Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Stare dobre czasy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Stare dobre czasy. Pokaż wszystkie posty

środa, 22 kwietnia 2015

Nowości!

Cześć!

Spędziłam dziś pracowite przedpołudnie biegając za sukienką na wesele Przyjaciółki. Na szczęście udało mi się upolować coś odpowiedniego na tę okazję. A muszę przyznać, że jestem wybredna :) Nie mogła być za długa, bo jestem niewysoka. Nie mogła być za ciemna, bo mam czarne dodatki. Ani za jasna, bo biel jest dla Panny Młodej a za pastelami (na sobie) nie przepadam - delikatnie mówiąc. Połączenie czerwieni i czerni okazało się strzałem w dziesiątkę. 
Kolor jest przekłamany, naprawdę jest idealnie czerwona :)

Do tego mam 2 pary butów (zastanawiam się jeszcze nad zakupem sandałków, bo w maju może już będzie ciepło).
Klasycznie :) Przy moim wzroście szpilki są jak najbardziej wskazane.
Baletki w teorii mają być na zmianę, żeby mi było wygodniej później. Piszę "w teorii", bo mnie każde baletki do tej pory obcierały :/ Te są jednak dość miękkie i żyję nadzieją, że będą wygodne. Pozostaje mi jeszcze zakup torebki i kosmetyków. I dobór bądź zakup odpowiedniej biżuterii. Ale jak mam sukienkę i buty to resztę na luzie mogę kompletować :)

Wczoraj przyszła do mnie paczka zamówiona w wydawnictwie Znak - dobrze się zapowiada :)




niedziela, 29 marca 2015

Parabellum. Prędkość ucieczki - Remigiusz Mróz

Cześć!

Musiałam. No musiałam sięgnąć po jakąś książkę Mroza. W Internecie huczy od zachwytów nad najnowszym thrillerem tego autora a ja postanowiłam zacząć od cyklu Parabellum. Trzeba przyznać, że sam autor to ciekawa postać. Skacze po gatunkach i tematyce jak wirtuoz fortepianu po klawiszach.
Powieść opowiada losy braci Zaniewskich w początkach II Wojny Światowej. Młodszy - Staszek - właśnie zaręczył się. Jego ukochana Maria jest Żydówką, co u progu wojny nie jest zbyt mile widziane. Starszy - Bronek - właśnie pobił się ze starszym stopniem żołnierzem. A takie zachowanie w strukturach wojskowych to nie przelewki. Z dniem 1 września obaj bracia zaczną mieć poważniejsze problemy. Staszek z Marią chcą się przedrzeć przez linię wroga do Francji, a pomaga im w tym typ spod ciemnej gwiazdy - Holzer. Maria zaś nosi sekret, którego nie ma zamiaru ujawnić przed narzeczonym. Z kolei Bronek, jako jeden z nielicznych przeżył pierwsze uderzenie wroga i jest 1/4 polskiej grupy dywersyjnej działających w okolicy Beniowej. Sytuacja komplikuje się, gdy jedna z ich akcji kończy się pojmaniem kapitana.

Na początku niezbyt wciągnęłam się w akcję (jak to czasem u mnie bywa). Jednak z czasem zainteresowałam się wydarzeniami nieco bardziej. Na końcu zaś pojawiło się pytanie: jak autor mógł skończyć w TAKIM momencie?! Muszę sięgnąć po drugą część! Po prostu muszę!

niedziela, 15 marca 2015

Dom na plaży - Sarah Jio

Cześć!

Wreszcie dorwałam moją pierwszą książkę Sarah Jio! Weszłam do biblioteki, spojrzałam na półkę a ona tam była. Czekała na mnie. W internecie krąży tyle pozytywnych opinii na temat tej autorki, że musiałam się sama przekonać o co cały ten szum.
Główna bohaterka - Anne - ma wszystko. Wspaniałą rodzinę, przystojnego narzeczonego, oddaną przyjaciółkę, nie musi martwić się o przyszłość. A jednak czuje, że czegoś brakuje w jej życiu. Boi się, że w jej związku z narzeczonym brakuje namiętności. Wraz z przyjaciółką postanawia ukończyć kurs pielęgniarki. W zaręczynowy wieczór Anne obie postanawiają wyjechać na Bora-Bora by pomagać rannym żołnierzom. A musimy wiedzieć, że trwa II Wojna Światowa. Na wyspie poznaje Westry'ego. Zaczyna się piękna przyjaźń, która szybko przeobraża się w coś więcej. Jednak czy ich miłość ma szansę przetrwać? Zwłaszcza, że los szykuje im przeszkody z zupełnie niespodziewanej strony. Anne musi stawić czoła swoim uczuciom, a także problemom swej przyjaciółki, która wpakowała się w kłopoty i wciągnęła w nie również Anne i Westry'ego. Sieć nieporozumień, niedomówień i kłamstw, tragedia, wojna i nieznany obraz mistrza, a także stary narzeczony - z tym wszystkim będzie musiała uporać się nasza bohaterka. Jak sobie z tym poradzi?

Mam problem z tą książką. Nie zgadzam się. Nie zgadzam się, aby ktoś samolubnie ingerował w czyjeś życie! Historia, którą opowiedziała nam Sarah Jio, jest zagmatwana i intrygująca, wywołuje masę uczuć. Wzrusza, budzi złość, sprzeciw, współczucie... Całą gamę emocji. Jeśli ktoś lubi coś takiego - polecam.

niedziela, 8 marca 2015

Wielka Sophy - Georgette Heyer

Cześć!

