Pokazywanie postów oznaczonych etykietą filmy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą filmy. Pokaż wszystkie posty

Filmy filmy filmy, cz. 2

wtorek, 30 listopada 2010

4 komentarze
Moje niedawne seanse: :)

1. Easy A/ Łatwa dziewczyna
Szczerze mówiąc, myślałam, że trafię na kolejną głupią komedię dla nastolatków, ale naprawdę miło się rozczarowałam! Ten film łamie kilka schematów: bohaterką jest inteligentna i pewna siebie dziewczyna, która ma wspaniałą rodzinę i nie musi potwierdzać swojego poczucia wartości tym, że pokocha ją jakiś książę z bajki. Poza tym jest autentycznie miła i ma dobre serce, a jej prześladowczynią nie jest wcale "najpopularniejsza dziewczyna z High School", tylko banda nawiedzonych dewotów. Opowieść zaczyna się od niewinnego kłamstwa: Olive, naciskana przez pseudoprzyjaciółkę, mówi, że w ostatni weekend straciła dziewictwo podczas "jednorazowej nocy". Plotka rozprzestrzenia się na całą szkołę, a Olive z różnych względów postanawia ją podtrzymywać. W końcu zyskuje sobie naaaprawdę złą reputację, ALE potrafi sobie z tym poradzić, i to z wdziękiem i humorem. Podobał mi się brak przesadyzmu i całkiem dużo naturalności w zachowaniu i dialogach postaci. No i rodzice Olive - odjazdowi! :)


2. Tara road/ Droga do Tary
Jest to ekranizacja powieście Maeve Binchy. Opowiada o dwóch kobietach: Irlandce Rii, która dowiedziała się właśnie o zdradzie męża i Amerykance Marlin, która przeżywa żałobę po nastoletnim synu. Los splata ich ścieżki niespodziewanie, kiedy obie postanawiają wymienić się na dwa miesiące domami (tak, dokładnie jak w Holiday :). Zmiana miejsca pobytu to znana recepta na chore serce, a i w tym przypadku, jak można się domyślać, przyniosła pozytywne skutki. W tle mamy jeszcze malwersacje męża Rii i zakończenie, które można określić jako: kobiety rządzą! Film w sam raz na przyjemne, niedzielne przedpołudnie.


3. Robin Hood
Długo się zbierałam, aby obejrzeć ten film, bo myślałam, że będzie nudnawy i pełen patosu. A tu wcale nie! Historia skupia się w dużej mierze na międzynarodowej polityce i wojnie, w której Robin jest tylko małym kamykiem, zdolnym jednakowoż poruszyć lawinę. Podobało mi się to, że został on przedstawiony jako łapserdak, szaławiła i awanturnik, a nie, jak to bywało w innych filmach, rycerz bez skazy. (Ej, no w końcu mówimy o Księciu Złodziei, napuszona mina Kevina Costnera jakoś nigdy mi do tego nie pasowała.) Oczywiście nie obyło się w jednym momencie od typowo hollywoodzkiej przemowy ku pokrzepieniu serc oraz zupełnie bezsensownej, za to efektownej bitwy. Ale niech! I tak film wychodzi na plus.


4. Breakfast with Scot/ Śniadanie ze Scotem
Ten film sprawił, że przez chwilę zapragnęłam być mężczyzną i wyjść za geja. :P Opowiada o męsko-męskiej parze: spokojnym, dobrze ułożonym prawniku Samie i byłym mistrzu gry w hokeja, obecnie sportowym prezenterze, Eriku. Ich życie się zmienia w momencie, gdy Sam zostaje obarczony opieką nad Scotem - synem zmarłej partnerki swojego brata, który obecnie przebywa w Rio i w nosie ma udawanie tatusia. Scot jest naprawdę dziwny. Plakat obok nie oddaje ani trochę jego dziwności: skłonności do śpiewania kolęd w październiku, noszenia biżuterii i przytulania się do każdego, nawet do swoich prześladowców. Eric mówi nawet do Sama, że Scot prawdopodobnie jest gejem (ale to nie nasza wina, dodaje, już wcześniej taki był!) No i tu leży pies pogrzebany: Erica, który generalnie swoją orientację utrzymuje w tajemnicy, Scot denerwuje i zawstydza. Doprowadza do szału. Trudno mu zaakceptować jego inność. I chyba właśnie o tym jest ten cały film: o akceptacji i miłości, która idzie z nią w parze. Naprawdę mi się podobał!


