babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą inaczej. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą inaczej. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 28 października 2025

28.10.2025 Mam to z głowy

 ale prawdę mówiąc to nie wiem : śmiać się czy rwać włosy z głowy. Co się na tych biegłych naczekałam to moje. Napisali w piśmie, że będą między 10.30 a 15.00 i fakt zmieścili się w czasie ale do matki dotarli o 13.50. Przynajmniej zdążyłam posprzątać. Nie wiem jak matka to robi ale od soboty, kiedy wyniosłam duży worek ze śmieciami ogólnymi i reklamówkę plastiku, nazbierała do dziś dwa kolejne worki i to takie 60 litrów. Warczała na mnie, że jej wyrzucam ale nic sobie z tego nie robiłam. Kuchnia wygląda jak kuchnia a nie wysypisko śmieci , w łazience remont aż się prosi ale przynajmniej jest czysto. Pytanie jak długo. Ale mniejsza o to. Sąd się zjawił sztuk siedem w składzie jak na rozprawie plus pani psychiatra. Wyszłam po nich na klatkę i szepnęłam im , że mam prośbę, żeby nie padło słowo sąd , bo może się skończyć  atakiem furii. Po prostu nie jestem przewidzieć reakcji. Pani sędzia okazała się już na rozprawie normalną osobą i teraz też stwierdziła, że ok. Powiedzą , że komisja a jaka to nie ważne . I tak było. Zaprosiłam do dużego pokoju, bo tam jako- tako wygląda , w każdym razie nie tak zagracone jak w małym i kuchni. Mieli przygotowane pytania i się zaczęło. Mamuśka niby to składnie gadała, ale wyszło jej że ma lat 117 !!! a wnuków jest dwóch i obaj są nauczycielami w Chwalibogowie ( to taka wieś pod miastem, kiedyś tam mieszkał nasz młodszy z rodziną zanim wybudował dom na obrzeżach miasta), sama chodzi do sklepu na drugą stronę -sklep nie istnieje od 2020 jak się pandemia zaczęła , sama odbiera emeryturę i wysyła przelewy na spółdzielnię a za chwilę, że bank jej wysyła i przepisywała prace magisterskie w tym roku nauczycielom z miejscowości gdzie pracowała, przychodzą do niej koleżanki z chóru i sąsiadki, do lekarza sama chodzi bo ma nadciśnienie i wskazała lekarkę , która poszła na emeryturę 8 lat temu a tak naprawdę , w tak zwanym międzyczasie miała już dwóch innych lekarzy, a najlepsze, że raz jest dzisiaj 23 październik 2025 a za chwilę 2039 - no jesień. Prawnuczków ma dwóch ale małych :takich do IV klasy. Ja stałam w wejściu do pokoju i tylko co chwilę łapałam się za głowę, normalnie bym sprostowała, ale sąd to sąd , jak nie pyta to nie należy się odzywać. Panu psychologowi wystarczyło pięć pytań i stwierdził , że "pani konfabuluje". Matka nie załapała o co chodzi i całe szczęście a pani prokuratorka tylko pokręciła głową , po czym obie z sędzią stwierdziły , że to musi być ubezwłasnowolnienie całkowite, a nie częściowe jak wnioskowałam i na czas do wyroku mam wyznaczyć kuratora, który będzie odbierał matki korespondencję. Nie do końca łapałam w czym rzecz i kto mógłby nim być , ale mnie oświeciły , że ktoś z rodziny , np. któryś z synów. Stwierdziłam ,że muszę w takim razie z nimi porozmawiać. Zgodziły się i kazały zgłosić przez moją pełnomocniczkę. Ugadałam się już ze starszym. Mieszka z babcią przez podwórko więc może odbierać. Ja takim tymczasowym kuratorem być nie mogę , bo jestem stroną.  Jak opowiedziałam chłopakom i synowej po powrocie do biura to kulali się ze śmiechu. Ja w sumie też. Mamuśka takich farmazonów naplotła, że głowa puchnie. Wygląda na to, że poszło dobrze , ale jak wiadomo wyroki boskie i sądowe są niezbadane.  Ciśnienie mi poszło w górę, nie powiem, że nie. Jeszcze w domu mnie trzymało aż z tych nerwów zeżarłam cały batonik Pawełek. Zwykle zjadam jedną kostkę, czasami dwie na raz ale rzadko a dziś jak jakiś żarłok. Rano jak pojechałam z tabletkami mamuśka oczywiście siedziała w łóżku, słuchała Radia Maryja  i ani myślała się ubierać. Prawie ją do tego zmusiłam , po kolei wciskałam w rękę każdą sztukę odzieży i kazałam zakładać. Fochy waliła ale się w końcu ubrała. I wiecie co ; jak bym tam posiedziała z nią z dwie godziny dłużej to bym za przeproszeniem pierdolca dostała od tego radia. Szczucie, plucie, pomówienia , nagonka na rząd na zmianę z  modłami. Dobrze , że matka nie kuma o co im chodzi i zapomina to co gadają , bo by jej łeb zaorali w trzy dni. Ostatnio tak ma , całymi dniami tylko tego słucha. Próbowałam ja namówić , żeby włączyła jakąś muzykę, jakąś stację wiadomościami ale za żadne skarby "przecież jest msza " i ona słucha mszy. Wariactwo. 

czwartek, 18 września 2025

18.09.2025 Tak zwany "EVENT"

 tylko czemu "event" a nie po prostu wydarzenie , impreza firmowa , spotkanie ... Niektórzy tak lubią . Zaprosiła nas konkurencja naszego dostawcy sprzętu. Jak wykombinowali, że jesteśmy konkretnym odbiorcą nie mam pojęcia . Zawsze jednak warto skorzystać z takiego zaproszenia, bo może dadzą lepsze warunki , albo będą mieli coś więcej w ofercie niż dotychczasowi , albo zaproponują jakąś wartość dodaną w postaci np. dłuższych terminów płatności albo jeszcze coś innego. Otwierali pierwszy w Europie autoryzowany sklep. Sprzęt chiński ale z najwyższej półki. Znamy go zresztą doskonale i instalujemy od lat , na długo wcześniej niż inni. Oferta, którą zaprezentowali  okazała się imponująca. Nie wszystko ma do zaproponowania nasz aktualny dostawca. Pewnie raz po raz skorzystamy ale warunków naszego dostawcy nie przeskoczą więc tu niczego zmieniać nie będziemy. Okazało się, że otwarcie zbiegło się z 30-leciem tej firmy więc impreza po części była jubileuszowa. Poczęstowali nas tortem i lampka szampana ( nie, nie prawdziwego - prosecco) , była prezentacja a nawet dwie , poczęstunek w postaci małych przekąsek i deserków i loteria z bardzo konkretnymi fatami wartymi po kilkaset złotych i upominki dla wszystkich. Też konkretne. Myślę, że to sponsorował producent. Miło było w sumie , pogadaliśmy z ludźmi, obejrzeliśmy sprzęt, spróbowaliśmy przysmaków... I tu mam jeszcze taką refleksję a propos technologii. Zaawansowanie jest takie , że aż przeraża , w życie wchodzą wizje z filmów science fiction. To już nie jest licentia poetica autorów książek czy scenariuszy , to się dzieje tu i teraz. Technologia +AI to potężne narzędzie. Pytanie czy będzie pracować dla ludzi czy przeciw nim a to wcale nie jest takie oczywiste. 

