Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ponczo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ponczo. Pokaż wszystkie posty

środa, 21 września 2011

Skazana na...

no na cóż ja mogłabym być skazana?
Na kolejne ponczo - a jakże:)

Zainspirowana zostałam Wielkim Mistrzem.
Tak wielkim, że powiedziałabym o nim... Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać!
Onieśmielił mnie z lekka i o palpitacje nieomalże przyprawił pomysł poczynienia takiego udziergu.
Ale nie święci garnki no i małpę na rowerze też podobno nauczyć można - pomyślałam, że się zmierzę.
I wyszło!

Nie napiszę, ile było prucia:)
Napiszę, że sporo kombinacji, ale to akurat lubię - robiło się ciekawie i trzeba było intensywnie myśleć. Projekt zatem inspirowany Wielkim Mistrzem, ale ja go cichcem nazwę autorskim, albowiem Mistrz o moim istnieniu nie wie i się nie dowie.
I nie wszystko zrobiłam tak jak on - ponczo jest inne, a pomysł dołożenia mitenek i czapki był mój - więc powstał pomysł i powstał zestaw - i mój-ci-on! Po całości:)

Wełna - L-I-M-A....
Lima, moja miłość tegoroczna.
Lima w świetnej cenie u Tuptupa w magicloopie.
Do końca września jest na nią promocja.
Poszło mi na ten zestaw 1000 gram wełny z maluśkim haczykiem:)

Dziergałam miesiąc.
Dziergałam w domu.
Dziergałam w EuroCity w drodze do Katowic.
Dziergałam w Katowicach.
Dziergałam w pociągu w drodze powrotnej.
Wiecie, ile trwa droga z Katowic do mnie do domu? Jedną rękawkomitenkę:)))
Domawiałam wełnę, bo mi co rusz jej brakowało, a jeszcze przecież ten cudny melanż jasnych beżów muszę mieć na zapas, bo w głowie nowe pomysły się lęgną.

Do rzeczy.
Dziś była pierwsza sesja fotograficzna - dostałam do męża nowego-starego canona, kompaktowego. Może z czasem dojdę do lustrzanek - póki co dumna i blada uczę się pstrykać na nowym sprzęcie. Pozowała mi koleżanka - niesamowicie pogodny, ciepły człowiek. Uśmiałyśmy się jak dzikie norki, ubawiłyśmy się - "wielka" pani fotograf i "fachowa" modelka:)
Niemniej wyszło wszystko bardzo ciepło i sympatycznie - sami zobaczcie:



Z czapką i mitenkorękawkami:


 Z uśmiechem:)


 

Detal z tyłu:


Czapkę można też nosić "na smerfetkę" - przypomina krasnala:)



A golf jest tak ogromny, że można z niego zrobić twarzowy komin:



Wisienka na torcie:)))


Cały projekt łączy się z ogromnymi emocjami, wzruszeniem, radością i smutkiem na przemian.
Mało który wywołał we mnie tyle uczuć:)
Cieszę się, że się wszystko udało, bo mogło być różnie.
Na koniec jeszcze detal, który młody człowiek skomentował dziś widząc rzecz na monitorze: "Aaaaale fajna łapa!":D:D:D


Golf dla Marty:)




Cieszę się:)
Pokazanie tego zestawu w pracy zaowocowało sporym zainteresowaniem... i zamówieniem kolejnych motków limy u Agi:)
Ten jasny niejednolity beżowy melanż jest piękny, piękny jest też ciemniejszy lekki melanż beżów, piękne są szarości - też lekko melanżowe, przełamujące jednolitość koloru, a zupełnie się nie narzucające.
Piękne - a ja szczęśliwa, że udało mi się zrobić coś innego, ciekawego, wielofunkcyjnego.
Cieszę się jak dzika norka!
I cieszę się, że mogę się cieszyć:)))
A mojej modelce tak się spodobała zabawa w pozowanie, że mam ją zakontraktowaną do wszelkich sesji zdjęciowych, co mnie bardzo cieszy:) Jest naturalna, sympatyczna, ma piękny uśmiech - j figurę dobrą do wszelkich udziergów. Przy czym jak się inne dziouchy zwiedziały, że bawimy się w sesje zdjęciową to też chcą! Będę miała problem, jak pogodzić to towarzystwo:)



niedziela, 28 listopada 2010

Zaś czerwono, ale musi tak być:)

I zaś ponczek, szczególny bardzo, bo i dla osoby szczególnej:)))

Miły, przytulaśny, cieplutki. Mechaty i włochaty. Z mnóstwem ciepłych emocji w każdym oczku i lekką niepewnością w trakcie dziergania, czy rozmiar będzie właściwy. Na szczęście był i jest:)))
Klon poprzedniego czerwoniastego, ba - nawet odcień ten sam, ino włóczka inna.

