Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zaczytanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zaczytanie. Pokaż wszystkie posty
12.12.2016
3.08.2016
Jestem
Zbudował
sobie swój mały świat i wydawać by się mogło, że ma w nim
wszystko pod kontrolą. Trzyma wszystko i wszystkich na dystans.
Dobrze mu tak, jak jest. Choć ostatnio usłyszał: Wiesz, co mnie
w tobie najbardziej dziwi? Masz niesamowitą zdolność do
uzależniania się od ludzi, a jednocześnie jesteś niezdolny do
przeżywania bliskości.
Coś
w tym chyba jest.
„Kiedy
potrzebowałem pieszczoty, na chwilę zbliżałem się do ludzi.
Potrzebowałem ich, by być między nimi, bawić się, rozmawiać,
słuchać, patrzeć, pić, by dotknąć choć namiastki bliskości
drugiego człowieka. I tak oto nadałem mojej samotności znośny
wymiar, by być nieszczęśliwie szczęśliwym. […] W swojej
samotności nauczyłem się żyć z książkami. Maluję
przeczytanymi słowami. Zamrażam i zatrzymuję chwile. Bardzo rzadko
w swojej samotni się nudziłem, a jeśli nie mogłem czytać i było
mi źle, to zwijałem się w kłębek, zamykałem oczy i wyobrażałem
sobie miejsca, w których kiedyś będę.”
Mariusz
Maślanka – Na imię mam Jestem
9.06.2016
woher komst du?
"[...] - Skąd się wziąłeś, bo nie jesteś typowym kotem?
Spojrzenia Mrówki i Gustawa spotkały się w połowie drogi i
obaj pokręcili przecząco głowami.
- Zrodziłem się w noc tak zwykłą
i przeciętną, tak normalną do szpiku kości, że aż wstyd
przyznać, że się w taką noc zrodziło. Dlatego moja
niewidzialność w pewnym sensie chroni mnie przed pytaniem „skąd
jesteś” czy też jego wariantami: „where are you from” albo
„woher komst du”, i tak dalej. Nawet gdyby ktoś wydukał
podobne pytanie, odpowiedź udzielona w mym ojczystym języku i tak
nie zostałaby zrozumiana, bo nawet student mojego języka miałby
problem z przetłumaczeniem sobie zdania: „Zrodziłem się z
potrzeby opisywania, pisania i notowania, zrodziłem się z myśli
o samotności i potrzeby otworzenia do kogoś gęby”. Więc
zjawiłem się ja o cechach odwrotnie proporcjonalnych do cech owej
nocy i ten ktoś, kto mnie przywołał, ucieszył się, a
najbardziej z tego, że byłem od początku wyposażony w te moją
niewidzialność dla otoczenia i widzialność dla niego. Nie
przejmował się tym, że moja niewidzialność nie wyklucza mojej
fizyczności, a co za tym idzie namacalności, dotykalności. Nie
było mnie dla oczu, ale jak się na mnie wlazło ciałem, to
ciało wiedziało, że wlazło w coś, czego oczy nie widzą, ale
fizyczna cielesna powłoka odczuwa.
Ogon Gustawa uderzył o poduszkę
trzykrotnie, z poduszki zakurzyło się, Mrówka zawstydził się, a
kot zaczął kolejną opowieść.”
Alcesamina - Niklas Payper
8.06.2016
Szczęście x 2
"[...] potem Brooke napisała zdania, których nie znał nikt, nawet Mrówka, jedynie Gustaw wykradł je spojrzeniem z dziennika. Brzmiały mniej więcej tak: "Jesteś moim natchnieniem, siłą napędową, która wprawia w ruch kursor mojego życia, i dzięki tobie moja historia pisze się niemal sama. Bo przecież nic na siłę, prawda?". No ale Mrówka tych słów nie znał i miał ich nigdy nie poznać, chyba że opowiadania te zostaną kiedyś wydane, a Mrówka jakimś cudem dowie się, że ktoś o nim napisał i zechce zweryfikować prawdę z wyobrażeniem. Ale co będzie potem, to się dopiero okaże."
Alcesamina - Niklas Payper
21.12.2015
Emocje
Czytał opowiadanie E. Pasewicza "Krzyki" znalezione w jednej z książek kupionych jesienią. Fetysz. Zabawa. Odrealnienie. Uśmiechy. Niewinność. I przekreślające to wszystko Krzyki. Zaskoczony nie potrafi skupić się na dalszej lekturze. Czasami kilka stron tekstu wzbudza w nim więcej emocji niż życie.