Do niedawna nazwisko Georgette Heyer kompletnie nic mi nie mówiło. Jakoś przypadkiem się na nie natknęłam. Najpierw wyczytałam gdzieś, że jeden z moich ulubionych aktorów był lektorem jej utworów wydanych jako audiobooki. Później zaś spotkałam się z jej nazwiskiem na blogu Miasto książek. Doszłam więc do wniosku, że chętnie poznam jej twórczość. Zwłaszcza, że w mojej bibliotece powieści tej autorki są dostępne. I całe szczęście, bo ominęłaby mnie wspaniała zabawa :)
Na pierwszy ogień poszła książka Wielka Sophy. Matka Sophy zmarła już dawno temu, a ojciec musiał wyruszyć do Brazylii. W ten sposób dziewczyna trafia do rezydencji Ombersleyów - rodziny swojej ciotki. Tam poznaje całą gromadkę kuzynów i kuzynek, którzy zapałają do niej wielką sympatią. Wszyscy, za wyjątkiem najstarszego Charlesa. Mężczyzna ma mnóstwo kłopotów na głowie - ojciec popadł w ogromne długi przez swój pociąg do hazardu, siostra odmawia poślubienia lorda Charlsbury mimo, iż przejawiała do niego sympatię, twierdząc, że kocha kogoś zupełnie innego (poetę bez grosza przy duszy), brat uwikłał się w pewne sprawy, z których nie wie jak się wyplątać, a boi się pójść z tym do Charlesa. Zaś jego narzeczona - arystokratka ściśle przestrzegająca konwenansów wściubia nos w nie swoje sprawy. Biorąc pod uwagę powyższe Charles nie był zachwycony, gdy jego kuzynka okazała się osobą dość niekonwencjonalną, mającą własny pogląd na pewne rzeczy, czynną i biorącą sprawy w swoje ręce. Ogromnie działała naszemu bohaterowi na nerwy, zwłaszcza, iż temperament miał nieco wybuchowy :) Musze przyznać, że ogromnie polubiłam tą dwójkę. Może troszkę bardziej nawet Charlesa, bo musiał wziąć odpowiedzialność za rodzinę i chyba przez to była taki niedostępny i drażliwy. Ale chciał jak najlepiej i kochał swoją rodzinę. Sophy z kolei to bardzo przebiegła osóbka. Odważna, niekiedy nawet brawurowa. Nieco wzdragam się przed użyciem słowa "intrygantka", gdyż ma raczej pejoratywne konotacje (choć to dość pasuje do charakteru Sophy), zaś jej działania są podjęte ze szlachetnych pobudek.Zazwyczaj nie darzę zbytnią sympatią takich postaci, ale Sophy polubiłam :)

W zasadzie łatwo domyślić się jak się ten romans historyczny skończy, lecz mnie to nie przeszkadzało. Byłam tylko ciekawa w jaki sposób sprawa się wyklaruje.  Mnóstwo radości sprawiło mi towarzyszenie bohaterom na kartach tej powieści. Świetna rozrywka :)

sobota, 7 marca 2015

Zabić drozda - Harper Lee

Cześć!

Niedawno zakończyłam moje pierwsze spotkanie z audiobookiem. Muszę przyznać, iż mimo, że najbardziej lubię książki w wersji papierowej, audiobooki również posiadają pewne zalety. Jeśli lektor jest dobrze dobrany to już jest połowa sukcesu. Poza tym podoba mi się, gdy leżąc wieczorem w łóżku mogę posłuchać książki i tym samym dać oczom odpocząć. Pierwszą książką, którą wysłuchałam było Zabić drozda Harper Lee w wykonaniu Joanny Koroniewskiej. Muszę przyznać, że nasza aktorka spisała się na medal! Jej głos świetnie pasował do Skauta i ogólnego charakteru utworu. Do Zabić drozda przymierzałam się już od pewnego czasu, ale zawsze wybierałam coś innego. Do czasu, gdy zostałam postawiona przed faktem dokonanym. To był strzał w dziesiątkę!
Źródło: Lubimy Czytać

Powieść jest prowadzona w narracji pierwszoosobowej przez małą dziewczynkę nazywaną Skautem. Jest ona córką miejscowego adwokata Atticusa Fincha. Matka zmarła, gdy była mała. Wraz z bratem przeżywają liczne przygody ukazane na tle wydarzeń społecznych hrabstwa Maycomb. Ich życie zaczyna się komplikować, gdy Atticus zaczyna bronić czarnoskórego Toma Robinsona oskarżonego o gwałt na białej kobiecie. W pierwszej połowie XX wieku uprzedzenia rasowe były jeszcze bardzo wyraźne. Nie było mowy o równości pomiędzy białym a czarnym człowiekiem. To, że Atticus broni Murzyna nie spotkało się ze zrozumieniem, jego dzieci musiały znosić szyderstwa pod adresem ojca od swoich rówieśników. Dorośli wcale nie byli lepsi - poza nielicznymi wyjątkami. Jak dzieci poradzą sobie w tej trudnej i nie do końca zrozumialej sytuacji? Jak zakończy się sprawa Toma Robinsona? O tym przeczytajcie w książce.

Książka jest wspaniała! Jestem absolutnie zachwycona i chylę głowę przed Harper Lee za napisanie tej historii. Ukazanie tak ważkich problemów, jak tolerancja, sprawiedliwość, równość wobec prawa z punktu widzenia małej dziewczynki jest wspaniałym zabiegiem. Dzieci czasami potrafią zobaczyć więcej niż dorośli. Mam tu głównie na myśli scenę, w której Jem zastanawia się nad tym czym różnią się od siebie ludzie. Dorośli mówią, że pochodzeniem, ale cóż to właściwie znaczy, to pochodzenie? Co to właściwie znaczy? Przecież wszyscy jesteśmy tacy sami. Skaut i Jem budzą wiele sympatii. To jeszcze dzieci, ale już dużo rozumieją - choć niektórych ludzkich zachowań nie potrafią pojąć. Mają jednak wspaniałego przewodnika - swojego ojca. Atticus Finch to jedna z najszlachetniejszych i prawych postaci, z jakimi się zetknęłam. Jest bardzo mądry, ma silne poczucie sprawiedliwości i odpowiedzialności. I próbuje to zaszczepić swoim dzieciom, które bardzo kocha. Och, gdyby było więcej takich ludzi!

To książka ważna i piękna - warto przeczytać!

wtorek, 3 marca 2015

Zdobywam zamek - Dodie Smith

Cześć!

Pierwszą książką przeczytaną przeze mnie w marcu była debiutancka powieść Dodie Smith (autorki 101 dalmatyczńczyków) Zdobywam zamek. Powieść wydana w 1948 roku, w Polsce pojawiła się dopiero niedawno. 
Zdobywam zamek ma formę pamiętnika siedemnastoletniej Cassandry Mortmain. Dziewczyna mieszka wraz ze swoją rodziną (bratem, siostrą, ojcem i macochą) oraz Stephenem -synem zmarłej służącej - w zamku. Nie są to jednak bogaci dziedzice. Prawdę mówiąc są biedni jak myszy kościelne a zamek wydzierżawili za dobrych czasów na czterdzieści lat. Tyle, że już od kilku lat nie płacą czynszu - nie mają za co. Ojciec Cassandry jest pisarzem - właściwie to napisał jedną książkę, która odniosła ogromny sukces, po czym zapadł na niemoc twórczą. Pomimo biedy dziewczyna potrafi cieszyć się życiem. Każdy drobiazg jest dla niej powodem do radości pomimo marnych perspektyw na przyszłość. Jej siostra, Rose, nie jest już tak pozytywnie nastawiona do świata. Nienawidzi biedy, w której musi żyć. Jest zdecydowana zrobić prawie wszystko, by wyrwać się z ubóstwa. Okazja pojawia się, gdy poznają dwóch Amerykanów, nowych właścicieli posiadłości w Scoatney, a jednocześnie ich zamku. Pomimo pewnych nieporozumień szybko się zaprzyjaźniają. Wynikną z tego radosne chwile, ale także kłopoty.

Postacie, które poznajemy nie są jednoznaczne. Jeśli o mnie chodzi nie mogłam całkiem bezgranicznie pokochać żadnej z nich. Tzn. bardzo polubiłam Topaz, bo wcale nie przypominała złej macochy, wręcz przeciwnie. Również Stephen wzbudził moją sympatię. Co do Cassandry to też ją lubiłam, ale niekiedy jej zachowanie było rozczarowujące (dla mnie). No, ale z drugiej strony, to tylko zagubiona nastolatka i jestem w stanie ją zrozumieć. Ojciec dziewczyny drażnił mnie swoją beztroską. Mam wrażenie, że zupełnie go nie interesowało skąd wezmą na chleb. Może to przywilej geniuszy? Pozostałe postacie również są niejednoznaczne. Może poza Thomasem :)

Pomimo to dość podobała mi się ta książka. przeczytałam ją w dwa dni, a to chyba coś znaczy. Zresztą w internecie krąży mnóstwo pozytywnych opinii o niej. Ma w sobie coś ujmującego, faktycznie. Podobało mi się bardzo to, że Cassandra tak potrafi czerpać z życia, pomimo biedy. Autorka wspaniale to uchwyciła.

sobota, 21 lutego 2015

Żony i córki - Elizabeth Gaskell

Cześć!

Lubię twórczość Elizabeth Gaskell. Do tej pory czytałam Północ i południe oraz Szarą Damę. Do tego niewielkiego zbiorku dołączyły ostatnio Żony i córki. I o ile Północ i południe mi się podobało, o tyle Żony i córki mnie zachwyciły! Niestety, autorka niespodziewanie opuściła ten świat, zanim zdążyła zakończyć powieść. Dzięki posłowiu wiemy jednak jak cała historia miała się zakończyć, choć bardzo żałuję, że nie dane mi było przeczytać tych scen w jej wydaniu. Cóż to byłby za finał!
Żony i córki to saga rodzinna o dość sporych rozmiarach. Poznajemy doktora Gibsona oraz jego córkę Molly. Doktor sam wychowuje dziecko, gdyż jego żona zmarła wiele lat wcześniej. Bardzo kocha swoją córkę, zresztą z wzajemnością. Ich więź jest bardzo silna. Gdy Molly dorasta, doktor Gibson doszedł do wniosku, że potrzebuje kobiecego przyjaciela, który wskazałby jej drogę i przygotował do dorosłego życia. Zaczyna myśleć o małżeństwie. Dla Molly jest to szok, tym większy, gdy dowiaduje się kim jest wybranka ojca. Pani Kirkpatrick również jest wdową z córką mniej więcej w wieku Molly. O ile dziewczyna nie cieszy się zbytnio na myśl o macosze, o tyle jest ciekawa swej nowej siostry. W rozterkach Molly pomaga jej Roger, syn dziedzica Hamleya. Ani doktor, ani Molly nie mogą przewidzieć jak wiele zamieszania w ich życiu wywoła pojawienie się nowej pani Gibson i jej córki Cynthii. 
Pomimo, wcześniej wspomnianych, sporych rozmiarów powieść czyta się świetnie. Bohaterowie zostali znakomicie wykreowani. Każdy z bohaterów jest pełnokrwisty, posiada własny, skomplikowany charakter. Molly i Roger zostali przedstawieni jako prawi ludzie, kierujący się zawsze poczuciem przyzwoitości. Cynthia i Osborne mimo wielu pozytywnych cech nie mają jednak tak wielu szlachetnych przymiotów. Pan Gibson jest szlachetny, sarkastyczny lecz mocno kochający. Pan Hamley jak sam o sobie mówi: "dużo szczeka, ale nie gryzie". Natomiast pani Gibson to człowiek wybitnie denerwujący, choć na początku myślałam, że będzie mnie bardziej irytowała. Jej sposób bycia, zachowanie jest okropnie dokuczliwe, m.in. wobec Molly, ale na swój sposób lubi pasierbicę. Nie można jej odmówić tego, że stara się równo traktować córkę i pasierbicę, ale moim zdaniem jest to powierzchowne. Chroni się w ten sposób przed złośliwymi językami, niż wynika to z potrzeby serca. Inne postacie również zostały wspaniale odmalowane.

Na uwagę zasługuje też cudowny język, jakim posługują się bohaterowie. Musze przyznać, że w tamtych czasach ludzie posiadali cudowną sztukę konwersacji. Zdania są tak pięknie ułożone, że aż zazdroszczę, iż sama nie potrafię posługiwać się słowem w taki sposób. Może właśnie dlatego tak mi się to podoba. Gaskell cudownie operuje słowem! Momentami jest ironiczna, zabawna, gdy trzeba - poważna.

Tak znakomita powieść doczekała się także znakomitego wydania. Trzeba przyznać, że Świat Książki się postarał. Wydanie jest piękne! Godne zawartości :)

Jestem absolutnie zakochana w tej książce i bardzo się cieszę, że mam przed sobą jeszcze kilka powieści autorstwa Elizabeth Gaskell. Aż chciałoby się powiedzieć - dziś już nikt tak nie pisze...

środa, 18 lutego 2015

Wielki bluff Admiralicji - W. Dąbrowski

Cześć!

Od zeszłego miesiąca biorę udział w wyzwaniu Czytam książki nieoczywiste. Postanowiłam w ramach tego wyzwania sięgnąć po książkę z Biblioteki Żółtego Tygrysa, której sporą kolekcję posiada mój Dziadek. Serię tę stanowią niewielkie tomiki wydawane przez Ministerstwo Obrony Narodowej opisujące wydarzenia z czasów II Wojny Światowej. Muszę przyznać, że zarówno I, jak i II Wojna Światowa nie należą do moich ulubionych historycznych okresów. Jednak z przyjemnością przyznaję, że ta niepozorna książeczka, po którą sięgnęłam bardzo mnie zainteresowała!
Mój (a właściwie Dziadka) egzemplarz Wielkiego bluffu Admiralicji pochodzi 1958 roku i opisuje pierwszą bitwę morską II Wojny Światowej przy ujściu rzeki La Plata w grudniu 1939 roku. Końcem września 1939 roku rozpoczął swój korsarki proceder tzw. kieszonkowy pancernik "Graf Spee" - świetnie opancerzony i wyposażony statek. Autor opisuje jak w ogóle doszło do tego, że pomimo restrykcji nałożonych na Niemcy po I WŚ to oni właśnie dysponowali najlepiej wyposażonymi statkami wojennymi. Podczas kilku miesięcy działalności "Graf Spee" zatopił 9 brytyjskich statków. Trzeba jednak przyznać, iż nie mordował załogi, brał ich za to do niewoli. tu na uwagę zasługuje postawa załogi statku "Doric Star", której udało się wysłać sygnał radiowy w eter. Ponadto Niemcy chcieli przejąć statek i jego ładunek. Bez powodzenia, gdyż mechanik unieruchomił statek, który był teraz bezużyteczny, zaś kapitan"Doric Star" wprowadził Niemców w błąd co do zawartości ładowni - wolał, aby statek został zatopiony z całym ładunkiem, niż żeby dostał się w ręce wrogów. "Graf Spee" wydawał się nieuchwytny, tym bardziej, że czasem używał kamuflażu, dzięki czemu nie wiedziano dokładnie ile statków niemieckich pływa po oceanach.

Brytyjczykomu udało się jednak przewidzieć, gdzie skieruje się "Graf Spee", wskutek czego doszło do pierwszej bitwy morskiej II Wojny Światowej. Obie strony zostały uszkodzone, jednak zwycięstwo nie było pewne. Niemiecki statek zawinął do neutralnego portu w Urugwaju i wtedy w ruch poszły wysiłki dyplomatyczne.

Muszę przyznać, że byłam bardzo zaskoczona, że ta mała książeczka tak bardzo mnie zainteresowała i trzymała w napięciu. Przy całej mojej sympatii dla Brytyjczyków, mój szacunek zdobył niemiecki kapitan, który do jeńców odnosił się również z szacunkiem. Polecam, nie tylko miłośnikom literatury wojennej.

wtorek, 10 lutego 2015

Pokój z widokiem - E. M. Forster

Cześć!

Dziś mój mały zakątek sieci świętował drugie urodziny :) Nie świętuje hucznie, bowiem nie odczuwam potrzeby, aby to uczynić. W każdym razie nie sądziłam, że blogowanie tak mnie wciągnie. Miło, że ktoś w ogóle czyta to co piszę. Dziękuję :)

Życie (...) to "publiczny koncert na skrzypcach, z tym, że gry uczymy się w czasie jego trwania".*

Ostatnią przeczytaną przez mnie książką jest Pokój z widokiem Edwarda Morgana Forstera. To moje pierwsze zetknięcie z tym pisarzem. Powieść opowiada historię Lucy Honeychurch, która podczas pobytu we Włoszech poznaje dwóch dość ekscentrycznych ludzi - ojca i syna - panów nazwiskiem Emerson. Towarzystwo w jakim obraca się Lucy niezbyt przychylnie patrzy na tych dwóch dżentelmenów, z powodu ich nietaktownego zachowania. Młoda Lucy musi zaś się zmierzyć z dziwnymi uczuciami, które w niej wywołują. Zwłaszcza, że George pozwoli sobie na coś więcej niż adorację z oddali. Po powrocie do Anglii Lucy jest przekonana, że nigdy więcej nie spotka Emersonów. Nie wie jak bardzo się myli.
Pokój z widokiem to opowieść o życiu w zakłamaniu, oszukiwaniu siebie i poszukiwaniu zgody ze sobą samym. Głównie historia skupia się na Lucy, która pogubiła się w swoich uczuciach. Dziewczyna nie chce przyjąć do wiadomości tego co dyktuje jej serce. Nawet nie jest tego do końca świadoma. Nawiasem mówiąc troszkę niejasne były dla mnie stosunki łączące młodych. To jednak były inne czasy, inne wzorce zachowań :) Obaj panowie Emerson są nieco ekscentryczni. Żyją niby tak samo, a jednak inaczej niż inni. Prowadzą walkę, uważają, ze liczy się prawda. To stary pan Emerson uświadamia dziewczynie jej własne uczucia. 

Powiastka ta jest napisana bardzo przystępnie, przyjemnie się ją czyta. Czytelnik jest zaciekawiony tą historią. Autor opisuje ją w sposób lekko ironiczny, co bardzo mi odpowiadało. Pomimo pewnych niejasności, o których wspomniałam wcześniej, podobała mi się ta powiastka i myślę, że sięgnę po inne książki Forstera.

* Pokój z widokiem, E. M. Forster, wyd. COMFORT Oficyna Wydawnicza, Warszawa 1992, s. 167

sobota, 7 lutego 2015

Jesli tylko potrafiłyby mówić - James Herriot

Cześć!

Znacie bloga Miato książek? Autorka prowadzi taki cykl "niedzielna dziesiątka". Kiedyś w ramach tegoż cyklu pokazywała książki na poprawę humoru. Części autorów nie znałam, ale nabrałam ochoty na zapoznanie się z nimi. Popędziłam więc do biblioteki i zgarnęłam kilka książek. Między innymi także Jeśli tylko potrafiłyby mówić Jamesa Herriota.
James Herriot to weterynarz i pisarz brytyjski pracujący na prowincji. W latach siedemdziesiątych rozpoczął opisywanie swoich przygód i praktyki lekarskiej w cyklu o wspólnym tytule Wszystkie stworzenia małe i duże. Jesli tylko potrafiłyby mówić to pierwszy tom perypetii młodego weterynarza. W 1937 roku po skończeniu studiów James Herriot dostaje posadę asystenta weterynarza w Yorkshire. Po przybyciu na miejsce musi ułożyć współpracę ze swym ekscentrycznym szefem, zdobyć zaufanie farmerów, co wcale do takich łatwych nie należy, oraz zmierzyć się z praktyczną stroną pracy weterynarza. Gdy w domu pojawia się niesforny brat szefa oraz sekretarka sprawy przybierają coraz ciekawszy obrót.

Z prawdziwą przyjemnością przeczytałam tę książkę. Sama byłam nieco zdziwiona, że tak mi się spodobało. Opisy chorób czy operacji nie dominowały w książce, przypadki były rozpatrywane jako swoiste ciekawostki. Podobały mi się opisy pracy weterynarza, zwłaszcza w niesprzyjających warunkach, gdy w lodowatym zimnie, bądź deszczu, w ciągu dnia czy w środku nocy - zawsze musieli być gotowi do tego, by wyruszyć do pacjenta. Co mnie uderzyło, to ogromne zadowolenie, satysfakcję, którą czerpie autor ze swojej pracy. On naprawdę to lubi, kocha zwierzęta, jest wrażliwy np. na cud narodzin, podziwia instynkt nowo narodzonych zwierząt, które potrafią bezbłędnie trafić do matki. Kolejna rzecz to ta, że wszystko jest opisane lekko, z przymrużeniem oka, a zarazem błyskotliwie. Jednym słowem, Jeśli tylko potrafiłyby mówić to bardzo przyjemna lektura.

poniedziałek, 2 lutego 2015

Elizabeth i jej ogród - Elizabeth von Arnim

Cześć!

