Fiołki afrykańskie (ale nie tylko) fascynują mnie od kilku lat. Gdyby jeszcze pachniały, byłyby doskonałe :-)
Kilka tygodni temu kupiłam piękny okaz na imieniny dla cioci mojego M. i przyznaję, że skubnęłam dwa listki w celu rozmnożenia dla siebie. Jest kilka szkół ukorzeniania. Ja wybrałam metodę sadzonek liściowych poprzez włożenie ich do kubeczka z wodą (ważne, by blaszka liściowa nie stykała się z wodą). Po niecałych 3 tyg. kiedy listki wytworzyły odpowiednio wielki system korzeniowy przesadziłam je do doniczki z ziemią. Aktualnie czekam na „fiołkowe maluchy” :-)
Wolą światło rozproszone, bo zbyt silne nasłonecznienie może poparzyć
liście, dlatego też preferują okna północne, wschodnie lub zachodnie. A ponieważ moje patrzą na południe, nie stoją na nim, tylko na komodzie w lekkim cieniu (bo półcień często hamuje ich kwitnienie). Tylko do zdjęcia podeszły bliżej okna, żeby się pięknie zaprezentować :-)
Są dość kapryśne, wrażliwe np. na suche powietrze (od kaloryferów), ale widok małych, aksamitnych bukiecików z całą pewnością wynagradza wszelkie starania.
Zachęcam do rozmnażania ulubionych roślinek, w ten sposób zaoszczędzi się na kupowaniu nowych kwiatów.
Na koniec pokarzę Wam jeszcze filcowe autko, które na szybko uszyłam już jakiś czas temu. O innym filcowym, dostawczym autku pisałam tutaj.
Miłego tygodnia:-)