16.09.2015
Marzenia i najcudowniejszy z dni, czyli witaj w domu Alcesamina
Kiedyś usłyszał: Dobrze, że marzenia nic nie
kosztują. Zagotowało się w nim i wzburzyło wszystko, co tylko mogło.
Marzenia w chuj kosztują i są chuja warte! pomyślał, ale nie pamięta, co
odpowiedział. Pewnie nic. Znając siebie z tamtego okresu, zamknął się w sobie i milczał przez kilka dni. A może nie milczał.
Marzył od zawsze i choć dosyć szybko zorientował
się, jaką cenę trzeba nieraz za to zapłacić, nie zrezygnował z tej niewątpliwie
jednej z niewielu w jego życiu przyjemności. Marzył w środku dnia, ciemną nocą, szarymi
porankami i chyba jedynie w pracy trzymał wodze fantazji w garści, by móc sumiennie wypełniać swoje obowiązki.
Czasami wymarzył sobie coś wielkiego, zupełnie
jak koncert Placebo kilka lat temu. Mydlane bańki i ukochane niegdyś dźwięki
słyszane na żywo. Mógł się kołysać wraz z nimi, a później paść na zimną podłogę
mieszkania przyjaciółki i nie dowierzać w spełnienie. Innym razem marzył o
miłości, lecz do tej nie miał szczęścia. Często też marzył o książce. Książce,
która dziś trafiła do jego domu. Czekał na nią wiele lat, a gdy już była w
zasięgu ręki, internetowa księgarnia zrobiła wszystko, by czekał jeszcze
dłużej. Tydzień po dniu premiery przyniósł ją wreszcie do domu. Kurz zdążył
pokryć już wszystkie wysprzątane na jej przybycie kąty, ale jak feta to feta!
Otworzył winno, zapalił papierosa i zaczął czytać:
„Padło na
Poznań! Nie było próby innego wyboru ani do końca jasnych pobudek. Tylko
Poznań! Poznań i już! Finito! Kaput! Amen! Puknął palcem w rozłożoną na
sosnowym biurku mapę i trafił w Poznań. Popatrzył, przechylił głowę w lewą
stronę i mruknął:
- No to
Poznań."
Gdy tylko dostał do ręki przesyłkę zaczął się
uśmiechać. Zębami rozerwał taśmy ją spowijające i spośród tekturek wyłoniło się
to, czego nie mógł się doczekać. Rozciągnięte uśmiechem usta w ryzach trzymały
chyba jedynie uszy, które swoją drogą wcale nie odstają, a pomimo tego uśmiech ten wydawał się zataczać koła wokół głowy. Zważył Książkę
w dłoniach. Obejrzał przód, tył, grzbiet. Powąchał. Tak pachnie szczęście,
myliłeś się Mimi twierdząc kiedyś, że to inny zapach – tamten, to było niemrawe
preludium do tego, co poczułem dzisiaj, pomyślał i uśmiechnął się jeszcze
szerzej, o ile był w stanie.
„Zrodziłem
się w noc tak zwykłą i przeciętną, tak normalną do szpiku kości, że aż wstyd
przyznać, że się w taką noc zrodziło. Dlatego moja niewidzialność w pewnym
sensie chroni mnie przed pytaniem: „skąd jesteś”, czy też jego wariantami: „where
are you from” czy „woher komst du”, i tak dalej. Nawet gdyby ktoś wydukał
podobne pytanie, odpowiedź udzielona w mym ojczystym języku i tak nie zostałaby
zrozumiana, bo nawet student mojego języka miałby problem z przetłumaczeniem
sobie zdania: „Zrodziłem się z potrzeby opisywania, pisania i notowania,
zrodziłem się z myśli o samotności i potrzeby otworzenia do kogoś gęby”. Więc
zjawiłem się ja o cechach odwrotnie proporcjonalnych do cech owej nocy i ten
ktoś, kto mnie przywołał, ucieszył się, a najbardziej z tego, że byłem od
początku wyposażony w tę moją niewidzialność dla otoczenia i widzialność dla
niego. Nie przejmował się nawet tym, że moja niewidzialność nie wykluczała
mojej fizyczności, a co za tym idzie namacalności, dotykalności. Nie było mnie
dla oczu, ale jak się na mnie wlazło ciałem, to ciało wiedziało, że wlazło w coś,
czego oczy nie widzą, ale fizyczna cielesna powłoka odczuwa.