Proszę państwa - oto miziany swego czasu na kolanach Włoch na swej uroczej właścicielce!
Rzeczona wygląda w nim przepięknie i niezmiernie kobieco, oczyma własnemi widziałam, płcie męskie komplementami potwierdzają - aż żal, że na tych zdjęciach jest taka niewyraźna...:)))






(Czy państwo widzą ten włos, jego kręconość, obfitość i cudność? Zazdraszczam okrutnie!)



I brocha:





Broszka cudnej urody (jak dla mnie) projektu mojej córcianki, ino nie wiem, dlaczego mi cholera jedna na tym zdjęciu niewyraźna wyszła! Jutro się dowiem i naprawię:)
I jutro wkleję dziewiarskie szczegóły.

P.S. 1 - już naprawiłam, a właściwie Vi naprawiła.
P.S. 2 - dziewiarskie szczegóły poniżej.

Dodane 29.11.2010.

To teraz dziewiarskie szczegóły:
  1. Projekt - wiadomo, jaki, przepis poniżej:)
  2. Włóczka - merino angora ISPE, o taka , nazwałam ją "winny Włoch", bo jest koloru ciemnego czerwonego wina;  - 70% wełna merino, 30% angora, 50 gram 160 metrów. Nitka ładnie skręcona, mięciusieńka, kosmata i włochata, delikatna w dotyku, niesamowicie przyjemna w mizianiu:)
  3. Druty - 5 mm, Knitt-pro.
  4. Ilość włóczki - na wszystko razem 12 motków, dziergałam podwójną nitką, choć były momenty, że tego żałowałam - bałam się, że dzianina wyjdzie za gruba. Na szczęście moje obawy się nie potwierdziły. Poza tym to było moje pierwsze zetknięcie z angorą, bliskie spotkania z moherem dopiero przede mną;)
  5. Efekt - bardzo miękka, bardzo przyjemna dla ciała dzianina, niesamowicie ciepła. Kompletnie niegryząca - wrażliwiec włóczkowy, dla którego była robiona zaświadczył, że prawdę mówię:)
  6. Uwagi i ostrzeżenia - z włóczką trzeba delikatnie, zachować należy najwyższy stopień ostrożności w obchodzeniu się z rzeczoną. Prać oczywiście ręcznie, w letniej wodzie, wydeptać w ręczniku, suszyć rozłożone. Prać według przepisu zbiorowego autorstwa zamieszczonego w jednej z poprzednich notek.
  7. Uwagi eksploatacyjne - upraszam właścicielkę o takowe, jak tylko się nimi podzieli natychmiast zamieszczę.
  8.  Już się właścicielka podzieliła, więc cytuję:" Włóczka przemiła w dotyku, megaciepła, nic a nic nie gryzie. Nie przewiewa jej. Dzianina ładnie się układa, gniecie się troszkę, ale potem na ludziu pod własnym ciężarem się prostuje.
    Na razie mocno kłaczy - te kłaczki wyłażą, czepiają się odzieży, ale samo ponczko się nie kulkuje, nie zbija się ten włosek w kulki - czyli super. Włóczka bardzo szlachetna, nigdy takiej nie miziałam:)" (
    a doprawdy miziała włóczek przeogromne mnóstwo:)
To jest trzecia kupiona przeze mnie włóczka z firmy ISPE (poprzednio wielbłąd i kiddys mohair) i do żadnej z nich nie mam zastrzeżeń. Pięknie uprzędzione, dokładnie takie jak w opisie, szlachetne. "Winnego Włocha" mam jeszcze kilka motków na ciepły, delikatny sweterek - bluzkę, a z kiddys mohair`u powstanie niedługo piękny, zwiewny szal utkany przez moją kochaną Mistrzynię Od Chust i Szali:). Wydaje mi się, że nie przesadzę, jeśli napiszę, że ISPE to jest po prostu marka sama w sobie i że włóczki tej firmy można kupować w ciemno. Mimo wszystko jednakże na własną odpowiedzialność:)))

sobota, 6 listopada 2010

A co tam, pokażę coś:)

To wprawdzie nie Włoch, ale jego starszy brat:)
Teraz zdjęcia, późną nocą dziewiarskie szczegóły.

