Cypr pachnie figami...
To moja pierwsza myśl, kiedy się tam znalazłam. Wysiadłam z samolotu, poczułam uderzenie gorąca, a potem również jakiś lekki aromat, unoszący się w powietrzu. Zidentyfikowałam go dopiero w hotelu, kiedy jak dziecko musiałam obejrzeć każdy zakamarek i zawędrowałam pod olbrzymie drzewo figowe. Modliszki buszowały wśród liści a ja od razu zerwałam miękki, soczysty owoc, obrałam ze skórki i z wielką przyjemnością zjadłam. Smakował słońcem, latem, radością... A zapach unosił się w powietrzu...
Właśnie przeglądając zdjęcia na dysku zdałam sobie sprawę, że nie popełniłam żadnego postu pokazującego stricte moje wakacje i piękno tej wyspy.
Czy tęsknię za kryształowo czystą wodą Morza Śródziemnego, ciepłem, kwiatami hibiskusa we włosach? Za beztroskim wygrzewaniem się w promieniach południowego słońca i sączeniem drinków przy basenie? Chyba wszyscy znają odpowiedź.
Mogłabym tam mieszkać choćby dlatego, że klimat sprzyja kaktusom, rosną i kwitną jak szalone. A ja kocham kaktusy.
No i zabytki! Od czasów średniowiecza Cypr znajdował się pod wpływami Greków i Rzymian, a potem również Turków. Ma to odzwierciedlenie nie tylko w podziale administracyjnym wyspy (część grecka i turecka) ale i w mieszance niesamowitych ruin i innych pozostałości po wielkich kulturach.
My rezydowałyśmy na części północnej, zwiedziłyśmy więc wpisaną na światową listę UNESCO Famagustę, gdzie spacerowałyśmy po Starym Mieście, udało nam się wejść do XIII - wiecznego meczetu Lala Mustafa Paszy, przed którym rośnie 700 - letni figowiec! (zdj. 3 i 4 od dołu). Obejrzałyśmy też Miasto Duchów czyli dzielnicę Varosha, wymarłą w wyniku wojny, opuszczoną przez mieszkańców w ciągu kilku godzin. Jest to strefa zamknięta, można więc ją podziwiać jedynie zza murów.
Kolejnym wartym zwiedzenia miejscem były ruiny Salaminy, bardzo ważnego miasta na mapie antycznego świata (zdj. 5 od dołu). Jest to olbrzymi kompleks, aby go obejść w całości potrzeba kilku godzin, ale warto!
Na naszej trasie wycieczkowej znalazł się także Klasztor Apostoła Barnaby, gdzie leżą jego szczątki. A dla wielbicieli malarstwa sakralnego i historii - muzeum ikon i muzeum archeologiczne (zdj. 3 - 8 od góry).
Cypr leży w strefie klimatu subtropikalnego, co ma odzwierciedlenie w temperaturach tam panujących. My byłyśmy w ostatnim tygodniu sierpnia, a upały były nieziemskie. Najlepiej więc wybrać się właśnie na sam koniec polskiego lata lub jesienią. Wtedy jest znośnie. Ewentualnie na wiosnę, gdy wyspa jest dodatkowo "zielona" bujną roślinnością, zasiloną opadami deszczu.
Nie próbowałyśmy jako tak kuchni regionalnej, natomiast oprócz świeżych fig i arbuzów, zajadałyśmy się namiętnie marynowanymi oliwkami i miejscowymi serami - pychota!
Mam nadzieję, że zachęciłam Was do wakacji na Cyprze, albo choć do wzięcia go pod uwagę przy owych wakacji planowaniu :)