Ogon
Gustawa uderzył o poduszkę trzykrotnie, z poduszki zakurzyło się, Mrówka
zawstydził się, a kot zaczął kolejną opowieść.”
To dopiero początek góry
lodowej historii, które opowie Wam Gustaw za pomocą Niklasa Paypera i jego książki
„ALCESAMINA”.
11.09.2015
Oto jedna z tajemnic
Jak już kiedyś Mrówka wspomniał,
książki są jego miłością. Czyta wszędzie i zawsze. Podczas podróżowania wtula
się w fotele dyliżansów z książką na kolanach. W kuchni czekając na zagotowanie się wody lubi przycupnąć na podłodze pod oknem
i zatopić się w lekturze. Gdy chodzi do pracy, specjalnie wstaje godzinę lub
dwie wcześniej, by w ciszy poranka wypić kawę i poczytać. Zasypia z książką.
Wolne dni spędza czytając.
Do tej miłości
książkowej podpięło się Zezowate Szczęście i gdy Mrówka czyta, kocię zalega mu
na kolanach, brzuchu, plecach – w zależności od pozycji, w której akurat
zatopił się Mrówka w lekturze. Czasami zwisa mu bezwładnie z ramienia, lub
chociaż opiera na nim łapki. A gdy Szczęście czytaniem się znudzi, a raczej
tym, że nikt się nim wtedy nie zajmuje, zdarza się, że siada rudym dupskiem
wprost na stronicach lub przeciąga się rozkosznie tuż przed mrówczą twarzą,
uskutecznia swoje uriałki i wtedy Mrówka głaszcząc go pod bródką czyta mu na głos,
co ciekawsze fragmenty. Bywa jednak, że Szczęście pozostawione same sobie staje
się złe, wściekłe i wredne – rzuca się wtedy na Mrówkę i gryzie z pasją
wariata. Mrówka łapie go wtedy za pyszczek i prosto w miodowe ślepia syczy –
Jak się nie uspokoisz, to powiem Mimi, żeby Cię obsmarował w książce!
Zaczytanie Szczęście
"(...) bo ja, gdy się zaczytam, jestem całkiem gdzie indziej, jestem w
tekście, samego mnie to dziwi
i muszę z poczuciem winy przyznać, że naprawdę znajdowałem się we śnie, w świecie piękniejszym,
że byłem w samym sercu prawdy. Codziennie z dziesięć razy zdumiewa mnie, że mogłem sam od siebie tak się oddalić."
i muszę z poczuciem winy przyznać, że naprawdę znajdowałem się we śnie, w świecie piękniejszym,
że byłem w samym sercu prawdy. Codziennie z dziesięć razy zdumiewa mnie, że mogłem sam od siebie tak się oddalić."
Bohumil Hrabal "Zbyt głośna samotność"
29.08.2015
Alcesamina, czyli premiera roku/dekady/wszechczasów, na którą czekm z niecierpliwością
ALCESAMINA
Poznańskie koziołki przeszły na emeryturę, a w mieście rządzi nowa
zwierzyna. Wygadany kot Gustaw, niszczycielski chiński smok oraz
materializujące się gdzie popadnie, nonszalanckie łosie… Prawda? Miejska
legenda? A może wytwór wyobraźni osamotnionych w wielkim mieście
jednostek? "Alcesamina" to niepokojąca, pełna skrajnych emocji powieść o
burzliwej podróży w zakazane rejony ludzkiej duszy. Chwilami
prześmiewcza i brutalnie dosadna wiwisekcja współczesnego pokolenia
niespełnionych zawodowo i uczuciowo trzydziestolatków; pokolenia
próbującego odnaleźć swoje miejsce w nieustannie przeobrażającej się
rzeczywistości, którą czasami łatwiej przyjąć pod wpływem alkoholu,
prozacu i „dziczyzny”…
Już niebawem opublikowana zostanie książka, na którą czekał chyba całe życie, którą kocha, choć jeszcze nie trzymał oryginalnego wydania w dłoni. To zbiór opowiadań na granicy absurdu, groteski i prawdziwego życia, o ile istnieje coś na miarę "prawdy".