5. The Sorcerer's Apprentice/ Uczeń czarnoksiężnika
Disnejowska produkcja z Nicolasem Cage'm i Monicą Bellucci trochę mnie rozczarowała. W końcu, hej, Piraci z Karaibów to też Disney, a wyszło znacznie lepiej. Tutaj miałam wrażenie, że ktoś przeczytał podręcznik "jak pisać komercyjny scenariusz" i wprowadził go w życie. Główny bohater, Dave, to typowy student-umysłowiec, uzdolniony fizycznie (fizycznie od fizyki, nie od mięśni) kujon, który zakochuje się w koleżance humanistce. Historia nie byłaby może tak ekscytująca, gdyby nie to, że po drodze nasz bohater okazuje się potomkiem Merlina, zdolnym władać potężnymi magicznymi mocami. Tę radosną wieść przekazuje mu czarownik Baltazar Blake (tak, ta postać to wypisz wymaluj połączenie profesora Baltazara Gąbki i Syriusza Blake'a!), którego Dave zostaje uczniem. Razem muszą stawić czoła wrogom i wygrać miłość dziewczyny (każdy ma swoją dziewczynę i swoją miłość oczywiście). Niezłe, ale okropnie przewidywalne.


6. The Merry Gentelman
To jest dość niezwykła opowieść. Oto Kate, bita przez męża, ucieka od niego w siną dal i instaluje się w zupełnie nowym dla niej, nieznanym mieście. Nie lubi pytań o przeszłość, nie chce się wiązać z żadnym mężczyzną. Kiedy poznaje Franka - mężczyznę, który pomaga jej wnieść do mieszkania choinkę, jest mu wdzięczna za nienarzucanie się i milczące wsparcie. Tyle że Frank, moi mili, jest seryjnym zabójcą z lekkimi skłonnościami samobójczymi. Po swojej ostatniej "robocie" miał już skakać z dachu, kiedy powstrzymał go krzyk Kate - wtedy właśnie zobaczył ją po raz pierwszy. Kate zupełnie nie rozpoznaje Franka, a Frank, sam chyba siebie zaskakując, obdarza ją przyjaźnią. Nie obędzie się oczywiście bez perypetii, bo w śledztwo w sprawie zabójstw jest zaangażowany sprytny policjant, który na dodatek zaczyna czuć coś do Kate. Jest to cichy film, bez żadnych fajerwerków, operujący obrazami, mimiką twarzy, spojrzeniami. Trochę mnie denerwowała Kate, z tym swoim syndromem wiecznej ofiary, za to Frank był naprawdę słodki. Trochę inny bożonarodzeniowy film.

7. The Killers/ Pan i pani Kiler
Ashton Kutcher to ciacho, Katherine Heigl też jest niczego sobie i już dla tej dwójki warto obejrzeć ten film. Kutcher w roli Spencera jest po prostu rozbrajający, gdy robi słodkie oczy do Jen, swojej żony, niezgrabnie próbując jej wyjaśnić, dlaczego zataił przed nią dość ważną rzecz. Taką mianowicie, że przed poznaniem jej pracował jako szpieg. Rzecz wychodzi na jaw, kiedy dawni mocodawcy Spencera chcą się z nim skontaktować, a z bliżej niezidentyfikowanych powodów dom naszego małżeństwa nawiedza cała horda płatnych zabójców, pragnących fachowo  ich ustrzelić. To chyba nowy rodzaj komedii romantycznych, stworzony po to, by bawić i męską, i żeńską widownię. Nie wyszło źle.

Filmy, filmy, filmy

niedziela, 16 maja 2010

7 komentarze
Dzisiaj trochę z innej beczki. Obejrzałam ostatnio kilka filmów wartych opisania w krótkich słowach.

1. Shutter Island/ Wyspa Tajemnic
Film o tyle wyjątkowy, że każdego, kto go obejrzał należy zapytać o interpretację zakończenia. Są bowiem dwie, z tym że według mnie oczywiście tylko jedna jest prawdziwa. Wyspa Tajemnic nie jest horrorem, do klasycznego thrillera też jej daleko, ale trzyma w napięciu i wzbudza ogromną ciekawość. Leo gra szeryfa, który przypłynął na wyspę dla psychicznie chorych skazańców zbadać tajemnicze zniknięcie jednej z pacjentek. Coś z tą wyspą jest nie tak, w dodatku przeszłość szeryfa sprawia, że nie jest mu łatwo prowadzić śledztwo. Przemocy nie ma tu tak naprawdę prawie wcale, ale ta duszna atmosfera, potęgująca napięcie muzyka, złowrogie krajobrazy... nie oderwiecie się od ekranu.



2. Full Metal Jacket/ Pełny magazynek
Film z 1987 r. jest o wojnie w Wietnamie. Ale ale, spokojnie, nie jest to historia o heroicznych Amerykanach i wiecznej męskiej przyjaźni. Zaczęłam go oglądać "żeby sprawdzić o czym jest" i nie mogłam przestać. Połowa filmu opowiada o szkoleniu młodych chłopców na obozie dla rekrutów w USA. Druga połowa to Wietnam i ukazanie rzeczywistości do której ci nieopierzeni, nie wiedzący na co się porywają chłopcy byli przygotowywani. Ten film nie komentuje, tylko przedstawia. Wszystko dzieje się jakby mimochodem, jedna scena niekoniecznie wynika z poprzedniej, ale bezpośrednio się z nią wiąże. Wnioski widz musi wyciągnąć sam. Podejrzewam, że film ma 50 różnych den, których nie potrafiłam odczytać. ;) Polecam nawet tym, którzy organicznie nie znoszą filmów o wojnie.



3. Leap Year/ Oświadczyny po irlandzku
Zmiana klimatu. Słodka komedia romantyczna, dziejąca się w Irlandii. Amerykanka postanawia oświadczyć się narzeczonemu, który akurat wyjechał do Dublina.Wykorzystuje irlandzką tradycję pozwalającą kobietom to uczynić - ale tylko raz na cztery lata - 29 lutego. Po drodze wpada w mnóstwo kłopotów, z których ratuje ją uroczy Irlandczyk. Razem wyruszają w podróż po Szmaragdowej Wyspie, a co z tego wyjdzie oczywiście łatwo się domyślić. Gdyby nie ostatnia, naciągana scena, byłby to doprawdy milusi filmik. Krajobrazy i główny bohater to największe plusy tego filmu. I kilka naprawdę śmiesznych scen. Dla relaksu.





4. Boondock Saints/ Święci z Bostonu
Zostajemy przy irlandzkich klimatach. Jest to film z 1999 r., który zrobił wielką karierę mimo słabej promocji i dystrybucji. Do tej pory znajduje się na liście najlepiej sprzedających się DVD na Amazon.com. Poznajemy w nim dwóch braci, mieszkających w Bostonie Irlandczyków, którzy dosyć mają przemocy, mafii i ogólnie bezsilności policji wobec zła. Sądzą, że wiara nakazuje im pozbywać się złych ludzi, więc zaczynają to robić. W dość krwawy sposób. Film jest o tyle wyjątkowy, że zrobiono go w konwencji kryminału. Najpierw widzimy skutek działalności braci, policję, ciała, itd., a dopiero potem następuje rekonstrukcja akcji. Jest to dobry pomysł na oryginalny montaż, nadaje filmowi smaczku. Postacie głównych bohaterów zwalają z nóg, podobnie jak absolutnie absurdalny humor.  I muzyka naprawdę świetna. :) Warto wyrobić sobie zdanie o tym filmie, bo ma swoich fanów i przeciwników. Ja polecam!



