Showing posts with label dom. Show all posts
Showing posts with label dom. Show all posts

Monday, 21 April 2014

Koniec przerwy!

Z okazji Wielkanocy odpoczęłam. Szczególnie od myślenia, które ostatnio jest niebywale zintensyfikowane - czas przeprowadzki zbliża się wielkimi krokami i trzeba planować, załatwiać, aż zwoje mózgowe zaczynają się rozgrzewać do czerwoności. Czuję się zapewne jak generał przygotowujący się do ostatecznej rozgrywki - zapewne, albowiem generałem nie byłam nigdy, choć w dzieciństwie marzyłam, by zostać żołnierzem a następnie marszałkiem wojska.
Decyzje również trzeba podejmować rozmaite, a jak podobno mawiał sam Napoleon, dobra decyzja to szybka decyzja. Nie ma się co zastanawiać, bo inaczej ucieknie okazja sprzed nosa.

Szybką decyzją był zakup stodoły z bala, do rozebrania i przeniesienia. Mój wykonawca remontowy pojechał ją obejrzeć, a tu o wykonawcy muszę słówko wtrącić, albowiem znalazłam go niby przypadkiem, kiedy odwiedzał kogoś dobry kawałek od swojego miejsca zamieszkania. (Jak wiadomo przypadki nie istnieją, wszystko jest w górze zapisane.) Szukałam kogoś, co mi strzechę położy.
Okazało się później, że fachowiec to jeden z najlepszych w okolicy, w jednym z okolicznych miasteczek postawił ponad 100 tradycyjnych kaflowych piecy, występował nawet w TV Białystok a jego praca to równocześnie jego pasja, w którą wciągnął syna. Jak panowie remontowali mi dom, bez niczyjego nadzoru, to sołtys później dziwował się że panowie ani nie zrobią sobie przerwy na pogawędkę, tylko pracują i pracują, ani majster nie zapyta gdzie tu flaszkę kupić - co to za majster taki? No cóż, trafił mi się naprawdę znakomity, mogę mu powierzyć remont i wiem że będzie w 101% wykonany dokładnie tak, jak sobie tego życzę. Współpracuje nam się bardzo dobrze - na telefon i maila!

Tak więc poprosiłam wykonawcę, by pojechał zobaczyć stodołę, okazało się że jest w idealnym stanie, sucho pod dachem, żadne bale ani krokwie nie wymagają wymiany. W dodatku całkiem niedaleko od naszej wioski, z dobrym dojazdem do siedliska.

Stodoła została więc zaklepana jeszcze przed Świętami, tak więc o dach nad głową dla zwierzaków juz się nie muszę martwić, będzie odpowiednia ilość budynków - jeszcze tylko boksy dla tryków, ogrodzenie i można się wprowadzać!

Zaklepałam też już jagnięta rasy Herdwick, te "uśmiechnięte chmurki" o nieprzemakalnej wełnie. W drugim tygodniu maja jadę zobaczyć jagnięta rasy Llanwenog, które właśnie się rodzą. Jeszcze wypada znaleźć owce rasy Suffolk, dla baranka, którego podaruje mi mój weterynarz ze swojej hodowli.

I na zakończenie pochwała dla kozy, Becky - Anjo Cressida - która odrzuciła swojego malucha, dzisiaj w dziewiątym dniu swojej pierwszej laktacji, dała juz ponad cztery litry mleka! Nie pasie się na trawie wogóle, żywiona jest owsem z dodatkiem sieczki i suchych wysłodek, sianem i odrobiną marchwi i pietruszki. W przyszłym roku sprawdzimy jej pełną mleczność, kiedy wyjdzie na pastwisko. Bardzo się cieszę, że podjęłam decyzję by hodować rodowodowe, rasowe kozy.


Tuesday, 8 April 2014

"Nadejszła wiekopomna chwiła" czyli pierwsza z wielu rocznic

Słowami Kaźmierza Pawlaka, z trzeciej części trylogii pt "Kochaj albo rzuć", bo wiekopomna chwila rzeczywiście nadeszła.

Dokładnie rok temu, 8 kwietnia - gdybym wierzyla w przypadki, powiedziałabym: nadzwyczajnym zbiegiem okoliczności - ale jako w przypadki nie wierzę absolutnie: tak więc 8 kwietnia roku zeszłego, droga zaprowadziła nas do starego drewnianego domku, tuż przy samej granicy Polski, w cichej wiosce z brukowaną drogą i bocianim gniazdem. Na blogu było opisane.


Dom już jest po remoncie, z nowym dachem ze strzechy słomianej, wymienionymi balami i przebudowanym kominem, jeden chlewek przeszedł remont, drugi własnie zaczyna... Idziemy pomału, ale systematycznie do przodu, co prawda plany kompletnej przeprowadzki późną wiosną lub wczesnym latem tego roku nieco się przesunęły, ale oboje z Chłopem jesteśmy zdeterminowani, by osiąść w tym roku. A jak wiadomo - jeśli czegoś się naprawdę chce, to się to osiąga. Plan jest, a plan jest niezbędny, bo gdyby chodziło wyłącznie o przeprowadzkę, to planu nie potrzeba, przy przeprowadzce wystarczy zapakować pickupa, albo dwa pickupy, dwie przyczepy, i hajda przez Europę. Jedyne 1800 kilometrów z promem po drodze.