Opowieści bywają kłamstwami. Bywają alternatywną wersją życia. Nas samych. Bywają też sensem. Od wielu lat książki stanowią sens mrówczego życia, a ta... to Perła pośród wszystkiego, co zdążył przeczytać
odkąd słowo pisane stało się jego fetyszem.
odkąd słowo pisane stało się jego fetyszem.
Nie powie Wam, o czym jest Alcesamina. Powie jedynie, że warto stanąć w księgarnianej kolejce, by ją zdobyć. Myśli, że każdy czytelnik odbierze ją na swój indywidualny sposób. Dla jednych będzie to książka o młodym pokoleniu pełnym niepewności, poszukującym czegoś, czego samo nie jest w stanie zdefiniować, dla innych o magii, dla jeszcze innych o zwyczajnych ludziach, jak my. Pewien jest jednak, że to książka, obok której nie przejdzie się obojętnie; gdy się w niej już zagłębimy, pozostawi niedosyt, pragnienie usłyszenia kolejnych opowieści. Będzie jak nikotynowy głód - wciąż będziemy do niej powracać. Przynajmniej Mrówka tak czuje.
A szerzej o Alcesaminie po 8 września - gdy już będzie dostępna dla wszystkich :D
30.12.2013
Przedwczesne psioczenie
"Wbrew oczekiwaniom sen z jawą, przynajmniej na razie, się nie miesza, ale to marna, a może żadna pociecha. Może lżej by było przynajmniej od czasu do czasu nie wiedzieć, po której się jest stronie? A już z pewnością lepiej by było nie przechodzić koszmarów (heraklitejskich), jakie przychodzą po przebudzeniu."
Wczoraj psioczyłem, iż Pan Pilch przestał mnie zachwycać, że to, co niegdyś [jeszcze niedawno] pochłaniałem z zachwytem, stało się jedynie opasłym tomiszczem do walenia w łeb czasu i powolnym zabijaniem go, by dotrwać nocy. Dopiero dziś, na 370 stronicy zatrzymałem się na chwilę i zorientowałem, że przecież czytam, może nie z zachwytem, ale z ciekawością, która nie pozwala odłożyć książki na półkę i przejść do następnej. Wciąż pociąga mnie język tej prozy, przyznawanie się momentami do czasowej bezbronności, wyrażanie własnego zdania i nieraz jego zmienianie wraz z upływem czasu, ukazywanie własnych demonów bez wstydu...
[Jerzy Pilch - Dziennik]
Wczoraj psioczyłem, iż Pan Pilch przestał mnie zachwycać, że to, co niegdyś [jeszcze niedawno] pochłaniałem z zachwytem, stało się jedynie opasłym tomiszczem do walenia w łeb czasu i powolnym zabijaniem go, by dotrwać nocy. Dopiero dziś, na 370 stronicy zatrzymałem się na chwilę i zorientowałem, że przecież czytam, może nie z zachwytem, ale z ciekawością, która nie pozwala odłożyć książki na półkę i przejść do następnej. Wciąż pociąga mnie język tej prozy, przyznawanie się momentami do czasowej bezbronności, wyrażanie własnego zdania i nieraz jego zmienianie wraz z upływem czasu, ukazywanie własnych demonów bez wstydu...
26.03.2013
Wystan Hugh Auden - Nie zaznasz spokoju
Chociaż dzień przejrzysty i łagodny
Uśmiecha się nad wieżą twojego szacunku
I powróciły jego kolory, burza cię zmieniła:
Nigdy nie zapomnisz
Ciemności kryjącej nadzieję, nawałnicy
Zapowiadającej twój upadek.
Musisz żyć ze swą wiedzą.
Z tyłu, daleko, na zewnątrz ciebie są inni,
W nieobecnościach bez księżyca, o których nie słyszałeś,
Którzy na pewno o tobie słyszeli,
Istoty nieznanej liczby i rodzaju:
I oni cię nie lubią.
Powiedz, co im zrobiłeś?
Nic? Nic nie jest odpowiedzią:
W końcu uwierzysz - co możesz poradzić? -
Że naprawdę, naprawdę coś zrobiłeś;
Odkryjesz, że pragniesz ich rozśmieszyć,
Będziesz tęsknił za ich przyjaźnią.
