Get all 149 Pagan Records releases available on Bandcamp and save 75%.
Includes unlimited streaming via the free Bandcamp app, plus high-quality downloads of Kochanowski, Mothers, Gorzkie plony, Do wirów, do krzyków, poświaty, bez|kres, Monumenty, Parasite, and 141 more.
1. |
Bezdech
05:00
|
|
||
|
Jasność zgęstniała cicho jak dym
Przez kruchy oddech spoza świata
Niebo zamknęło sklepienie chmur
A droga drżała pod ciężarem lata
Ciężko, leniwie od upału
Przez suche trawy płynie suchy szmer
Spływa gorący potok potu
Tak cicho, prawie jak we śnie
Zetlały liść skruszał pod palcami
Źdźbło pękło w suchym trzasku
Tumany kurzu i odległy cień
Rozkwitł bujny kwiat słońca - ginę w blasku
Na rozżarzoną
białość
spada
dzień
Zbliża się biały, słodki letarg
Smaga po twarzy i tak z wolna szepce
Myśli bez słów, co tylko raz słychać
Zabierze, jeśli tylko zechce
Zwiewna jak motyl i biała śmiercią
W czerwieni maków i sierpa złocie
Twarz ginie w aureoli żaru
Ostrzem rysuje znaki wieczności
Usypia mnie swoją ospałością
Ponad falami błyszczącej krwi
Przypływ i odpływ, przypływ i odpływ
z moich świeżo otwartych żył
|
||||
2. |
Urok
04:56
|
|
||
|
“Czarownicami są stare baby napiętnowane
jakąś ułomnością, lub bardzo szpetne
Żadna atoli baba, posiadająca nawet jedno i drugie
bez wiedzy i woli Diabła czarownicą nie zostanie”
Usłysz me wołanie, o córo ciemności
Zrodzonaś ze światła, lecz mrok cię przyzywa
W mądrości wiekowej połączymy kości
Twe lico zmarszczonym pięknem mnie zachwyca
Łojem z kreta natłuść piersi i uda wysmaruj
Chwyć ożóg i w górę! - ku szczytowi dachu,
ku polanie, ku bagnom, lub wierzchołkom góry
Tam siostry twe przyszłe na ciebie czekają
Lecz ostatnia próba - każda chwyci miotłę
Wychłostane plecy czarną krwią spływają
Lud się będzie ciebie bać, ale i prosić o rady
Sama wybierz, czy chcesz dać śmiech czy szloch
W każdej ropusze będą widzieć twoje oczy
i omijać z daleka, spluwając ukradkiem w piach
…By się chronić od czarów, na cmentarzu nocnym
z trzech najstarszych grobów po trzy szczypty ziemi
wsypać do kwaterki okowity mocnej
i jednym tchem wypić, aż się w oczach mieni!
Inni rozpalają w piecu wielki ogień. Gdy płonie
wlewają weń garniec zepsutego mleka
i łapiąc żelazne widły mocno w dłonie
gdy trzy razy pchną - wiedźma ociemnieje…
Niechże piorun spichlerz spali
Żyto stłucze grad, rzepę zjedzą larwy
Matce ospę, dziecku ból, ojcu trąd
Babce dur, kumie ropnie - a sąsiad już martwy
|
||||
3. |
Niedola
04:34
|
|
||
|
…Cóże po piekle, skoro piekło tutaj!
Diabelskie głosy okrutnie drwią
Stare rany palą, nowe goić się nie chcą
Stęk belki. Twarz obrzękła krwią…
Noc była duszna, cicha, tylko raz pies zawył
Potem mówiono, ktoś widział powóz, co mknął
w stronę jego domu
Rumaki - straszydła,
iskry sypią spod kół
Woń siarki plugawa, obrzydła
niosła się jak obłok
Gdy ptak kończył pieśń i pierwszy kogut zapiał
bujał się jeszcze lekko. Wrzask przeszył poranek
Wybiegła zapłakana, “Obwiesił się!”, wrzeszczała
Wtedy na to hasło słońce jakby zgasło,
wicher okrutny dąć zaczął. “Biada!”, krzyknął ktoś,
“Diabły teraz wiedzą, że mogą duszę porwać!”
O biada
O biada
Oto się ziści
Ze smutku
Ze strachu
I z nienawiści
Wiatr zawył i wystrzelił, w rubasznej radości
zerwał z domów dachy. A diabły, na sznurze
ciągną po przestworzach nieszczęśliwą duszę
Rumaki - straszydła,
iskry sypią spod kół
Woń siarki plugawa, obrzydła
niosła się jak obłok
Cóże po piekle, skoro piekło tutaj -
Diabelskie głosy okrutnie drwią
Stare rany palą, nowe goić się nie chcą
- myślała, wiążąc chustę wdowią
|
||||
4. |
Ohyda
04:47
|
|
||
|
Czy to szept, czy to szelest płaszcza
Rozbłysk latarni oczu w mroku drzew
Nikt o nas nie wie. Nów skrył nas przed światem,
a my - kryjemy strach. Rozległ się obrzędowy śpiew
i ciężki dym spowił nasze ciała,
a ciała zaczęły zwijać się w kręgi.