Plan jest niezbędny do przewiezienia:
- stada koni
- stada kóz
- stadka owiec
- jeszcze mniejszego stadka alpak
nie wspominając psów i kotów, bo kury oddam sąsiadowi, a kaczki zostały pożarte przez lisa juz jakiś czas temu.
(Właśnie się zastanawiam czy mam jakieś inne zwierzęta, ale chyba nie?...)

Jednkże mając Przyjaciół, można ich poprosić o pomoc :-) I już plany dotyczące Wielkiej Przeprowadzki wydają się być znacznie lżejsze!...


W zeszłym tygodniu, przypomniawszy sobie o Wielkiej Rocznicy, zaświtało mi w głowie że 8 kwietnia to nie tylko data dotycząca naszego znalezienia się w małej wiosce i podjęcia Decyzji, to również dość ważna data z innego powodu...
Z puszki zawierającej końskie paszporty w dużej ilości, wyciągnęłam leżący na wierzchu paszport Kamphory - i okazało się, że dobrze pamiętałam:



Przypadek? ;-) Dzięki Kamphorze wyszłam z depresji, dzięki Kamphorze zostałam managerem stadniny, dzięki Kamphorze poznałam Chłopa... W dniu urodzin Kamphory znalazł mnie Dom... Czy ta klacz znalazła się w moim życiu za sprawą przypadku? ;-) Ja mam swoje zdanie na ten temat, a kto chce, niech wierzy... w co chce ;-)

Dziś znów urodziny Kamphory, a Chłop właśnie dziś przekonał się od samego rana, że na dwie pewne osoby liczyć nie ma co, bo się zachowały po świńsku. Żeby było ciekawiej, osoby zupełnie ze sobą nie powiązne. I mówi mi Chłop, żeby nie zwierzęta, to on już by mógł jechać - bo Chłopa i tak tu prawie nic nie trzyma.


Sunday, 16 March 2014

Z wolna

Wiem już, że z róznych przyczyn zewnętrznych przeprowadzka nie nastąpi ani wiosną, ani latem. Nadal jest ziemia do dokupienia, ogrodzenie do postawienia, spory remont drewnianego chlewka i stodoły - które pomieszczą jedynie najwyżej osiem koni, co jest zupełnie niewystarczjące. Chlewek murowany, na którym połozylismy nowy dach, przeznaczony od początku dla stadka kóz, jest zbyt mały dla powiększonego już, nie stadka a stada, plus jeszcze konieczne jest pomieszczenie dla owiec i alpak. No cóż, będziemy działać, mam już "zaklepane" bale z ponad stuletniej, ogromnej stodoły, które posłużą do reperacji i budowy, plus bale które zostały po remoncie domu. Notabene dom w środku też trzeba doprowadzić do stanu użyteczności, ale to już małe piwo ;-)

Dziś telefonowałam do sołtysa w pewnej sprawie, okazuje się że moje tulipany, narcyzy i żonkile posadzone dokoła domu we wrześniu, zaczynają już pokazywać kolory :-) Śnieg dziś popadał, ale pogoda ma się wkótce poprawić.
Jakoś miło i błogo mi się na duszy zrobiło po tej rozmowie. Prawie, jakbym juz była w W.

Chłop z kolei martwi się o matkę, że dozna ona kolejnego udaru. Z pierwszego wyszła bez szwanku trzy lata temu, ale ma juz 79 lat, owdowiała kilka lat temu i grób męża, który odwiedza i pucuje co najmniej trzy razy w tygodniu, stanowi główny temat rozmów. Ostatnio też wspominała mi, że zawsze jak rozmawia ze zdjęciem zmarłego małżonka, to mówi, "niedługo się spotkamy".
Od jakiegoś czasu mam też pewne przeczucie... i chłop zdaje się też, chociaż o tym nie rozmawiamy, ale wystarczy że chłop mówi, że w razie czego on się wszystkim musi zająć bo rodzeństwo tego nie zrobi.

I tak się kilka rzeczy nakłada na siebie, mam uczucie że coś mnie jeszcze tu trzyma poza powyższym, ale co - tego nie umiem, na razie, odgadnąć. W każdym razie karty wyraźnie mówią, że mam coś przed oczami, czego nie dostrzegam.
No, pażywiom, uwidim.

Na razie, jak juz pisałam kilka dni temu, obrastam w książki i sprzęty.

Będziemy się starać o wypas na gminnym pastwisku dla kilku klaczy, od kwietnia do końca października. Płaci się określoną sumę od konia i zwierzęta idą na siedem miesięcy na dobrą trawę. Karmić nie trzeba i sprzątać też nie trzeba.
Akurat u nas ostatnie tegoroczne wyźrebienie przypada na początek sierpnia, więc źrebak będzie odpowiednio wyrośnięty przed długą podróżą. Chciałabym też zakocić cztery kozy bardzo dobrym kozłem, a tutaj kozy zaczynają mieć ruję dopiero w okolicach października.

Podejrzewam więc, że ostatecznie osiądziemy przed zimą. Pewnych spraw nie da się przeskoczyć.


...Połączenie internetowe tak dziś marne, że ledwo udało mi się opublikować post, po ponad godzinę trwających próbach ;-) Znak? ;-)