A tak poza tym nadal chłodno a pod wieczór zaczęło mżyć. Na weekend jednak zapowiadają ciepło więc pewnie spędzimy go na działce. Już się cieszę. 

sobota, 3 maja 2025

3.05.2025 Majówka właściwa

 czyli bez pracy. Nadrobimy i jeszcze z nawiązką. Jutro co prawda wybieramy się dopiero po obiedzie, ale na razie mamy większość prac wykonanych, śpieszyć się nie musimy. Dziś za to jak na majówkę przystało spędziliśmy na działce  przy jedzeniu z przyjaciółmi. Placek z rabarbarem udał mi się wyjątkowo. Lody też były pyszne. Przekąski też ale oczywiście zaliczyłam wpadkę. Zapomniałam zabrać na działkę chleb. Ale i tak jedzenia wystarczyło i jeszcze zostało. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy , zrobiliśmy sobie spacer po działkach , obejrzeli nasze gospodarstwo i ... zrobiła się 20.30 . Nawet nie zauważyliśmy kiedy czas zleciał. No i zaczęło padać ! Obdarowałam przyjaciółkę doniczką z tymiankiem , który bardzo mi się rozrósł i ciastem "podaj dalej". Dostałam to ciasto w ubiegły poniedziałek od synowej i dochowuję procedury aż do dziś. Jutro muszę swoją część upiec , a trzy pozostałe porozdawać . No to jedno już rozdałam. Chciałam wcisnąć sąsiadkom z działki ale ich nie było. Może jutro... To ciasto to taki "łańcuszek" , który niby ma szczęście przynieść. Akurat ! czemu jednak się nie pobawić. Tak czy inaczej ucieszyliśmy  się z wizyty. 

niedziela, 26 stycznia 2025

26.01.2025 120 tysięcy wolontariuszy

a wśród nich  nasz starszy wnuczek. Kwestuje po raz pierwszy. Jesteśmy z niego dumni. Na dobry początek  i dobre zbiory dostał od nas  wielki worek monet , które od lat zbieramy przez cały rok i coś więcej na dokładkę. Zwykle wrzucałam te drobne do puszek w lidlu ale tym razem poszły do puszki naszego wnuka. To oczywiście tylko drobiazg , na aukcję przeznaczyliśmy też kolekcję filmów na VHS i poszła za przyzwoitą sumę. Bardzo się ucieszyliśmy, bo my murem za Orkiestrą. To piękna , pouczająca idea , unikatowa w skali świata. Przykro jedynie, że to co powinno robić państwo, robią organizacje pozarządowe. A jeszcze bardziej boli ta wredna nagonka, którą rozpętała przeciw Orkiestrze i personalnie jej dyrygentowi Jurkowi prawa strona sceny politycznej. Podłe to i takie... taka  moralna tandeta. Co trzeba mieć w głowach żeby dyskredytować taką akcję... Mam na to swoją teorię; chodzi o autorytet i o to, że nikt poza kościołem katolickim i tymi co mienią się być patriotami nie może mieć patentu na czynienie dobra, a tymczasem to tak nie działa. To czerwone serduszko i światło posłane do nieba potrafi postawić do pionu i sprawić, że ludzie chcą być razem. A to  "razem" może okazać się niebezpiecznie. Ale jak mówi przysłowie psy szczekają , karawana idzie dalej tak i hejterzy plują jadem  a Orkiestra i tak gra i grać będzie, do końca świata i o jeden dzień dłużej. 

Miłego wieczoru!

czwartek, 16 stycznia 2025

16.01.2024 Stało się

 rozmówiłam się z prawniczką i zleciłam sprawę o częściowe ubezwłasnowolnienie. Wprawdzie o tym czy to będzie częściowe, czy całkowite decyduje sąd ale o coś trzeba było zawnioskować. Prawniczka twierdzi, że prędzej jak w marcu nic się nie będzie działo . Jeśli dam radę to mam jeszcze poprosić o świadczenie jakiegoś sąsiada lub sąsiadkę i załatwić opinię od lekarza rodzinnego. To się da zrobić , nie wiem jak ze świadkiem . Zgłosiłam synów, no bo kogo , a z sąsiadką porozmawiam. Nie podoba mi się ta sytuacja ale nie mam już innego wyjścia. Za dużo się wydarzyło. 

wtorek, 27 lutego 2024

27.02.2024 Starsza pani

 zgubiła się dziś na naszej biurowej ulicy. I chyba nie był to pierwszy raz. Jakiś czas temu tuż przy naszej firmie , zatrzymał ją patrol policji , a potem odwieźli ją chyba do domu. Spacerowała po tej naszej ulicy  odkąd mamy w tym miejscu firmę . Od jakiegoś czasu zauważyłam ,  że robi to kilka razy w ciągu dnia . Nie zwróciłam specjalnie na to uwagi, bo moja matka też ciągle gdzieś krąży po mieście więc jakoś tak siłą rzeczy uznałam ,że ta pani widocznie też robi sobie  2-3  spacerki w ciągu dnia. Ale dziś kobieta wędrowała w tę i z powrotem kilkanaście razy. Syn zwrócił uwagę na to, że robi to coraz bardziej nerwowo . Tak około 15.30 stwierdziliśmy, że jest to co najmniej dziwne i prawdopodobnie nie pamięta drogi do domu. Zaczęliśmy ją obserwować i faktycznie , krążyła w tę i z powrotem na coraz krótszych odcinkach, zawracała i znów robiła kilkadziesiąt kroków , zatrzymywała się i tak w kółko. I widać było po niej panikę. Stwierdziliśmy, że zadzwonimy na policję , albo straż miejską. Straż akurat wysłała patrole na drugi koniec gminy , zadzwoniliśmy więc na policję. Opisałam więc sytuację i mniej-więcej wygląd tej pani. Patrol przyjechał po około 20 minutach i zajęli się starszą panią, zabrali ja do radiowozu i pojechali w stronę centrum. Nie wiem , może jej pomogliśmy, a może podpadliśmy jej rodzinie wtrącając się w nie swoje sprawy, ale kto wie co mogłoby się wydarzyć , gdybyśmy temat kolokwialnie mówiąc olali.  

