Obrobiłam się "kwartalnie" to teraz obijactwo mogę uskuteczniać, przez chwilę albo dwie ;) Łażę więc sobie po blogach, podczytuję, czasem się w dyskusję włączę (z naciskiem na czasem!). Łażę po zaprzyjaźnionych, a swój jakoś omijam szerokim łukiem.
Nie powiem żeby nic się nie działo, żebym nie miała o czym pisać ...
No bo i w kinie znów byłam ("Sędzia" ciut długi, ale wart obejrzenia), i na imprezie u teściów syna byłam (udanej bardzo), a i na kawie z tiramisu parę razy z bliższą rodziną ... też byłam.
itp itd
Wciąż gdzieś latam, wciąż coś załatwiam, jeszcze dentysta mnie czeka i takie tam przyjemności wątpliwe! A kolejka książek do przeczytania coraz dłuższa, aż wstyd :(
Ostatnio przez koleżankę, która jest redaktorem magazynu Obsesje, poznałam Ewę Gogolewską-Domagałę i jej blog (jest u mnie w linkach), no i oczywiście jej książki (już mam na półce, to one między innymi robią tę kolejkę). Jak nie zdążę wcześniej to zabiorę obie do pociągu, szybko podróż minie. Ale to jeszcze troszeczkę, bo dopiero ostatni weekend listopada planuję przedłużyć i w Katowicach spędzić.
A jeżeli już jesteśmy przy wyjazdach to mam dla Was zagadkę
- co to jest gołym okiem widać, ale kto wie, gdzie to jest?
zdjęcie robiłam komórką więc bez rewelacji,
ale klimat tego przybytku chyba oddaje?
:)