5. The blind side/ Wielki Mike
Film jest oparty na prawdziwej historii. Oto wyrzutek społeczeństwa, wielki, czarnoskóry, niezbyt bystry syn narkomanki, trafia całkiem przypadkiem pod skrzydła bogatej, wierzącej, republikańskiej kobiety - żony mężowi i matki dwójki dzieci. Postać grana przez Sandrę Bullock widzi w nim człowieka, widzi jego możliwości, chce mu pomóc w osiągnięciu sukcesu w jedynej rzeczy, w której Mike jest dobry - w grze w futbol. Miło mi się oglądało ten film. Naprawdę odświeżająco jest zobaczyć obraz o bezinteresowności, dobroci, miłości i wcielaniu w życie chrześcijańskich zasad. To, że ta historia zdarzyła się naprawdę robi wielkie wrażenie!



6. Invictus/ Niezwyciężony
W życiu nie myślałam, że się poryczę na filmie o futbolu amerykańskim. A jednak, a jednak. Film opowiada o tym, jak Nelson Mandela po objęciu urzędu prezydenta RPA postanowił zrobić coś, co pomogłoby skleić rozdwojone południowoafrykańskie społeczeństwo. Wymyśla, że sposobem na to będzie futbol. Nie tylko nie dymisjonuje dotychczasowego kapitana drużyny narodowej, ale spotyka się z nim i powierza misję - zwycięstwo w Mistrzostwach Świata. I ten film jest o zwycięstwie. Nad samym sobą, nad uprzedzeniami, nad straszną przeszłością, która rzuciła cień na społeczeństwo RPA. Wspaniała rola Morgana Freemana, który pokazuje Mandelę z wszystkimi jego słabościami i smutkami. Film jest odrobinę tylko patetyczny, ale też radosny, dający nadzieję. Ku pokrzepieniu serc.



7. Weisse Band/ Biała wstążka
Zdobywca Złotej Palmy, moim zdaniem całkowicie zasłużenie. Ten film robi ogromne wrażenie, ani przez chwilę nie nudząc, nie drażniąc, nie dając widzowi do zrozumienia, że "my tu robimy wielkie kino, jak tego nie rozumiesz to wynocha". Jest ascetyczny do bólu i nie komentuje ani słowem tego, co przedstawia. A przedstawia system społeczny i sposób wychowywania dzieci w małej, niemieckiej wiosce, tuż przed wybuchem Pierwszej Wojny Światowej. Zawiązuje się intryga, bowiem w wiosce zaczynają dziać się dziwne rzeczy - tajemniczy wypadek doktora, pobicie syna barona... W wiosce każda osoba - chłopi, lekarz, położna, nauczyciel, pastor, zarządca, baron - zna swoje miejsce. Rzeczy toczą się swoją koleją, więc te niezrozumiałe wydarzenia bulwersują całą społeczność. 
 Opowieść, mimo że prowadzona z punktu widzenia młodego nauczyciela, śledzi losy wioskowych dzieci, skupiając się przede wszystkim na potomstwie pastora. Nie znęcano się nad nimi, w każdym razie nie świadomie, ale represyjny system wychowania, niemożność buntu i przekonanie o tym, że każdy zły czyn powinien spotkać się z bezwzględną karą sprawiają, że w dzieciach rodzi się agresja. Film zaczyna się słowami nauczyciela, który mówi, że być może te zdarzenia wyjaśniają w pewien sposób to co zdarzyło się później. Później, czyli za dwadzieścia lat, kiedy dzieci dorosną i przyjdzie im decydować o przyszłości kraju. Jaka to przyszłość była, wszyscy wiemy... Nie mogłam przestać myśleć o tym filmie jeszcze przez kilka dni. Naprawdę warto obejrzeć.