I nic tak nie cieszy jak zręczna robota ;) Marzenie - o "okrągłym" bluszczu - spełnione. Bo kto powiedział, że trzeba tylko marzyć o rzeczach trudno osiągalnych ? Podczas gdy ja naprawdę mam sporo "małych" marzeń ;)
A co do tarty. To hm... Jedzona w ten sam dzień zdawała się być za bardzo mdła. Może do zewnętrznej glazury mogłam dodać czegoś kwaśnego dla smaku, np. soku z limonki, albo posypać tartę większą ilością startej skórki... Nie wiem. Może borówki były za mało "borówkowe" w smaku. Nie wiem. Ale już na następny dzień była, jak dla mnie, smaczniejsza. Może powinno się ją podawać dopiero na drugi dzień ? A może po prostu nie jestem przyzwyczajona do prostego smaku tarty? Nie wiem. Domownicy wcale nie narzekali :) Tylko ja szukałam wad. :)
Ale w gotowaniu i pieczeniu, chyba trochę o to chodzi, żeby próbować, i poprawiać. Może następnym razem spróbuję z jeżynami ? Może ich smak będzie dla mnie wyraźniejszy. A tymczasem znikam na kilka dni. Potrzebuję jeszcze trochę czasu z latem ;) Zalegam jeszcze z letnimi lekturami. Szkoda tylko, że w tym roku, nie mam gdzie zawiesić hamaku...
Dobrego tygodnia .