Pokazywanie postów oznaczonych etykietą film. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą film. Pokaż wszystkie posty

środa, 22 lutego 2017

Sztuka kochania

foto: kinówki.pl


Nie lubię polskich filmów.
Poza kilkoma współczesnymi wyjątkami, które jestem w stanie zliczyć na palcach jednej ręki, w naszej rodzimej kinematografii cenię klasyki typu "Seksmisja" czy "Miś".
Dlatego wyciągnąć mnie do kina na polskie dzieło graniczy niemal z cudem.
Udało się to niedawno mojej przyjaciółce, która przyleciawszy po dłuższej przerwie z Irlandii spragniona była łyka rodzimej kultury i sztuki.
Poszłyśmy więc na film, o którym ostatnio bardzo głośno, a mianowicie "Sztuka Kochania. Historia Michaliny Wisłockiej".
I o tym właśnie będzie dzisiejszy post. O pięknym i mądrym filmie i niezwykłej kobiecie.

Michalinę poznajemy w momencie, gdy jest osobą dojrzałą, pracuje w poradni i pomaga innym kobietom nie tylko w sferze seksu, ale życia małżeńskiego w ogóle.
Potem reżyser Maria Sadowska płynnie cofa nas w czas II wojny światowej, gdy bohaterka jest młodziutką dziewczyną i poznaje swojego męża, Stanisława. Przeżywa wielką miłość i... rozczarowanie seksem na tyle silne, że podsuwa mężowi swoją przyjaciółkę Wandę... Sama zaś zagłębia się w karierę naukową, żyjąc w takim (bardzo udanym zresztą!) miłosnym "trójkącie" przez wiele lat. Tyle, że życie lubi płatać figle...
Nie chcę Wam zdradzać za wiele szczegółów życia pani Wisłockiej, bo to one tworzą i budują ten film. Na pewno jest pikantnie, natomiast na poziomie. Chwilami smutno, chwilami śmiesznie, chwilami nostalgicznie.
Pojawiają się tutaj cudowne kostiumy i cały przekrój mody z tamtego okresu, sukienki szyte z zasłon i tego typu smaczki. A ja bardzo lubię styl retro!

"Sztuka kochania" zachwyciła mnie od pierwszej do ostatniej sceny.
To film dopracowany, z wielką dbałością o szczegóły, świetnie oddający klimat wojennej i powojennej Warszawy, a potem komunistycznych lat 70 i polskiej rzeczywistości.
Rewelacyjna gra aktorska Magdaleny Boczarskiej, która stworzyła postać wyrazistą, ludzką, kobiecą. Genialny Eryk Lubos - zakochałam się w jego magnetyzującym głosie, no kurcze facet ma w sobie "to coś" :)
Świetne role Jaśminy Polak i Justyny Wasilewskiej, aktorek, o których przyznam nie słyszałam wcześniej. Natomiast kradną uwagę widza i hipnotyzują. Jedna jako Tereska, druga jako Wanda.
Uwodzą również widza ci znani i lubiani, obsadzeni w rolach drugoplanowych: Borys Szyc, Danuta Stenka, Wojciech Mecwaldowski i Arkadiusz Jakubik.
Muzykę do filmu stworzył Jimek, zaś piosenka tytułowa w wykonaniu Ani Rusowicz "W co mam wierzyć" jest pięknym coverem utworu Miry Kubasińskiej i zespołu Breakout sprzed lat (i jak na cover, wyjątkowo udanym).

Weszłam na seans z nastawieniem "a co tam, obejrzę", wyszłam poruszona, zachwycona  i z dziwnie wilgotnymi oczami. Mam ochotę wybrać się drugi raz.
To chyba znaczy, że warto :)

środa, 3 sierpnia 2016

Pokuta

foto: filmweb.pl


Nie jestem wybitnym kinomanem.
Lubię kino lekkie, łatwe i przyjemne. Na pewno nie typowo "babskie" (kultowy podobno "Pamiętnik" obejrzałam dopiero w zeszłym roku i nadal nie rozumiem, o co tyle hałasu?).
Gdyby ktoś zaprosił mnie na seans i zapytał, czy wolę nową część "Thor'a" czy jakąś komedię romantyczną lub melodramat, poprosiłabym tylko o jakieś dobre miejsca, żeby lepiej widzieć Loki'ego :) Uwielbiam "Władcę pierścieni", wszystkie części "Obcego" czy "X man-ów".

