Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 25. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 25. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 12 września 2013

mija czas:) kolejna 25? a może oczko?

Znowu jestem o rok starsza, mądrzejsza, bardziej doświadczona.
Podobają mi się te zmiany we mnie. I chociaż ostatnio jestem w jakimś dramatycznym biegu, brakuje mi czasu żeby usiąść i pomyśleć o sprawach ważnych i ważniejszych to idę do przodu. Bo nie lubię stagnacji, niezdecydowania i niepewności.
To też świadczy o tym, że dobrze przeżyłam kolejny rok, a zmiana w metryce nie jest jedynie odhaczeniem kolejnej liczby w kalendarzu, a faktycznie moją metamorfozą, która trwa nieustająco :) i dobrze mi z tym, i chcę więcej.
Chcę być z siebie dumna, mądrze i dobrze żyć, być w zgodzie ze sobą i czuć, że faktycznie jestem w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Moim czasie.

Tak świętowałam, tak celebruję moje urodziny.

Jak co roku, w towarzystwie najbliższych osób, w tym roku moje spotkania urodzinowe obejmują 3 wieczory. Wieczory pozytywnej energii, wieczory ciepła i bliskości, wieczory, które dzielę z osobami, którym naprawdę na mnie zależy. Wiem po co żyć, nawet jak czasami gdzieś zabłądzę to mam wokół kierunkowskazy, które pomogą mi odnaleźć dobrą drogę.

Trochę melancholijnie, trochę refleksyjnie, ale z uśmiechem na twarzy życzę Wam dobrego dnia i udanego weekendu.
Sama znikam do stolicy, a dokładnie na fiestę balonową do Wilanowa i piknik lotniczy.

piątek, 1 lutego 2013

1 lutego - data szczególna, bo...


Szanowny Brat P. ma urodziny :) stuknęło mu ćwierćwiecze! Ale numer:)
Rano zadzwoniłam do niego i mówię:
"Od dzisiaj, twój organizm faktycznie zaczął się starzeć"
A Szanowny Brat P. na to:
"wielce Ci dziękuję za tę jakże cenną i pozytywną dla mnie informację"

Na mnie zawsze może liczyć. Teraz to już faktycznie jest ode mnie starszy. Jak to zostało określone - jest to ewenement czasoprzestrzeni:)

dzisiaj na treningu porannym walczyłam o przetrwanie. Serio. Wiatr wiał oczywiście zgodnie z prawem Murphy'ego prosto w twarz. Co ja opowiadam - jaki wiatr - to był istny huragan, a przy mojej masie to się dziwię, że nie odfrunęłam. Ale żyję i mam się całkiem nieźle.

Od rana inspiruję się muzycznie, mam zabiegany dzień (dosłownie i w przenośni, w pracy mnóstwo obowiązków, do tego wizyta u okulisty (niestety...), zakupy i oczywiście szykuję już przepisy na imprezę imieninowo-urodzinową, którą mamy jutro. Impreza wspólna - moje zaległe imieniny i urodziny moich Braci robimy w jednym terminie w tym roku (z powodu sporej ilości obowiązków, było to rozwiązanie strategiczne:)). Ja robię słodkości w postaci babeczek i tartę. Jutro będzie dokumentacja fotograficzna, a w niedzielę podsumowanie treningów w związku z przygotowywaniem się do półmaratonu w marcu (i kilka szczegółów odnośnie wyzwania 40 dniowego!)
:)

Zostawiam Was z biegową muzyczną inspiracją:)
Miłego dnia!!!



p.s. Bloggerem Roku nie zostałam :), ale dziękuję za wszystkie smsy:) no cóż, spróbuję w przyszłym roku:)!


piątek, 14 września 2012

Urodzinowo - napięty grafik, treningi w biegu i sporo zaległości... czyli wrzesień trwa:)

