Niewydana bajka
Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Niewydana bajka | |
Wydawca | Cyrulik Warszawski, R. 1, nr 17 | |
Data wyd. | 1926 | |
Miejsce wyd. | Warszawa | |
Tłumacz | anonimowy | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
Zdarzyło się, że pewien malarz namalował niewielki, ale doprawdy znakomity obraz i postawił go przed lustrem.
— To zwiększa przestrzeń, łagodzi kolory i obraz jest jeszcze ładniejszy. Żyjące w lasach zwierzęta dowiedziały się o tem od domowego kota, który cieszył się śród nich wielkim mirem, jako że był taki wykształcony, taki kulturalny, tak dobrze wychowany dystyngowany, a przytem opowiadał im wiele takich rzeczy, o których nigdy dotąd nie słyszały, a które rzucały wiele wątpliwości w duszę.
Opowiadanie kota o obrazie zaciekawiło ogromnie zwierzęta. Zasypywały go pytaniami, chcąc bodaj coś nie coś zrozumieć.
— Co to jest obraz?... Opowiedz nam.
— Jest to zupełnie płaski przedmiot, bardzo płaski, niezwykle płaski i bardzo ładny, tłumaczył kot.
Odpowiedź zaciekawiła jeszcze bardziej i zwierzęta za wszelką cenę postanowiły zobaczyć i przekonać, „co to jest obraz“...
Niedźwiedź zadawał rzeczowe pytania: Co sprawia największą przyjemność w obrazie?
— Patrzenie na niego, mówił w ekstazie kot, to jest cudowne... a lustro...
— A co to jest lustro? — pytała nieinteligentna krowa.
— Lustro to jest dziura w ścianie, wymijająco i niechętnie tłumaczył kot. Patrzycie w tę dziurę i widzicie w niej czarujący obraz... tak piękny i zachwycający, że niepodobna powstrzymać się od radosnego mruczenia...
Osioł, który dotychczas nie odzywał się wcale, zaczął wykładać wszystkie wątpliwości i podejrzenia, które stłoczyły się w jego głowie, przyczem dla wzmocnienia argumentacji, ryczał w niebogłosy: — Otóż, wydaje mu się, że jeżeli dla opisania zwykłego płaskiego przedmiotu, trzeba posługiwać się tyloma superlatywami, to mimowoli umysł krytyczny powinien przedewszystkiem zbadać, czy, jak i dlaczego „nie możnaby tego określić, zwyczajnie i poprostu, naprz.: dobre siano, smaczna woda i t.d.“
Słowa, wypowiedziane przez osła, wywarły pewien wpływ na zwierzęta, jednak osioł nie był zbyt lubiany i miał nieszczególną opinję, dlatego zapewnie rozległo się kilka ironicznych okrzyków.
Osioł, dumnie osamotniony, upierał się przy swojem zdaniu i wreszcie oświadczył, iż istnieje jeden tylko sposób rozstrzygnięcia sporu.
Aby przekonać wszystkich o tem, że racja jest po jego stronie, gotów jest pójść sam, spojrzeć w dziurę, która nazywa się lustrem, a później opowie wszystkim, co widział, „Chyba wierzycie mi, wiecie, iż jestem uczciwy“...
Wiedziano, że jest dość głupi, aby być uczciwym i dlatego zażądano, aby natychmiast poszedł zobaczyć obraz i lustro.
Osioł stanął pomiędzy obrazem i lustrem. Oczywiście obrazu nie widział. Wróciwszy do zwierząt, osioł po długich przygotowaniach, chrząkaniach i przybieraniu najuroczystszych póz, rzekł:
— Kot skłamał. W dziurze nie było nic. Żadnego płaskiego przedmiotu nie widziałem. Żadnego cudownego obrazu nie było. Naprzeciw mnie stał pewien dość okazały osioł, o bardzo mądrym wyrazie twarzy i przyjaźnie uśmiechał się do mnie. Widok był dość sympatyczny, ale o zachwycającym obrazie wogóle nie może być mowy, bo go nie było wcale.
— Czy aby dobrze przyjrzałeś się tej dziurze, czy podszedłeś blisko?... — pytał sędziwy Gati, stary słoń, wielokrotnie opisywany przez powieściopisarzy.
— Widziałem go wyraźnie. Sądzisz, że bałem się i patrzyłem zdaleka... otóż, stałem tak blisko, że dotykaliśmy się mordami...
— To ciekawe... O ile mi wiadomo, osioł nigdy nie kłamie... Niech pójdzie kto inny. Misiu, idź ty. Spójrz w dziurę i opowiedz nam, co widziałeś.
Niedźwiedź wrócił.
— Kłamie jeden i drugi. I kot i osioł. W dziurze jest niedźwiedź.
Zdumienie zwierząt było olbrzymie. Każdy chciał dociec prawdy. Namiętności grały. Najbardziej obłudne zwierzęta wołały wielkim głosem: „Prawdy! Prawdy!... Co jest w dziurze?...“
Gati posyłał ich po kolei.
Poszła krowa. Wróciła. Nie widziała nic prócz krowy.
Tygrys widział tygrysa.
Lew — lwa.
Śmierdziel — skarżył się na przykry zapach idący z dziury. Tam jest śmierdziel.
Stary Gati rozgniewał się i oświadczył, że sam pójdzie, chociaż mu z trudem przyjdzie. Miał dużo lat i trąbą włóczył po ziemi. Kiedy wrócił, usadowił się pośrodku wielkiego koła i zaczął gromić zwierzęta; „Jesteście obłudne, kłamliwe istoty! Cóż za niski poziom umysłowy i moralny! Okłamywać się wzajemnie, wprowadzać w błąd jego... starego Gati... przecież w dziurze jest słoń... To widoczne na pierwszy rzut oka.. Dlaczego więc kłamiecie?...“
— | — | — | — | — | — | — | — | — |
Na uboczu siedział kot i myślał:
„W każdym tekście można odnaleźć, co się komu podoba, jeżeli stanie się między nim, a zwierciadłem swej fantazji. Może nie zobaczycie tam swoich długich uszu, ale one z pewnością tam będą“.