Niedzielne popołudnie upłynęło mi w ogrodzie. I to nie w byle jakim ogrodzie. Na angielską herbatę zaprosiła mnie sama Elizabeth von Arnim. 
Książeczka jest dość krótka, ma niespełna 170 stron i szybko się ją czyta. Wydanie jest bardzo poręczne, w twardej oprawie, wygodnie się je czyta. 

Elizabeth i jej ogród to debiut autorki. W związku z tym, w jakich czasach przyszło jej żyć (przełom XIX i XX stulecia) nie wydawała książek pod swym nazwiskiem (bo nie wypada, aby hrabina pisała książki), sygnowała je tylko imieniem. Książkę bardzo dobrze przyjęto, także przez krytyków. Cóż takiego zatem ta książka w sobie ma? 

Elizabeth i jej ogród to swoista autobiografia obejmująca około roku życia autorki w majątku Nassenheide (obecnie Rzędziny). Elizabeth von Arnim poślubiona 15 lat starszemu Henningowi nie jest najszczęśliwsza w małżeństwie (w książce nazywa męża Gniewnym), ale pociechę znajduje w swej posiadłości a konkretnie w ogrodzie, gdzie jest absolutnie szczęśliwa. Ten kawałek ziemi jest jej radością, wytchnieniem, miłością. Opisuje go tak pięknie, delikatnie, że nie sposób tego nie docenić. O ile o ogrodzi pisze z tkliwością, o tyle życie codzienne traktuje z ironią i przymrużeniem oka. Opisuje między innymi swój stosunek do gości przybywających do Nassenheide, o wychowawczyni swych dzieci, przedstawia także punkt widzenia swego męża na temat kobiet. Dzięki tej ironii właśnie bardzo dobrze się to czyta. A te opisy ogrodu, mimo szczegółowości, nie nużą, raczej w uroczy sposób ukazują zachwyt autorki.

Nie podobał mi się za bardzo tylko, ukazany w książce, stosunek do pracowników czy obowiązków, ale w sumie takie to były czasy i nic w tym dziwnego nie było.

środa, 28 stycznia 2015

Małe kobietki - Louisa May Alcott

Cześć!

Przed chwilą skończyłam czytać Małe kobietki autorstwa Louisy May Alcott. To pierwsza część cyklu o tej samej nazwie. Egzemplarz, który przeczytałam pochodzi z biblioteki i został wydany przez wydawnictwo Siedmioróg .
Małe kobietki zaliczaj się do klasyki literatury dziecięcej i młodzieżowej. Mimo, że ten okres mam już za sobą nie zniechęciłam się do tej książki. Widząc liczne pozytywne opinie postanowiłam i ja się z nią zmierzyć. I absolutnie nie żałuję. Wręcz jestem zachwycona :)

Pani March zostaje sama z czterema córkami, podczas, gdy jej małżonek poszedł na wojnę. Kiedyś dobrze im się wiodło, ale pan March stracił majątek pożyczając pieniądze przyjacielowi. Dziewczynki mają swoje obowiązki do spełniania i mimo, iż czasem narzekają, pani March swoim słowem nakierowuje je na właściwe ścieżki.Widać, że w tym domu mieszka miłość. Najgorsze co spotyka tę rodzinę to choroba pana domu a następnie jednej z dziewcząt. Z początku wydaje się, że to nic groźnego, jednak choroba przeistacza się w walkę na śmierć i życie.

Małe kobietki to opowieść urocza. Może niektórym wydawać się zbyt urocza, ale nie dbam o to :) Podobało mi się w niej wszystko. Pani March była bardzo mądrą kobietą i świetną matką. Każda z córek posiada inne, indywidualne cechy. Zarówno te dobre, jak i złe. Bo panny March to nie ideały. Jednak każda walczy ze "swym wewnętrznym nieprzyjacielem" i stara się poprawić, stale być lepszą. I to bardzo mi się w tej książce podobało. Jej wartość dydaktyczna jest duża. Nie chodzi o to, aby być ideałem, ale należy do dążyć do tego, aby być lepszym, pokonywać samego siebie, swoje przywary, wygodnictwo. 

Podoba mi się styl tej powieści. Szybko się ją czyta, na dodatek z ogromną przyjemnością. Polecam, nie tylko dzieciom :)

poniedziałek, 26 stycznia 2015

A lasy wiecznie śpiewają - Trygve Gulbranssen

Cześć!

Jak kiedyś już wspominałam, na urodziny dostałam 2 wspaniałe książki. Jedna jeszcze czeka na półce (ale już niedługo), zaś drugą skończyłam wczoraj w nocy (właściwie to już dziś :)). Mowa o powieści norweskiego pisarza Trygve Gulbranssena A lasy wiecznie śpiewają. W tomie znajdują się dwie części: A lasy wiecznie śpiewają oraz Dziedzictwo na Björndal.
Zacznę od tego, że wydanie tej książki bardzo mi się podoba. Twarda okładka z obwolutą, wygodnie się trzyma, czcionka w sam raz :) Do takiej książki można wracać bez obawy, że rozpadnie się w dłoniach czy, że wzrok za bardzo zmęczy się odczytywaniem drobnego druku. A swego czasu czcionka była dla mnie bardzo ważna. Teraz też zwracam na to uwagę, ale chyba w mniejszym stopniu niż dawniej.

A lasy wiecznie śpiewają to rodzinna saga, gdzie autor skupił się głównie na dwóch pokoleniach. Akcja dzieje się na dalekiej północy, w osiedlu Björndal - Dolinie Niedźwiedzi. Jest to piękna opowieść o ludziach żyjących w osiedlu wśród lasów, trochę pogardzanych przez mieszkańców równiny. O ludziach twardych, nawykłych do życia w trudnych warunkach. O ludziach prostych, ale niezwykle mądrych. Żyjących w zgodzie z przyrodą. Dla których las, rodzina i Bóg są najważniejsi. Życie wśród lasów nigdy nie było łatwe i stawiało na drodze ludzi wiele pułapek. Zarówno ojciec Dag, jak i jego syn - również Dag musieli zmierzyć się z przeciwnościami losu, ale osobami, z którymi najwięcej musieli walczyć byli oni sami. Zmaganie z życiem to tak naprawdę walka z samym sobą. Walka z chciwością, z zazdrością, rozważania na temat Boga, który był bardzo ważny w ich życiu... Walka o miłość, o przetrwanie. 