Nie będzie nigdy spokoju.
Więc walcz, z taką odwagą, jaką masz
I po każdym ci znanym nierycerskim uniku,
Zostaw przejrzyste miejsce w świadomości;
Ich sprawa, jeśli jakąś mieli, jest teraz dla nich niczym;
Nienawidzą dla nienawiści.
Uśmiecha się nad wieżą twojego szacunku
I powróciły jego kolory, burza cię zmieniła:
Nigdy nie zapomnisz
Ciemności kryjącej nadzieję, nawałnicy
Zapowiadającej twój upadek.
Musisz żyć ze swą wiedzą.
Z tyłu, daleko, na zewnątrz ciebie są inni,
W nieobecnościach bez księżyca, o których nie słyszałeś,
Którzy na pewno o tobie słyszeli,
Istoty nieznanej liczby i rodzaju:
I oni cię nie lubią.
Powiedz, co im zrobiłeś?
Nic? Nic nie jest odpowiedzią:
W końcu uwierzysz - co możesz poradzić? -
Że naprawdę, naprawdę coś zrobiłeś;
Odkryjesz, że pragniesz ich rozśmieszyć,
Będziesz tęsknił za ich przyjaźnią.
Nie będzie nigdy spokoju.
Więc walcz, z taką odwagą, jaką masz
I po każdym ci znanym nierycerskim uniku,
Zostaw przejrzyste miejsce w świadomości;
Ich sprawa, jeśli jakąś mieli, jest teraz dla nich niczym;
Nienawidzą dla nienawiści.
13.12.2012
miód na duszę
wróciwszy do domu odkorkował butelkę pitnego miodu. podgrzał z plasterkiem pomarańczy ilość wypełniającą po brzegi wysoki kubek i na tym miał skończyć, ale w gruncie rzeczy drugi kubek nie był niczym złym. alkohol przyjemnie rozgrzewał ciało, dzięki czemu nie musiał włączać ogrzewania w komnacie. przeczytał dwa rozdziały ulubionej książki i zwyczajowo marudził autorowi, wypominając mu uśmiercenie dwójki bohaterów, których bardzo lubi, a może nawet kocha, bo przecież ma to do siebie, że zaprzyjaźnia się z fikcyjnymi postaciami i obdarza ich uczuciami łatwiej niż realnych ludzi. w tym momencie jego uwagę przykuła myśl, a raczej pytanie do samego siebie - ilu osobom mógłby z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że je kocha? przez chwilę zastanawiał się nad tym, ale po jakimś czasie skierował myśli na inne tory. pociąg jednak miał spore opóźnienie, przez co podgrzał kolejny kubek miodu, wciąż rozmawiając z autorem powieści, która stała się nieodłączną częścią jego życia. zdarza się, że pędzi z pracy na złamanie karku, bo doszły go wieści, że na mailu czekają kolejne rozdziały. rozdziały, które wiele razy były wybawieniem, a moment, w którym zasiada do czytania jest tym wyczekiwanym przez cały dzień. zdaje sobie sprawę z tego, że jest czytelnikiem nieznośnym, marudnym, wciąż zadającym głupie pytania, kombinującym w złych kierunkach, ale za to czytelnikiem nieznośnie wręcz szczęśliwym, który zagłębiając się w słowach przeżywa całą gamę emocji, którym pozwala się nieść w dowolnych kierunkach, od wściekłości, prze śmiech, po czarną rozpacz. a wszystko to prowokując do myślenia stwarza możliwość oczyszczenia.
jedyny myk polega na tym, że chciałby, aby to była niekończąca się opowieść
jedyny myk polega na tym, że chciałby, aby to była niekończąca się opowieść
1.11.2012
egzamin z oddychania
Lubisz być na dnie, prawda? Boisz się
tego, ale… lubisz. Coś cię w tym uwodzi. Im brudniej, im bardziej kleiście, tym
przyjemniej. To się zaczyna w dzieciństwie. Coś się zdarza, co potem rodzi
poczucie winy… i człowiek chce się sam… ukarać.