A tak poza tym , odebrałam moje książki , ale czytać zacznę jak skończę obrabiać obrus, bo jak dorwę się do zadrukowanego papieru to obrusu na święta nie skończę, 

niedziela, 29 października 2023

29.10.2023 Niedziela inna niż wszystkie

bo prawie cała na świeżym powietrzu . Ociepliło się i przejaśniło więc w to mi graj. Popsutą pralkę za przeproszeniem olałam razem z praniem . Nie wystartowała , odcięcie od zasilania nie poskutkowało, muszę jutro dzwonić i wołać fachowca. Po śniadaniu i kawie pojechaliśmy na wystawę. W sumie można było pójść pieszo , bo to nie daleko ale nastawiliśmy się na zakupy ogródkowe . I nie wyszło . Stoisk z drzewkami i krzewami było tylko kilka. Z jedzeniem, rękodziełem , ciuchami i wszędobylską chińszczyzną w ilości hurtowej a roślin nie wiele. Wyszukaliśmy jednak czarną i czerwoną porzeczkę i już rosną . Ale po kolei.  Ludzi było mnóstwo jak zresztą zawsze. Coraz więcej udaje się tak jak my- wcześnie, zakładając , że nie będzie tłoku. Od dobrych dwóch lat już się to nie sprawdza. Wędrowaliśmy sobie po woli oglądając i degustując co się dało bo każde stoisko czymś częstowało. Zwiedziliśmy stoiska z wikliną , kamieniami ( nie nabyliśmy żadnego nowego okazu do kolekcji, żaden nie przebił naszych zbiorów urodą) , wyrobami z drewna , włóczki, wosku , przetworami , domowej roboty kosmetykami , wiatraczkami i tak zwanymi "landszaftami" - no wiecie ; łabędzie , jelenie na rykowisku i te rzeczy . Nie no , przesadziłam . Jeleni i łabędzi nie było , ale konie w galopie i niby-japońskie krajobrazy już tak. W tym natłoku dóbr wszelakich trafiały się i perełki; jak na przykład poduszki z jesiennymi wzorami ale ręcznie malowanymi i obrazy - rzeźby . Taki właśnie obraz- rzeźbę kupiliśmy. Mieliśmy zamiar już w ubiegłym roku , ale rzeźbiarki nie było, a po pandemii gdy pojawiła się po raz pierwszy nie byliśmy przygotowani na taki zakup. Rzeźba ma charakter leśny , motyw może skromny - sowa na gałęzi ale wygląda ciekawie i dokładnie wpisuje się w nasz leśny wystrój sypialni. Obeszliśmy wszystkie trzy ulice i więcej nic ciekawego nie było. Kupiliśmy  jeszcze przyprawy i sery korycińskie i to wszystko. Zatargaliśmy wszystko do auta i wróciliśmy. Po obiedzie od razu pojechaliśmy na działkę posadzić krzaczki. Przy okazji podsypaliśmy jeszcze trochę ziemi do dziur po wykopach i przesadziliśmy jeżynę i agrest . I zaplanowaliśmy ostatnie na ten rok prace. Może ze 2-3 razy jeszcze pojedziemy jeśli pogoda dopisze. Zabezpieczyliśmy też pokrowcem stół . No i tyle. Po zmianie czasu szybko zapada zmrok więc za długo nie dało się pracować . Przyjemnie siedziało się pod jabłonką z kubeczkiem gorącej herbaty , Mogłabym tam zamieszkać.  I na koniec pochwalę się tym rzeźbiarskim nabytkiem. Na razie jeszcze nie na swoim miejscu .Dobrego tygodnia !





sobota, 21 października 2023

21.10.2023 Jesienny piknik charytatywny

 Czego tam nie było ?  Konkursy dla dzieci np. rzut pyrą do kosza , mecze piłki kopanej , przejażdżki na kucyku , pokaz pierwszej pomocy zorganizowany przez komendę policji z naszego miasta , wóz strażacki miejscowego OSP pełen wody, a za drobny datek do puszki każdy chętny mógł się sprawdzić jako sikawkowy . Konkurencja polegała na przewróceniu pachołków strumieniem wody . Była też fotobudka z dyniami , okoliczne gospodynie wiejskie przygotowały mnóstwo smakołyków oraz rękodzieło, które można było wylicytować lub drobniejsze rzeczy kupić , do tego kawa , herbata, bezalkoholowy grzaniec i loteria fantowa i uwaga ! Przejażdżka starą Wołgą . Niestety nie czarną . Dla młodszego pokolenia , które z pewnością nie pamięta tamtych czasów: "Wołga" to było w czasach PRL ekskluzywne auto , obiekt pożądania i westchnień wszystkich kierowców , produkowane w ZSSR . Jeździli nim dyplomaci i tylko nieliczni bardzo bogaci śmiertelnicy. A z czarną Wołgą wiążą się tez miejskie legendy ; ponoć jeździła i porywała dzieci . Stąd moje westchnienie , że jednak nie czarna , bo już sam widok tego auta wzbudził sentymenty z dzieciństwa i bardzo wczesnej młodości. nawet miejscowi rolnicy się dołożyli dostarczyli owoce i warzywa ; te ostatnie rozdawali za darmo zapakowane w woreczki i przewiązane wstążkami jak świąteczne prezenty ; każdy mógł sobie taki pakiecik złożony z marchwi , cebul i jabłek zabrać  I to wszystko zorganizowali znów rodzice , szkoła i mieszkańcy wsi , żeby zebrać środki na leczenie ucznia , właściwie już absolwenta szkoły chorującego na guza mózgu. Moja synowa z paniami z rady szkoły serwowała kawę i herbatę oraz sprzedawała ciasta , albo gotowe pakieciki albo na porcje. Mimo mgły i wilgoci ( padać przestało nad ranem) frekwencja dopisała. Oczywiście wsparliśmy akcję , kupiliśmy kawę i ciasto , mężuś miłośnik wszelkich galaretek sernik z owocami i galaretką a ja się skusiłam na babeczkę . Okazało się jednak , że to szarlotka . Babeczka miała nadzienie jabłkowe. Pyszne to było. Pierwszy raz coś takiego jadłam . Kupiliśmy też losy na loterii ,ja  wygrałam pachnąca świeczkę , a małżonek "obiad do odbioru" . I faktycznie dostał  na wynos solidną porcję ziemniaków z gulaszem i surówką z białej kapusty. W tym układzie dokupiłam drugą ( za datek do puszki , panie gospodynie się zgodziły)  i mieliśmy gotowy obiad na dziś. Wnusiu ze swoją drużyną rozegrał mecz z drużyną z  sąsiedniej  wsi - tym razem wygrali 3:2 , a młodszy krążył gdzieś z kolegami po okolicznych krzaczkach. Wróciliśmy do domu po dwóch godzinach a po obiedzie pojechaliśmy na działkę oczywiście. Wprawdzie zaświeciło słońce ale po nocnym deszczu ogródki były mocno podtopione . Za to miękka ziemia. Przekopałam resztę warzywnika , a małżonek pociął gałęzie gruszy, które leżały od ubiegłego tygodnia  i wypompowaliśmy wodę z szamba - było zalane żeby przy zasypywaniu i osiadaniu ziemia nie zgniotła zbiornika .Na koniec przycięłam jeszcze przekwitnięte kwiaty . Jutro planujemy przesadzić kilka krzaczków i pozabezpieczać stół i ławki , a co wyjdzie to się okaże. Na działce pracy wciąż jest ogrom . Miłej niedzieli!