Piękna to książka i wartościowa. Mam wrażenie, że autorzy skandynawscy mają swój własny styl. Ale to co w skandynawskich kryminałach czasem mnie drażni, tutaj było jak najbardziej na miejscu. Zdania są zwięzłe, trafiają w sedno. Pada dużo pytań, na które trzeba sobie odpowiedzieć. Styl tych zdań jest idealnie dobrany do ich treści. Długo tę książkę czytałam, gdyż oprócz niej, czytałam równolegle inne. Jednak wydaje mi się, że zyskałam na tym jej dozowaniu. Mogłam się nią dłużej cieszyć i pozostawać pod jej urokiem :)

sobota, 24 stycznia 2015

Powrót na wrzosowisko - Thomas Hardy

Cześć!

Do tej pory nie czytałam żadnej książki Thomasa Hardy'ego. A że na jednym z blogów autorka bardzo chwaliła tego pisarza, w końcu zdecydowałam się nadrobić zaległości. Na pierwsze spotkanie wybrałam Powrót na wrzosowisko i udałam się po nią do biblioteki. jestem już po lekturze i mogę podzielić się z Wami moimi wrażeniami.
Powieść skupia się na wrzosowisku Egdon oraz jego mieszkańcach uwikłanych we własne namiętności. Jedni kochają ten surowy krajobraz, inni go nienawidzą i pragną się z niego wyrwać za wszelką cenę. Owe skrajne postawy przejawiają Clym i Eustachia. Clym wraca do domu po pobycie w Paryżu i pragnie tu pozostać. Eustachia marzy o wyjeździe a swoją szansę widzi właśnie w Clymie. Nie dostrzega, a właściwie nie chce przyjąć do wiadomości, że młody człowiek wcale nie chce opuszczać tego miejsca. Mimo miłości, która ich łączy oboje nie rozumieją się nawzajem. Rozmawiają ze sobą, mówią o swoich pragnieniach, ale jednocześnie mam wrażenie, że zupełnie siebie nie słuchają. W ogóle ich charaktery są krańcowo różne. Clym jest spokojny, oddany matce, choć potrafił być nieustępliwy. Zachowywał pogodę ducha i zadowolenie, nawet w niesprzyjających okolicznościach. Eustachia zaś była pełna namiętności, dumy, pasji, żywa, pełna pogardy dla innych, niżej od siebie stojących w hierarchii społecznej, nienawidząca wrzosowiska, czasem lekkomyślna. Czy dwoje tak różnych ludzi może się pokochać prawdziwą miłością? Czy ta miłość ma prawo przetrwać?

Poza tymi dwoma postaciami poznajemy innych mieszkańców Egdonu. Matkę Clyma, przeciwną małżeństwu syna, Tomasinę - jego kuzynkę, która wyszła za mąż za wielbiciela Eustachii. Tegoż Wildeve'a, który był rozdarty między dwie kobiety. Venna kochającego Tomasinę i dążącego do jej szczęścia,nawet kosztem swojego. Poza tym, wiecznie bojący się Christian i jego żwawy ojciec oraz grupa ludzi utrzymujących się z pracy na wrzosowisku. Cała galeria postaci, niektóre mniej ważne, inne bardziej, ale wszystkie wplecione nawzajem w swoje losy oraz niezmienny Egdon.

Na początku, jak to u mnie czasem bywa, nie wciągnęła mnie ta książka, ale z biegiem czasu, gdy autor odkrywał przede mną całą gamę uczuć i emocji, które targały bohaterami zainteresowała mnie bardzo. Uczucia te były czasem sprzeczne, ale zawsze intensywne. Nie było półśrodków. Nie lubiłam Eustachii, ale czasem ją podziwiałam, za jej niezależność, nie dbanie o opinię innych. Clym zresztą też nie był ideałem - nie widział w Eustachii kobiety, którą była, ale taką, jaką życzył sobie widzieć.

Niektóre, pozornie błahe, wydarzenia miały ogromny wpływ na ludzi i determinowały ich losy, doprowadzały do niewspółmiernych konsekwencji. Powieść nie jest sielanką. Tak jak życie. Emocje, które targały ludźmi były tak żywe, mocne. Sporo miejsca autor poświęcił opisom osobliwej przyrody Egdonu. Trzeba przyznać, że Hardy potrafił operować słowem. Chciałabym kiedyś na własne oczy zobaczyć te surowe wrzosowiska, o których potrafił pisać w ten sposób.


wtorek, 20 stycznia 2015

Hadżi Murat - Lew Tołstoj

Cześć!

Swego czasu w czeluściach starej domowej biblioteczki odkryłam krótką książeczkę autorstwa Lwa Tołstoja Hadżi Murat. Nie ciągnęło mnie do niej jakoś specjalnie, ale gdy przeczytałam Annę Kareninę doszłam do wniosku, że Tołstoj wielkim pisarzem był i chętnie zapoznam się z innymi tytułami. Zwłaszcza, że w wyżej wspomnianej biblioteczce, znajduje się również Wojna i pokój oraz Opowiadania o miłości tegoż autora. Tylko muszą grzecznie poczekać na swoją kolej :)
Jak widać książka jest "nieco" sfatygowana. Nic dziwnego - została wydana w 1954 roku, więc ma prawo taka być :)
Tołstoj opowiada nam historię Hadżi Murata - postaci historycznej, jednego z wodzów górali kaukaskich w XIX wieku. Akcja rozgrywa się na przełomie lat 1851/1852 kiedy to wspomniany wódz przechodzi pod "opiekę" Rosjan i oferuje im swoje usługi w zamian za uratowanie jego rodziny z rąk Szamila - dawnego kamrata. Okazuje się to nie takie łatwe, więc Hadżi Murat obmyśla jak wziąć sprawy w swoje ręce. Jak można się domyślać historia nie ma szczęśliwego zakończenia, choć wszystkich szczegółów się nie dowiadujemy (Tołstoj skupia się na postaci wodza, nie wiemy jaki był późniejszy los jego rodziny).