A zatem trwa ten mój bardzo intensywny wrzesień:) stąd moje milczenie ostatnio. Dzieje się :) Na zawodach było wspaniale chociaż lotów mało z powodu pogody (ale o tym w osobnym poście, jeszcze dzisiaj, albo jutro rano :)). A w tym tygodniu obchodziłam moje urodziny (25, 21... dwudzieste "któreś", czy to w ogóle istotne :)? Moi Przyjaciele, moja Rodzina, wszyscy dopisali - były życzenia, prezenty, wszystko pod znakiem balonowym (a jakże). Muszę przyznać, że jestem szczęściarą mając takich wspaniałych ludzi obok siebie :)
plusomert od moich Przyjacioł (wstyd, że wcześniej się żadnego nie dorobiłam, postanowili to nadrobić:))
Ojciec Chrzestny postanowił podarować mi kompas, żeby się nigdy nie zgubić :)
trochę "literatury" :) ...i mnóstwo innych rzeczy, ale nie będę Was zanudzała:) Obchody są huczne, trwają właściwe już od zawodów, w tym tygodniu odbyły się już 2 imprezy urodzinowe, do tego sławetna impreza służbowa, z której wróciłam w nocy, więc dzieje się dużo.
Co nie oznacza rezygnacji z treningów biegowych! Tylko drobną modyfikację planu, tak aby ze wszystkim zdążyć i się nie wykończyć:) dlatego na śniadania codziennie owsianka - tylko w różnych wersjach:)
owsianka z nektarynką

piątek, 24 sierpnia 2012

Piątek, znowu!

Już chyba o tym pisałam, ale ledwo tydzień się rozpoczął, a tu już zaskoczył mnie piątek. Piątek, w który do pracy mogę się wybrać już w weekendowym stroju, piątek, w który mam jak zwykle całą listę zadań do załatwienia i piątek, w który będę miło wspominała wczorajszy wieczór:) Bo wczoraj było latanie, ależ sobie polataliśmy:):):) I dzisiaj kolejne śniadanie, bo jest to najlepsza owsianka w moim życiu - nektar i ambrozja w jednym :)
owsianka z patelni (podpatrzona u małej czarnej:) ze słonecznikiem, dynią, siemieniem lnianym, bananem i borówką amerykańską i muzycznie na weekend, sentymentalna się robię przedurodzinowo, ale szczerze polecam "Drive", zarówno film i jak soundtrack, często do niego wracam:

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

W poniedziałek z myślą "co przyniesie nowy tydzień" :)?

Po aktywnym weekendzie obfitującym w spotkania rodzinno-przyjacielskie wracam na zawodowe szklaki:)
A dzisiaj poranny trening już zaliczony. A śniadanie - idealne na upalny poranek, muszę się nim z Wami podzielić:).

serek wiejski, banan, brzoskwinia, siemię lniane i cynamon


rano kawka...

...i koktajl bananowy. A co będzie wieczorem to się dopiero okaże:)

Poza tym u mnie znowu się zaczyna - jak co roku, zbliża się wrzesień, moje urodziny i jak co roku mam "stres przedurodzinowy". I chociaż po raz kolejny już obchodzę 25. urodziny (który to już raz;), to od rzeczywistości tak łatwo nie ucieknę. Mija kolejny rok, przydałoby się jakieś podsumowanie może... i to jest właśnie ten punkt, który powoduje stres. Do tego wrzesień przyniesie oprócz przyjemności, takich jak Zawody Balonowe w Lesznie, Balonowe Mistrzostwa Europy Kobiet i imprezy służbowej (zwanej potocznie wrześniówką), jeszcze jeden punkt programu - kolejna młodsza kuzynka wychodzi za mąż. A rodzina obstawia z kim pojawię się na weselu :)

niedziela, 11 września 2011

Sentymentalna podróż w Nieustającą 25kę:)

Minął kolejny rok... Bardzo się cieszę z tego powodu. Jestem mądrzejsza, starsza i na pewno dojrzalsza. Za nic bym tego nie oddała.

Wiele przez ten rok się zmieniło. W sumie nawet nie spodziewałam się tak dużych zmian.

Zmieniłam kolor włosów... chwilowo...
Zmieniłam adres... na stałe...

Na efekty tych zmian patrzę teraz codziennie. W lustrze uśmiecha się do mnie krótkowłosa brunetka. Ale najważniejsze, że to moje lustro. Ważnym faktem jest też to, że się uśmiecha. Tego chciałam najbardziej na świecie. I osiągnęłam cel. Bo jestem niestety strasznie uparta, więc jak coś postanowię to nic mi nie przeszkodzi. Nawet jak wymaga to łez, potu i krwi:) Taki trudny charakter mam.

Jaki był ten rok?