Całość:



I detal:



Kłania się Masowy Producent Ponczków:)))

Dopisane 08.11.2010:

To teraz dziewiarskie szczegóły:
  1. Projekt poncza oparty na tym samym modelu, co wielbłąd i melanż, na dole rząd prostego ażuru w ramce z prawych oczek.
  2. Włóczka - fina dk,  można ją kupić tutaj  - wełna 100%, 50 gram 140 metrów. Nitka skręcona, ile-ply nie wiem, nie napisali:) Wełna dość delikatna, dobrej jakości, nie podgryza, bez włoska, gładka, wydajna. Na gołe ciało nie próbowałam, ale golf szyi podżeraniem nie zmęczył:)
  3. Druty - 4 mm, Knitt-pro.
  4. Ilość włóczki - na wszystko razem około 14 motków. Tym razem dziergałam znów nitką podwójną:) Nitka jest grubsza niż fingering, z pojedynczej można spokojnie udziergać bluzeczkę, nie tylko sweterek.
  5. Efekt - ciepła dzianina, dobrze się nosi. Mój kolor, jestem bardzo zadowolona:)
  6. Uwagi i ostrzeżenia - właściwie brak. Prać oczywiście ręcznie, wydeptać w ręczniku, suszyć rozłożone.
  7. Uwagi eksploatacyjne - nie mam żadnych negatywnych. Noszę na zmianę z melanżem, noszę od kilku tygodni, jak dotąd dzianina się nie zmechaciła. W ciągu dnia troszeczkę się gniecie na zgięciach, ale prostuje się równie szybko, więc się nie przejmuję.
Niedługo będzie jeszcze Włoch - bracia różnią się w dotyku, trochę też w wyglądzie, kolor jest prawie identyczny. Włocha wrzucę jak tylko obfocę właścicielkę, to znaczy niebawem:) I bardzo dużo dobrego napiszę o włóczce, z której jest zrobiony - oczywiście jeszcze bez specjalnych uwag noszalno - eksploatacyjnych, bo Włoch dopiero będzie debiutował.

Dziecko mi wczoraj uratowało bułkę - jak kto chce wiedzieć, co to jest bułka musi wrócić do poprzednich postów:) Córka wrzuciła rzeczoną na manekina (nie mogąc znieść mojej chęci pozbycia się tejże i mojej niechęci do patrzenia na nią), dodała różne różniste cudeńka i kazała się w to wystroić dziś do roboty. Znaczy się wystylizowała matkę:) Się posłuchałam, się zestaw podoba, ale fotek nie dam jeszcze. Po pierwsze - bo nie mam, a po drugie - bo mi niektórzy komentujący każą zwolnić tempo:))) Posłucham się, a co. Lubię Was, muszę dbać...:)))

Pojutrze jadę w Polskę, do stolycy i już się nacieszyć nie mogę na wyjazd, na moich gospodarzy kochanych i na dziewiarskie spotkanie:)
The Day After Tomorrow!

(O tym, co po powrocie nie myślę, pomyślę o tym jak wrócę,  perspektywy trudne, ale radę dać trzeba, jak zwykle)

Tym, których nie znam jeszcze, a będę miała przyjemność poznać już dziś piszę - do zobaczenia!:)

poniedziałek, 1 listopada 2010

Obiecanki i ... spełnianki, czyli melanżyk

No to jam ci już dzisiaj opstrykana, fotografowi mojemu serdecznie dziękuję (choć tu nie zagląda:), pyszczycho wycałowałam i kawkę na to konto pyszną wypiliśmy wespół wzespół. Fotograf mój-ci-on dobry jest i maszynę ma dobrą, a na samiuśkim dole umieściłam link do różnistych jego fotografii. A ładnie pstryka, lubię oglądać jego zdjęcia:) I jeszcze szkolenie w gimpie mi maluśkie zrobił, obróbka zdjęć (zmniejszanie rozdzielczości, reszty nie ruszałam, ma być czysta prawda:) zatem poszła migiem.

Koniec gadania, gadanie będzie na czacie, wstawiam zdjęcia:

Poncho:


Beretka:


Mitenki:


I kilka ujęć całego kompletu - takie:

I takie:


   I jeszcze takie:



To teraz dziewiarskie szczegóły:
  1. Projekt poncza oparty na tym samym modelu, co wielbłąd, beretka z głowy, mitenki takoż, najprostsze z możliwych.
  2. Włóczka - rozetti landscapes, dostępna tutaj, wełna 100%, 100 gram 200 metrów. Nitka skręcona, ile-ply nie wiem, nie napisali:) Wełna z gatunku bardziej zgrzebnych, dobrej jakości, lekko podgryzająca, bez włoska, gładka. Na gołe ciało nie polecam, na swetry, rękawiczki i inne różności jak najbardziej.
  3. Druty - 4 mm, Knitt-pro.
  4. Ilość włóczki - na wszystko razem około 7 motków. Tym razem dziergałam nitką pojedynczą:)
  5. Efekt - ciepła dzianina, bardzo dobrze się nosi.
  6. Uwagi i ostrzeżenia - właściwie brak. Prać oczywiście ręcznie, wydeptać w ręczniku, suszyć rozłożone. Jak będzie za duży wyrób można go świadomie zmniejszyć filcując - ja tak zrobiłam z beretką, nie zaszkodziło jej filcowanie zupełnie.
  7. Uwagi eksploatacyjne - nie mam żadnych negatywnych. To mój ulubiony zestaw pracowy (no bez beretki, umówmy się:), z mitenkami da się śmigać po klawiaturze, a ja u siebie w pracy zimno mam. Komplet nosi się fantastycznie, nie gniecie, nie sprawia żadnych kłopotów. No i grzeje - nie tak jak wielbłąd czy merynos, ale naprawdę grzeje. Mnie, zmarzluchowi należy wierzyć bezwzględnie i absolutnie:)
I to będzie na razie chyba koniec szaleństwa z postami, bo jutro już do pracy trza iść.
Chociaż... kto to wie! A może wpadłam w ciąg i dopiero się okaże, że nie mogę przestać?:)
Jak znam życie to ono mnie otrzeźwi. Ale ciąg dalszy nastąpi z pewnością - mam jeszcze parę zamierzchłych (nieco) wynalazków do pokazania i przystojnego Włocha na drutach. Się dzieje, proszę państwa, się dzieje!:)))

środa, 20 października 2010

Arystokracja czyli powtórka z rozrywki:)

Przebijam się mozolnie przez obróbkę zdjęć w gimpie, wszystkich zaglądających proszę o cierpliwość, muszę tę fazę przejść jak ospę:) Będzie tu pewnie jeszcze niejedna niepotrzebna niespodzianka, ale ja dotychczas bloxowa byłam i bloggera muszę się po prostu nauczyć. Lecę obrabiać następne zdjęcia, życzcie mi powodzenia:)

Pierwsze zdjęcie:


I następne:

 

I jeszcze następne zdjęcie - może się uda:

 

I jeszcze kwiatki:

 

No poszło, nawet całkiem nieźle jak na początek, dzięki nieocenionym radom Bliskich Zaprzyjaźnionych Fotografów:) Będzie jeszcze jedno zdjęcie, an face, ale muszę poszukać pędraka i na nim to zdjęcie odnaleźć, obrobić i wkleić.

Przypadkiem zupełnym zaczęłam z "wysokiej półki", od arystokracji - samo tak wyszło, ja tam arystokratyczna nijak nie jestem:) I teraz mam za swoje - każdy następny projekt do tego pierwszego będzie porównywany... Przynajmniej wszyscy się przekonają, że arystokratka ze mnie żadna:)

To teraz dziewiarskie szczegóły:
  1. Projekt - ogólnodostępny modyfikowany genetycznie:) Warkocz, golf, wykończenie - pomysł własny. Nie lubię dziergać odtwórczo, lubię się tylko oprzeć na gotowym fasonie, zainspirować czyimś pomysłem, reszta jest zawsze moja. Za wyjątkiem skomplikowanych chust i żakardów, rzecz jasna:)
  2. Włóczka - o taka: Wielbłąd z merynosem i moherem. Piękna. Szlachetna. Lekko sunąca po drutach. Poezja, naprawdę.
  3. Druty - 5 mm, Knitt-pro, ponczo dziergane podwójną nitką. Okazało się, że druty dobrałam właściwe.
  4. Ilość włóczki - 12 motków... Wiem, że dużo, szczególnie w przeliczeniu na złotówki.
  5. Efekt - lejąca się, niesłychanie ciepła, lekko połyskująca dzianina. Delikatny włosek.
  6. Uwagi i ostrzeżenia - z włóczką w praniu trzeba jak z jajkiem. Tak też ją potraktowałam, bo dzień wcześniej sfilcowałam pięknego merynosa i ryczeć mi się chciało. Dzięki cennym uwagom właścicielki sklepu, w którym włóczkę kupiłam nic się nie stało i już nie stanie:) I ciekawostka - włóczka nie chciała wchłaniać wody, nie chciała jej pić! Pierwszy raz mam do czynienia z takim zjawiskiem i nie bardzo wiem, co ono oznacza. Powstała hipoteza, że włóczka jest... wodoodporna:)
  7. Uwagi eksploatacyjne - na razie nie mam. Jeszcze nie nosiłam... Założę pierwszy raz na jakąś specjalną okazję - zupełnie jak nie ja!