[Jan Jakub Kolski – egzamin z
oddychania]
11.07.2012
Powroty
>>Przyciskam czule twarz do pulchnych policzków poduszki, które, pełne i świeże, są niby policzki naszego dzieciństwa.<<
[Marcel Proust - W poszukiwaniu straconego czasu - W stronę Swanna]
Uwielbiam to zdanie, wracam więc do książki, którą już nie raz...Wstęp czytam Zezowatemu Szczęściu na głos. Ignorant zasypia w trakcie. Są tacy, którzy nigdy by nie zasnęli... lecz ich nie ma.
[Marcel Proust - W poszukiwaniu straconego czasu - W stronę Swanna]
Uwielbiam to zdanie, wracam więc do książki, którą już nie raz...Wstęp czytam Zezowatemu Szczęściu na głos. Ignorant zasypia w trakcie. Są tacy, którzy nigdy by nie zasnęli... lecz ich nie ma.
19.04.2012
Książka, która nie poznała smaku zakładki
Tego dnia nie mógł się doczekać od poniedziałku, od chwili, w której ujrzał plakat oznajmiający, iż 19 kwietnia odbędzie się premiera Więźnia nieba.
Rano irytował się tym, iż księgarnie otwierane są tak późno. W pracy ledwie mógł się skupić. Przebierał nóżkami i myślami był już pomiędzy półkami zapełnionymi książkami, już dreptał wyimaginowanymi ścieżkami Barcelony sprzed pół wieku… Dla wprowadzenia się w klimat powrócił do Cienia wiatru, czytał na wyrywki i przypominał sobie czas, gdy sięgnął po raz pierwszy po tę książkę. Przypominał sobie rozmowy na jej temat z Brooke i cytat o szwajcarskich czekoladkach, który zamieściła na blogu po lekturze. A później rozczarowanie Grą anioła… i nagle pojawił się strach, że Więzień nieba nie spełni oczekiwań. Ale gdy trzymał w dłoniach tę zaledwie niewiele ponad 300 stronicową książkę przypomniał sobie, co mu ostatnio napisała właśnie Brooke – „(…) po prostu baw się, czytając:)” Tak też uczynił. Zaparzył sobie dzbanek zielonej herbaty z jaśminem, zaopatrzył się w paczkę papierosów i schował pod kocem. W ciągu kilku godzin znalazł się poza światem, przeniósł się tam, gdzie czuje się ostatnio najlepiej – do świata słów, które wypełniły go barwnymi obrazami postaci i miejsc, których nie zna, a w których czuje się tak cudownie.
I może uciekanie w świat książek, to nie jest najlepsze rozwiązanie, może kiedyś trzeba będzie stawić czoło realnemu życiu, ale dlaczego nie ma tam uciekać, skoro poczuł się dziś taki szczęśliwy? Te kilka godzin, które zajęło mu zachłanne połykanie słów sprawiły, że dzisiejszy dzień był najszczęśliwszym od wielu miesięcy. I tego się będzie trzymał.
Jak zawsze zachwycił Fermin Romero de Torres :)
„Może gdybym w charakterze dekoracji stanął w witrynie w samych gaciach, to jakaś białogłowa, spragniona literatury i łasa na mocne wrażenia, weszłaby ponieść koszty, bo jak mówią znawcy, przyszłość literatury zależy od kobiet, a Bóg mi świadkiem, że jeszcze nie narodziła się niewiasta zdolna oprzeć się niebanalnemu urokowi tego góralsko szorstkiego ciała.”
[Więzień nieba, Carlos Ruiz Zafon]
Rano irytował się tym, iż księgarnie otwierane są tak późno. W pracy ledwie mógł się skupić. Przebierał nóżkami i myślami był już pomiędzy półkami zapełnionymi książkami, już dreptał wyimaginowanymi ścieżkami Barcelony sprzed pół wieku… Dla wprowadzenia się w klimat powrócił do Cienia wiatru, czytał na wyrywki i przypominał sobie czas, gdy sięgnął po raz pierwszy po tę książkę. Przypominał sobie rozmowy na jej temat z Brooke i cytat o szwajcarskich czekoladkach, który zamieściła na blogu po lekturze. A później rozczarowanie Grą anioła… i nagle pojawił się strach, że Więzień nieba nie spełni oczekiwań. Ale gdy trzymał w dłoniach tę zaledwie niewiele ponad 300 stronicową książkę przypomniał sobie, co mu ostatnio napisała właśnie Brooke – „(…) po prostu baw się, czytając:)” Tak też uczynił. Zaparzył sobie dzbanek zielonej herbaty z jaśminem, zaopatrzył się w paczkę papierosów i schował pod kocem. W ciągu kilku godzin znalazł się poza światem, przeniósł się tam, gdzie czuje się ostatnio najlepiej – do świata słów, które wypełniły go barwnymi obrazami postaci i miejsc, których nie zna, a w których czuje się tak cudownie.