Krew ryczy w żyłach, lecz widzę wyraźnie. Tak, jak mówią księgi:
…Ziemia się rozedrze, otchłań cieni pełna...
Do wirów! Do krzyków! Póki noc jest ciemna
krąg się zacieśnia. Białe oczy - czarna ślina
Rwij włosy, rwij szaty! Nie zabraknie wina!
Weź nóż, weź sztylet - do ciała, do krwi,
pij rosę, pij jad, pij pot, pij łzy!
Coś przypełzło cicho. Rośnie, zerka, dyszy
Czy to jawa? Czy mi się to śni?
Cień otchłani, lecz głodny i spragniony
Przyjdź! Przyjdź! Z mej czary będziesz pił!
Wyssać ciężką, brunatną, brudną krew
z ohydnych ust, jak liszaj lepkich,
połamać kości i rozerwać mięso
Szukać wśród mgieł, w ich głębi
pić gęsty śluz, słodki jak trucizna
Wstrząsy jak najmocniejsze! Piana i wścieklizna!
I płonąć, spadać w dół, bez duszy i bez tchu
Wschodzi jutro, a pożar nocy przycicha
W brudzie i na kolanach, lecz nie żałuję snu
opadam na mech. Las ciężkim deszczem oddycha.
“A nad zarysem nagich drzew
Nie ma nic! Tylko chmury
Odrodzeni z głębin - patrzymy
Pusto, bez końca w górę”
|
||||
5. |
Brzask
05:01
|
|
||
|
To bodaj znów tak dobrze znana przestrzeń - głębia/otchłań
Z granicą tak cienką, że można ją przegapić
Odbicie na powierzchni - wciąż za daleko, by sięgnąć,
a jutro jeszcze nie nadeszło, i może nigdy nie nadejść.
Lecz wstaje poranek, którego nikt nie chce
Słońce w sinej poświacie nie grzeje, a parzy
w bólu, który zwie się czasem albo strachem,
albo wstydem, troską, głodem lub upokorzeniem
Zobaczyłam moje oczy szeroko otwarte - innymi oczami
Zaśmiałam się, i zamilkłam innymi ustami
“Dotknęłam ściany, by stwierdzić, że mur
nie jest ścianą, lecz zasłoną chmur”
I wstaje poranek, którego nikt nie chce
Słońce w sinej poświacie nie grzeje, a parzy
Kto nie zaznał szczęścia, nigdy go już mieć nie będzie
Kogo sen nie zmorzył, nigdy już nie zaśnie,
nasz głos zaraz umilknie. Bańka pęknie, ale
jeszcze patrzymy - jeszcze chwilę - w dal,
w kolejny koniec świata, który niezauważenie,
w bezgłośnym wybuchu brzasku -
obudził nowy świat
“Dotykam deszczu, kiedy cicho pada
nie deszcz, lecz czarny kurz opada”
|
||||
6. |
Zatracenie
04:37
|
|
||
|
W samym sercu nocy i w blasku miesiąca
sen mój - lub koszmar - właśnie miał się spełnić
Cmentarz był cichy, ziemia - parująca
Słyszałam, przysięgam, szepty długowiecznych
Suknię mą jedwabną krwią tam ubrudziłam
Cień mój tańczył z duchem już zamilkłych pieśni
Mogiła jeszcze świeża, zwiędłym kwieciem pokryta,
Tak łatwo do dołu zejść
Trumna jak nowa, wieko opadło
wątły płomień świecy oświetlił mój grzech
Proroctwo śnić -
płomień zuchwały spopieli nieba
Z kielicha winy do rana pić
Choćby gorycz miał mą przelać
W samym sercu nocy i w blasku miesiąca
sen mój - lub koszmar - właśnie miał się spełnić
…dotknęłam ustami jego sinych lic
Dreszcz przeszył kurz. Powieki drgnęły,
przysięgam na duszę!
Oko szkliste w nicość spojrzało
Czy to uśmiech blady? Co się ma stać, już się stało!
Proroctwo śnić -
płomień zuchwały spopieli nieba
Z kielicha winy do rana pić
Choćby gorycz miał mą przelać
Przybądź, zjaw się, o duszo zwiewna
Imię twe wiatrem co niesie szept mglisty
Przybądź, jam kochanka niepewna
Przybądź, duchu wiekuisty…
o t o j e s t e m
Brzuch jak marmur, lędźwie jak z kamienia
Palce tańczą tak szybko, jak pierś ma faluje
Oparta udami o dwie ściany trumny
W rozkoszy okrutnej trupi jad scałuję
Odór śmierci tak silny, że aż łzy wyciska
pleśń jak haft mu zdobi koszulę sparciałą
drapię skórę do krwi - lecz krew już zastygła,
serce pęka, ciało drży, duszę rozerwało!
|
||||
7. |
Mogiła (outro)
01:31
|
|
||
If you like Do wirów, do krzyków, you may also like: