Ano te "zwłoki" to ja. Dopadło mnie pewien czas temu choróbsko i dopiero teraz powoli zaczyna opuszczać mój organizm. Niestety, jak to przy takich okazjach bywa - zwaliło mi się na głowę wiele spraw i nie mogłam spokojnie "odchorować". Ganianie po mieście, obecność obowiązkowa na kursie (o którego rozpoczęciu dowiedziałam się na dzień przed...ale to już inna historia) i ciągłe spotkania nie ułatwiają wyleczenia.
Zdaję sobie sprawę, że mam mnóstwo zaległości blogowych, ale nic to! Dam radę :) Zaprezentuję wam wszystko co powstało w tzw. międzyczasie, no i oczywiście przed moim "zasłabnięciem kondycyjnym".
Na pierwszy ogień pójdą może niezbyt ładne, ale zdecydowanie użyteczne mitenki, które zrobiłam z resztek wiekowej włóczki typu "bukla", znalezionej przez moją mamę podczas robienia porządków.
Musze przyznać, że szydełkowanie z tego rodzaju wełny to niezły horror. Zgrubienia zawsze trafiały się w miejscach, w których nie powinny, prucie to koszmar jeszcze większy, bo wszystko się plącze. Postanowiłam się jednak nie poddawać, bo włóczka ta jest niezwykle ciepła. Efekt pracy jest następujący:
| Za kolorem różowym również nie przepadam, ale o dziwo, ten odcień zaakceptowałam ;) |
Te mitenki może nie są ani skomplikowane, ani ładne ale poziomem odgrzewania nadrabiają wszystkie swoje inne braki :D
Powstało także kilka spraw związanych z blogiem! Jestem bardzo szczęśliwa, że do grona obserwatorów dołączyło piętnaście nowych osób! Witam wszystkich ciepło i mam nadzieję, że moje twory dostarczą wam dużo inspiracji i rozrywki :D
Pozdrawiam was wszystkich i dziękuję za wyrozumiałość!