schemat maciupeńki, a kiedy go powiększałam na monitorze, to symbole na nim rozjeżdżały się i zamazywały. No to zaczęłam dobierać przybliżone kolory muliny i tu znowu ZONK. Na wykazie symboli z numerami muliny, kolory są inne niż na schemacie do haftu. Tonacja w symbolach jest ciemniejsza, na schemacie wychodzą rudości w futerku wiewiórki. Zdecydowałam się na dobór kolorów według schematu, tym bardziej, że nie mam wszystkich kolorów i odcieni muliny DMC, czyli i tak musiałam dobrać mulinę Anchor oraz Ariadnę. No dobra, chciałam wiewiórkę w jesiennej aurze, to będę ją miała. Zaparłam się, zaczęłam haftować z postanowieniem, że do świąt haft będzie gotowy (zaczęłam na początku grudnia). Podczas haftowania liści, postanowiłam trzymać się symboli na schemacie, ale kolory dobierać tak, by były jesienne. Wyglądało to, mniej więcej, tak- haftowałam kawałek żółtego liścia, potem patrzyłam na gotowy haft, dobierałam przybliżony kolor, by haftować liść dalej. W ten sposób wyhaftowałam wszystkie liście, oraz małego muchomora. Strasznym utrudnieniem były te rozmazujące się krateczki symbolizujące krzyżyki. Kolory nachodziły na siebie, kratki rozmazywały się, kiedy je powiększałam, a małe były nieczytelne. Gdyby ktoś patrzył na moje poczynania, to uśmiałby się serdecznie. Haftowałam kawałkami- te miejsca, które były wyraźniejsze, a potem (z nosem przy monitorze), kilkukrotnie licząc, przeliczając i a piać od początku licząc, szukając punktów odniesienia, haftowałam kolejny fragment. Prawdziwe schody zaczęły się przy haftowaniu wiewiórki. Znowu nie umiałam dobrać właściwego koloru nici, bo akurat na schemacie nie ma np. brzuszka zaznaczonego symbolem, a tylko kolorem i to w dodatku innym niż w gotowym hafcie. Czyli powtórka z rozrywki, dobrałam kolor rudy- w tym przypadku mahoniowy i wyhaftowałam główną część tułowia wiewiórki. A potem kolory dobierałam tak, by wyglądały w przybliżeniu, jak na gotowcu. To znaczy tam, gdzie fragment ciemny, haftowałam ciemną, tam gdzie jasny jasną nitką, ale i tak koloru z oryginalnym haftem nie zgadzają się. Horror przeżyłam przy haftowaniu ogona. W oryginalnym hafcie jest wykorzystanych 5 lub 6 kolorów, w moim podobnie, ale znów są one inne. Straszliwym utrudnieniem były te symbole, gdzie jeden kolor przedstawiony był na kosteczce np. w kolorze rudym  literą Y , a drugi kolor był oznaczony na kosteczce też literą Y (albo czymś podobnym), ale w ciut ciemniejszym kolorze- na schemacie kolory te zlewały się. Jeden symbol miał I na jasnym mahoniu, a drugi miał II na ciemniejszym mahoniu. No oszaleć można. Kiedy pomyliłam po raz kolejny kolory, przyjrzałam się schematowi i złapałam główne założenia kolorystyczne- końcówki ogona złociste, nieco niżej jasny mahoń, a od nasady ogona idą ciemne smugi. W dodatku te smugi mają swój kierunek, tak, jak się układa futerko na ogonie wiewiórki, z tyłu sterczy, nad głową smugi układają się poziomo- no i tych założeń się trzymałam, dobierając kolory tak, by wyszły te „smugi”. Podsumowując, ciałko wiewiórki to haft na wyczucie, ogon, to radosna twórczość Jaskółki.

Tak wygląda ułożenie haftu na serwetce 

Tu wiewiórka i jej kita


 A tu cały haft

I żeby było śmieszniej oraz bardziej wkurzające, kiedy skończyłam haftować małego grzyba, liście oraz wiewiórkę, znalazłam inny schemat, bardziej wyraźny, ale z zupełnie innymi symbolami kolorystycznymi. Niemniej wykorzystałam go do wyhaftowania dużego grzyba, ponieważ jest tak wyraźny, iż nie ma problemu z liczeniem. Nie, nie zraziłam się do krzyżyków. Może dlatego, że bardzo chciałam ten haft mieć, a może dlatego, że haftowałam na kanwie 14 ct i to było ułatwieniem. W każdym razie haftowanie ogona wiewiórki dostarczyło mi wielu emocji i możliwości wyżycia się w indywidualnym podejściu do tematu. Wiecie, że ja lubię takie trochę bardziej oryginalne hafty. No i miałam okazję się „wyżyć”, choć było to w pewnym sensie wymuszone przez niemożność odczytania schematu.

Haft z wiewiórką skończyłam na początku stycznia.

Materiały:

Tkanina: Gotowa serwetka (45/45cm) biała Aida 14 ct

Nici- mulina DMC, Peri Lusta, Anchor, Ariadna

Tak wygląda oryginał znaleziony na Pintereście

A tak schemat z którego korzystałam na początku

i zestaw kolorów mulin. Niby wygląda w porządku, ale jak go zaczęłam bardziej rozczytywać, przybliżyłam, to się rozmyło. Nie mam wprawy w czytaniu schematów do haftów krzyżykowych. Może robię gdzieś błąd?
Strona, z której wzięłam pierwszy schemat

http://markisa81.gallery.ru/watch?ph=Oeh-fq7QU#feature=topscroll

Ten lepszy wzór gdzieś mi się zgubił, niestety, nie wkleję go.