A jednak filmem, który chcę Wam gorąco polecić, jeśli jeszcze nie oglądaliście, jest "Pokuta" (Atonement), zwycięzca Złotego Globu w kategorii Najlepszy Film Dramatyczny w 2008 roku, w tym samym roku zdobywca nagrody BAFTA. Ponadto nominowany w wielu innych kategoriach m.in. do Oscara czy Złotego Lwa na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji.

Melodramat, to raz.
Toczący się w czasie II wojny światowej, to dwa.
Co najmniej dwa powody, dla których sama nie powinnam go oglądać. Nie lubię takich sentymentalnych dzieł, zaś tematyka okołowojenna fascynuje mnie tylko w formie dokumentalnej.
Puszczono go na jakimś kanale telewizyjnym i włączyłam z sympatii dla Keiry Knightley i jako tło do "rzucania okiem" i obrabiania zdjęć w międzyczasie :)
Nie pamiętam po ilu minutach laptop wylądował na stole, a ja usiadłam wygodniej i wpatrzyłam się w ekran.
Napiszę Wam jedno - to jest bardzo dobry film!
Wzrusza.
Uczy, że nie wszystko jest takim, na jakie wygląda. A raczej jak my to interpretujemy...
Jak bardzo nieprzemyślane decyzje i pochopne wnioski mogą zniszczyć czyjeś życie...

Rok 1935. Narratorka opowieści, Briony Tallis ma 13 lat i bardzo bujną wyobraźnię, chce w przyszłości zostać pisarką. Jest bardzo ciekawa świata i zafascynowana swoją starszą siostrą Cecilią, ale jeszcze bardziej synem służącej, Robbie'm Turnerem. Nie wie, że ci dwoje są w sobie szaleńczo zakochani. Że podejrzane i podsłuchane fakty, są czymś innym, niż jej się wydaje i jakie niesie to za sobą konsekwencje.
Taki splot okoliczności sprawia, że kiedy wizytująca rodzinę nastoletnia kuzynka Lola zostaje zgwałcona, dziewczynka z całą stanowczością twierdzi, że widziała Robbie'go...
Cecilia wierzy w niewinność ukochanego, wyprowadza się z posiadłości i zrywa kontakt z rodziną, a kiedy ten zostaje wysłany na front II wojny światowej, jako pielęgniarka wyrusza za nim.
Mija kilka lat, wojenna pożoga w Europie trwa, zaś dorosła już Briony stawia pierwsze pisarskie kroki i pracuje jako pielęgniarka. Zdaje sobie już sprawę z tego, że swoim oskarżeniem zniszczyła życie starszej siostry i Robbie'go, teraz czas na pokutę...

Nie będę Wam zdradzać, jak ta historia się kończy.
Uwierzcie, jeszcze dłuższą chwilę po zakończeniu filmu po policzkach ciekły mi łzy wielkości groszków (rzadki widok :). Siedziałam i płakałam jak mała dziewczynka , nawet teraz pisząc ten post nie potrafię powstrzymać emocji.
Bo film naprawdę daje do myślenia.
Reżyseria : Joe Wright, scenariusz Christopher Hampton na podstawie powieści Ian'a McEwana.
Dodajmy do tego dobre aktorstwo - poza Keira Knightley występują tutaj również James McAvoy, Saoirse Ronan i Romola Garai - oraz świetną muzykę Dario Marianelli, za którą dostał w 2008 roku Oscara oraz Złoty Glob.

To chyba wystarczające powody, by usiąść wygodnie i obejrzeć "Pokutę". Nie ważne, czy lubicie "babskie" kino, czy macie gust tak spaczony jak ja :)


foto : filmweb.pl