Trudno mi się odnieść do tej książeczki. Tematyka, którą porusza nie jest łatwa. Teraz też Kaukaz nie jest najbezpieczniejszym miejscem, również teraz jest tam niespokojnie, a Rosja nadal ma imperialne zapędy, jednak ta tematyka nie jest mi aż tak bliska. Polityka i wojny (również religijne) to nie mój konik. Jednak autorowi udało się mnie zainteresować na tyle, że byłam ciekawa jak to się skończy, choć - przyznaję - nie wszystko było dla mnie klarowne. Jednak Anna Karenina to zupełnie inny świat :)

Zwróciłam jeszcze uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze: wprowadzenie. Narrator podczas drogi do domu napotyka oset, który został przejechany przez wóz i, mimo, że był okaleczony, jednak próbował się podnieść. Właśnie ten oset przypomniał mu pewną kaukaską historię... Muszę przyznać, że moim zdaniem, to bardzo piękne, wręcz poetyckie porównanie. Z mojego opisu może tego nie widać, ale czytając pierwsze karty opowiadania zrozumiecie o co mi chodzi. Po drugie: autor zawarł w swojej książeczce krytykę cara Mikołaja. Szczególnie bliski był dla mnie fragment, który prezentuję poniżej*. Właśnie przez tą krytykę (jak podaje krótka informacja na końcu książki) cenzura carska dokonała pewnych skreśleń. Książka nie jest długa, mój egzemplarz ma około 140 stron, więc myślę, że miłośnicy Tołstoja mogą po nią sięgnąć, jednak ze względu na tematykę nie każdemu może się spodobać.
 * fragment pochodzi z książki Hadźi Murat Lwa Tołstoja, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1954, s.87

środa, 14 stycznia 2015

Herkules Piorot w akcji - Morderstwo w Boże Narodzenie

Cześć!

Był czas, że chętnie sięgałam po kryminały Agathy Christie, jednak już dość dawno nie miałam z nią do czynienia. Będąc ostatnio w bibliotece stwierdziłam, że chętnie przypomnę sobie styl Królowej Kryminału i pożyczyłam Morderstwo w Boże Narodzenie - adekwatnie do kończącego się okresu bożonarodzeniowego.
Simeon Lee, senior rodu, miał barwne życie. Nie był aniołem, kochał kobiety i przygody, pomnażał swój majątek. U schyłku życia postanowił zebrać wokół siebie rodzinę, jednak nie po to by na nowo umocnić więzy, raczej obserwować i szczuć nawzajem na siebie poszczególnych jej członków. Gdy staruszek zostaje zamordowany, policja ma poważny problem z dojściem do rozwiązania. Na szczęście w pobliżu przebywa nasz słynny detektyw - Herkules Poirot, który jak zwykle musi uruchomić swoje szare komórki.

Książeczka jest dość krótka, przeczytałam ją dość szybko. Jak to zwykle u Christie bywa, każdy coś ukrywa, nie wszyscy zaś są tymi za kogo się podają. Intryga jest ciekawie skonstruowana, ciężko orzec kto zabił i w jaki sposób tego dokonał. Jednak nasz niezawodny detektyw, jak zwykle, dojdzie prawdy. Przyznam, że zakończenie nieco mnie zaskoczyło. Lubię kryminały Agathy i na pewno sięgnę po jeszcze. Kto jeszcze nie zna książek pani Christie niech niezwłocznie po nie sięgnie - warto :)

piątek, 9 stycznia 2015

Radca stanu - Boris Akunin

Cześć!

Lubię od czasu do czasu przeczytać jakiś kryminał retro. Mam ogromny sentyment do serii Borisa Akunina o Eraście Fandorinie, a że dawno już nie czytałam o przygodach mojego ulubionego rosyjskiego urzędnika do specjalnych poruczeń postanowiłam sięgnąć po Radcę stanu. Książka ta jest już siódmą z cyklu o Fandorinie.
Tym razem Erast Pietrowicz musi stawić czoło organizacji terrorystycznej o nazwie Grupa Bojowa, która wykonuje wyroki na wysokich urzędnikach. Gdy na terenie naszego detektywa dochodzi do zabójstwa generała-adiutanta Chrapowa Fandorin rusza do akcji. Władza zwierzchnia decyduje jednak wysłać do Moskwy pułkownika Pożarskiego (bardzo energiczną personę, która już raz wywinęła się z zamachu na swoją osobę), by koordynował akcję. Sytuację komplikuje fakt, że Grupa Bojowa ma tajemniczego informatora, co oznacza, że w szeregach ochrany czy żandarmerii czai się zdrajca. 

Fabuła jest ciekawie skonstruowana. Widzimy co porabia Fandorin, by za chwilę przenieść się do mieszkania, gdzie ukrywa się Grin ze swoją świtą. Mamy więc okazję poznać nie tylko punkt widzenia prawa, ale także rewolucjonistów. 

Muszę przyznać, że Fandorina bardzo lubię. Jest osóbką ambitną, łatwo urazić jego miłość własną (ale potrafi się do tego przyznać), ma słabość do pięknych kobiet i, mimo swej błyskotliwości, nie wszystko przychodzi mu łatwo. Jednak ma też swoją dumę, swój kodeks moralny, którego się trzyma. Pokazuje to dobitnie ostatnia scena. 

Powiem szczerze, że trochę współczułam Grinowi. Możecie spytać - jak to, przecież to terrorysta?! Owszem, popełnia okropne czyny i nie mam zamiaru ich usprawiedliwiać, a wręcz je potępiam! Jednak walczył za coś w co wierzył a okazało się, że był tylko pionkiem. Myślę, że zakończenie jego wątku było dobrane jak najlepiej. 

Kryminały Akunina nie są może najwyższych lotów, ale stanowią miłą rozrywkę, dlatego chętnie do nich wracam co jakiś czas. No i, jak wspomniałam, lubię Erasta Pietrowicza :)

środa, 7 stycznia 2015

Pierwsza lektura w 2015 roku - Rebeka - Daphne de Maurier

Cześć!

Pierwszą książką, którą przeczytałam w nowym roku była Rebeka autorstwa Daphne de Maurier. Kiedyś czytałam Zatokę Francuza i z tego co pamiętam wywarła na mnie korzystne wrażenie. Mój egzemplarz Rebeki kupiłam w zeszłym roku w antykwariacie za 9 zł. 
Książka opowiada historię młodej, niezamożnej dziewczyny (nie znamy jej nazwiska, trochę dziwny zabieg według mnie; dopiero po zamążpójściu dowiemy się jej miana po mężu), która poznaje bogatego wdowca. Zakochuje się w nim i zostaje jego żoną. Po pewnym czasie po ślubie postanawiają wrócić do rodzinnej posiadłości męża - Maxima de Wintera (piękne nazwisko :)). Młoda kobieta jest nieśmiała, wystraszona, nie wie jak się zachować. Między małżonkami jest jedna istotna bariera - wspomnienie pierwsze, zmarłej żony de Wintera. Okazuje się, że Maxim żywił zgoła inne uczucia do pierwszej, jak i drugiej żony, zaś pewna zaistniała sytuacja sprawi, że młoda mężatka musi szybko dorosnąć i stawić czoło niespodziewanej rzeczywistości. Dość tajemniczo to brzmi, prawda?

