Czuwając nad nią Jean-Baptiste Andrea 8,0

ocenił(a) na 75 tyg. temu Na chwilę przed "przejściem na tamtą stronę" (gdzie Charon już czeka na brzegu Styksu),nie mogąc wyrzec się swojej przeszłości, a chcąc - być może- "ulżyć swojej duszy", snuje Mimo swą opowieść - o życiu i tworzeniu. Kto tutaj jednak- w tej opowieści- jest prawdziwym rzeźbiarzem artystą? Czy na pewno Mimo, który - pomimo talentu- raz, jeden jedyny raz "dotknął palcem tajemnicy bogów" tworząc swoje owiane tajemnicą dzieło, czy może jego przyjaciółka Viola- która nie mając zapewne nigdy rzeźbiarskiego młotka i dłuta w ręce - finalnie wyrzeźbiła swoją własną rzeźbę- artystę Mimo Vitaliani? I kto tutaj życiowo "pofrunął" dalej- on którego ambicją było zarabianie pieniędzy i bycie "trochę lepszym, niż kiedyś", w dzieciństwie i młodości, czy ona- "renesansowa dziewczyna", z głową nabitą ideami i książkową wiedzą, idąca na przekór swoim czasom, balansując wciąż na granicy rozsądku i szaleństwa?
.
Historia jednej rzeźby staje się więc w ustach Mimo- na moment przed swoją śmiercią gdzieś we włoskim klasztorze- historią jednej relacji, gdzie sam Mimo raczej nie jawi się nam jako artysta, a jako "zwykły szalbierz", gdzie pod pozorami dorosłości i dojrzałości ciałem- ciągle tkwi w nim mentalnie 16-latek. Szkoda, że wierząc w to, że jest "lustrzanym odbiciem" Violi, jest jedynie tym odbiciem, nie mając charyzmy, ani siły charakteru. Stąd też na tle chyba całej rodziny Orsinich wypada jako postać trochę bezbarwnie. "Niskorosłość" ma tutaj może więc także wymiar symboliczny- zarówno w kontekście ciała, jak i ducha.
.
Trochę przeszkadzało mi w opowieści głównego bohatera to kroczenie myślami wciąż w cieniu swojej przyjaciółki, to skoncentrowanie się wciąż na niej, bez tego jednego choćby samodzielnego kroku w dojrzałość i samodzielność. Być może oczekiwałam też zbyt wiele - pogłębionej wiwisekcji psychiki artysty -twórcy- rzeźbiarza, z obrazem jego wewnętrznych walk i twórczych zmagań. Tymczasem jego postać, jak i sam styl snucia przez niego opowieści okazał się - mimo wszystko- lekkim rozczarowaniem.
.
Doceniam natomiast całe społeczno- polityczne tło. To dzieje jednostki na tle zawieruchy dziejów, gdzie oglądamy narodziny faszyzmu, włoskiej mafii, uzyskanie praw wyborczych przez kobiety. Gdzie znajdziemy także odniesienia do sztuki (freski, rzeźba) oraz włoskiej opery. Ciekawa jest konstrukcja powieści, gdzie opowieść głównego bohatera- rzeźbiarza przeplatana jest informacjami na temat tajemnic wokół jego największego dzieła. Fabuła, swoją czasową rozpiętością obejmująca kilkadziesiąt lat, jest dosyć angażująca, choć zabrakło mi w tej powieści tego czegoś ulotnego, nienazywalnego, efemerycznej głębi, którą poczułam w innej powieści tego pisarza - "Diabły i święci". Stąd ten niedosyt, jaki towarzyszył mi po przewróceniu ostatniej strony. Także w kontekście stylistyki, którą cechuje lekkość pióra i która może stanowić tak samo atut, jak też - moim zdaniem- czasami sprawiać wrażenie zbytniej naskórkowości.
Finalnie polecam, by się zmierzyć.