poniedziałek, 2 października 2023

2.10.2023 Tak sobie myślę ...,

      że idzie nowe. Obejrzałam wczoraj relacje z marszu . Nawet nie specjalnie miałam to w planach , ale kiedy ze sceny padły pierwsze słowa przemówień i zobaczyliśmy te tłumy , przykuło nas do tv na dobre. To było coś pięknego , ta mobilizacja, ta radość , pozytywna energia i przede wszystkim ; nie padło ani jedno złe słowo . Było na co popatrzeć i teraz wiem co to znaczy , " że serce rośnie". I widziałam też relację z katowickiego spodka. Powiem tak ; jad wylewał się ze wszystkich stron . I tyle. Szkoda takiego pięknego obiektu na taką kumulację nienawiści. O tym co sobie na ten temat myślę i z czym mi się to zgromadzenie pokojarzyło lepiej przemilczę .Wiem jedno i to daje mi nadzieję na lepsze jutro - jakkolwiek banalnie to brzmi-  idą zmiany , ten chory byt odejdzie do historii , a może po prostu historia wyrzuci go na śmietnik. Jak to śpiewał Czesław Niemen ; " lecz ludzi dobrej woli jest więcej". Już niedługo...

poniedziałek, 17 kwietnia 2023

17.04.2023 Nadal nie wiem co o tym myśleć

 Ci co częściej zaglądają do moich zapisków wiedzą, że lubię weryfikować wiadomości i opierać się na sprawdzonych źródłach . Tak i tu sprawdziłam o co chodzi z tą Mszą Trydencką . Sprawdziłam dziś w kilku różnych źródłach. Sprawdziłam też pewne sprawy związane z oprawą , bo nie lubię pisać o czymś , o czym nie mam pojęcia. Otóż uroczystość , na której gościliśmy w sobotę odbyła się w rycie trydenckim właśnie , czyli według rytuału sprzed Soboru Watykańskiego II czyli roku 1962. Nieco później było jeszcze kilka zmian i obecnie celebra najczęściej odbywa się według ustaleń  z roku 1967. Ogólnie rzecz biorąc i w wielkim skrócie rzecz ujmując jest to dość zawiły rytuał w języku łacińskim. Kto ciekaw to odsyłam do Wikipedii - jest tam dość obszernie wszystko opisane . Są i inne opisy , niektóre bardzo szczegółowe , łącznie z tym , że podają ile razy ksiądz klęka  , ile całuje ołtarz ile razy siada , wstaje i tak dalej. Nie chciało mi się wsłuchiwać w łaciński tekst zwłaszcza, że kantor nie grzeszył dykcją ,  a akustyka w kaplicy też nie była wysokich lotów . Uczyłam się kiedyś łaciny więc pewnie bym cos zrozumiała gdyby dało się wysłuchać. Z przyjemnością posłuchałam za to gry na organach i śpiewu jako takiego. Z dzieciństwa pamiętam takie msze , ale bardzo słabo. Byłam bardzo mała i zanim w ogóle zaczęłam na dobre uczestniczyć w obrządkach zmieniono język łaciński na miejscowy . Bywałam na tych mszach z babcią , nudziłam się niemożebnie. Jedyne co utkwiło mi w pamięci, to to, że babcia czytała książeczkę do nabożeństwa a ksiądz stał tyłem do wiernych. Wstęp trochę długi , ale nie chciałabym być źle zrozumiana.  No i tu muszę wyjaśnić ; rodzina należy do jakiegoś bractwa  Piusa X , jeżdżą na drugi koniec miasta do tego kościoła co niedzielę i nie tylko . Sama w sobie uroczystość nawet mi się podobała. A to ze względu na skromną oprawę ; bez podziękowań od rodziców i dzieci , wierszyków, prezentów dla księży i innych fajerwerków. Po prostu , grupka dzieci w trakcie nabożeństwa przyjęła sakrament, ksiądz wygłosił krótkie kazanie dla dzieci i na tym koniec. Nie zmienia to faktu, że samo to bractwo czy cokolwiek to jest ma znamiona sekty. Już sam fakt, że kobiety owijają głowy szalami czy też mantylkami , nawet małe dziewczynki, te które przyjmowały Komunię również i nawet młodsze. Kobietom i dziewczynom nie wolno chodzić w spodniach ,bawić się autkami, dzieciom w ogóle-  czytać bajek czy książek fantazy i właściwie wszystko czemuś  podporządkowane; życie - religii ,żona - męzowi. cała egzystencja zatopiona w religijnych praktykach a myślenie ograniczone do tego co związane z modłami. Każda rodzina , która tam była  na nabożeństwie-wielodzietna . A to nie wszystko; kobiety i mężczyźni stoją czy siedzą w kościele osobno . Wprawdzie na uroczystości się to akurat wymieszało , bo pewnie goście z poza bractwa  o tym nie wiedzieli, ale nas uprzedzono. Nie zastosowaliśmy się . Przysiedliśmy w ostatniej ławce pod chórem . Co jednak najbardziej mnie uderzyło , to fakt, że w trakcie mszy asystujący ministranci co chwile całowali celebrującego księdza w rękę ; właściwie przy każdej czynności : podawaniu Biblii , kielicha, monstrancji , nawet biretu. Jakoś nam się te wszystkie praktyki źle skojarzyły, z krajami islamskimi i niewolnictwem . Sprawdziłam też o co chodzi z tym nakrywaniem głów. Tak dla pewności , bo zawsze myślałam ,że ten zwyczaj dotyczy Cerkwi Prawosławnej i niektórych krajów z południa Europy. Miałam zresztą rację , mantylka jest zwyczajowym nakryciem głowy Hiszpanek i stamtąd pochodzi. Trafiłam natomiast na wywiad z osobą, która te nakrycia głowy szyje. I chyba nawet widziałam ją na tej mszy . Osoba z wywiadu mieszka pod Warszawą z mężem i szóstką dzieci i szyje zawodowo i sprzedaje te mantylki. Uzasadniała fakt ich noszenia tym ,że kobieta ma być pokorna wobec Boga i o tym ,że mają pomagać w skupieniu i modlitwie .Pytanie jak miałoby to wpływać? Moim zdaniem dorabianie filozofii .  Było i spódnicach i podporządkowaniu się mężowi. To samo zresztą słyszymy od tych naszych krewnych. Przyznać jednak muszę , że nasi mają na tyle taktu, żeby nie narzucać swojego myślenia innym. Obok kościoła jest cały kompleks budynków , w tym szkoła i przedszkole - o nazwie "Załoga pana Boga" - nie żadne "Słoneczko" czy inna "Wesoła Chatka" tylko ta "załoga" . Bractwo sprzedaje też wydawnictwa ; odkryłam w gablocie wystawowej czasopisma jak ze strychu mojej babci . Wydane współcześnie ale nawet z czcionką sprzed wojen . Moja babcia była religijna i takie pisma katolickie prenumerowała , ale czas był taki , że to były nieliczne czasopisma w języku polskim więc się nawet nie dziwię . Co innego dziś . No i tak to wygląda od strony obrządku i ideologii . A reszta , raczej standardowa ; obiad , słodkie i mini kolacja w sali bankietowej , całkiem zresztą ładnie usytuowanej, z miłą i bardzo profesjonalną obsługą i całkiem dobrym jedzeniem . Rodzinne spotkanie przy stole i z prezentami . Po uroczystości wróciliśmy do hotelu a następnego dnia powrót. 