Muszę przyznać, że książka nieco mnie zaskoczyła. Nie do końca wiedziałam chyba czego się spodziewać. Niektórych rzeczy mgliście się domyślałam, jednak niektóre zwroty akcji były dla mnie zaskoczeniem. Powieść ma w sobie tajemniczą kryminalną zagadkę, ciekawe postacie - czasem oddane, jak Frank, czy nieco demoniczne, jak pani Danvers. Poza tym ukazuje życie ówczesnej arystokracji. Służba w domu, bale, rozmowy o niczym. Także tajemnice i pozory. Wszystko to tworzy swoistą mieszankę. Książka jest ciekawa, choć początek nieco mi się dłużył, a nasza bohaterka irytowała mnie swoją postawą. Była niedoświadczona i czasem zachowywała się bardzo dziecinnie.

Jeszcze się pochwalę kolejnym prezentem urodzinowym, którym jestem zachwycona! A oto i on:
 

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Dama Kameliowa - Alexandre Dumas (syn)

Cześć!

Książką, o której dziś napiszę, jest Dama Kameliowa. Jak zapewne zauważyliście, ostatnio coraz częściej mi po drodze z klasyką. Zazwyczaj są to spotkanie bardzo udane. Czy i tym razem tak było?
Podejrzewam, że sporo osób słyszało o tej krótkiej powieści. Dama Kameliowa opowiada historię miłości pięknej kurtyzany oraz mężczyzny pochodzącego z dobrego domu. W tamtych czasach mężczyzna posiadający kochankę miał społeczne przyzwolenie, jednak związać się taką osobą na stałe to już był skandal. Taki pogląd wyznawał również ojciec naszego bohatera, Armanda.
 
(...) Że masz kochankę - to jest w porządku. Że płacisz jej jak przyzwoity pan powinien opłacać miłość dziewczyny lekkich obyczajów - to też jest w najlepszym porządku. Ale że dla niej zapominasz o sprawach najświętszych, że pozwalasz na to, aby pogłoski o twoim skandalicznym zachowaniu docierały aż do mnie na prowincję i rzucały cień na szanowane nazwisko, jakie ci dałem, oto czego być nie powinno i czego nie będzie.*

Trochę denerwowała mnie ta książka. Denerwowała, a zarazem wzruszała. Małgorzata była osobą, która musiała żyć intensywnie. Tęskniła jednak za miłością. Ale miłością na jej warunkach. Kazała Armadowi być posłusznym, zabraniała być zazdrosnym. Okazało się to ponad siły młodzieńca, ale jego namiętność do Małgorzaty była tak silna, że zgadzał się na wszystko, później zaś sprawił, że kobieta go pokochała a następnie snuł z nią plany na przyszłość. Pięknie, ale... Dlaczego piszę namiętność, zamiast miłość? Bo szczerze mówiąc nie jestem pewna czy to co Armand czuł do Małgorzaty to była prawdziwa miłość. Bo czy człowiek prawdziwie kochający byłby zdolny tak bardzo zranić osobę, którą kocha? Namiętność owszem! Była silna i niszcząca. Współczułam Małgorzacie, bo musiała ogromnie cierpieć. 

Nie podobała mi się ta książka, nie w tym sensie, że była źle napisana - przeciwnie. Autor dbał o piękno języka (jak oni potrafili cudownie formułować zdania w tym XIX wieku!!), historia była interesująca, ale... Nie podobał mi się Armand, moim zdaniem zachował się jak kretyn, gdy jego miłość własna została ugodzona. A jednak wzruszyła mnie ta historia tak, że czytając na końcu słowa Małgorzaty miałam łzy w oczach. Dlatego nie będę jej ani polecać ani odradzać.

* Dama Kameliowa (Seria: Biblioteka romansu), Alexandre Dumas (syn), Oficyna Wydawnicza Comfort, Warszawa 1992 s. 111

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Portret Doriana Graya - Oscar Wilde

Cześć!

Los nie wysyła heroldów. Zbyt jest na to mądry lub zbyt okrutny. *

Przed chwilą właśnie skończyłam czytać Portret Doriana Graya i na gorąco pragnę podzielić się moimi wrażeniami. Powieść opowiada historię chłopca, który widząc swój doskonały portret wyraża życzenie, aby obraz się starzał a on pozostał młody na zawsze. Nie sądzi, że owo życzenie może się spełnić i nie wie do czego może to doprowadzić. Dorian, którego poznajemy na początku jest niezwykłej urody młodzieńcem, nieskażonym złem, mającym jednak smutną przeszłość. Rodzice odumarli go wcześnie; wychowywał go dziadek, bynajmniej nie darzący wnuka jakimś cieplejszym uczuciem. Ogromny wpływ na naszego młodzieńca ma, poznany u przyjaciela, lord Henryk Wotton, który neguje powszechnie przyjęte prawy i praktykuje hedonizm. On to pożycza Dorianowi książkę, która stanie się impulsem do tego, iż chłopiec zerwie okowy moralności i podda się używaniu życia bez względu na wszystko. Wydaje mi się jednak, iż nie możemy zrzucić winy za ten stan rzeczy tylko i wyłącznie na lorda Henryka i ową książkę. Sądzę, iż sam Dorian przejawiał też skłonności destrukcyjne, może wynika to właśnie z jego dzieciństwa?
Muszę przyznać, że Portret... nie należy do lektur łatwych. Należy czytać go w skupieniu, gdyż tekst (zwłaszcza wypowiedzi Harry'ego) należy czytać uważnie, aby go zrozumieć. Jest napisany pięknym językiem i zawiera wiele ciekawych myśli i spostrzeżeń, aktualnych do dziś. Przedstawia sylwetkę postaci zdemoralizowanej, dążącej do hedonizmu nawet kosztem innych. Na początku ma jeszcze jakieś wyrzuty sumienia, ale później przestaje się zastanawiać nad konsekwencjami co w rezultacie doprowadzi do wielu tragedii. Uważam, że warto ją przeczytać, by poznać skomplikowaną historię napisaną przez kontrowersyjnego dziewiętnastowiecznego pisarza!

* Portret Doriana Graya, Oscar Wilde, wyd. Zielona Sowa, Kraków 2009 s. 157