Z pewnością był trudny. Wyrobiłam sobie jeszcze mocniejszy charakter. Było kilka wyzwań, były chwile słabości, była walka ze sobą. W pewnym momencie walczyłam o wszystko. O to, żeby mieć siłę wstać z łóżka i dać sobie radę ze światem, o to, żeby być sobą, o to żeby nie zwariować. W końcu o to, żeby pozostać tą samą osobą, którą w głębi serca zawsze byłam, czyli nastawioną pozytywnie, uśmiechniętą i kochającą wszystkich dookoła małą dziewczynką.
I udało się.
Teraz mogę ze spokojem w głosie powiedzieć, że wygrałam. Poradziłam sobie i dzisiaj z tej okazji mogę wypić szampana.

A piosenką przewodnią na dzisiaj jest...




chyba nikt nie miał wątpliwości, że Myslo rządzi:)

sobota, 10 września 2011

Nieustająca 25 w podróży

Weekend trwa.
Wieczór kameralno-balangowy zaczęłam wieczorem przy wspólnym stole z Przyjaciółmi, a potem zgodnie z planem wybraliśmy się w podróż sentymentalną, aby powspominać jak to było, kiedy na liczniku było... :)

Jakieś wnioski?

nihil novi sub sole

W sumie ludzie imprezują jak imprezowali, ale do knajp wpuszczają coraz młodsze osoby:)



a teraz... niech Nieustająca 25 trwa w ten weekend, a potem wracam do siebie:)

piątek, 9 września 2011

Nieustająca 25...

Zaczęłam obchody Nieustającej 25:)
ano... dzisiaj wieczór pod hasłem...

"Podróże sentymentalne śladami Nieustającej 25, czyli Wrocław by Night"

noc jeszcze młoda, zaczynamy...:)

wtorek, 23 listopada 2010

Kryzys w dwudziestym szóstym wieku...

Normalnie mam zaćmienie...

Niemoc twórczą...

Kojarzycie taki serial, w którym główny bohater tępo wpatruje się w migający na ekranie komputera kursor i cierpi na permanentny brak natchnienia?
Mam prawie tak samo, ale jak to mówią prawie robi różnicę... zdecydowanie mniej piję, nie mam kokainy, nie mam przypadkowych panienek (czy tam facetów) w szczególności zapoznawanych w sklepie i nie jeżdżę porsche (nawet zdezelowanym)... ogólnie moja rzeczywistość wypada zdecydowanie słabiej, ale brak natchnienia jest problemem uniwersalnym.

Moim usprawiedliwieniem natomiast jest to, że milczenie jest złotem, ale w rzeczywistości to bull shit!

Dlatego pomilczę, napiję się i pokontempluję...

niedziela, 12 września 2010

Bardzo długie urodziny:)

To jest cudowny weekend.

Co prawda dzisiaj jesteśmy (ja i moje wykończone weekendem rodzeństwo - Moja Najlepsza Przyjaciółka vel Siostra, Szanowny Brat P., Szanowny Brat T.) "w zwolnionym tempie", jakbyśmy zostali nagrani przez porąbanego reżysera ukrytą kamerą i odtwarzani, z sadystyczną satysfakcją i precyzją, klatka po klatce przy montażu surrealistycznej produkcji, a dialogi rodzinne są niepowtarzalne i nie trzymają się jakichkolwiek zasad logiki, jest wspaniale!

Dzisiaj dopuszczalne są literówki- w słowach, w zdaniach i w prawach fizyki.

Mój Szanowny Brat P. tradycyjnie stwierdził, że "już nigdy nie tknie alkoholu". Poszedł dalej mówiąc:
Szanowny Brat P.: Już dawno się tak źle nie czułem, chyba ostatni raz po szkoleniu firmowym tak było.
ja: Ej, to szkolenie miałeś w zeszłym tygodniu...
Szanowny Brat P.: No przecież mówię, że dawno...

Szanowny Brat T. zachowuje strategiczne milczenie, dla naszego i własnego dobra, bo nawet jego trafiła przypadłość dnia drugiego.

Dzisiaj wszystko dozwolone.

Nasza cudowna Mama zrobiła nam zupę ogórkową.
Nasze cudowne kuzynostwo rozjechało się po świecie.
A my siedzimy w ogrodzie i korzystamy z pięknego dnia.

Dzisiaj nie będę oryginalna, ani spostrzegawcza.
Dzisiaj zajmę się rzeczami, które moje skołatane jestestwo jest w stanie przyjąć bez wielkiego uszczerbku na zdrowiu moim i zdrowej psychice mojego otoczenia.
Zatem idę czytać erotykę dla nastolatków, czyli romansy o wampirach.

Wszystkim obecnym i przytomnym na imprezie dziękuję, obecnym-nieprzytomnym dziękuję jeszcze bardziej.
Dziękuję tym, którzy byli tylko chwilę i tym najwytrwalszym, którzy jeszcze zwiedzali ze mną miasto, a raczej jego nocno-poranną wersję.

Do następnego, Misie:)

czwartek, 9 września 2010

Przed urodzinami, czyli zjazd rodzinny, długie rozmowy o życiu i weekend pełen alkoholu

W niedzielę będę pisała bajkę o tym jak Panna Pensjonarka wylądowała w krainie wódką i innymi używkami płynącej...

A dzisiaj jeszcze rzeczywistość.
Do jutra, do 12. Potem czeka na mnie ta wspaniała kraina... :)

poniedziałek, 14 września 2009

Dnia następnego po imprezie...

Były ploty, był szum w głowie i żurek na obiad, za co serdecznie wszyscy jesteśmy wdzięczni naszym kochanym kucharzom:):):)

I oczywiście w wiadomościach hotelowych jest kilka niusów z imprezy. Trochę wymieniliśmy się wspomnieniami, bo niektórym nawet nie dziury, a kratery w pamięci się pojawiły:)

Teraz cóż pozostaje? Planować kolejną imprezę i spróbować przebić (czy to w ogóle możliwe???) tę piątkową. Chociaż w takim towarzystwie to bawić się można do rana, pić do dna i jechać choćby na koniec świata.

sobota, 12 września 2009

trzasło, pukło i stukło ćwierćwiecze

W dniu wczorajszym odbyły się obchody mojego ćwierćwiecza. Rano zobaczyłam, że mój zegarek przestał działać i doszłam do wniosku, że w moje 25 urodziny czas się dla mnie zatrzymał:):):)

Poza tym była impreza. Miała być impreza roku i nie wyszło. Bo była to impreza dekady:) Towarzystwo dopisało, mam nadzieję, że wszyscy bawili się dobrze.
Ja dziękuję za wszystko:) Jesteście wspaniali!

poniedziałek, 7 września 2009

A w tym tygodniu...

Intensywnie przygotowuję się do obchodów mojego ćwierćwiecza. Nie wiem czy Wrocław jest gotowy na taką imprezę, ja z pewnością na taką poważną metryczkę się nie nadaję, dlatego zachowam strategiczne milczenie:)

niedziela, 5 lipca 2009

kryzys ćwierćwiecza a może letnie przesilenie...

Uwaga, uwaga, bo idzie łamaga! Akurat w moim przypadku takie hasło jest wręcz idealne.
Opis brutalnie specyfikujący rzeczywistość, która jest... brutalna.
Bo jeśli gdzieś mogę się wywalić (tylko nie byle jak, ale spektakularnie, bo takie zwykłe wywrotki to amatorszczyzna), to zrobię to jak trzeba,widowisko gwarantowane.
Co prawda jeszcze nie walnęłam głową w skrzynki na listy (tu ukłon dla Pani G.(!)), ale to pewnie jedynie dlatego, że nie poruszam się w pobliżu miejsc z dogodnym ustawieniem do uderzenia takowych skrzynek.

A zatem tak się stało, że na podsumowania ostatnio mi się zebrało.
Rzewnie, depresyjnie i twórczo, bo wpadłam w stan tzw. głębokiej melancholii.
Do epokowych odkryć raczej nie dojdę, ale wkrótce osiągnę zacne ćwierćwiecze i co z tego? Chciałoby się rzecz QUO VADIS?
W moim przypadku odpowiedź zawsze aktualna to "do pracy". A powinna być taka:
"tam gdzie miód najsłodszy, słońce najjaśniejsze, wiatr ciepły i ludzie szczęsliwi":)!

A teraz właściwie żadna, powtarzam ŻADNA z dziedzin mojego życia nie jest stabilna, ani unormowana. W sumie jak też nie jestem stabilna (emocjonalnie) i unormowana (w ogólnym znaczeniu tego słowa). Jednym słowem kicha. Szukając pozytywów, przynajmniej nie dopadnie mnie nieznośna lekkość bytu:)

Może kupię sobie psa, może lepiej lwa...:)