Poza uroczystością zaliczyliśmy kolację w hotelowej restauracji , taką wykwintniejszą  z lampką wina a następnego dnia basen i jaccusi . To ostatnie też w hotelu, w cenie pokoju.  Hotel przyjemny , choć mocno eklektyczny . Trudno było się zorientować w jakim właściwie stylu go urządzono. Takie pomieszanie z poplątaniem choć z nie złym efektem końcowym . I nawet witrynka z książkami do poczytania na wieczór stała w holu . Głównie sensacje Ludluma i innych autorów z tej działki. W niedzielę po śniadaniu wyruszyliśmy w drogę powrotną i poszłoby szybko ale trafiliśmy na 14km korek na autostradzie spowodowany robotami drogowymi. No i tyle o wyprawie do stolicy. O tym co dziś się działo napiszę jutro, bo jak zwykle nie bez przygód. 

niedziela, 24 października 2021

24.10.2021 Wystawa

 rolnicza wróciła. W ubiegłym roku odwołana ze względu na pandemię . W tym roku zajęła aż 3 ulice i teren szkoły rolniczej. Wystawców było całkiem dużo; głownie miody, sadzonki wszelkiego rodzaju, piekarnie i masarnie, trochę rękodzieła i firmy z ofertą dla rolników , sadowników i ogrodników. Nie zabrakło fotowoltaiki ( a jakże) i ciuchów, choć w tym roku dużo mniej niż zwykle. Była też wiklina , stoisko reklamujące powiat i uwaga , nawet jeden wystawca kamieni się trafił . I nawet skorzystaliśmy choć tylko jedną płytkę agatu w cudnych odcieniach miodu . Jeśli chodzi o inne kamienie to nie było nic, czego byśmy nie mieli.  Ciekawą ofertę  rękodzieła mieli Ukraińcy . Skarpetom nawet zrobiłam zdjęcie ; pokaże przy czasie . Był też okoliczny rolnik z wystawą zabytkowych ciągników i maszyn rolniczych . Przypomniałam sobie dzieciństwo na wsi. Jeździły takie po wsi. Kupiliśmy trochę ziół , słodkości w postaci kandyzowanych owoców i małe słoiczki miodów z dodatkami smakowymi  miętą , czerwoną porzeczką i imbirem . Spróbowaliśmy kilkunastu rodzajów pieczywa , bo wszystkie stoiska z żywnością miały przygotowane degustacje.  Było bardzo przyjemnie , choć bardzo zimno . Mimo słońca tylko 2 stopnie na plusie, dopiero kiedy już wracaliśmy trochę się ociepliło. 

Wczoraj zaliczyliśmy działkę . Temat przyklepany , papiery ze zgłoszeniem budowy altany złożyliśmy do zarządu , sprzątnęliśmy opadnięte gruszki . Część poszła do kompostownika , a to co było twarde i nie poobijane zabraliśmy do zjedzenia . Są pyszne , ale zjeść tej ilości  to jednak nie damy rady . Zawiozłam całą siatkę matce,  Szwagroska by chciała , ale się nie zmobilizowała , żeby po nie przyjechać , jutro zabiorę do biura, niech sobie młodzież zabierze dla dziaciaków. Parę zamierzam pokroić i ususzyć .  O tej porze roku na działkach jest pięknie . 

Planowaliśmy pojechać do gospodarstwa rybnego , ale mężuś najpierw zadzwonił  zapytać co mają , ale okazało się , że poszedł cały towar . Zapraszali w następny czwartek . Niech będzie w czwartek. Pojedziemy , bo takiej jakości ryb to w sklepach jednak nie mają . 

Niedzielny wieczór spokojny , z książkami i pachnącą herbatką .

środa, 9 grudnia 2020

9.12.2020 Sprawy babusine

 Mieliśmy dziś w biurze prawdziwą szkołę. Wnuczek w salce , wnusia w gabinecie dziadka , każde ze swoim laptopem i słuchawkami zgłębiało tajniki wiedzy. Nie wiem czy się czegoś nauczą takim systemem, bo nie wszystkie dzieciaki są zdyscyplinowane i po prostu przeszkadzają ; jedzą , bawią jakimiś zabawkami , gadają , odchodzą od komputera .Wnuczek narzeka, że nie może się przez to skupić , do wnuczki po lekcjach dzwonią koleżanki, że czegoś nie zanotowały , nie pamiętają itp. Nasze są ambitne , zadania wykonują i wysyłają od razu , ale jest z tym różnie. Do synowych też często dzwonią też inni rodzice , z tym samym- czegoś dzieci nie zapamiętały , niedosłyszały itd.  Ogólnie to wsparcie mnie się nie podoba. Ja rozumiem pomoc , jak ktoś np. choruje, czy z jakiegoś innego powodu nie mógł wziąć udziału w zajęciach , ale jak są na lekcjach i nie uważają , to z jakiej racji ? To dzwonienie jest zresztą nagminne i wtedy gdy normalnie zajęcia się odbywały w szkole. Po zajęciach dzieciaki ubrały się i poszły na podwórko. Najpierw urządzili wyścigi dookoła budynku , a potem otworzyli sobie garaż i z kartonów po przesyłkach , wózka towarowego i taśmy klejącej zbudowali bolid formuły 1 . Nawet dokumentację techniczną wyprodukowali ; rozrysowali sobie na kartonikach jak to jest zbudowane. Mieli z tego nie złą frajdę , a my ubaw. Potem wnusiu z mamą pojechał do domu , a wnusia pooglądała sobie filmy animowane w necie ,a ja zajęłam się swoimi sprawami czyli pisaniem umów.  Około 15.00 po wnusię przyjechała rodzinka. Mała jednak nie chciała jechać do domu tylko na obiad do nas , bo zrobiłam zupę ziemniaczaną , którą uwielbia . No to pojechaliśmy wszyscy. Zupy starczyło , najedli się wszyscy . Wnusia zadowolona , że babcia ugotowała. I tyle, pojechali . Spotykamy się za 9 dni na rodzinnym pieczeniu pierniczków . A my zaliczyliśmy codzienną trasę spacerkiem , zimno nas nie odstraszyło. 