I może uciekanie w świat książek, to nie jest najlepsze rozwiązanie, może kiedyś trzeba będzie stawić czoło realnemu życiu, ale dlaczego nie ma tam uciekać, skoro poczuł się dziś taki szczęśliwy? Te kilka godzin, które zajęło mu zachłanne połykanie słów sprawiły, że dzisiejszy dzień był najszczęśliwszym od wielu miesięcy. I tego się będzie trzymał.
Jak zawsze zachwycił Fermin Romero de Torres :)
„Może gdybym w charakterze dekoracji stanął w witrynie w samych gaciach, to jakaś białogłowa, spragniona literatury i łasa na mocne wrażenia, weszłaby ponieść koszty, bo jak mówią znawcy, przyszłość literatury zależy od kobiet, a Bóg mi świadkiem, że jeszcze nie narodziła się niewiasta zdolna oprzeć się niebanalnemu urokowi tego góralsko szorstkiego ciała.”
[Więzień nieba, Carlos Ruiz Zafon]
21.01.2012
Besson
Mrówka czytał Murakamiego, ale w związku z tym, że chwilę wcześniej czytał coś zupełnie innego, to Murakami wydał mu się płaski, płytki i nijaki. Zresztą ma swoją teorię Mrówka na książki – jeśli nie pozostawia na nich żadnego śladu (a kreślić na marginesach uwielbia), oznacza to, iż książka była kiepska, zupełnie jak seks bez finałowego orgazmu.
Inaczej było z książką, którą jakiś czas temu polecił Wu. „Przypadkowy mężczyzna” P. Bessona pozostawił w Mrówce subtelny posmak czułości, a i wiele słów z którymi się identyfikuje w niej znalazł. Choć nic prawdopodobnie nie przebije pierwszej książki autora, którą Mrówka czytał, a było to „Pod nieobecność mężczyzn”.
Istnieje słowo na określenie tego stanu: samookaleczenie. Myślę o ranach, które sam sobie zadawałem, niewidocznych gołym okiem, krwawiących do środka. Szramy na umyśle. One też mówią o mnie. Mówią, kim jestem.
[Prawdziwy mężczyzna]
W ulubionej księgarni czeka już „Babie lato” tego samego autora, więc cieszy się Mrówka jak dziecko, bo Besson należy do tych, od których niemożliwym jest oderwanie się, dopóki nie przeczyta się ostatniego słowa, a i wtedy nie można wstać i pójść dalej od razu, trzeba chwilę odsapnąć z przymkniętymi powiekami, poukładać sobie wszystko… i jest się troszkę cięższym po takich słowach, bo nasiąka się nimi, bo budzą emocje, bo pomimo braku happy endów dają nadzieję.
Inaczej było z książką, którą jakiś czas temu polecił Wu. „Przypadkowy mężczyzna” P. Bessona pozostawił w Mrówce subtelny posmak czułości, a i wiele słów z którymi się identyfikuje w niej znalazł. Choć nic prawdopodobnie nie przebije pierwszej książki autora, którą Mrówka czytał, a było to „Pod nieobecność mężczyzn”.
Istnieje słowo na określenie tego stanu: samookaleczenie. Myślę o ranach, które sam sobie zadawałem, niewidocznych gołym okiem, krwawiących do środka. Szramy na umyśle. One też mówią o mnie. Mówią, kim jestem.
[Prawdziwy mężczyzna]
W ulubionej księgarni czeka już „Babie lato” tego samego autora, więc cieszy się Mrówka jak dziecko, bo Besson należy do tych, od których niemożliwym jest oderwanie się, dopóki nie przeczyta się ostatniego słowa, a i wtedy nie można wstać i pójść dalej od razu, trzeba chwilę odsapnąć z przymkniętymi powiekami, poukładać sobie wszystko… i jest się troszkę cięższym po takich słowach, bo nasiąka się nimi, bo budzą emocje, bo pomimo braku happy endów dają nadzieję.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)