poniedziałek, 23 listopada 2020

23.11.2020 Tak mi się pokojarzyło

Taka piosenka- wspominka z wieczorów przy gitarze ; na aktualności nie traci

Autor tekstu i muzyka : Georges Brassens, tłumaczenie Filip Łobodziński 

"Król" - a jeśli ktoś chce posłuchać , to  na you tube jest kilka fajnych wersji - polecam 

Jego dynastia mocno tkwi

 Jego dynastia mocno tkwi

 W siodle, które dźwigamy my 

W siodle, które dźwigamy my 

Nie poradzisz nic bracie mój 

Gdy na tronie siedzi chuj

 Buntu nie boi się władca ten

 Buntu nie boi się władca ten

 Co by z powiek spędzał mu sen 

Co by z powiek spędzał mu sen 

Nie poradzisz nic bracie mój 

Gdy na tronie siedzi chuj 

Ja, ty, ona, my, wy, oni, on 

Ja, ty, ona, my, wy, oni, on 

Wszyscy liżemy mu dupę wciąż 

Wszyscy liżemy mu dupę wciąż

 Nie poradzisz nic bracie mój

 Gdy na tronie siedzi chuj

 Długo panował nam perski szach 

Długo panował nam perski szach 

Chomeini też zrobił ba bach 

Chomeini też zrobił ba bach 

Lecz nie poradzisz nic bracie mój

 Gdy na tronie siedzi chuj

 A może się zdarzyć, że jordański król

 A może się zdarzyć, że jordański król

 Też będzie musiał przeżyć ten ból

 Też będzie musiał przeżyć ten ból

 Lecz nie poradzisz nic bracie mój 

Gdy na tronie siedzi chuj 

W dalekiej Etiopii zdarzył się fakt

 W dalekiej Etiopii zdarzył się fakt

 Że Negus król królów też z tronu spadł

 Że Negus król królów też z tronu spadł 

Lecz nie poradzisz nic bracie mój 

Gdy na tronie siedzi chuj

 A i w Hiszpanii każdy to wie 

A i w Hiszpanii każdy to wie 

Że stary Franco nie ostał się 

Że stary Franco nie ostał się 

Lecz nie poradzisz nic bracie mój

 Gdy na tronie siedzi chuj 

Pewnego dnia obudzi nas huk

 Pewnego dnia obudzi nas huk

 Brytyjska korona poleci na bruk 

Brytyjska korona poleci na bruk

 Lecz nie poradzisz nic bracie mój 

Gdy na tronie siedzi chuj 

A czy mieszkańcy Tokio i Kioto 

A czy mieszkańcy Tokio i Kioto 

Nie rzekli „koniec” do Hirohito 

Nie rzekli „koniec” do Hirohito 

Lecz nie poradzisz nic bracie mój

 Gdy na tronie siedzi chuj 

Więc nie rwij włosów i nie załamuj rąk

 Więc nie rwij włosów i nie załamuj rąk

 Pomęczysz się jeszcze nie jeden rok 

Pomęczysz się jeszcze nie jeden rok 

Bo nie poradzisz nic bracie mój 

Gdy za chujem idzie chuj

A tak poza tym , to dziś mijają 32 lata odkąd mamy firmę . Tym razem nikt z nas o tym nawet nie pamiętał. Zresztą i tak sytuacja nie do świętowania.


niedziela, 31 maja 2020

31.05.2020 Dzień Dziecka z finałem

i to jakim ! Ale po kolei . Około 14.30 pojechaliśmy na działkę przygotować grilla jak było umówione . Młodzież dotarła około wpół do czwartej. I było całkiem fajnie ; jedzonko , zabawy z wnusiami , pogaduchy . Zaprosiliśmy też na grilla prababcię . Siedziała sobie na słońcu i podziwiała jak się prawnuki bawią i jak to szybko trawa urosła. Huśtawki i hamak przystosowane do potrzeb góra pięciolatków nie wytrzymały . Dzieci z nich wyrosły . W perspektywie naprawa i mocniejsze liny, żeby jeszcze miały jakąś frajdę . Około 18.00 młodsza młodzież się zwinęła na ognisko u drugich dziadków a my po woli zaczęliśmy sprzątać.  I byłoby wszystko fajnie ale zadzwonił nasz kolega , który ma mieszkanie na parterze , w tej samej klatce co moja matka. Aktualnie je wynajmuje. Poprosił o klucze do piwnicy , bo tam przechodzą piony a mają w tym mieszkaniu awarię . Wczoraj i przedwczoraj sąsiad zza ściany robił jakieś przeróbki w instalacji do centralnego i też pożyczał od matki klucze . O ile zrozumiałam , jak dzwoniłam do niej żeby się zabrała na działkę z młodymi , to jej tego klucza nie oddał . Stwierdziłam ,że ma odebrać sobie jak wróci z działki. Jak zadzwonił kolega , to w pierwszej chwili nie skojarzyłam , że mogli coś zmalować przy tej robocie i wywołali awarie u D. Po chwili jednak jak powiedziałam o co chodziło syn zajarzył , że to może być przyczyna. Oddzwoniłam do kolegi i umówiliśmy się na miejscu. Jak zadzwonił , to już sprzątaliśmy więc poprosiłam ,żeby chwilę poczekał. Po pół godzinie byliśmy wszyscy na miejscu . Matka stwierdziła , że klucz ma w domu . Poszła szukać , a my pogadaliśmy . Klucza nie ma , nie może go znaleźć . Idę do sąsiada, żeby odebrać . Okazało się ,ze oddał . Matka ,że nie wie co z tym kluczem zrobiła. Szukam ja i oczywiście klucz wisiał na haczyku , dokładnie tam gdzie powinien. Weszliśmy do piwnicy . U nas nic się nie działo, żednej awarii . Przy okazji okazało się , że nie była zamknięta . Sąsiad twierdzi, że faktycznie nie zamknęli , bo chyba się kłódka popsuła. Nie popsuła się , tylko zacięła . Syn zamknął , kiedy wychodziliśmy. Od razu dałam klucz koledze. A najlepsze jest to ,że w piwnicy u matki stał jej stary telewizor . Jakim cudem ? Głowiliśmy się nad tym dobra chwilę . Małżonek jednak przyjrzał się bliżej i stwierdził, że to nie jest ten. Ja oczywiście zarzekałam się ,że ekipa , która przywiozła nowy , stary na moich oczach załadowała do furgonetki. Bo załadowała. Ktoś wrzucił jej do piwnicy telewizor . Musiał tam już jakiś czas stać , bo zakurzony i w pajęczynach. Prawda, że nie byliśmy tam dobre pięć  lat , bo nie było potrzeby. Stanęło na tym ,że musimy wszystko z tej piwnicy wywalić jak leci , do gołych ścian i podłogi. tam dopiero mogą być artefakty ! Nie licząc kompotów pamiętających mojego ojca. Istny cyrk na kółkach . Na koniec jeszcze zabrałam matce ciuchy do prania . Oczywiście znowu musiałam z nią się o to ściąć , bo z uporem muła; nie i nie . 
Pora odsapnąć w wiedźmińskim towarzystwie . 

środa, 29 kwietnia 2020

29.04.2020 Dziś inaczej


Poetycko i muzycznie ; coś Wam to przypomina ? 

"Ballada o marynarzach z Titanica" - uwór o ho, ho! Z minionej epoki .Na aktualności jednak nie stracił ( dopisek mój) 

Załóż garnitur, wyczyść buty
Kolejny się zaczyna bankiet.
Może po plecach Cię poklepią,
Może sternika buchniesz w mankiet.
Jeden na tysiąc tyś wybrany
Idziesz na bal ze wspólnej kiesy,
Śpi zmordowana pracą załoga
Wy oblewacie wciąż sukcesy.
Bo gdy Titanic tonął,
to też orkiestra grała
Bo gdy Titanic tonął,
To też był pełny szpan
Dowódca miał do końca koszulę śnieżnobiałą
A para szła za parą w tan
I znowu święta, znowu wstęgi.
Piękne fasady podparte kijem.
Lśnią kandelabry, dzwonią kielichy
Są pewne straty, ale My żyjem.
My idziem naprzód, my wciąż w natarciu
Kłopotów żadnych nie ma już
Wlewa się woda, lecz krzyki majtków
Skutecznie głuszy orkiestry tusz
Bo gdy Titanic tonął,
to też orkiestra grała
Bo gdy Titanic tonął,
To też był pełny szpan
Dowódca miał do końca koszulę śnieżnobiałą
A para szła za parą w tan
Szklanki zsuwają się ze stołu.
Statek przechyla się na bok.
Na kapitańskim mostku panika.
Ster się powoli wymyka z rąk.
Dzwonnik co dzwonić miał na trwogę.
Ma toastami ręce zajęte.
Pasażerowie uparcie tańczą.
Nie wiedzą co się dzieje z okrętem.
Bo gdy Titanic tonął,
to też orkiestra grała
Bo gdy Titanic tonął,
To też był pełny szpan
Dowódca miał do końca koszulę śnieżnobiałą
A para szła za parą w tan ...

I wersja śpiewana :






niedziela, 15 marca 2020

15.03.2020 Miasto w czasach zarazy

Opustoszało i ucichło . Jak zwykle jest głośno, jasno i niekończący się ruch samochodów i równie intensywna aktywność mieszkańców, tak od trzech - czterech dni miasto wygląda jak wymarłe. ostatnio taką martwotę obserwowałam za czasów stanu wojennego. Wygląda to dość surrealistycznie; puste ulice , na przemian oświetlone ostrym słońcem lub zalane deszczem . Cisza w mieście jest dość przytłaczająca , nawet tu gdzie mieszkam , przy krajowej 15-tce u wlotu na A2 , z których nieustająco dobiega szum przemieszczających się  pojazdów.  Taką ciszę i spokój mamy zwykle dosłownie raz w roku; między 17 a 22.00 w Wigilię , kiedy wszyscy zasiadają do wieczerzy . Cały dzień od wczesnych godzin rannych , aż drażni. Przejechaliśmy się wczoraj wczesnym wieczorem  po mieście samochodem ( Lucia nazywa to spacerem po włosku) . Miejsca , gdzie zwykle tętni życie  ludzie się spotykają , spacerują , biegają , robią zakupy czy idą coś zjeść puste i ciemne . Ulica Wrzosowa , którą po odratowaniu jej po nawałnicy okupowali spacerowicze pusta , restauracje i bary pozamykane , parkingi przed marketami puste . Jako ludzie od lat związani z biznesem , patrząc na to zaczęliśmy zastanawiać się jakie będą straty, ile firm upadnie i jak to wpłynie na kondycję finansową naszych współmieszkańców.  Ja nie panikuję , na razie mamy jakieś rezerwy  , choć nie takie jak by należało w takiej sytuacji ; nie zdążyliśmy jeszcze w pełni odbudować rezerw po budowie siedziby, ale przynajmniej nie mamy zobowiązań wobec banków z tego powodu i to jest pozytyw. Pytanie tylko jak długo to potrwa.  
   A tak poza tym to normalny ( a może jednak nie) weekend. Rano w sobotę uzupełniłam jeszcze zakupy tak, że już naprawdę nie muszę kupić niczego oprócz świeżego pieczywa. . Pojechałam do matki sprawdzić czy i ona nie potrzebuje czegoś , przy okazji przekonałam ją , że zabiorę nakrycia z foteli do prania . Najpierw nie chciała , bo jej zniszczę . Na koniec dała się jednak przekonać . Podrzucę jej w tygodniu. Resztę dnia oprócz cotygodniowego ogarniania chatki i przepierek właściwie przebimbałam . Trochę się pobawiłam robótkami , trochę przeglądałam czasopisma wnętrzarskie , mężuś odsypiał tydzień pracy i czytał. W tle oczywiście wiadomości "z frontu" . Dziś podobnie . I jak tak słucham tych wszystkich wiadomości i tych przechwałek i propagandy naszej ekipy rządowej znów mi przyszło do głowy pytanie  gdzie w tym wszystkim jest kościół . Na którymś z portali czytam , że we Włoszech wielu seniorów umiera w samotności , bo muszą być odizolowani z racji choroby . A gdzie są księża ? Czy to nie oni , w imię takiej konieczności powinni iść do tych chorych dodawać im otuchy , skoro ich bliscy nie mogą?  Jakoś o naszych księżach , którzy by się angażowali ww wspieranie chorych też nie słyszę . Potrafią tylko nawoływać do  chodzenia do kościoła , bo "wszystko w rękach Boga więc wirus nie straszny " i "że nie ma powodu nie używać wody święconej, bo to diabeł się boi święconej wody a Pan Jezus wirusów nie roznosi" . I odwołują się do jakich epidemii sprzed kilku wieków i opieki boskiej . Tyle ,że to nie te czasy . Wylazła hipokryzja i słabość . Znów wyszli na ludzi małej wiary , żeby nie powiedzieć zwyczajnych tchórzy. 
Jeszcze  tylko pokażę co zmajstrowałam na szkolny kiermasz dla wnuczka    


wtorek, 10 marca 2020

10.03.2020 Spokojnie jak na wojnie

Wirus się szerzy , już 22 przypadki .  Nasze władze wojewódzkie i lokalne nakazały zamknięcie szkół . Na razie do poniedziałku. U nas w mieście zakaz przyjmowania pacjentów w przychodniach . Małżonek specjalną infolinię w jednej z nich , na wypadek zarazy im uruchamiał stąd wiem niejako z pierwszej ręki. Jak ktoś chory , ma dzwonić i zamawiać wizytę domową , jeśli potrzebne przedłużenie recepty to na telefon i odbiór w aptece na specjalny kod. Odwołano imprezy masowe powyżej 1000 osób , a w sprawie mniejszych imprez , odwołania w gestii władz lokalnych.  Dobrze, że w ogóle się coś dzieje i jakieś środki zaradcze są wprowadzane , ale badań jest za mało. Testy powinny być masowe jak to jest w innych krajach.  
Z racji tych obostrzeń pojechałam do matki sprawdzić czy ma zapas leków i jedzenia . Leki ma , dostała nawet zapasową receptę , z jedzeniem gorzej . Tak na śniadanie i obiad na następny dzień . Pojechałam zrobić jej zakupy do kuflandu . I tu zaskoczenie ; na półkach zaczyna się robić pusto. Zaraz mi się początek lat 80-tych i stan wojenny przypomniał. Brakowało kaszy , mąki i paru innych produktów.  Zakupy i tak zrobiłam jej na jakiś tydzień. Takie , żeby mogła sobie coś z tego ugotować ale też zjeść na śniadanie czy też kolację . Najgorzej było jej przemówić , żeby nie wychodziła , zgodnie z zaleceniem dla seniorów , unikania miejsc gdzie jest duże skupisko ludzi . Nie mogła załapać , że ma nie chodzić do kościoła, na chór i swoje emeryckie spotkania ani do przychodni.  Trochę ją nastraszyłam, ale w końcu obiecała, że nie będzie chodzić, ale kto ją tam wie. 
A ja nadal się specjalnie nie przejmuję i nie daję zwariować. Jednak zapasy będę musiała chyba uzupełnić , bo na półkach się przerzedziło, a stać w kolejkach albo latać cały dzień od sklepu do sklepu jednak nie zamierzam.  Problem z wystawą kamieni  sam się rozwiązał, bo impreza odwołana póki co . 
Inne sprawy jak zwykle ; po prostu robimy swoje . 
W kalendarzu świąt nie typowych  dziś dzień mężczyzn i dzień całowania w czoło ( ale może w tym roku lepiej nie ) .

niedziela, 20 października 2019

20.10.2019 Dużo się działo

zaliczyliśmy wystawę , hinduską restaurację i pogaduchy ze starszą  młodzieżą . Wystawa nie zachwyciła . Straszny tłok i z klimatów rolniczych nie wiele zostało. Kupiliśmy kilka szklaczków do kolekcji, kilka smakołyków i drobiazgów dla maluchów i tyle. Spotkaliśmy naszą starszą młodzież z wnusią , pospacerowaliśmy po wystawie wspólnie i pojechaliśmy do hinduskiej retauracji na obiadek.  Było pysznie jak zwykle. Bo to dobra restauracja a właściciel dba żeby goście byli zadowoleni.  I tyle. Przyjechaliśmy do nas do domu na herbatkę , pogadaliśmy i tyle. Dzień zleciał. Pogoda piękna , przyjemnie było pospacerować. W każdym razie inaczej niż zwykle. 

czwartek, 10 października 2019

10.10.2019 Piękny dzień

dla Polski i dla miłośników słowa drukowanego ; Nagroda Nobla dla naszej Pisarki Olgi Tokarczuk ! Wielkie gratulacje ! 
To dziś chyba najważniejsza informacja . 
A z moich spraw codziennych to mini- remont się zaczął i skończył. Sufit pomalowany . W sobotę będę doprowadzać wszystko do porządku , mycia ścian nie wyłączając . Zlecę małżonkowi , sobie zostawię okna i układanie na półkach . Przy okazji się coś nie coś skasuje. 
I to wszystko na dziś w zasadzie.  Zakładam ,ze wybrnęłam z rzeczy , które muszę lub powinnam , pora się chyba zająć przyjemnościami , może jakimiś robótkami , ale rzeczami zapomnianymi...

piątek, 23 listopada 2018

23.11.2018 30 lat minęło

tak, tak , równiutkie trzydzieści lat . 23.11.1988 roku formalnie zaistniała nasza firma . Bywało różnie,  czasem bardzo ciężko , czasem zabawnie , czasem się aż gotowało . Jedno jest pewne ; nigdy się nie nudziliśmy i żaden dzień nie był podobny do drugiego. Rozwinęliśmy się , wybudowaliśmy własną siedzibę , zdobyliśmy uznanie i własną markę . Świętowania nie było ,chłopaki przynieśli mnóstwo sznek z glancym ( drożdżówek) z zabytkowej cukierni a zamiast imprezy chłopaki dostali po bardzo solidnej premii . Stwierdziliśmy, że zamiast wydawać kasę na przyjęcie     ( co też by tanio nie wypadło) uhonorujemy chłopaków.  Jeśli chodzi o warunki w jakich przyszło nam funkcjonować , to najłatwiej było w latach 90-tych , tak mniej - więcej do 98 . Potem tak się pokomplikowały przepisy , że było tylko gorzej. Ale to i tak mały pikuś z tym co jest teraz . Dziś przedsiębiorca to wróg . No cóż , bywa i tak , do emerytury już nam bliżej niż dalej, choć wcale się na nią nie wybieramy tak prędko.  Pracy nam nie brakuje i należy korzystać póki można i cieszyć się tym co mamy... 
Z innych spraw to synowa jednak zostaje w szpitalu do poniedziałku. Jacyś nie zdecydowani ci lekarze a może chodzi o wyciągnięcie kasy z NFZ-tu. Wnusia miała dziś kryzys braku mamy . Wyszła ze szkoły ponura jak gradowa chmura , popłakała się już w samochodzie , a potem w biurze. Minęło jej dopiero jak zrobiłam na obiad jej ulubiony krem brokułowy, a dziadek odpalił nowe bajki o smokach. Jutro jadą z synem odwiedzić mamę w szpitalu. Mężuś jedzie do pracy już od rana , a ja zamierzam po mieście się przelecieć i zaległe tematy pozałatwiać . A trochę tego mam; ciuchy do czyszczenia , sprawdzić jakie terminy i koszty u tapicera ( chcemy obić na nowo jeden fotel) , załatwić nową umowę na tv ,odebrać kosmetyki avonowskie od konsultantki , no rozejrzeć się przy okazji  po sklepach . Oczywiście zakupy jak w każdą sobotę. Do dokończenia mam też plecaczek i skarpetę dla wnusia na konkurs... Sama nie wiem jak to wszystko ogarnę.